Reklama

Bernabeu traci głowę dla jeźdźca bez głowy! Klasyk dla Realu!

Autor:

01 marca 2020, 23:16 • 4 min czytania 0 komentarzy

W żadnej z poważnych dziedzin życia nie da się mieć przyszłości podejmując seryjnie złe decyzje. Vinicius Junior ma wielkie szczęście, że w futbolu od dobrego wyboru nie zależy ludzki byt, zdrowie, życie. I że nawet dziesiątki błędów w osądzie przestają mieć znaczenie, gdy raz zrobi się coś perfekcyjnie. Jak Brazylijczyk w 71. minucie, dając Realowi pierwszą od niemal dwóch i pół roku wygraną nad Barceloną.

Bernabeu traci głowę dla jeźdźca bez głowy! Klasyk dla Realu!

Ten schemat był już Nelsonowi Semedo i Gerardowi Pique doskonale znany. Vinicius Junior dostaje piłkę na lewej stronie i rusza w kierunku bramki Barcelony. Im bliżej celu, tym więcej w jego ruchach konsternacji, a mniej pewności siebie. Kończyło się raz za razem podjęciem złej decyzji. Drybling, gdy należałoby podać, zagranie do rywala, kiedy kilka metrów dalej nieobstawiony jest partner.

Aż wreszcie wydarzyło się coś, czego obrona Barcelony się kompletnie nie spodziewała. Vinicius ściął do środka z wielką pewnością siebie, skupiony na jak najprecyzyjniejszym wykończeniu. Nie stanął mu na drodze Nelson Semedo, bezskutecznie próbował zablokować Brazylijczyka nieomylny do tej pory Gerard Pique. Marc-Andre Ter Stegen mógł tylko kątem oka dostrzec, jak piłka uderza o siatkę po tym, jak wcześniej zmyla go odbijając się od nogi Pique.

A przecież Viniciusowi takie akcje nie wychodziły nawet i z pomniejszymi przeciwnikami. Jego statystyki, jak na skrzydłowego, nie przystawały kompletnie do barw, jakie reprezentuje. 6 goli w 57 meczach rozegranych po dziś dzień dla Królewskich. Bramka średnio raz na siedemnaście meczów ligowych, jakie na jego koncie do tej pory.

Vinicius nie uwieńczył golem świetnej gry w tym spotkaniu. Skonkretyzował jednak przewagę, jaką Real Madryt osiągnął w drugiej części meczu. W pierwszej połowie to Barcelona przeprowadziła bowiem najgroźniejsze ataki, dwa razy wychodząc sam na sam z Courtoisem. Najpierw Belg zatrzymał jednak Arthura po zmyślnym zagraniu Griezmanna spod linii, później – Leo Messiego, kiedy ten otrzymał najładniejsze podanie meczu od Sergio Busquetsa.

Reklama

Po zmianie stron obie drużyny wykonały jednak półobrót. To Real cisnął, to Barcelona musiała liczyć na użądlenie przeciwnika jakąś błyskotliwą kontrą. Sygnał do szturmu dał Isco, próbując pokonać Ter Stegena strzałem zza pola karnego pod poprzeczkę, od tej pory Królewscy coraz bardziej zbliżali się do celu. Kilka chwil później Pique musiał wybijać strzał głową Isco z linii bramkowej, a Benzema minimalnie pudłował z woleja po miękkiej wcince w pole karne Carvajala. Gol nadchodził, ale nikt nie spodziewał się, że zdobędzie go właśnie Vinicius. Gość, z którym Fede Valverde powinien zostawać po treningach na korki z boiskowej decyzyjności.

Co najbardziej dziś musi boleć kibiców Barcelony to fakt, że strata gola Blaugrany nie obudziła. Otrzeźwiła na moment? Może, w końcu De Jong posłał chwilę później Messiego sam na sam z Courtoisem. Z tym, że Argentyńczyka dogonił i wyjaśnił Marcelo jeszcze nim ten znalazł się oko w oko z Belgiem. Brazylijczyk tym samym oczyścił się ze wszystkich wcześniejszych grzeszków, a tych było co nie miara. Niedokładne zagrania, błędy w ustawieniu. Ujmijmy to tak: aż do wybicia piłki spod nóg Messiego nijak nie bronił decyzji Zidane’a, by nie postawić na Ferlanda Mendy’ego.

Zamiast kolejnych szans Barcelony, to Real ruszył bardziej zdecydowanie po przypieczętowanie wygranej. Viniciusa tak rozochocił gol, że w polu karnym Barcelony oszukał kilku obrońców. Mimo kurczącej się przestrzeni, wyswobodził się z uścisku i stanął znów oko w oko z Ter Stegenem. Brakło jednak miejsca, by jeszcze posłać piłkę pod pachą Niemca.

Co nie udało się Viniciusowi, to zrobił bez wahania rezerwowy Mariano Diaz. Bohater jeszcze bardziej nieoczywisty od Viniciusa, w końcu dziś… debiutujący w sezonie 2019/20 w LaLiga. Poszedł on prawą stroną tak, jak jego kolega przy golu na 1:0 lewą i również z ostrego kąta pokonał Ter Stegena.

Dwóch i pół roku, trzech zmian trenerów, ośmiu starć. Tyle trzeba było Realowi, by znów zwyciężyć Barcelonę. Gdy jednak to się wreszcie udaje, smakuje to tak słodko, jak to tylko możliwe. Wygrana oznacza bowiem coś więcej, niż tylko trzy punkty. Real spycha największego rywala z pierwszego miejsca, samemu wygodnie rozsiadając się na szczycie LaLiga.

Real Madryt – FC Barcelona 2:0
Vinicius 71’, Mariano 90’+2’

Reklama

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Aleksander Rachwał
3
Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...