Reklama

Było fatalnie, teraz jest przyzwoicie – Musiolik się rozkręca

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

22 lutego 2020, 10:48 • 4 min czytania 0 komentarzy

Osiem punktów przewagi nad Arką Gdynia ma Raków Częstochowa przed dzisiejszą konfrontacją tych dwóch ekip. Jeżeli podopieczni Marka Papszuna zwyciężą w Gdyni, uciekną przedostatnim w stawce żółto-niebieskim na dystans, który pozwoli im z naprawdę dużym spokojem zerkać w najniższe sektory tabeli. Oczywiście ewentualny triumf Rakowa niczego jeszcze nie wyjaśni – ani nie pogrąży ze szczętem Arki, ani nie zapewni utrzymania częstochowianom. Tym bardziej, że rozpędziła się krakowska Wisła, solidnie punktuje Korona, a z ligi – przypomnijmy – lecą aż trzy drużyny. Niemniej – TOP8 wciąż w zasięgu.

Było fatalnie, teraz jest przyzwoicie – Musiolik się rozkręca

Wypracowana przez beniaminka przewaga nad strefą spadkową może robić wrażenie. Jej rozmiar – obecnie sześć oczek – w znacznej mierze jest zasługą, choć aż trudno w to uwierzyć, skutecznej postawy Sebastiana Musiolika, który wejście do Ekstraklasy miał nad wyraz nędzne, a ostatnio regularnie kąsa rywali.

Spójrzmy sobie na bilans Musiolika, odkąd udało mu się przełamać strzelecką niemoc. Co trochę potrwało.

15. kolejka – gol z Zagłębiem Lubin
17. kolejka – gol z Jagiellonią Białystok
19. kolejka – gol i wywalczony rzut karny z Górnikiem Zabrze
20. kolejka – gol z Lechią Gdańsk
22. kolejka – gol i wywalczony rzut karny z Legią Warszawa

Pięć bramek plus dwie wypracowane jedenastki na dystansie ośmiu kolejek. Raków nie przegrał ani jednego ze spotkań, w którym Musiolik dopisał sobie jakąś zdobycz w klasyfikacji strzeleckiej. A jeśli napastnik nie znalazł drogi do siatki? 0:3 z Koroną, 0:3 z Cracovią, 0:3 z Lechem. Co tu dużo mówić – bramki Sebastiana to obecnie prawdziwy talizman dla częstochowskiej drużyny. Zwłaszcza, że nie padają one w konfrontacjach z zespołami szwendającymi się w okolicach dna tabeli. Choć można też spojrzeć na to inaczej: jeżeli cała drużyna Rakowa jest dysponowana wystarczająco dobrze, by nawet Musiolik wpisał się na listę strzelców, to punkty są już niemal pewne.

Reklama

Musiolik w pierwszej fazie sezonu nie strzelał nic, ale jak już zaczął, to pozbierał naprawdę cenne skalpy. Pięć trafień plasuje go zresztą na siódmym miejscu wśród najskuteczniejszych Polaków w Ekstraklasie. A jeśli odliczyć tych graczy, którzy z ligi odeszli zimą, to na trzecim.

Lepsi są Paweł Brożek (8 goli) i Piotr Parzyszek (6). Zatrważająca statystyka.

Jego odrodzenie to z pewnością radosna nowina dla szkoleniowca Rakowa. Oczywiście Marek Papszun otwarcie Musiolika za jego początkowe występy w Ekstraklasie nie krytykował. Znamy te głodne kawałki – Sebastian uchodzi za “defensywnego napastnika”, więc rozliczany jest przez trenera nie tylko ze strzelonych goli, ale również z szeroko pojętej pracy na rzecz zespołu. Prawda jest jednak taka, że dziewiątka – nawet z gatunku tych ciężko harujących, a nie tylko czyhających na podanie – musi od czasu do czasu przylutować jakąś brameczkę. Bez tego ani rusz. Tymczasem Musiolik pierwszego gola nie zdołał zdobyć przez czternaście długich kolejek, podczas których pojawił się na boisku dwunastokrotnie, w tym aż pięć razy w pełnym wymiarze czasowym.

Wyszło z tego summa summarum 809 minut bez bramki na koncie.

W piętnastej serii spotkań Musiolik pierwszy raz otrzymał od nas notę meczową wyższą niż cztery na dziesięć. W sumie na półmetku sezonu piłkarz Rakowa miał w dorobku aż pięć dwójek, a to już oznacza wyjątkowo paździerzowy występ.

Reklama

A ostatnio? Szaleństwo. Siódemka za Lechię, siódemka za Legię, po szóstce za Górnik i Jagiellonię. Sebastian wreszcie wypisał się z grona najbardziej dziadowskich napastników ligi. Gdzie, swoją drogą, towarzyszył mu super-snajper Arki, Fabian Serrarens. Holender wciąż czeka na debiutanckiego gola w rozgrywkach.

Co ciekawe, Musiolik to obecnie najskuteczniejszy napastnik Ekstraklasy jeżeli chodzi o gole zdobywane głową. Cztery trafienia z baśki plasują go ex aequo z Jarosławem Niezgodą i Piotrem Parzyszkiem na szczycie tej klasyfikacji. Co też w jakimś sensie obrazuje ewidentne ograniczenia Sebastiana. Trudno w to uwierzyć, ale według danych zgromadzonych przez EkstraStats on wciąż nie oddał w tym sezonie ani jednego celnego strzału na bramkę prawą nogą. Jeśli chodzi o skuteczność uderzeń z lewej, wynosi ona nędze 25%.

Z główki? No, tu jest znacznie lepiej. Aż połowa strzałów Musiolika powędrowała w światło bramki, albo nawet wpadła do siatki.

screencapture-207-154-235-120-admin-2020-02-22-11_01_43

Można się zastanawiać na którym miejscu w tabeli byłby dzisiaj Raków, gdyby Musiolik choć trochę poprawił precyzję swoich strzałów nogami. No i gdyby generalnie nieco częściej dochodził do sytuacji strzeleckich. Jak dotąd udało mu się bowiem oddać tylko 28 uderzeń na bramkę przeciwnika. To wciąż mniej od Tomasa Petraska i Petra Schwarza. Do najlepszych ligowych napastników w ogóle nie ma sensu Musiolika porównywać. Oni próbują uderzeń kilka razy częściej. Ale chyba nie ma też potrzeby się już dłużej snajpera częstochowian czepiać, ponieważ od jakiegoś czasu on po prostu robi to, czego się oczekuje od napastnika.

Nie tylko walczy, nie tylko się rozpycha, nie tylko “robi miejsce”. Po prostu strzela gole. A kiedy Musiolik strzela, to Raków punktuje. Jeżeli uda mu się utrzymać skuteczność choćby do końca sezonu zasadniczego, częstochowianie naprawdę mogą powalczyć o górną ósemkę.

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

0 komentarzy

Loading...