Wczoraj greccy dziennikarze podali sensacyjną wiadomość: PAOK i Xanthi, dwa kluby z najwyższej greckiej ligi, zostaną karnie zdegradowane, ponieważ ponad wszelką wątpliwość wykazano, że w obu rządzi ten sam człowiek. Takie ustalenia poczyniła Komisja Sportu Zawodowego, którą do działania zainspirował wiceminister sportu. Zanim jednak zaczniemy lamentować, że najwyżsi politycy wzięli na celownik klub Karola Świderskiego, który teraz zapewne będzie musiał szukać nowego chlebodawcy, przypomnijmy: to Grecja. A w Grecji po prostu co jakiś czas najwyżsi rangą baronowie futbolu muszą sprawdzić, kto ma większe możliwości i lepiej nabity pistolet.
Jakie postacie znalazły się w tej greckiej tragedii? Zanim przejdziemy do meritum, trzeba koniecznie przedstawić bohaterów dramatu, bo to klucz do zrozumienia wszystkich mechanizmów kształtujących futbol na terytorium dawnej Hellady.
PROLOGOS
Na pierwszy plan wysuwają się dwaj kontrowersyjni przedsiębiorcy, którzy w trakcie swojej bujnej kariery imali się najróżniejszych zajęć – od sprzedaży papierosów dla dzieci po rzekomy przemyt narkotyków. Cechy wspólne? Szereg niewyjaśnionych dziur w życiorysie, obrzydliwie rozrośnięte konta bankowe, gangsterski styl macho ze starej szkoły, budowa imperium finansowo-polityczno-sportowego w sposób jeśli nie gwałcący, to przynajmniej zręcznie omijający prawo. Jeśli komuś w Polsce przeszkadzał tatuaż z „Ojca chrzestnego” na ciele Bogusława Leśnodorskiego, w Grecji miałby duży problem z zaakceptowaniem rzeczywistości. Tamtejszym piłkarskim baronom bliżej bowiem do postaci Vito Corleone niż rodzimych prezesów i właścicieli.
Zaznaczmy jednak na wstępie: ani Ivan Savvidis, ani Evangelos Marinakis nie trafili nigdy do więzienia, ba, zarzuty, które wobec nich formułowano prawie zawsze zbijali jako spiski i wynik zazdrości oraz zawiści lokalnej konkurencji.
Ech, który jest większym oryginałem? Zacznijmy może od Ivana Savvidisa, który interesy robił z samym Władimirem Putinem, a w historii greckiej piłki zapisze się z pewnością jako pierwszy właściciel klubu, który wtargnął na murawę trzymając dłoń na pistolecie wyeksponowanym w gustownej kaburze przy pasku. Najpełniejsze przedstawienie jego dokonań znajdziecie W TYM MIEJSCU, gdzie wspólnie zastanawialiśmy się, czy więcej w nim z bezwzględnego biznesmena, czy jednak altruistycznego mecenasa sportu. Skąd się wziął?
Savvidis robił w fajkach, konkretnie w zakładach Doński Tytoń, gdzie przeszedł drogę od pracownika fizycznego do dyrektora. W czasach dzikiej rosyjskiej prywatyzacji wykorzystał swoje doświadczenie, a pewnie i wyrobione wcześniej koneksje i stał się właścicielem całej firmy. Jego biznesową drogę nieźle oddaje hasło reklamowe papierosów dla dzieci, które Doński Tytoń wprowadził do oferty. „Jeśli coś jest zabronione, ale bardzo się chce, to można”. Być może to też jakaś wskazówka do zrozumienia obecnej afery na linii PAOK-ministerstwo sportu, ale do tego jeszcze dojdziemy. Skupmy się na Savvidisie, który tytoniowe imperium rozszerzył dość szybko o branżę spożywczą, chemiczną a nawet… lotnisko w Rostowie.
Jak do tego doszło? Savvidis jako jeden z najbogatszych ludzi na południu Rosji po prostu przejmował kolejne branże, jednocześnie pielęgnując przyjaźń z pnącym się wówczas po szczeblach władzy posłem Dumy z „Jednej Rosji”. Ów poseł sześć lat później był już premierem, a przedsiębiorca z Rostowa otrzymał order „Za zasługi dla Ojczyzny”. Ordery zresztą zaczął kolekcjonować też w Grecji, gdzie przyznano mu honorowe obywatelstwo za „wkład w rozwój relacji grecko-rosyjskich”. Złe języki sugerowały, że wpływ na tę wyjątkową sympatię Greków miała pompowana z Rosji nie do końca czysta kasa, ale Savvidisowi nigdy niczego nie udowodniono. Zresztą: czy złamaniem prawa było na przykład postępowanie przy przejęciu firmy SEKAR? Zacytujmy nasz stary tekst.
„Doński tytoń” wygrał długo nierozstrzygnięty przetarg na zakup pond 50% akcji greckiej firmy tytoniowej „SEKAR”. Innych zainteresowanych zresztą nie było, bo na firmie wisiała kara w wysokości czterdziestu milionów euro za przemyt papierosów. Savvidis specjalnie się tym jednak nie przejął i wyłożył za „SEKAR” trzy miliony euro, obiecując jednocześnie zainwestowanie kolejnych dwudziestu pięciu. A kiedy władzę w Grecji przejął Aleksis Tsipras, kolejny wpływowy znajomy biznesmena, karę, która długo odstraszała innych inwestorów, w całości anulowano.
Legalne? Jeszcze jak. Nie ma sensu chyba wspominać o znajomościach z Rosjanami zamieszanymi w proceder prania brudnych pieniędzy, o kuzynie, przeciw któremu toczy się sprawa o zlecenie podwójnego zabójstwa i kontrowersjach związanych z rosyjskim etapem działalności w piłce w wykonaniu Savvidisa. Sami widzicie, że to kryształowy człowiek, który po prostu umie wykorzystywać okazje.
To łączy go z jego największym greckim rywalem, Evangelosem Marinakisem.
Marinakis przez lata pozostawał alfą, omegą i kilkoma innymi literami greckiego alfabetu futbolowego. Najpełniej jego zaangażowanie w futbol wyraża ten akapit naszego archiwalnego tekstu o tym, dlaczego Superliga ruszyła z opóźnieniem, a chwilę później znów została zawieszona na 20 dni.
Superliga ostatecznie ruszyła we wrześniu, ale już w listopadzie znów potrzebna była przerwa, tym razem 20-dniowa. Dlaczego? W sumie drobiazg, zjarano dom szefa sędziów, Giorgosa Bikasa. Inny z członków Komitetu Sędziowskiego miał otrzymywać pogróżki, sypnęło dymisjami. Czy coś komuś udowodniono? Ujmijmy to tak: wiceprezes federacji, Evangelos Marinakis, zapewniał że szef Superligi, Evangelos Marinakis, a także właściciel i prezes Olympiakos Pireus, Evangelos Marinakis, nie wpływali na sędziów.
Marinakis rządził przez lata wszystkim, ligą, federacją, największym klubem. Nikomu to nie przeszkadzało, bo przecież ten magnat medialny miał dość dobrą prasę (ciekawe czemu!), a Olympiakos odnosił taśmowo sukcesy w kraju, godnie reprezentując też Grecję w Europie. No dobra, ale co to właściwie za misiek, poza tym, że wygląda jak połączenie Clemenzy z Aniołem Śmierci?
Chłop ma wyjątkowego farta w życiu. Weźmy na przykład aferę Koriopolis, która w 2011 roku wstrząsnęła greckim futbolem. Arristidis Korreas, prokurator, który prowadził sprawę, miał wszystko: zeznania, akta, nagrane rozmowy telefoniczne. Nie miał tylko tego, czym dysponował Marinakis: owego unikalnego szczęścia. Bo jak nazwać inaczej fakt, że Korreas został odsunięty od tej sprawy, gdy już zaczynał zbliżać się do jej rozwikłania? Przypadków fortunnych dla Olympiakosu było zresztą więcej. Weźmy na przykład takiego Petrosa Konstantineasa, sędziego meczu Xanthi – Olympiakos. Petros zeznał, że otrzymywał naciski, by w tym spotkaniu zwycięstwo odnieśli goście. Niestety, prawdopodobnie przez jego słabe sędziowanie, Olympiakos nie zdołał ograć Skody. Kilka dni później, prawdopodobnie ze wstydu, spłonęła piekarnia należąca do Petrosa.
A Hugh Dallas, sędzia ściągnięty specjalnie po to, by uporządkować syf w greckim wydziale sędziowskim? Tak się złożyło, że jego bliskiego współpracownika, Christoforosa Zografosa, dotkliwie pobito. Dallas stwierdził, że w Grecji jednak klimat nie służy Szkotom i zawinął się ze stanowiska.
Marinakis nadal nie został w pełni oczyszczony ze wszystkich zarzutów, również tych dotyczących przemytu narkotyków oraz match-fixingu, ale nie mamy wątpliwości – gość jest czysty jak łza, to przecież widać na pierwszy rzut oka. W korupcyjnych procesach w ostatniej dekadzie Olympiakos zawsze okazywał się niewinny – z ligi relegowano między innymi Kawalę czy Olympiakos Volou, ale Pireus przeszedł przez sztormy suchą stopą.
Ale czy w greckim futbolu na pewno jest miejsce na dwóch samców alfa?
EPEISODIA
Do czego właściwie doszło w ostatnich dwóch miesiącach, że wczoraj Grecja pisała wprost o degradacji mistrza Grecji?
Jak się domyślacie: są dwie wersje zdarzeń, jedną zapisano w oświadczeniu PAOK-u Saloniki, a następnie rozkolportowano w mediach powiązanych z Ivanem Savvidisem, drugą z kolei podyktowano z obozu Evangelosa Marinakisa, a jej rozpowszechnianiem zajęły się telewizje, gazety oraz radia skupione w spółce Alter Ego Media, należącej do tego samego człowieka, co Olympiakos Pireus.
Pierwsze głosy o tym, że nad PAOK-iem zbierają się czarne chmury można było usłyszeć prawie dwa miesiące temu. W Polsce poinformował o tym FotnikPL, twitterowicz zakochany w greckiej piłce, który sygnalizował: Marinakis uderza w Savvidisa, oskarżając go o nieczyste zagrywki w kwestiach właścicielskich.
Najkrócej jak się da: chodzi o to, że bratanek Ivana Savvidisa wybudował dla Xanthi bazę treningową, z kolei członkowie zarządu tego drugiego klubu mają rozliczne powiązania z firmami należącymi do właściciela PAOK-u. W praktyce ma to oznaczać, że Savvidis jest ostatnią instancją w dwóch klubach tej samej ligi, co stwarza oczywisty konflikt interesów. Podsycać plotki mają ostatnie wyniki – od połowy 2017 roku PAOK grał z Xanthi pięć razy i pięć razy schodził z boiska z kompletem punktów. Komisja Sportu Zawodowego zbadała dogłębnie sprawę i wczoraj stwierdziła: tak, to Savvidis jest faktycznym właścicielem obu klubów.
To wersja wygodna dla Marinakisa, który oczywiście pozbyłby się w ten prosty sposób głównego rywala do tytułu oraz dominacji w greckiej piłce. Zauważa to również obóz PAOK-u, który wprost oskarża: to afera wyreżyserowana przez Olympiakos. Dlaczego?
Ano dlatego, że w roli oskarżyciela występuje wiceminister sportu, niejaki Lefteris Avgenakis. To on zgłosił protest do Komisji Sportu Zawodowego, to on pilotował całą sprawę, to on też jest przyjacielem Marinakisa oraz sympatykiem klubu zarządzanego przez greckiego oligarchę. Kilka dni wcześniej zresztą wersję zdarzeń przedstawianą przez wiceministra prezentował sam Marinakis. Na specjalnym spotkaniu najmożniejszych w tamtejszym futbolu, właściciel Olympiakosu grzmiał: co w ogóle na tym spotkaniu robi Ivan Savvidis? Przecież jeszcze parę dni temu zarzekał się, że jest jedynie doradcą dla swojej żony oraz synów, których spółki oplotły dwa kluby greckiej Superligi – grecka Tanea w ten sposób relacjonowała wypowiedzi Marinakisa na spotkaniu.
– To chyba jego żona powinna tu siedzieć? – dopytywał zgryźliwie, co tylko podkreślało, jak aktualnie przebiega linia sporu o grecki futbol.
Savvidis odpowiedział dzisiaj oświadczeniem na stronie PAOK-u. Avgenakis został tu określony przedstawicielem biura prasowego Olympiakosu, a cała afera nazwana „pomnikiem wstydu” dla greckiego futbolu. Spytaliśmy Fotnika, wspomnianego miłośnika greckiej piłki, o stanowisko w tym starciu. – Daleko mi do zajęcia stanowiska w tej sprawie – kto ma rację i jaka powinna być kara. Człowiek, który teraz oskarża Savvidisa o związki z dwoma klubami samemu piastował w przeszłości jednocześnie różne stanowiska i reprezentował obozy, których cele były rozbieżne. Bardzo specyficzna moralność – podkreśla.
PAOK zwrócił się do premiera o usunięcie wiceministra Avgenakisa z rządu.
STASIMA
Panie prezydencie, wyjmuj spluwę.
~ przyśpiewka kibiców PAOK-u Saloniki na mistrzowskiej fecie nawiązująca do pamiętnego wjazdu na murawę z bronią w ręku.
EKSODOS
Czyli co, Świderski powinien się pakować, czy jednak cała afera skończy się tak jak każda inna afera w greckim futbolu? Na tyle, na ile orientujemy się w greckiej piłce – nadszedł po prostu moment, gdy Ivan Savvidis i Evangelos Marinakis postanowili empirycznie sprawdzić, kto ma dłuższą lufę rewolweru, kto ma większe koneksje, kto jest lepiej umocowany politycznie i finansowo. Sportowa rywalizacja PAOK-u z Olympiakosem to oczywiście bardzo ważna część greckiego futbolu, nie powinniśmy jej ignorować, ale zdaje się, że wojna o dominację w Superlidze odbędzie się raczej w kuluarach, gdzie dwóch kontrowersyjnych biznesmenów będzie się podgryzało poprzez zaprzyjaźnionych polityków, dziennikarzy i działaczy.
Jaki będzie finał? Patrząc na rozwiązania poprzednich spraw, oberwą ci mniejsi. Nie zdziwi nas totalnie nawet najbardziej sroga kara wymierzona w stronę Xanthi, za którą pewnie nikt się nie wstawi. Fani PAOK-u już wczoraj manifestowali na ulicach. Skoro Olympiakos latami wychodził cało z najbardziej ostrych zakrętów, przeczuwamy, że i obecny mistrz Grecji nie ma się czego obawiać.
fot. w tekście: NewsPix.pl