Piast Gliwice jednak nie do końca poszedł śladem zimowego okienka sprzed roku. Wtedy wypożyczył jedynie Pawła Tomczyka z Lecha Poznań z Lecha Poznań. Teraz z tego samego klubu na pół roku przyszedł Tymoteusz Klupś (dopiero ostatnio wrócił do treningów po kontuzji) i powoli zanosiło się na to, że na nim mistrzowie Polski poprzestaną, co oznaczałoby swoistą powtórkę z rozrywki. Rzutem na taśmę w Gliwicach zdecydowano się jednak na całkiem ciekawie wyglądający ruch, który niejako jest już zabezpieczeniem na letnie mercato.
Z Dunajskiej Stredy sprowadzony został Węgier Kristopher Vida, którego klub z Okrzei chciał już w poprzednim okienku. Szefowie DAC zdążyli się zabezpieczyć, jesienią umowa została przedłużona do 2022 roku, więc zapewne kilkaset tysięcy euro musiało zostać wyłożonych na stół. Słyszy się nawet o transferowym rekordzie gliwiczan, dotychczas oscylującym w granicach 300 tys. euro za wykup Jakuba Czerwińskiego.
Kristopher Vida znajduje się jeszcze w wieku, który daje nadzieję, że w przyszłości uda się go spieniężyć (w czerwcu skończy 25 lat), a jednocześnie posiada już duże doświadczenie. Jednym z jego głównych atutów ma być uniwersalność. Można go wystawić na każdej ofensywnej pozycji. Patrząc na aktualny sezon, najczęściej występował na lewym skrzydle, zdarzały mu się jednak również mecze na drugim boku pomocy, w środku pola i na szpicy. W przeszłości proporcje te wyglądały inaczej. Na przykład w drugiej lidze holenderskiej, w barwach De Graafschap, Vida przeważnie był napastnikiem. Z kolei na Słowacji bywały okresy, w których seryjnie grał jako prawoskrzydłowy.
– Od kilku sezonów regularnie strzela bramki i asystuje. Bardzo dobrze prezentuje się w grze kombinacyjnej dysponuje dobrym dryblingiem oraz szybkością – mówi na oficjalnej stronie dyrektor sportowy Bogdan Wilk.
Aklimatyzację Vidzie powinien ułatwić fakt, że będzie miał z kim przybić piątkę na wstępie. Tomas Huk jeszcze kilka miesięcy temu był jego klubowym kolegą w Dunajskiej Stredzie. Choć trzeba przyznać, że jemu akurat na razie w Gliwicach zbytnio się nie układa. Niby nie wyglądał tragicznie, ale jak przychodziło co do czego, zawalał w decydujących momentach. Ma już na koncie samobója, czerwoną kartkę, sprokurowany rzut karny. Jeżeli szukać pozytywnych punktów odniesienia co do zawodników wyciąganych z ekipy pogromców Cracovii, to w osobie Lubomira Satki. On po przeciętnym początku dość szybko okrzepł w Lechu Poznań i dziś jest tam pewniakiem w składzie. Vida zna też Piotra Parzyszka, z którym wiosną 2016 roku dzielił szatnię w De Graafschap. „Super Farmerom” nie udało się wtedy utrzymać w holenderskiej ekstraklasie, spadli po barażach. Vida odszedł, natomiast Parzyszek został i rozegrał super sezon na zapleczu Eredivisie, co zaowocowało transferem do PEC Zwolle.
Wspomnieliśmy o Cracovii. Nowy piłkarz Piasta miał spory wkład w jej wyeliminowanie, zaliczając asystę w meczu u siebie. W następnej rundzie strzelił natomiast pięknego gola Atromitosowi, ale dalej przeszli Grecy, którym potem większych szans nie dała Legia.
Vida jest Węgrem, ale całą seniorską karierę spędził na obczyźnie. W wieku szesnastu lat wyjechał do Holandii z akademii Honvedu Budapeszt. Dorosłe granie rozpoczął w sezonie 2013/14 od drugoligowych rezerw Twente Enschede. Mimo dobrego ostatniego półrocza i trenerów chcących go zatrzymać, klub miał inne zdanie w temacie jego przyszłości, uważając, że docelowo nie przebije się w pierwszym zespole. Na zasadzie wolnego transferu przechwyciło go więc De Graafschap, z którym po roku świętował awans, dokładając do sukcesu osiem goli i dwie asysty. W Eredivisie nie dał rady, bo trudno inaczej określić jedną bramkę i jedną asystę w 21 występach. Co najwyżej może się szczycić, że to jedyne trafienie zanotował na stadionie Ajaxu na oczach 50 tysięcy widzów. Faworyt z Amsterdamu wygrał 2:1, pierwszego gola dla gospodarzy strzelił Arkadiusz Milik. Już sam ten fakt uzmysławia, jak wiele czasu minęło od tamtych wydarzeń.
De Graafschap spadło po barażach. Co prawda wygrało dwumecz z MVV Maastricht (gol i asysta Vidy w rewanżu), lecz w rundzie finałowej nie miało szans z Go Ahead (1:4, 1:1). Piłkarz postanowił zmienić kraj i latem 2016 zawitał do Dunajskiej Stredy, która poprzez silne więzi z Węgrami dodatkowo zachęcała do zasilenia jej szeregów. – Transfer Kristophera był dla nas wyjątkową okazją, dlatego tym bardziej cieszę się, że udało nam się sfinalizować umowę. Jest młodym profesjonalistą z cennym doświadczeniem za granicą, który znacznie doda jakości naszemu zespołowi – mówił Jan Van Daele, dyrektor sportowy DAC.
Nie pomylił się. Vida w zasadzie od samego początku był ważną postacią Dunajskiej Stredy i – co bardzo istotne – z roku na rok robił postępy. Spójrzmy na jego liczby w słowackiej ekstraklasie.
2016/17: 29 meczów, 5 goli, 2 asysty
2017/18: 29 meczów, 6 goli, 3 asysty
2018/19: 29 meczów, 11 goli, 8 asyst
2019/20: 19 meczów, 7 goli, 3 asysty
Teraz 24-letni Węgier znalazł się w oficjalnej jedenastce rundy jesiennej Fortuna Ligi.
Już wcześniej, bo w czerwcu, doczekał się premierowego powołania do seniorskiej reprezentacji Madziarów. Selekcjoner wezwał go na eliminacyjne mecze z Azerbejdżanem i Walią. Debiutu jednak nie doczekał. Jeśli w Ekstraklasie również potwierdzi klasę, na pewno będzie mu łatwiej o zaistnienie w kadrze, zwłaszcza że obecnie nie przeżywa ona najlepszego okresu. Dość powiedzieć, że Dominik Nagy grał w reprezentacji nawet wtedy, gdy znajdował się zupełnie na bocznicy w Legii.
Wygląda na to, że temat transferu do Piasta powrócił niedawno, albo zawodnik bardzo dobrze krył się z zamiarem odejścia. Jeszcze 13 lutego lokalne media analizowały, że po zimowych odejściach Andraża Sporara (do Sportingu Lizbona) i Franka Castanedy (do Sheriffa Tyraspol) Vida niespodziewanie stał się jednym z kandydatów do snajperskiej korony. Z tych, którzy pozostali, jednego gola więcej miał tylko Milan Ristovski z FC Nitra. Sam zainteresowany przyznawał, że walka o tytuł króla strzelców chodzi mu po głowie i wydawał się podekscytowany węgierską rywalizacją wewnątrz drużyny, bo bramkę mniej miał jego rodak i klubowy kolega Zsolt Kolmar. – Chcę strzelić więcej goli niż jesienią. Jeśli mi się uda, wyprzedzę Sporara, a ponieważ już go tu nie ma, nie może poprawić swoich liczb. Byłoby wspaniale dla mnie i dla klubu zakończyć sezon jako król strzelców. Najlepiej, gdybym razem z Kolmarem zajął pierwsze dwa miejsca, bo wtedy prawdopodobnie również zespół nie spadłby poniżej pozycji wicelidera – cytowano go.
Jak widać, nie będzie mu dane spróbować. Do Gliwic przychodzi jako potencjalne wzmocnienie na tu i teraz, zwłaszcza że jest gotowy do gry od zaraz. Miał dobrą jesień, normalnie przepracował zimowy okres przygotowawczy, w lutym rozegrał już jeden mecz ligowy. Przede wszystkim jednak ma stanowić wartość dodaną latem, bowiem szanse na zatrzymanie Jorge Felixa, któremu wygasa kontrakt, w praktyce są bliskie zeru. I to w pierwszej kolejności jego Vida mógłby zastąpić.
Nie ma się co łudzić, że przychodzi zawodnik mogący za chwilę przerastać Ekstraklasę. Jakby nie było, w Eredivisie zbytnio mu nie poszło, a na Słowacji przez lata nikt bogatszy go nie wyciągnął. Mimo to wydaje się, że jak na swoje możliwości Piast dokonuje konkretnego zakupu, w przypadku którego brak miejsca w wyjściowej jedenastce w perspektywie dłuższej niż półroczna będzie sporym rozczarowaniem.
PM
Fot. FotoPyK/400mm.pl