Niedługo brak jakiegokolwiek epizodu zagranicznego będzie dla polskich ligowców autentycznym powodem do wstydu. – Ale jak to, nie byłeś nawet przez pół roku w Serie B czy średniaku greckiej ekstraklasy?! – wkrótce przecząca odpowiedź na takie pytanie wywoła wykwit rumieńców na policzkach. Ewentualnie ci, którzy przekroczyli już trzydziestkę mogą liczyć na okoliczności łagodzące osąd otoczenia. Oni będąc w sile wieku jeszcze się na ten wyjazdowy trend nie załapali.
Z Ekstraklasy już naprawdę wyjeżdża każdy, kto może. W przypadku najbardziej wyróżniających się zawodników – zwłaszcza młodych – jest to zrozumiałe i nieuniknione. Nie ma się co obrażać na rzeczywistość, taka jest pozycja naszej ligi. Pozostaje wynegocjować jak najwyższe kwoty i możliwie najlepiej je potem inwestować, żeby tworzyć fundamenty w dłuższej perspektywie niż najbliższa runda. Ale jeżeli coraz częściej w zagraniczną podróż udają się także ligowe szaraki, które niejednokrotnie nie są nawet pewniakami do gry w swoich zespołach, człowiek zaczyna się zastanawiać, czy sprawy nie zaczynają wymykać się spod kontroli.
Oto bowiem do tureckiego Ankaragucu z Lechii Gdańsk wybiera się Daniel Łukasik (wypożyczenie). Solidny ligowy pomocnik, ale żadna czołowa postać, żadna gwiazda. Typowy wyrobnik, miewający okresy trochę lepsze i trochę gorsze. Ten sezon dobrze zaczął, druga część jesieni była już dużo słabsza. Razem z Michałem Pazdanem i mającym przyjść na wypożyczenie z Achmata Grozny Konradem Michalakiem będą próbowali utrzymać swój klub w Super Lig (cztery punkty straty do strefy bezpiecznej).
[etoto league=”pol”]
Jak tak dalej pójdzie, za chwilę w Lechii będzie problem ze skompletowaniem sensownego składu. Na drugi poziom do Turcji udał się już Artur Sobiech, Lukas Haraslin właśnie został przedstawiony przez Sassuolo, niespodziewane problemy zdrowotne dopadły Żarko Udovicicia, a na liście transferowej znajdują się Rafał Wolski i Sławomir Peszko, którzy wcześniej wysłali do klubu żądania zapłaty zaległych pensji. Na ten ruch zresztą zdecydowało się również kilku innych zawodników. Gołym okiem widać, że największe wyrwy powstają na skrzydle. Jeszcze chwila i w pierwszym składzie będzie grał “indonezyjski Messi” Egy Maluana Vikri, który dotychczas przez półtora roku zaliczył trzy ligowe występy.
Tymczasem Cracovię opuszcza Filip Piszczek. Napastnik “Pasów” spróbuje swoich sił w drugiej lidzie włoskiej. A konkretnie w przedostatnim Trapani, do którego dopiero co wypożyczony został Tomasz Kupisz z trzecioligowego Bari (komentowaliśmy ten ruch tutaj). Piszczek również będzie wypożyczony, tyle że z opcją pierwokupu.
To przykład najbardziej symptomatyczny. Do Serie B wyjeżdża facet, który jesienią nie dobił nawet do pięciuset minut w Ekstraklasie, nie strzelił żadnego gola (uzbierał dwie asysty), tylko trzykrotnie zaczynał mecz od początku i dopiero co był łączony ze Stalą Mielec. Z jednej strony spora szansa dla samego zainteresowanego, z drugiej – trudno o lepsze potwierdzenie, że dziś niemal każdy zachodni klub może przebierać w Ekstraklasie wedle uznania. Zawsze coś się znajdzie.
No, chyba że w końcu nikt tu nie zostanie.
Fot. 400mm.pl