— Jego zachowanie po zmianie było dla mnie nie do przyjęcia. Jeżeli był taki wściekły, to powinien przełożyć to na boisku, dać z siebie jeszcze więcej. Zapytałem go co by wolał – schodzić w każdym spotkaniu po 40 minutach czy nie grać w ogóle. W Polsce utarło się, że ujmą jest zejść z boiska przed przerwą. Miłosz został za swoje zachowanie ukarany. Olbrzymia kara finansowa z jednej strony, a z drugiej on jest moim człowiekiem i nadal na niego stawiam, a on realizuje zadania — mówi w długiej rozmowie ze „Sportem” Marek Papszun o sytuacji z jesieni, gdy po 40 minutach meczu z Cracovią zdjął z boiska Miłosza Szczepańskiego, który nie podał trenerowi ręki, nie usiadł na ławce, tylko poszedł od razu do szatni.
SUPER EXPRESS
Wojciech Szczęsny z wielką podwyżką. Polak podpisał nową umowę z Juventusem.
Nowy kontrakt to potwierdzenie mocnej pozycji reprezentanta Polski we włoskim gigancie. Nasz bramkarz ostatnio był jednym z najrówniej grających zawodników Starej Damy. Zasłużył na zaufanie i dużą podwyżkę. Zdaniem włoskich mediów zarabiający dotąd ok. 4 mln euro rocznie Szczęsny teraz będzie zgarniał prawie dwa razy więcej – aż 7 mln (30 mln zł) plus bonusy. Tylko pięciu piłkarzy w Serie A może się pochwalić jeszcze bardziej lukratywnymi umowami. Bezkonkurencyjny jest oczywiście Cristiano Ronaldo, który dzięki rozrzutności Fiata, włoskiego producenta aut i sponsora Juventusu, kasuje 30 mln euro za sezon.
Szczęsny umocni się na drugim miejscu najlepiej zarabiających polskich piłkarzy.
RZECZPOSPOLITA
W „Rzepie” dziś ani słowa o piłce, lecimy dalej.
GAZETA WYBORCZA
Tutaj podobnie. Dominuje żużel, sporty zimowe, o futbolu dziś nic a nic.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Robert Lewandowski po zdobyciu 2. miejsca w plebiscycie „PS” na najlepszego polskiego sportowca w rozmowie z Izą Koprowiak, Dariuszem Faronem i Maciejem Szmigielskim. Opowiada między innymi o tym, w jakich okolicznościach pierwszy raz spotkał się ze zwycięzcą – Bartoszem Zmarzlikiem.
Lubi pan żużel? Pierwsze miejsce zajął Bartosz Zmarzlik, żużlowiec właśnie.
— To popularny sport, który jednak nie we wszystkich miastach jest dostępny. Na pewno ma wiernych kibiców. Przed galą Bartek Zmarzlik podszedł do mnie i powiedział, że dziesięć lat temu zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie. Jako piłkarz Lecha byłem na meczu żużlowym w Gorzowie Wielkopolskim, wtedy się poznaliśmy. Odparłem, że musi mi je kiedyś pokazać, bo szmat czasu upłynął od tamtego momentu, z chęcią bym je zobaczył. Zresztą był to jedyny raz, kiedy byłem na meczu żużlowym, choć ta dyscyplina nie jest mi obca. Moja mama pochodzi z Grudziądza. Gdy byłem u babci i na podwórku grałem w piłkę, wyraźnie było słychać hałas motorów, dźwięk silników. Jako dziecko kilka razy poszedłem nawet obejrzeć i żużlowców.
Zaczyna pan oszukiwać czas, najlepszy okres przyszedł w wieku 32 lat.
— Mam przekonanie, że w moim przypadku wiek jest zawyżony. Mam nadzieję, że liczby pozostaną tylko liczbami, a wysoka forma będzie się u mnie utrzymywała jeszcze długo. Że przede wszystkim dopisze mi zdrowie, moje ciało będzie sprawiało, że wciąż będę się czuł tak, jak teraz, czyli wyśmienicie.
Kolejny odcinek cyklu o wygranych rundy jesiennej. Tym razem Dani Ramirez.
Precyzyjnych strzałów w wykonaniu Ramireza nie mieli okazji oglądać kibice Stomilu. Pomocnik nie miał pewnego miejsca w składzie, a w zespole rozpaczliwie broniącym się przed spadkiem i walczącym o utrzymanie klubu przy życiu, punkty i solidne rzemieślnictwo ceniono znacznie wyżej niż techniczne fajerwerki. – Trudno było mu tam wygrać rywalizację o miejsce w składzie, bo akurat Grzegorz Lech był w niezłej dyspozycji, trener miał nieco inny pomysł na zespół i Dani nie przebywał na boisku tak długo, jakbyśmy chcieli – mówi Marcin Matuszewski, menedżer piłkarza. Liczby w ogóle się Ramirezowi w Olsztynie nie zgadzały. I to nie tylko te związane z piłką. Oprócz minut, goli i asyst, źle wyglądało też saldo. Kilka miesięcy przed podjęciem decyzji o przeprowadzce do Olsztyna pomocnik był bliski rzucenia futbolu i pewnie po przeniesieniu się do Polski, szybko zaczął żałować decyzji o pozostaniu w grze. Żeby przypomnieć sobie, ile miał zarabiać, musiał zerknąć do kontraktu, bo na koncie próżno szukać było przelewu ze słowem pensja w tytule. – Może dlatego nieco gorzej sobie radził – zastanawia się Kiereś. Daniego uratowały zasady wpajane przez ojca. – Rodzice tłumaczyli mu, że drogie auto dojedzie na trening tak samo jak znacznie tańsze, więc nie ma sensu wydawać pieniędzy na luksusowe samochody – tłumaczy Matuszewski.
Michał Żewłakow może wrócić do Legii. Jest wśród kandydatów na dyrektora sportowego.
Właściciel warszawskiego klubu ma planach reorganizację, czy może nawet bardziej wzmocnienie pionu sportowego i rozgląda się za odpowiednimi kandydatami. Chodzi o byłego piłkarza, dobrze kojarzonego w Legii, znającego języki obce, mającego kontakty zagraniczne, sprawnie poruszającego się w świecie futbolu, autorytetu dla młodszych zawodników. Żewłakow spełnia te kryteria. Zresztą był już w Legii dyrektorem sportowym i dobrze wspomina współpracę z Mioduskim, choć bardziej kojarzony i związany był z Bogusławem Leśnodorskim, drugim obok Macieja Wandzla byłych współwłaścicieli klubu. Funkcję pełnił cztery lata i trzy miesiące – do gabinetu dyrektora trafił niemal prosto z boiska, po skończeniu kariery w Legii w 2013 roku.
We wrześniu 2017 roku, po od- padnięciu w eliminacjach Ligi Mistrzów i Ligi Europy oraz porażce ze Śląskiem Wrocław (1:2) w ekstraklasie prezes Mioduski zwolnił Żewłakowa i ówczesnego trenera Jacka Magierę.
Kibice zbierają pieniądze na kontrakt dla Angulo. Chcą dołożyć od siebie 100 tysięcy złotych, byle tylko zatrzymać Hiszpana w Zabrzu.
– Postanowiliśmy działać. Stowarzyszenie Socios Górnik dorzuci do ewentualnego nowego kontraktu Angulo przynajmniej 100 tysięcy złotych w 2020 r. Dodatkowo każdy kibic może przekazać pieniądze na dedykowane konto bankowe, z którego wpłaty także zostaną przekazane na kontrakt Igora – wyjaśnia Grzegorz Pacuła, rzecznik stowarzyszenia kibiców, który w tym tygodniu ma spotkać się z działaczami, aby ustalić kwestie związane z przekazaniem pieniędzy.
Pogoń ma zimą pozyskać nowych zawodników, ale sporo pieniędzy zainwestuje też w rozwój klubu. Portowcy nie chcą przyspieszać sukcesu za wszelką cenę.
Szefowie Pogoni przekonują, że pieniądze z transferów zostaną wykorzystane na rozwój. Jedną ze sztandarowych inwestycji ma być baza w Gminie Kołbaskowo. Na razie Portowcy wydzierżawili boisko miejscowego Zrywu, a docelowo chcieliby wybudować tam cztery, w tym jedno sztuczne pod balonem oraz hotel dla pierwszego zespołu, z którego będą korzystać przed ligowymi spotkaniami. – O ile się nie mylę, żaden klub nie ma dwóch ośrodków treningowych – mówił szef pionu sportowego Dariusz Adamczuk.
– Jest tam kilka możliwych lokalizacji, a chodzi nam o centrum szkolenia, o którym marzymy – stwierdził prezes Mroczek.
Poza tym zgodnie z planem powstają pierwsze dwie trybuny stadionu, do końca czerwca powinny zostać oddane do użytku.
Oprócz tego:
– oferta za Gutkovskisa, którego Raków chciałby u siebie już teraz, pozostaje bez odpowiedzi;
– Lech wciąż zastanawia się, czy nie oddać Timura Żamaletdinowa do CSKA Moskwa już teraz.
SPORT
Piast przedłużył umowę Martina Konczkowskiego, a na obozie w Turcji ma zagrać z Łudogorcem Razgrad.
Prawy obrońca, który w poprzednim sezonie stał się skrzydłowym, oficjalnie będzie piłkarzem gliwiczan do lata 2022 roku, a nie do końca tego sezonu. Taką furtkę zawierał aneks do umowy. W Gliwicach mocno liczą na „Koncziego”, choć jesień nie była dla niego udana. Najpierw z powodu urazu stawu skokowego stracił wiele meczów i tygodni. Gdy doszedł do siebie, trudno było mu na stałe wskoczyć do składu. Dlatego były zawodnik Ruchu Chorzów w 2020 roku wszedł z mocnym postanowieniem zmiany tej sytuacji. – W okresie świąteczno-noworocznym wiele nie odpoczywałem, bo… nie musiałem. Nie pograłem jesienią za dużo, więc podczas wolnego chodziłem do siłowni i ćwiczyłem indywidualnie – powiedział nam Martin Konczkowski.
Dalej duży wywiad z Markiem Papszunem. Między innymi o sytuacji ze zmianą Miłosza Szczepańskiego w 40. minucie meczu z Cracovią, zachowaniu zawodnika i konsekwencjach.
— Paradoksalnie nie zdjąłem go za to, że grał słabo. To była zmiana taktyczna, wyglądał źle pod względem motoryki. Ten mecz był na spokojnie do wygrania, więc musiałem działać (…). W pierwszej połowie mieliśmy kilka naprawdę dobrych sytuacji i mogliśmy ich „ukłuć”. A ja na boisku widzę chłopaka, który niewiele daje zespołowi, a na ławce mam Musiolika, który jest w formie. Miłosza chciałem zmienić jeszcze w 30 minucie, ale powstrzymał mnie przed tym asystent. Z każdą kolejną minutą wyglądał jednak coraz gorzej. Nie miałem na co czekać. Ta zmiana ostatecznie nic nam nie dała, bo w drugiej połowie dostaliśmy trzy bramki (…). Z kolei jego zachowanie po zmianie było dla mnie nie do przyjęcia. Jeżeli był taki wściekły, to powinien przełożyć to na boisku, dać z siebie jeszcze więcej. Nawet jeżeli masz na tą sytuację inny ogląd, to musisz ją zaakceptować i uszanować. Miłosz nie uszanował mnie, reszty sztabu i swoich kolegów, którzy czasami całe spotkania muszą przesiedzieć na ławce, a on był obrażony, że zagrał 40 minut. Zapytałem go co by wolał – schodzić w każdym spotkaniu po 40 minutach czy nie grać w ogóle. W Polsce utarło się, że ujmą jest zejść z boiska przed przerwą. W Warszawie na boisku nie dawał rady Jakub Apolinarski, z Górnikiem do zmiany kwalifikował się Kamil Piątkowski. Są sytuacje, gdzie dany zawodnik po prostu nie daje rady. I to nie jest żadna ujma. To bardziej moja wina niż ich, bo to ja wystawiłem ich na boisko, a oni nie dają sobie rady. Powinienem to przewidzieć, ocenić i wybrać innego zawodnika (…). Miłosz został za swoje zachowanie ukarany. Z Górnikiem zagrał i zasuwał jak „przecinak”. Zagrał dobry mecz. Olbrzymia kara finansowa z jednej strony, a z drugiej on jest moim człowiekiem i nadal na niego stawiam, a on realizuje zadania (…). Ja mu to wszystko przedstawiłem w długiej rozmowie i przedstawiłem argumenty, a nie tylko kara i „dziękuje, możesz już iść”. To jest młody chłopak, rozmawiałem z nim długo, zrozumiał, że zrobił źle.
Niezwykły jubileusz niezwykłego człowieka. Stefan Żywotko obchodzi w czwartek setne urodziny, jego sylwetkę przedstawia Michał Zichlarz.
W Algierii do dzisiaj jest legendą. Kiedy pojechał tam po raz ostatni, na benefis jednego ze swoich wielu świetnych zawodników Ali Belahcene, w czerwcu 2003 roku, to wiwatowały tam na jego cześć tysiące kibiców „Kanarków”, bo taki jest przydomek JSK. Znają go tam wszyscy, kibice, sprzedawcy, taksówkarze. Mogłem się o tym przekonać podczas swojej podróży do Algierii w kwietniu 2018 roku.
— Nie miałem możliwości spotkania go osobiście, bo już jako młody chłopak wyjechałem grać do Francji, ale oczywiście słyszałem o nim, słyszałem o jego dokonaniach dla JS Kabylie. Dla całej naszej piłki zrobił wiele i zostawił swój ślad w naszym kraju — mówił mi wtedy Rabah Madjer, wielka gwiazda algierskiej piłki i jeden z najlepszych graczy w historii afrykańskiego futbolu.
Jak w klubach ze Szczecina czy w Arce, tak i w Tizi Ouzou Żywotko odważnie stawiał na młodych zawodników, których wcześniej w umiejętny sposób przygotował do gry w seniorskim zespole. W dużej mierze dzięki niemu kariery zrobili tacy zawodnicy, jak Moussa Saib, 74-krotny reprezentant Algierii, a potem zawodnik takich klubów, jak Tottenham czy Valencia, czy wcześniej świetny napastnik Djamel Menad. Żywotko, jak podkreśla wielu, miał oko do wyszukiwania zdolnych graczy, a potem do przysposobienia ich do gry na wysokim poziomie. Był świetnym trenerem, ale i równie dobrym wychowawcą.
fot. FotoPyK