Dani Aquino zawinął się z Piasta Gliwice i wrócił do Hiszpanii. Z pozoru – nic dziwnego. Takie historie w polskim futbolu były, są i będą. W tej kwestii nic się nie zmieni. Przyjeżdża obcokrajowiec, rozbudza mniejsze lub większe oczekiwania, a potem weryfikuje go już tylko ligowa rzeczywistość. W tym wypadku jednak pozostaje spory niedosyt. Latem mistrza Polski nie wzmocnił bowiem pierwszy lepszy piłkarz, tylko taki, który mógł legitymować się wicemistrzostwem świata do lat 17 z reprezentacją Hiszpanii, trzema golami na tym młodzieżowym czempionacie gole, debiutem w La Liga, grą w Atletico Madryt pod ręką Diego Simeone i ugruntowaną pozycją na drugim i trzecim poziomie hiszpańskich rozgrywek. Miało być pięknie, a jednak nad Wisłą mu nie wyszło.
Drugoligowy albo trzecioligowy hiszpański piłkarz w Ekstraklasie często ma raj na ziemi. Przyjeżdża i z miejsca staje się jednym z największych gwiazdorów ligi albo przynajmniej ważną postacią swojej drużyny. Widzieliśmy już wiele takich przypadków – Carlitos, Cabrera, Angulo, Imaz, Camara, Felix, Jimenez, Israel Puerto i generalnie listę można byłoby ciągnąć i ciągnąć rok po roku. Inna sprawa, że jak to na rynku transferowym bywa, pojawiają się też niewypały, bo wcale nie jest tak, że na Półwyspie Iberyjskim znaleźć można same perełki. Byli też tacy goście jak Sito Riera, Calahorro(r), Sisi, Dioni, Guarrotexena czy teraz chociażby Erik Exposito i Chuca (choć dla nich widzimy jeszcze cień nadziei), a to i tak lista niepełna i tylko obrazowa.
Reguły nie ma, ale niewątpliwie to kierunek, z którego można czerpać. Nieprzypadkowo więc Piast Gliwice sięgnął po Daniego Aquino. Mistrz Polski chciał wzmocnić się przed rywalizacją w eliminacjach europejskich pucharów i walką o obronę mistrzowskiego tytułu. Transfer się bronił. Wystarczy spojrzeć na statystyki tego gościa z ostatnich lat:
2014/15: Atletico Madryt B (Segunda Division B) – 34 mecze, 17 goli, 1 asysta
2015/16: CD Numancia (LaLiga2) – 28 meczów, 1 gol, 2 asysty
2016/17: Racing Santander (Segunda Division B) – 36 meczów, 23 gole, 2 asysty
2017/18: Racing Santander (Segunda Division B) – 35 meczów, 13 goli, 9 asyst
2018/19 (jesień): Real Murcia (Segunda Divison B) – 17 meczów, 8 goli
2018/19 (wiosna): AEL Laranka (Liga cypryjska) – 6 meczów, 1 gol
Środkowy napastnik, który umie zagrać właściwie na wszystkich pozycjach ofensywnych, umie podać, dobrze czuje się z piłką przy nodze, potrafi dryblować i wykańczać. Nieźle. Nie tylko przez wzgląd na fajną historię i duży młodzieńczy talent, był to potencjał na gracza, który może zrobić u nas furorę. Martwiły tylko głosy, że swojego czasu nosił za wysoko głowę, odbijała mu sodówka, niełatwo było do niego trafić. Ot, taka gwiazdeczka z charakterkiem. No, ale z drugiej strony, kiedy przychodził do Piasta miał dwadzieścia osiem lat, więc mogliśmy przypuszczać, że nie będzie szybował, zamiast twardo stąpać po ziemi.
Jak mu poszło?
Przyjechał do Polski z rodziną, zaczął uczyć się języka, wszyscy wypowiadali się o nim w samych superlatywach, czekając, aż odpali. I choć na początku regularnie dostawał szanse, to wielkiego szału nie było:
– 5 minut z BATE Borysów (1:1) w eliminacjach Ligi Mistrzów
– 27 minut z Lechią Gdańsk (1:3) w Superpucharze Polski
– 3 minuty z BATE Borysów (1:2) w eliminacjach Ligi Mistrzów
– 23 minuty z Lechem Poznań (1:1) w PKO Bank Polski Ekstraklasie
Za te marne trochę minut z swoim debiucie w Ekstraklasie dostał od nas notę 2, a przy tym złapał dosyć groźną kontuzję pachwiny i tym samym zakończył swoje jakiekolwiek występy na dość długi czas. Wrócił do Barcelony na zabieg, rehabilitował się, pauzował osiem tygodni, rodzina zaczęła narzekać i mówić, że powinien wrócić do ojczyzny na stałe, ale on podjął jeszcze jedną próbę przebicia się do łask Waldemara Fornalika – nieudaną.
Dwa razy dostał szansę w Pucharze Polski: Pogoń Siedlce (9 minut), Legia II Warszawa (63 minuty). Nie zachwycił. Ponadto zagrał cztery raz w rezerwach Piasta Gliwice, które swoje mecze rozgrywają w lidze okręgowej. Strzelił w nich cztery bramki z Czarnymi Pyskowice, Przyszłością Ciochowice, Unią Strzybnica, ŁTS-em Łabędy. Nic tym klubom nie odejmujemy, ma to swój klimat, ale nie takiego czegoś wszyscy Hiszpan spodziewał się po swojej przygodzie w Polsce.
Wydawało się, że Dani Aquino musi czekać na swoją szansę. Że musi być cierpliwy, że musi przepracować rzetelnie okres przygotowawczy, że musi liczyć na wywalczenie sobie miejsca w składzie już na wiosnę. Jesień i tak miał spaloną. Ale on nie wytrzymał. Irytował się, frustrował, sam poprosił klub o możliwość wcześniejszego odejścia, wypłacił sobie należne odszkodowanie za odstąpienie od umowy, nie brał udziału w pierwszych treningach Piasta po zimowej przerwie i ostatecznie podpisał kontrakt z trzecioligowym hiszpańskim CD Badajoz.
Aquino nie wypalił. Tak bywa. Piast zostaje z trójką napastników – Piotrem Parzyszkiem (6 goli), Patrykiem Tuszyńskim (o goli, 2 asysty), Dominikiem Steczykiem (0 goli, 0 asyst). Nie jest to wielka siła ognia. Tylko ten pierwszy jest w stanie zagwarantować przyzwoity, dwucyfrowy, wynik bramkowy, choć i tak nie ma za sobą najlepszej rundy.
Tak czy inaczej, brakuje mu dublera. Takowym miał być i mógł być Aquino. Ale w Gliwicach już go nie ma. Nie wiadomo, co byłoby, gdyby latem nie złapał nieprzyjemnej kontuzji pachwiny i nie musiał wracać do ojczyzny na leczenie. Teraz można już tylko gdybać i chyba już na dobre możemy zapomnieć o tym panu.
Fot. 400mm.pl