Reklama

Zwoliński wraca do kraju i ma coś do udowodnienia

redakcja

Autor:redakcja

03 lutego 2020, 17:20 • 3 min czytania 0 komentarzy

Lechia Gdańsk prawdopodobnie znalazła hajs z komunii i ruszyła po wzmocnienia. Od pierwszego lipca piłkarzami gdańskiego klubu będą Łukasz Zwoliński oraz Bartosz Kopacz. Szczególnie ciekawy jest transfer tego pierwszego, bo były napastnik Pogoni Szczecin ma w rodzimej lidze sporo do udowodnienia. Zanim wziął na celownik Dinamo Zagrzeb i walczył o tytuł króla strzelców ligi chorwackiej, strzelił w Ekstraklasie… dwa gole w dwa sezony. 

Zwoliński wraca do kraju i ma coś do udowodnienia

„Zwolak” wyjeżdżając z Polski miał łatkę napastnika nieskutecznego. Nie był to gość z grona Serrarensów, którzy nie dość, że nie strzelali, to jeszcze kompromitowali się na boisku. Bardziej pechowiec, bo mimo że nie był bumelantem, którego obchodził jedynie stan konta, z jakiegoś powodu mu nie szło. Nie pomagała też presja, bo jako szczecinianin miał w Pogoni trochę pod górkę. Oczekiwano od niego więcej, zdarzało mu się usłyszeć gwizdy nawet po strzelonym golu. Stał się też bohaterem absurdalnej afery instagramowej, kiedy przyczepiono się do niego, że po przegranym meczu pojechał na żużel, zamiast siedzieć w domu ze spuszczoną głową i biczować się z powodu porażki. 

Wszystkie te czynniki złożyły się na to, że Zwoliński potrzebował oczyszczenia. Ucieczki z miejsca, w którym ewidentnie nie mógł się skoncentrować. W rozmowie z nami jakiś czas temu zdradził, że podobny pomysł podsunął mu trener Kosta Runjaić. Przyznał też, że odżył, nabrał luzu, przestał widzieć wszystko w szarych barwach i zadręczać się, że nie idzie. 

Efekt? 

Jeden z najlepszych sezonów w karierze. Zwoliński był czwartym najlepszym strzelcem ligi chorwackiej i najskuteczniejszym obcokrajowcem, do spółki z Serbem Komnenem Andricem, którego w trakcie sezonu z Interu Zapresić wyciągnęło Dinamo Zagrzeb. 

Reklama

Niestety jesienią przestało mu żreć. Na pierwszego gola w lidze w nowym sezonie czekał aż do końcówki września. Łącznie trafiał do siatki cztery razy, w tym dwukrotnie na finiszu rundy. Poza tym rok temu zimą do Goricy trafił Senegalczyk Cherif Ndiaye, zawodnik o podobnych parametrach co Zwoliński, który zaliczył mocny wjazd, a jesienią obecnego sezonu częściej stawiano właśnie na niego, mimo że statystykami strzeleckim zbytnio Polakowi nie odjechał. 

W każdym razie, jak „Zwolak” rok temu grał sporo, tak teraz rozegrał o 300 minut mniej od Ndiaye i choć zdarzało im się grywać razem, widać było, że powoli dryfuje w kierunku bycia numerem dwa. Zakładamy więc, że podpisanie kontraktu z półrocznym wyprzedzeniem to raczej preludium do negocjacji między klubami, niż zwykła zapowiedź letniego transferu, bo w takiej sytuacji Polak zapewne grałby jeszcze mniej. 

Co czeka go w kraju? Będzie mógł udowodnić coś niedowiarkom. Jego ostatni pobyt w Trójmieście nie był zbyt udany… 

W Lechii natomiast napastnik będzie mógł liczyć na sporo szans. O miejsce w składzie będzie rywalizował z Flavio Paixao – niby wciąż skutecznym, ale mimo wszystko 35-letnim oraz Jakubem Arakiem, o ile ten w ogóle będzie zdrowy i zostanie w Gdańsku, bo tu i ówdzie słychać, że interesują się nim kluby m.in. z pierwszej ligi. Ekipa Stokowca mimo wiadomych problemów wciąż mierzy wysoko, piłkę też ma kto dograć, więc sportowo jest to wybór całkiem niezły i zrozumiały. Jesteśmy ciekawi, co z tego wyjdzie, bo wygląda na to, że Lechia dokonała dobrego transferu: wymieniła starszego, solidnego napastnika na młodszego i – jeśli prawdą jest to, co Sobiech mówił SE – jeszcze na tym zarobiła, co w ich sytuacji może mieć duże znaczenie.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...