Nie to, że jakoś specjalnie śmiejemy się z Grzegorza Kuświka. Swojego czasu był to całkiem niezły napastnik, który trzy sezony z rzędu gwarantował swoim klubom dwucyfrowe wyniki w rubrykach z bramkami. To już jednak było, należy do zakurzonych prawd historii i pewnie nie wróci już nigdy więcej. Dziś żaden racjonalnie myślący trener nie będzie opierał na nim swojej ofensywy, bo to tak, jakby sam, jeszcze przed wyjściem na boisko, godził się z tym, że jego napastnik raczej nie strzeli gola. Dlatego Wisła Płock po odejściu Ricardinho i Olafa Nowaka, rezygnacji z Oskara Zawady, zostaje zarazem z samym Kuświkiem na szpicy. Musi liczyć się z tym, że wiosną nie czeka na nią nic dobrego. Chyba że ogarnie sobie zastępstwo.
Na razie Wisła tylko osłabiła swój atak. Najpierw Zagłębie Lubin wzięło do siebie Olafa Nowaka, bo zobaczyło, że w Płocku nic z niego nie będzie. Szczerze powiedziawszy, to żadna to strata dla Nafciarzy. Gość nie może znaleźć sobie miejsca na piłkarskiej ziemi, ma dopiero 21 lat, a podróżuje między klubami, jakby bawił się w obieżyświata w wersji polskiej. W tym sezonie zagrał zaledwie dziesięć razy, zazwyczaj w wymiarze czasowym, który nie dawał żadnego poglądu na jego umiejętności, jakieś końcóweczki, jakieś ogonki, nie strzelił żadnej bramki, nie zaliczył żadnej asysty. Jego przydatność można ocenić na niską, jeśli nie bardzo niską.
Podobnie wypada przypadek Oskara Zawady. Ukształtowany piłkarsko w Niemczech napastnik miał dwa i pół roku, żeby pokazać swoje talenty na stadionie imienia Kazimierza Górskiego, ale co tu dużo mówić i tłumaczyć – nie pokazał. W minionym sezonie czasami, od biedy, bywały momenty, że potrafił błysnąć, trafić do bramki rywala, ale to wszystko było za mało. Jesienią sporadycznie wskakiwał do składu na początku sezonu, szału nie było, dramatu też nie, potem stracił miejsce w składzie i nie zyskiwał w oczach Radosława Sobolewskiego. Teraz właśnie nie poleciał na zagraniczny obóz z drużyną, dostał wolną rękę na szukanie klubu i prawdopodobnie trafi do Śląska. Nikt tu po nim płakać nie będzie.
Bardzo możliwe, że w Płocku zatęsknią za to za Ricardinho. Brazylijczyk dostał propozycję nie do odrzucenia, czyli w grę weszły grube pieniądze, konkretnie od Khor Fakken Club ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich i wiosną piłkarza nie zobaczymy już w Ekstraklasie. Nie powiemy, żeby miniona runda w jego wykonaniu była jakaś wybitna, nawet wprost przeciwnie, bo średnia nota 4,00, dwukrotna wizyta w jedenastce Badziewiaków, cztery gole i asysta na kolana nie rzucają, ale to dalej był zawodnik, który potrafił zrobić różnicę. Nienaganna technika, umiejętność odnalezienia się w polu karnym, uniwersalność ofensywna, umiejętność rozegrania piłki, niezły przegląd pola – to naprawdę długimi momentami był wyróżniający się zawodnik ligi.
Ale już go tu nie ma. Do dyspozycji Radosława Sobolewskiego pozostaje dwójka: Karol Angielski i Grzegorz Kuświk. Pierwszy to permanentny pechowiec. W ciągu ostatnich dwóch lat zaliczył cztery poważne kontuzje, które wykluczały go z gry na dłużej. Nic dziwnego, że z jego szklanym zdrowiem i zwyczajnym pechem trudno liczyć, żeby pociągnął ten wózek wiosną, choć potencjał niewątpliwie ma. Zostaje Kuświk, ale on, no, już wspominaliśmy, że o swoich najlepszych czasach, to już bardziej mógłby opowiadać przy kominku.
Jak to z nim było?
W jego przypadku wszystko zawaliło się wraz z przyjściem 2017 roku. Był wtedy po trzech latach regularnej snajperki, bardzo udanej rundzie jesiennej, w której strzelił siedem goli, w sztosie, w primie, czy jakby to tam jeszcze inaczej nazwać, niepotrzebne można skreślić. I nagle bach, już nie ma bramek. Albo są incydentalnie.
2017 (wiosna): Lechia Gdańsk – 15 meczów, 1 gol
2017/18: Lechia Gdańsk – 13 meczów, 0 goli
2018 (jesień): Stal Mielec – 11 meczów, 4 gole
2019 (wiosna): Wisła Płock – 15 meczów, 3 gole
2019 (jesień): Wisła Płock – 12 meczów, 2 gole
Dla jeszcze lepszego zobrazowania sytuacji przedstawimy noty, jakimi obdarowywaliśmy do w rundzie jesiennej. Dwójkę dostawał trzy razy, trójkę też trzykrotnie, raz czwórkę, raz piątkę i raz siódemkę. Wychodzi z tego milutka, nieokrąglutka średnia 3,44. Wisło Płock, nie ruszał na podbój Ekstraklasy z samym Kuświkiem na szpicy. Nie ruszaj, bo skończysz w drugiej ósemce.
Władze Wisły Płock doskonale zdają sobie sprawę z takiego stanu rzeczy i deklarują, że poszukują napastnika. Jak poinformował ”Przegląd Sportowy” trwają rozmowy i sondowanie możliwości sprowadzenia Airama Cabrery. A to nazwisko, które w Polsce robi wrażenie, bo chyba każdy klub chciałby mieć w swoim składzie gościa, który spokojnym ruchem nogi gwarantuje kilkanaście bramek. W Polsce grał dotąd dwa razy:
2015/16: Korona Kielce – 28 meczów, 16 bramek
2018/19: Cracovia – 27 meczów, 14 bramek
Teraz nie radzi sobie w drugoligowej hiszpańskiej Extramadurze UD, zagrał tylko pięć razy, strzelił jedną bramkę i większość czasu spędza na ławce rezerwowych. Ma 32 lata, więc do najmłodszych już nie należy, ale czekajcie, kurczę, w naszej lidze dalej dobrze radzą sobie dużo od niego starsi Paweł Brożek i Igor Angulo, więc przy nich to on jest młodzieniaszkiem z karierą przed sobą. A poważnie, to miniony sezon w Krakowie w jego wykonaniu, pokazał, że Hiszpan to dalej snajper wysokich lotów i idealnie wpasowałby się praktycznie w każdą koncepcję taktyczną. Dlaczego? Ano powód jest prosty: potrafi strzelać gole. Czy czegoś więcej potrzeba?
Czy trafi do Płocka? Na pewno nikt w Wiśle na taki rozwój wydarzeń by się nie obraził. Czy wzmocniłby poziom ligi? Nie mamy żadnych wątpliwości. Czy pomoc Wisły Płock jest dziś gorsza niż ta, z którą Cabrera miał do czynienia w Kielcach czy Krakowie? Nie, jest na porównywalnym, jeśli nie lepszym poziomie. Czy to byłoby dobre rozwiązanie dla obu stron? Tak, bo klub rozwiązałby swoje problemy z atakiem, a napastnik wrócił do kraju, w którym jest lubiany, potrzebny i ceniony. Co więcej, Cabrera pewnie byłby awansem ponad Ricardinho. Lepszy piłkarz.
Czy tak się stanie? Jeszcze nie wiadomo, ale im szybciej kadra Wisły Płock wzbogaci się ponad Kuświka i Angielskiego, tym większe szanse, że będzie się dało na nią patrzeć bez grymasu niesmaku i poczucia jakiegoś egzystencjalnego deficytu.
Fot. 400mm.pl