Lechia Gdańsk poinformowała, że Sławomir Peszko, Artur Sobiech i Rafał Wolski dostali wolną rękę w poszukiwaniu zimą nowego pracodawcy. Co to oznacza? Ano to, że gdański klub chętnie pozbędzie się trójki piłkarzy pierwszego składu i to za promocyjną kwotę. Choć jak słyszymy – raczej nie odejdą oni za darmo.
Tak czy siak w najbliższych dniach rozgrzeją się telefony agentów wymienionych piłkarzy. Mowa w końcu o doświadczonych ligowcach, może i mających swoje mniejsze bądź większe kryzysy, ale mogących dać klubom Ekstraklasy jakość na tu i teraz.
W oświadczeniu na oficjalnej stronie klubu czytamy: W porozumieniu ze sztabem szkoleniowym pierwszego zespołu podjęto decyzję, że szatnia potrzebuje zmian już teraz. Wspomniana trójka zawodników przygotowania do rundy wiosennej rozpocznie nieco później.
Ta informacja sugeruje nam, że w grę wchodziły względy czysto sportowe, ale sprawa nie jest czarno-biała i ma kilka odcieni szarości. Rzućmy na nią więc nieco inne światło – jeszcze latem wydawało się, że Lechia ma wszystko, by znów zaatakować pozycję mistrza Polski. Letnie okienko trochę nam zaimponowało – już nawet nie dlatego, że do klubu ściągnięto Udovicia (wówczas czołowego skrzydłowego ligi). Powód był inny – utrzymano kadrę z poprzedniego sezonu, pozbywając się tylko najsłabszych ogniw, co w skali naszej ligi nie jest codziennocią. Niektórzy mogli potraktować to za demonstrację siły, choć osobną sprawą jest, że kilka tematów transferowych zwyczajnie nie wypaliło. Mowa choćby o Filipie Mladenoviciu, który rozmawiał z Crveną Zvezdą czy Lukasie Haraslinie, który miał kilka mniej lub bardziej mocnych sygnałów zagranicznych.
Kadra została utrzymana, ale jesienią sytuacja w klubie się posypała. Raz – sportowo, dwa – organizacyjnie. Piłkarze na przestrzeni rundy mieli problem z otrzymywaniem pensji na czas. Zaległości były na tyle duże, że niektórzy złożyli do PZPN wezwania do zapłaty zaległości. Przypomnijmy – zawodnik ma prawo ubiegać się o takie załatwienie sprawy, jeśli jego pracodawca nie uregulował co najmniej dwóch ostatnich wypłat. Pisma zostały złożone przez czwórkę piłkarzy – Błażeja Augustyna, Rafała Wolskiego, Artura Sobiecha i Sławomira Peszkę.
Ich zaległości zostały szybko uregulowane, w przeciwnym razie kontrakty zawodników zostałyby rozwiązane z winy klubu. Wygląda na to, że po prostu kupiła sobie tym samym czas na to, by zimą jeszcze cokolwiek na nich zarobić.
Co oznacza to dla samych piłkarzy? Sportowo żaden z z nich nie ucierpi, za to znajdzie się w nieco bardziej stabilnym miejscu. Peszko i tak prawdopodobnie nie przedłużyłby swojego kontraktu z Lechią, a więc po prostu przyspieszy proces poszukiwania nowego pracodawcy o sześć miesięcy. Jest na tyle doświadczonym ligowcem, że o pracodawcę nie musi się martwić. Sobiech? On sam nie ukrywa, że już latem chciał skorzystać z oferty KFC Uerdingen (także ze względów rodzinnych – jego żona gra w sekcji piłki ręcznej Borussii Dortmund) i wciąż budzi zainteresowanie klubów z poziomu 2. Bundesligi. Przewidujemy, że zimą znajdzie się właśnie za zachodnią granicą. Wolski to także uznana postać – jeszcze niedawno był w reprezentacji Adama Nawałki, grać w piłkę potrafi, jeśli dopisze zdrowie, może dać nowemu klubowi wiele dobrego.
Lechia ma świadomość, że piłkarze w razie wiosennych zaległości mogą składać ponownie pisma, więc woli to załatwić w inny sposób. Lechiści wciąż nie otrzymują pensji od 2-3 miesięcy. Wciąż niewypłacone zostały także premie za zdobycie Pucharu Polski i trzecie miejsce w lidze. Nie są to sygnały, które budzą w kibicach Lechii optymizm.
Fot. 400mm.pl