Reklama

Jest tylko kiepsko czy już fatalnie? Kadra Lechii Gdańsk pod lupą

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

07 lutego 2020, 11:46 • 11 min czytania 0 komentarzy

Artur Sobiech i Daniel Łukasik do Turcji, Lukas Haraslin do Włoch. W trakcie zimowego okna transferowego z Lechią Gdańsk pożegnało się już trzech bardzo istotnych zawodników. Wszyscy stanowili o sile zespołu, który w poprzednich rozgrywkach zajął trzecie miejsce w Ekstraklasie i zwyciężył w Pucharze Polski. Zresztą – nie kto inny jak Sobiech zdobył na Stadionie Narodowym zwycięskiego gola dla biało-zielonych. Prezes klubu, Adam Mandziara, w nieco kuriozalnej rozmowie opublikowanej na łamach oficjalnego portalu Lechii zapewnił wprawdzie z całą stanowczością, że kolejni gracze w najbliższym czasie nie opuszczą już szeregów Lechii, a zimowa wyprzedaż to po prostu część głęboko przemyślanej przebudowy składu. Jednak sytuacja gdańskiego klubu tak czy owak wygląda co najmniej niepokojąco. Żeby nie rzec, że wygląda tragicznie.

Jest tylko kiepsko czy już fatalnie? Kadra Lechii Gdańsk pod lupą

Chociaż… może nie ma powodów do aż tak wielkiej paniki? Wszak i Sobiech, i Haraslin nie mają za sobą – delikatnie rzecz ujmując – zbyt udanej jesieni, a Łukasik to też nie jest aż taki gigant środka pola, żeby nie dało się załatać pozostawionej przez niego luki. Odsunięci od pierwszego zespołu piłkarze – choćby Rafał Wolski i Sławomir Peszko – także dalecy byli ostatnio od najwyższej formy.

Jest z tą Lechią tylko kiepsko, czy już całkiem fatalnie? Przyjrzyjmy się bliżej kadrze biało-zielonych.

BRAMKARZE

Tutaj niezmiennie Piotr Stokowiec ma odpowiednie pole manewru.

Reklama

Dusan Kuciak i Zlatan Alomerović od dłuższego czaru rywalizują ze sobą o status golkipera numer jeden. Zwykle wyżej stoją akcje bardziej doświadczonego i zwyczajnie lepszego Kuciaka. Oczywiście Alomerović – kiedy już pojawia się między słupkami – z reguły nie przynosi wstydu, ale jesienią przytrafiły mu się jednak pewne wpadki, których Kuciak od lat umiejętnie unika. Rzut oka na wystawiane przez nas noty mówi tutaj wszystko – Kuciak zagrał w tym sezonie ligowym czternaście razy i w ani jednym przypadku nie zszedł poniżej oceny wyjściowej. Co oznacza, że nie zawalił swoim kolegom żadnego spotkania, a kilka razy zdarzyło mu się przecież uratować wynik. Alomerović wyłapał natomiast dwie czwórki – nie jest to może katastrofa, lecz wyraźny sygnał, że to słowacki bramkarz zasługuje na grę w podstawowej jedenastce. Latka lecą, ale Kuciak to wciąż firma.

Ostatnie dwa grudniowe mecze były w wykonaniu Lechii beznadziejne – jedną z przyczyn tego stanu rzeczy był właśnie brak Dusana na linii. – Rywalizacja jest fajna, ale nie podoba mi się, gdy jestem zmieniany. Uważam, że nie dałem powodów, żeby mnie zmienić pod koniec rundy – stwierdził bez ogródek Kuciak w rozmowie z portalem trójmiasto.pl

Statystyki również są po stronie Słowaka, choć na pewno stać go na nieco lepsze liczby. W bieżącym sezonie tylko dwukrotnie udało się 34-latkowi zachować czyste konto. Paradoksalnie – pod tym względem lepszy jest Alomerović, który zanotował trzy mecze bez straconego gola. Ale to trochę złudne dane. Jeżeli chodzi o procent obronionych strzałów, 78,1% plasuje Kuciaka w ścisłej czołówce ligowej. 65% w wykonaniu Alomerovicia to jeden z najgorszych wyników w Ekstraklasie.

Tak czy owak – na liście zmartwień Piotra Stokowca kwestia obsady bramki zajmuje zapewne jedno z ostatnich miejsc.

ekstraklasa-2020-02-07-03-02-00

Reklama

OBRONA

W defensywie pojawiają się natomiast pierwsze poważne kłopoty biało-zielonych.

Choć trzeba zaznaczyć, że galowa jedenastka wygląda jeszcze całkiem przyzwoicie – oczywiście przy założeniu, że klub rzeczywiście nie pożegna się lada dzień z Karolem Filą czy też Filipem Mladenoviciem. Tak jak oświadczył w wywiadzie prezes Mandziara. Czemu to takie istotne? Cóż, zwłaszcza ten drugi z wymienionych zawodników to obecnie niekwestionowany filar zespołu, nie tylko jeżeli chodzi o rzetelną postawę w tyłach, ale i kreowanie gry w ataku. Mladenović jest bowiem najlepszym asystentem Lechii w meczach ligowych – jesienią dograł partnerom aż cztery bramki, do tego zanotował niemało kluczowych podań (21, drugie miejsce w zespole). Taki sam wynik jeżeli chodzi o asysty wykręcił Lukas Haraslin.

Oczywiście Serb ma swoje istotne wady – zdarza mu się czasami bowiem przysnąć w defensywie, a już obejrzenie dziesięciu żółtych kartek w siedemnastu spotkaniach to naprawdę duża sztuka. Zwłaszcza dla zawodnika, który nie jest jakimś boiskowym brutalem, tylko najzwyczajniej w świecie pyskaczem, nie umiejącym utrzymać języka za zębami.

Nieco mniej ciepłych słów można powiedzieć na temat jesiennych występów Karola Fili (14 kluczowych podań, jedna asysta), który na stałe wskoczył do wyjściowej jedenastki Lechii, ale nie przełożyło się to na spektakularną rundę w jego wykonaniu. Fila ogólnie rzecz biorąc prezentował się przyzwoicie, jasne, lecz zagwarantował w sumie niewiele konkretów na połowie przeciwnika, a pod własną bramką zdarzało mu się po prostu zawalać gole indywidualnymi pomyłkami. Ewidentnie przydałby się tutaj Piotrowi Stokowcowi jakiś wartościowy zmiennik. W sezonie 2018/19 na prawej obronie pojawiał się często Joao Nunes i chyba ta konkurencja dobrze robiła nie tylko zespołowi, ale i samemu Fili. Obecnie Karol o miejsce w wyjściowym składzie rywalizuje Rafałem Kobryniem i Pawłem Żukiem, co w praktyce czyni z niego hegemona na prawej obronie. Zdaje się, że uzyskał ten status nieco przedwcześnie.

Jeśli chodzi o głębię składu, nieco lepiej sytuacja wygląda z lewej strony defensywy, gdzie kontuzjowanego bądź pauzującego Mladenovicia może zastąpić Żarko Udovicić bądź ściągnięty w zimowym oknie transferowym Conrado. Z drugiej jednak strony – o sparingowych wyczynach Brazylijczyka można powiedzieć niewiele dobrego, natomiast Udovicić – kiedy wyzdrowieje, co wciąż nie jest jasne – przyda się Stokowcowi raczej przy obsadzaniu skrzydeł.

Summa summarum nie można więc wykluczyć, że w razie nagłej potrzeby na jednym z boków defensywy wyląduje ponownie Tomasz Makowski, którego Stokowiec często traktuje jako człowieka do misji specjalnych. To jednak wywoła zamieszanie w środkowej strefie boiska. Widać, jak krótka zrobiła się w Gdańsku kołderka.

[etoto league=”pol”]

Środek obrony? Tutaj też mogą być kłopoty.

Pewniakiem jest bez wątpienia Michał Nalepa, który ma za sobą udaną jesień i wyrósł na lidera całej defensywy gdańskiego zespołu. Rozbity zostanie jednak najpewniej jego duet z Błażejem Augustynem, który, po pierwsze, zmaga się z kłopotami zdrowotnymi, a po drugie również znalazł się na liście piłkarzy przewidzianych w najbliższym czasie do odstrzału. To oznacza naturalnie więcej minut dla Mario Malocy, aczkolwiek forma 30-latka pozostaje zagadką. Chorwat wskoczył do wyjściowej jedenastki Lechii w listopadzie i mecze bardzo udane przeplatał z beznadziejnymi. Na pewno na jego korzyść zadziała solidnie przygotowany okres przygotowawczy, z czym różnie u Malocy w ostatnich latach bywało. W efekcie stoper często trenował indywidualnie, a to niezbyt korzystnie wpływało na jego zgranie z resztą zespołu.

Alternatywy? Są, choć nie robią piorunującego wrażenia. Jedną z nich jest Kristers Tobers, 19-letni Łotysz wypożyczony z FK Lipawa. Chłopak z niezłej strony pokazał się podczas zimowego obozu przygotowawczego, no i dał się również poznać jako zawodnik uniwersalny, bo Piotr Stokowiec sprawdzał go również w roli defensywnego pomocnika. Poza tym – jest też w kadrze choćby 17-letni Filip Dymerski, po którym naprawdę sobie w Gdańsku sporo obiecują.

To wszystko na razie są jednak zagadki i niepewne opcje. Nastolatkowie, którzy może okażą się gotowi do gry pod presją, a może nie.

Mamy sprecyzowane plany co do pozycji, na które szukamy zawodników. Zamierzamy wzmocnić rywalizację na pozycji stopera, bokach obrony, obu skrzydłach, jak również w ataku – mówił ostatnio Piotr Stokowiec w rozmowie z Dziennikiem Bałtyckim. I trudno się dziwić, że konieczność wzmocnienia defensywy wymienił w pierwszej kolejności. Pamiętajmy, że Lechia gra na dwóch frontach. W takim składzie gdańszczanie wręcz proszą się o kłopoty – pojawią się pauzy za kartki, pojawią się urazy, przemęczenie. Trudno uwierzyć, by udźwignąć to mieli zawodnicy bez doświadczenia w Ekstraklasie, a w dużej mierze takich ma obecnie w odwodzie Stokowiec.

POMOC

Tak jak duet Augustyn – Nalepa był fundamentem, na którym Stokowiec zbudował defensywę Lechii, tak tandem Daniel Łukasik – Jarosław Kubicki w ostatnich kilkunastu miesiącach odpowiadał za postawę drużyny w środkowej strefie boiska. Wychodzi więc na to, że w tej newralgicznej strefie dojdzie do całkowitych przetasowań – Kubicki wciąż nie wyleczył bowiem kontuzji i jeszcze przez jakiś czas nie będzie do dyspozycji w meczach ligowych. A potem trzeba przecież jeszcze odbudować jego formę. Z kolei Łukasik został wypożyczony.

Szczególnie boli na pewno trenera biało-zielonych absencja tego pierwszego. Nie tylko dlatego, że Kubicki należy do jego ulubieńców. Były zawodnik Zagłębia Lubin jesienią prezentował się z naprawdę świetnej strony i jego uraz wytrącił Lechię z równowagi.

Kogo ma zatem do dyspozycji szkoleniowiec gdańskiej ekipy?

Cóż, można zgadywać, że – o ile wraz z przebudową składu nie dojdzie w Lechii również do rewolucji taktycznej – na stałe do wyjściowej jedenastki powinien wskoczyć Tomasz Makowski. Choć jesienią różnie bywało z grą 20-latka. Makowski w sumie zanotował sporo występów, fakt, ale często były to wejścia z ławki, albo łatanie dziur w defensywie. Na pewno nie można odmówić chłopakowi waleczności i odpowiedzialności taktycznej, lecz – jeżeli chodzi o kreatywność – na ten moment zapewnia jej na boisku jeszcze mniej od Łukasika, o Kubickim nie wspominając.

– Nie chciałbym tutaj go gloryfikować ani przewidywać, że zrobi nie wiadomo jaką karierę – ocenił Stokowiec. – Nie ma co nakładać na niego oczekiwań. Każdy musi znać swoją rolę. Tomek to nie jest zawodnik, który będzie kreował. To solidny piłkarz z zadaniami pół na pół, ofensywnymi i defensywnymi. Może nawet z przewagą defensywnych. To jest rzemieślnik – nie boję się tego słowa, ponieważ nie jest wcale obraźliwe. Tomek rozumie swoją rolę i odgrywa ją coraz lepiej.

GDANSK 09.12.2018 MECZ 18. KOLEJKA LOTTO EKSTRAKLASA SEZON 2018/19: LECHIA GDANSK - LEGIA WARSZAWA --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH: LECHIA GDANSK - LEGIA WARSAW TOMASZ MAKOWSKI DUSAN KUCIAK MICHAL KUCHARCZYK FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Wspomniany Kristers Tobers to także jest gość, który chętniej będzie fortepian dźwigał niż na nim grał. Jeśli zaś chodzi o piłkarzy odpowiedzialnych za tworzenie zagrożenia pod bramką przeciwnika, a nie tylko murowanie dostępu do własnej, Stokowiec nie ma w tej chwili pod ręką w zasadzie żadnego piłkarza, z którego mógłby być w stu procentach zadowolony. Nawet za odsuniętym od pierwszego zespołu Rafałem Wolskim trudno dziś płakać, bo były zawodnik Wisły Kraków ma za sobą wyjątkowo przeciętną jesień, a notorycznie łapane urazy nie pozwalają mu wejść w rytm meczowy na dłużej. Równie kiepsko prezentował się Maciej Gajos, z kolei Patryk Lipski grał jeszcze gorzej od tej dwójki i w ogóle mocno popracował na status najgorszego piłkarza Lechii. O nim też się zresztą mówiło, że jest do wzięcia.

Według danych portalu EkstraStats, Wolski, Lipski, Łukasik, Makowski i Gajos jesienią zaliczyli w lidze łącznie zero asyst. Zero! Kluczowych podań nabili w sumie 52. To mniej od Daniego Ramireza (62) i Dominika Furmana (57). Reżysera gry nie było zatem w Gdańsku już jesienią, a teraz sprawy mają się jeszcze gorzej.

Sporo minut podczas obozu przygotowawczego otrzymali zatem juniorzy, jednak sam Stokowiec przyznawał w wywiadach, że sprawdzał wychowanków Lechii raczej z myślą o kolejnym sezonie, a nie o ich ewentualnych występach już podczas wiosennych meczów. Na to jest po prostu za wcześnie. Całościowo sytuacja w drugiej linii biało-zielonych prezentuje się zatem kiepściutko. Stanowiący defensywną zaporę duet Łukasik – Kubicki rozbity, w ofensywie jeszcze mniej sprawdzonych, wartościowych opcji niż dotychczas. Lechia będzie straszliwie cierpieć, gdy przyjdzie jej pracować w ataku pozycyjnym nad rozmontowaniem głęboko cofniętego rywala.

A przecież już jesienią współczynnik spodziewanych bramek (xG) Lechii wynosił zaledwie 23,72. To wynik gorszy niż w przypadku Rakowa, ŁKS-u czy Zagłębia Lubin. Teraz z tworzeniem dogodnych sytuacji strzeleckich mogą wystąpić jeszcze większe trudności.

ATAK

Lukas Haraslin jaki był, każdy wie. Rok temu napisalibyśmy – zachwycający. Teraz napiszemy – irytujący. Ale swoje na boisku robił. Wygrywał pojedynki, notował skuteczne dryblingi, kreował najwięcej sytuacji podbramkowych w zespole. Fakt faktem, że większość z nich osobiście partaczył beznadziejnymi decyzjami w końcowej fazie akcji. Robił jednak zamieszanie w polu karnym przeciwnika, napędzał kontrataki. Z kolei Sławomir Peszko zapewniał jeszcze mniej jakości, choć także i on parę punktów w klasyfikacji kanadyjskiej na swoim koncie zapisał.

Wszystko wskazuje na to, że wiosną nie zobaczymy w barwach pierwszego zespołu Lechii nie tylko Haraslina, ale i Peszki. Kim ma ich więc zastąpić Stokowiec? Na ten moment alternatyw właściwie nie ma. Abstrahując od kompletnie nieudanej jesieni, naturalnym kandydatem do zajęcia miejsca w wyjściowej jedenastce byłby rzecz jasna Żarko Udovicić, gdyby nie jego problemy zdrowotne. W takim układzie pewniakiem do grania w dużym wymiarze czasowym wydaje się Jaroslav Mihalik. 25-letni Słowak od czasu przeprowadzki do Gdańska przede wszystkim leczył urazy i właściwie w pewnym momencie mówiło się już, że jest na wylocie z klubu, tymczasem w obecnych okolicznościach trudno sobie wyobrazić wyjściową jedenastkę biało-zielonych bez niego. Choć w rundzie jesiennej Mihalik rozegrał w Ekstraklasie zaledwie 25 minut. To dość wymowne.

Swoją szansę otrzyma zapewne wspomniany Brazylijczyk Conrado, który może grać nie tylko z boku obrony, ale i na skrzydle. Ku uciesze indonezyjskich kibiców, jakieś minuty Stokowiec pewnie wygospodaruje też dla Egy’ego Maulany Vikriego. No bo jeśli nie teraz, to kiedy?

Straszliwa bieda. Lechia do rundy wiosennej przystępuje po prostu z podciętymi skrzydłami.

Jeszcze gorzej wygląda sprawa z obsadą pozycji napastnika. O Arturze Sobiechu można pisać w sumie to samo co o Haraslinie – był jaki był, ale przynajmniej… był. Sześć bramek w Ekstraklasie strzelił, parę asyst dorzucił. W tej chwili trener biało-zielonych z czystym sumieniem może wystawić na szpicy wyłącznie Flavio Paixao. 35-letni Portugalczyk jesienią miał wprawdzie imponujący zryw strzeleckiej formy, ale jego passa pięciu goli w trzech kolejnych meczach, zanotowana na przełomie listopada i grudnia, trochę jednak zakłamuje rzeczywistość. Paixao ewidentnie jest już po drugiej stronie rzeki, zwłaszcza jeśli chodzi o aspekt motoryczny. Na domiar złego, kolejną kontuzję leczy Jakub Arak, z którego też żaden wielki goleador.

O ile w defensywie Lechia ma obecnie kłopoty z głębią składu, tak w ataku po prostu nie ma kim grać. A przecież to ten sam klub, o którym latem pisaliśmy, że dysponuje być może najszerszą i najbardziej wyrównaną kadrą w całej lidze, zwłaszcza jeśli chodzi – o ironio! – o obsadę skrzydeł.

screencapture-207-154-235-120-admin-2020-02-07-08_16_30

Na razie z szumnie ogłaszanej przebudowy Lechii udało się władzom klubu wykonać przede wszystkim rozbiórkę zespołu. Czekamy z niecierpliwością, aż działacze zaczną tworzyć drużynę na nowo. Pierwsze kroki zostały już poczynione, ale Bartosz Kopacz i Łukasz Zwoliński do Trójmiasta przeprowadzą się dopiero latem. Tymczasem w takim składzie personalnym biało-zieloni wyglądają na mocnego kandydata do tytułu największego rozczarowania sezonu. Odłóżmy między bajki mistrzowskie aspiracje. Ta ekipa – jeśli nie dojdzie do wzmocnień “na już” albo do zakopania topora wojennego z odsuniętymi do rezerw graczami – nie sprawia wrażenia dostatecznie mocnej, by utrzymać się w górnej ósemce tabeli.

fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

0 komentarzy

Loading...