Zima w Kopenhadze jest w tym roku wyjątkowo ciężka i nie chodzi wcale o pogodę. Żółta część stolicy Danii, czyli ta, która sprzyja Brondby IF, musiała pogodzić się ze stratą dwóch najlepszych zawodników niemal za bezcen. Kamil Wilczek i Dominik Kaiser strzelili łącznie 25 z 37 bramek dla niedawnego rywala Lechii w Superligean. Zarobiono na nich 1,5 miliona euro – teoretycznie niewiele, ale w sytuacji Brondby sporo – duński klub zmaga się z problemami finansowymi.
Jak dużymi? Nie wiadomo, ale na tyle, że zaczęto spekulować o przejęciu klubu, więc wygląda na to, że żarty się skończyły. Okazję szybko zwęszył Red Bull, który szuka kolejnych drużyn do swojej siatki rozsianych po świecie drużyn. Jest już Brazylia, jest USA, a przede wszystkim są Austria i Niemcy. Do stolicy Danii miał nawet wybrać się Dietrich Mateschitz. I tu zaczyna się zabawa, bo kibice Brondby na wieść o możliwym przekazaniu klubu w ręce Red Bulla trochę się wkurzyli, delikatnie mówiąc.
„Fuck Red Bull”, „Tradycja ponad pieniądze”, „Lepsze bankructwo niż Red Bull” – takie transparenty zawisły w okolicach stadionu w Kopenhadze. Fani Chłopców z Vestegnen wystosowali również oświadczenie, w którym dość dosadnie wyrazili swoje zdanie. „Red Bull symbolizuje wszystko, czemu się sprzeciwiamy i z czym walczyliśmy. W Salzburgu i Lipsku widzieliśmy, jak pod wpływem pieniędzy porzucono wszystko: stadion, logo, barwy. Nie pozwolimy, żeby to samo stało się z naszym klubem. Jeśli Red Bull przejmie Brondby, nie będziemy wspierać tego klubu, ani się z nim identyfikować”.
“Preferimos a falência do que Red Bull”
O entorno do estádio do Brondby amanheceu assim, um dia depois dos rumores de uma possível negociação do clube dinamarquês com a Red Bull. pic.twitter.com/kQlvcF5pRC
— O Canto das Torcidas (@OCantoOficial) January 23, 2020
Zdanie kibiców Brondby należy traktować śmiertelnie poważnie. To jedni z najbardziej oddanych fanów w Danii.
Potrafią też obrzucić piłkarzy lokalnego rywala, FC Kopenhagi, zdechłymi szczurami. Nawiązanie do Kopenhagi nie jest bez znaczenia – jak wiemy kluby spod znaku Red Bulla wyróżniają się m.in. białymi strojami. Takie same trykoty nosi drugi klub ze stolicy Danii, zmiana byłaby nie do zaakceptowania.
Władze Brondby, widząc burzę, która rozpętała się nie tylko w social mediach, ale i w mieście, szybko zdementowały informacje o negocjacjach z austriackim koncernem. Szef klubu, Jan Bech Andersen, stwierdził, że żadne rozmowy nie miały miejsca, a w przypadku jakichkolwiek pertraktacji, kibice zostaną o tym poinformowani.
Andersen stwierdził też, że cel Brondby się nie zmienia. Klub ma w ciągu pięciu lat sięgnąć po mistrzostwo kraju, na które czeka od 2005 roku. W tym roku raczej nie ma na to szans – czwarte miejsce w lidze i 18 punktów straty do lidera nie napawają optymizmem przed rundą rewanżową. Kibiców ma nieco uspokoić fakt, że drużyna z Kopenhagi wyemitowała akcje, których sprzedaż pomoże w zmniejszeniu długów. Mają je wykupić głównie sam Andersen i drugi z inwestorów, Torben Christiensen. Jednocześnie potwierdzili oni jednak, że przydałby się ktoś, kto byłby w stanie dorzucić trochę grosza do budżetu.
Być może będą to… sami kibice, którzy zapowiedzieli nietypową akcję. Masowo wykupują kupony na tamtejszą edycję… loterii, czegoś w rodzaju naszego Lotto. Do wygrania jest 450 milionów koron, czyli ok. 60 milionów euro. Fani Brondby liczą, że uda się trafić, zgarnąć wygraną i wspomóc ukochany klub. Szanse na „szóstkę” są zapewne niewielkie, ale sam pomysł jest na tyle szalony, że nie wypada go nie docenić.