Jeżeli choć kilka razy prosto kopnąłeś piłkę w Ekstraklasie i nie masz 40 lat, możesz prędko z niej wyjechać. Do tego już się przyzwyczailiśmy, każde okienko w ostatnich latach to exodus już nie tylko ligowych gwiazdeczek, ale nawet średniaków. Kto może, ten przeważnie zmienia otoczenie i trudno się dziwić. Jeśli ktoś ma jakiekolwiek większe ambicje, siedzenie w polskiej lidze go nie zadowoli, zwłaszcza że dziś o transfer coraz łatwiej, bo otwierają się kolejne kierunki, takie jak Stany Zjednoczone. Adama Buksę i Joao Amarala już w ostatnich dniach pożegnaliśmy. Kto może być następny?
Oczywiście poniższa dziesiątka to tylko nasze typy i przewidywania, równie dobrze nagle bohaterem jakiegoś transferu może zostać ktoś z drugiego szeregu medialnego, o kim wcześniej za bardzo nie mówiono. Tak rok temu do Rosji z Wisły Płock wybrał się Damian Szymański – o innych znacznie więcej pisano w kontekście sprzedaży, a jego po prostu sprzedano. Niewykluczone zatem, że za parę tygodni okaże się, iż Legia dostała oferty nie do odrzucenia za Majeckiego czy Karbownika, ktoś wyciągnie z ŁKS-u Daniego Ramireza, a Ivanowi Runje w końcu uda się wyrwać z Jagiellonii. Na teraz jednak najprędzej spodziewalibyśmy się, że inni zawodnicy prędzej spakują walizki. Którzy?
Piotr Parzyszek. Odżył temat jego transferu do Frosinone. Latem kluby się nie dogadały, ale od razu zaznaczano, że zimą sprawa może powrócić. I powraca. Parzyszek nie olśniewał formą, miewał długie serie bez gola. Sześć bramek w dwudziestu meczach przy prawie 1800 rozegranych minutach nie do końca się broni, najwyraźniej jednak Włosi się nie zrazili. Gdy spadkowicz z Serie A po raz pierwszy wyraził zainteresowanie, piłkarz nie opowiadał się wyraźnie za żadnym scenariuszem: fajnie byłoby spróbować, pozostanie w Gliwicach też nie byłoby problemem. Taka była narracja. Jeśli jednak Piast ma go sprzedawać za konkretniejsze pieniądze, to teraz wybija ostatni dzwonek. Latem do końca kontraktu pozostanie rok, a będący dla Piasta sporą inwestycją Parzyszek w założeniu przychodził po to, żeby się wypromować i z czasem sprawić, że wszystkie strony będą zadowolone. Transfer do Frosinone mógłby spełnić te założenia.
Patryk Klimala. „Daily Record” dopiero co zaczął go łączyć z Celtikiem, wymieniając kwotę czterech milionów euro. Gdyby faktycznie taka oferta wpłynęła do Jagiellonii, prawdopodobnie zostałaby natychmiast przyjęta, a Szkoci mogliby jeszcze liczyć na ładną torbę ze wstążką, roczny zapas Ducha Puszczy i popijawę na miejscu do pierwszego zgonu. Klimala tak naprawdę zaczął grać na miarę oczekiwań dopiero w drugiej części rundy jesiennej. W Ekstraklasie nie ma jeszcze na koncie dziesięciu goli, ale ostatnie miesiące w jego wykonaniu w lidze oraz dobra postawa w kadrze U-21 sprawiają, że wzbudza zainteresowanie. Nie tylko Celtiku, mówi się także o ekipach z Włoch i Niemiec. Nie wiemy, czy w jego przypadku nie lepiej byłoby poczekać do lata. Gdyby jednak faktycznie ktoś już teraz wyłożył cztery melony, sprawa będzie przesądzona.
Przemysław Wiśniewski. Ciągle jest bardzo nierówny w swojej grze, jesienią zaliczył serię baboli (zawalony gol na Lechii po złym wycofaniu piłki, samobój z Piastem Gliwice itd.), ale ogólnie skauci dość wysoko oceniają możliwości stopera Górnika. W ostatnim czasie zaczęły się nim interesować Sparta Praga i Slavia Praga, a pod swoją lupą mają go też kluby angielskie. Zabrzanie nie zamierzają oddawać Wiśniewskiego za bezcen, to musiałaby być kwota w granicach tej, za jaką Szymon Żurkowski odchodził do Fiorentiny. I jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, że ktoś taką kasę na stół wykłada, inwestując w jeszcze nie do końca odkryty potencjał tego zawodnika.
Karol Fila. Lechia znów ma problemy z płynnością finansową, czterech zawodników dopiero co wysłało wezwania do zapłaty. Na Arturze Sobiechu, Rafale Wolskim czy Sławomirze Peszce w Gdańsku nie zarobią niczego albo dostaną grosze, ale jakiś konkretny zastrzyk gotówki bardzo by się przydał. Nadzieją w tym temacie wydaje się właśnie Fila: wciąż znajduje się w atrakcyjnym wieku (w lipcu skończy 22 lata), a przez ostatnie półtora roku regularnie gra w Ekstraklasie i najczęściej zbiera pozytywne recenzje. Swoje na pewno zrobiły też niezłe występy na młodzieżowym EURO, szczególnie przeciwko Włochom. I to właśnie kluby Serie A od dawna mają go na radarze, dodatkowo ostatnio pojawiła się informacja o zainteresowaniu Celtiku. Peszko już w grudniu wróżył mu, że po dobrej rundzie pewnie wyjedzie za granicę, więc w Lechii chyba wiedzą, co się święci.
Adnan Kovacević. Kapitan Korony Kielce zaczął pojawiać się w składzie reprezentacji Bośni i Hercegowiny, co stanowiło spore zaskoczenie. Nie dość że występuje w słabej polskiej lidze, to jeszcze w klubie walczącym o utrzymanie. Wydaje się, że kielecki klub robi się dla niego za ciasny i zmiana barw byłaby logicznym krokiem do przodu, koniecznym do dalszego rozwoju. Dopiero co gruchnęła wieść, że Kovacević przebywa w Turcji, gdzie mógłby liczyć na zatrudnienie w Goeztepe lub Kayserisporze, ale jest też wersja, że był tam w sprawach zupełnie niezwiązanych z potencjalnym transferem. Dziś zresztą stawił się już na testach wydolnościowych w Koronie, co oczywiście wcale nie musi oznaczać, iż zaraz coś się nie wydarzy. Jeśli nie teraz, to najpóźniej latem, gdy wygaśnie umowa Bośniaka. O jej przedłużeniu nie ma mowy.
Igor Angulo. Coraz więcej wskazuje na to, że nie porozumie się z Górnikiem Zabrze w sprawie nowego kontraktu. Pojawiły się już nawet doniesienia, że jest po wszystkim, ale jakiś cień szansy jeszcze pozostaje. Klub z Roosevelta musiałby się jednak zgodzić na dwuletnią umowę dla 36-letniego Baska, o czym do tej pory nie chciano słyszeć. Rozmowy od początku są zresztą dziwne, do niedawna nie było nawet wspólnej wersji co do tego, czy oferta została Hiszpanowi przedstawiona (tak twierdził klub), czy nie (tak twierdził Angulo). Teraz w „Przeglądzie Sportowym” oznajmił, że pierwszą propozycję otrzymał i była daleka od tego, co wstępnie ustalano w listopadzie, więc ją odrzucił. Po raz pierwszy konkretnie wskazał także swoje alternatywy, wymieniając turecki Adana Demirspor. Kibice w Zabrzu jednoznacznie stoją po stronie zawodnika, Socios Górnik zebrało nawet 100 tys. zł, które zamierza dołożyć do pensji napastnika. Mimo to należy się nastawiać, że barwy może zmienić już zimą. Pytanie, czy faktycznie obrałby wtedy kierunek zagraniczny, czy krótkoterminowo wspomógł Legię, o czym również media wspominały. Dla Górnika byłaby to olbrzymia strata. Angulo z roku na rok strzela mniej, ale i tak z dziewięcioma golami po jesieni jest na szóstym miejscu wśród najlepszych strzelców ligi.
Damjan Bohar. Za słoweńskim skrzydłowym runda życia, strzelił 10 goli i zaliczył jedną asystę. Nic dziwnego, że jest rozchwytywany, przynajmniej jeśli chodzi o wstępne zainteresowanie. Jego kandydaturę rozważają kluby tureckie i niemieckie, a także kilka polskich. Najwięcej pisano o Cracovii, ale Michał Probierz już zdążył stwierdzić, że to nierealny transfer, podobnie jak w przypadku Jorge Felixa. „Super Express” donosi, że za pozyskanie Bohara trzeba zapłacić ponad pół miliona euro i zapewnić samego piłkarzowi 300 tys. euro pensji, ale kwota odstępnego wydaje nam się zaniżona. W kuluarach mówi się o znacznie większej kasie, grubo przekraczającej milion europejskiej waluty. W praktyce to wariant wyłącznie dla zagranicznych kupców. Zagłębie groszem nie śmierdzi, wsparcie z KGHM jest mniejsze niż kiedyś, dlatego trzeba zapełnić sakiewkę w inny sposób.
Jorge Felix. Opornie wprowadzał się do Ekstraklasy, w pierwszej rundzie rozczarował, ale już wiosną wystrzelił z formą. Zdobył pięć bramek, dołożył parę asyst i walnie przyczynił się do sensacyjnego mistrzostwa. Latem, po sprzedaży Joela Valencii, znacznie częściej gra bliżej środka, gdzie czuje się najlepiej i efekty widać: bramkarze rywali po jego strzałach dziesięć razy wyciągali piłkę z siatki. Siłą rzeczy zatem inne kluby zaczęły spoglądać na Hiszpana. Polskie również, ale tak samo jak ws. Bohara, trudno zakładać, by kogoś z naszej ligi było na niego stać, skoro są też chętni z Hiszpanii i krajów arabskich. Felix z wykształcenia jest ekonomistą, doskonale czuje się w świecie liczb, więc rachować umie i z pewnością dopilnuje, żeby nie być stratnym przy dokonywaniu wyboru. W Gliwicach chcieliby uniknąć scenariusza, w którym zimą odchodzą jednocześnie Parzyszek z Felixem (razem strzelili 16 z 22 ligowych goli), ale naszym zdaniem muszą go traktować jako coś całkiem realnego.
Kamil Jóźwiak. W tym przypadku sprawa jest prosta: Lech chce go sprzedać zimą, a Jóźwiak chętnie podejmie zagraniczne wyzwanie, o ile od razu miałby spore szanse na grę. Skrzydłowy „Kolejorza” ma na horyzoncie wyjazd na Euro 2020, więc nie chciałby tego zaprzepaścić nieudanym transferem. Jak na razie głównym chętnym jest Chicago Fire, w którym nieźle poczyna sobie Przemysław Frankowski. Mimo początkowego sceptycyzmu Jerzego Brzęczka do tego ruchu, były zawodnik Jagiellonii nie tylko nie wypadł z reprezentacyjnego obiegu, ale chyba jeszcze nawet umocnił swoją pozycję w kadrze, co może być zachęcającym przykładem. Dla Lecha Jóźwiak to w obliczu kontuzji Roberta Gumnego główna nadzieja na zasypanie dużej dziury budżetowej. Grunt, żeby wpadło za niego co najmniej 3 mln euro.
Jarosław Niezgoda. Napastnik Legii według „Przeglądu Sportowego” miał się już określić, że zamierza skorzystać z oferty Portland Timbers. Pozostaje czekać na znalezienie punktu wspólnego między klubami. Podobno jest blisko. Wicemistrzowie Polski mogliby liczyć na pięć milionów dolców plus procent z następnego transferu i to właśnie ta ostatnia kwestia ma być jeszcze dopinana. Z jednej strony szkoda, że Niezgoda nie spróbuje sił w lepszej europejskiej lidze, z drugiej – biorąc pod uwagę jego przejścia zdrowotne – trzeba kuć żelazo, póki gorące. Tak czy siak będzie to dla niego awans pod każdym względem.
Fot. FotoPyK/newspix.pl