Nie od lipca, ale już w styczniu Piotr Pyrdoł zostanie piłkarzem Legii Warszawa. Wychowanek ŁKS-u już w pierwszych dniach tego roku podpisał kontrakt ze stołecznym klubem, który miał wejść w życie 1 lipca, po wygaśnięciu umowy, która wiązała pomocnika z beniaminkiem Ekstralasy. Od momentu złożenia podpisu w stolicy, wszystkie trzy strony dążyły do porozumienia – ŁKS mógł dzięki temu zarobić więcej, Legia zyskać młodzieżowca punktującego w Pro Junior Systemie, a Piotr już teraz dołączyć do nowych kolegów.
Kogo należy za ten ruch pochwalić? Największym wygranym wydaje się Legia Warszawa. Za niewielkie pieniądze otrzymuje zawodnika, który ma już ekstraklasowe przetarcie – zagrał w 10 jesiennych meczach zdobywając jedną bramkę i dokładając do tego dwie asysty. Co więcej, Piotrek w seniorach ma już za sobą kawał historii – pierwsze dorosłe występy to przecież jeszcze III-ligowy ŁKS w sezonie 2016/17. Szybki, dynamiczny i przyzwoity technicznie pomocnik może obsadzić wszystkie trzy pozycje za napastnikiem w ustawieniu 4-2-3-1. Tomasz Wieszczycki, wielki orędownik talentu Piotra, reklamuje go jako doskonałą “dziesiątkę”, w ŁKS-ie sprawdzał się jako skrzydłowy, który nie bał się ani dryblingów, ani schodzenia do środka.
Dla Legii to już kolejny zawodnik, który może wypełniać limit młodzieżowca, ale co równie ważne – punktować w Pro Junior Systemie, gdzie zresztą o miejsce lidera Legia walczy właśnie z ŁKS-em. Status młodzieżowca Piotr utrzyma jeszcze w przyszłym sezonie, choć wówczas nie będzie już punktował w PJS.
Czy to wzmocnienie na teraz? Nie jesteśmy do końca pewni. Pyrdoł przegrywał rywalizację nawet w ostatnim w tabeli ŁKS-ie i naprawdę niewiele tu zmienia, że jedno skrzydło na stałe obsadził Dani Ramirez. W I lidze grał jeszcze mniej, wyglądając słabiej nie tylko od Hiszpana, ale też od Patryka Bryły. Trudno sobie wyobrazić, że nagle zaczyna się boksować z Pawłem Wszołkiem czy nawet Arvydasem Novikovasem, a przecież trzeba pamiętać, że jeśli Pyrdoł faktycznie miałby grać na dziesiątce, to jego rywalem byłby sam Pan Piłkarz Luquinhas.
Z drugiej strony – Legia to nadal marka, która dla 20-letniego piłkarza jest po prostu wyjątkową szansą. Aleksandar Vuković nie wzbrania się przed stawianiem na młodych piłkarzy, a przykłady Michała Karbownika czy Radosława Majeckiego pokazują jak łatwo i szybko w Legii można przejechać przez kilka piłkarskich pięter – od III-ligowych rezerw po zainteresowanie ze strony mocnych klubów w najmocniejszych ligach. Dziwimy się jedynie, że Pyrdoł odchodzi już teraz, w dodatku w atmosferze pretensji, że w ŁKS-ie dostawał za mało minut. Nie sądzimy, by w Legii było ich wiele więcej, zwłaszcza, że gra na trzech frontach rozpocznie się dopiero latem. Kto wie, czy najbardziej optymalnym scenariuszem dla zawodnika nie było wytrzymanie jeszcze 6 miesięcy w Łodzi, by do Legii trafić latem.
Sam ŁKS jest największym przegranym tego dealu, bo traci jednego z dwóch najlepszych młodzieżowców za kwotę o wiele niższą, niż obecne stawki dla wyróżniających się piłkarzy rocznika 1999. Z drugiej strony – rozmowy kontraktowe trwały podobno od kilkunastu już miesięcy, a do przodu posuwały się w wyjątkowo wolnym tempie. Z ich perspektywy ważne jest przede wszystkim pozbycie się piłkarza już teraz, czyli przed 3-tygodniowym obozem w Turcji. Poza tym pamiętajmy – i Pyrdoł, i ŁKS jeszcze trzy lata temu pozostawali na czwartym poziomie rozgrywkowym. Akademia ŁKS-u dopiero buduje swoją pozycję, a udane występy Piotra w Legii na pewno poprawią notowania pozostałych jej wychowanków. Ostatnim absolwentem tej szkoły, który zrobił naprawdę fajną karierę był przecież chyba Adam Marciniak. Dopiero z rocznika ’99 wyrastają Sobociński i Pyrdoł.
ŁKS przede wszystkim nie oddaje jednak Pyrdoła za darmo, co wydawało się największym zagrożeniem. O tym, czy będzie czego żałować, przekonamy się za rok, gdy zobaczymy, gdzie znajduje się ŁKS i gdzie znajduje się sam Pyrdoł.
Fot. 400mm.pl