Artur Partyka: Mój rekord czeka na pogromcę
25 lutego 2020, 19:14 • 1 min czytania
Artur Partyka zachwycał kibiców lekkiej atletyki w latach 90. Praktycznie z każdej ważnej imprezy wracał z medalami. Z Barcelony ’92 przywiózł brąz, cztery lata później wywalczył srebro w Atlancie ’96. Jego rekordy Polski (2,38 na stadionie i 2,37 w hali) obowiązują do dziś. Trzykrotnie zdobywał mistrzostwo Europy (w tym dwa razy pod dachem), był też wicemistrzem świata. To absolutna legenda skoku wzwyż. Dziś spotykamy pana Artura podczas mityngu ORLEN Cup Łódź 2020, gdzie pojawił się w charakterze organizatora. Gdyby wyjrzeć przez okna Atlas Areny, zobaczylibyśmy miejsce, gdzie jako wychowanek Łódzkiego Klubu Sportowego trenował w młodości. Dziś widać tam betonowe parkingi i budowę stadionu piłkarskiego…
Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu.
Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować.
Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.
Rozwiń
Inne kraje
Piękny gest drużyny Ajaxu. Wsparli dotkniętego tragedią kolegę
Anglia
Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach
Ekstraklasa
18 mgnień Ekstraklasy. Wielkie momenty ligowców w 2025 roku
Ekstraklasa
Grosicki zabiera głos. „Głęboko mnie to dotknęło”