My naprawdę wiemy, że nie ma co kurczowo trzymać się starych obiektów, że jednak zazwyczaj kiedyś to wcale nie było.
My naprawdę rozumiemy, że rewolucja stadionowa od lat idzie pełną parą, doświadczyliśmy tego nawet my, nowiutkie stadiony budują się nad Wisłą wszędzie. A skoro u nas można, to zrozumiałe że najwięksi piłkarskiego świata także myślą o przeprowadzkach. Ale jak nad Vicente Calderon uroniliśmy pół czysto nostalgicznej łzy, a zaraz potem doceniliśmy rozmach Wanda Metropolitano, tak potencjalny koniec La Bombonery jest ciosem poniżej pasa.
Stadion Boca Juniors. Jedyna w swoim rodzaju “bombonierka”, tak wciśnięta między ulice, ciasna, z tą niezwykłą trybuną, która wygląda jak balkony bloku.
Nie ma drugiego takiego stadionu, po prostu nie ma. A bywalcy i eksperci argentyńskiej piłki wielokrotnie podkreślali, że dzięki akurat takiej ciasnocie – w jakiś przedziwny sposób w dobrym tego słowa znaczeniu – mecze tutaj mają unikalny, naprawdę wyjątkowy klimat.
Szczerze mówiąc, sami uważamy, że jak derby Boca – River, to najpierw na La Bombonerze, to nasz ścisły top stadionów do odwiedzenia.
Prawda jest taka, że La Bombonera to ikona.
Nie tylko Boca.
Całej argentyńskiej piłki.
A zresztą, co będziemy się szczypać, to ikona całego futbolu, stadion kultowy, stadion-świątynia symbol gorącego południowoamerykańskiego kibicowania. Obiekt wciąż wygląda dobrze, ale OK, rozumiemy, że pewnie pod płaszczykiem jest sporo niedomagań, wad. Nie zdziwilibyśmy się, gdyby dla tych, którzy muszą korzystać z niego każdego dnia, okazuje się ciut mniej romantyczny. Przestarzały również z biznesowego punktu widzenia. Ale w takim układzie, gdy mowa o budowie nowego, chociaż spróbujcie zachować klimat oryginału, chociaż niech będą jakieś wytyczone łączne punkty, wybiegające poza kolorystykę.
Tymczasem planowany siedemdziesięciotysięcznik wygląda tak:
Boca to wielki klub, pewnie większy stadion pomoże mu się rozwijać (obecnie ma 57 tysięcy pojemności), ale słuchajcie, patrzymy na to, i widzimy jeszcze jeden taki stadion jak wszystkie. Nowy, pewnie jakoś tam schludny, ale to jednak zwykłość stająca w miejsce czegoś całkowicie unikalnego.
Zresztą, o czym tu gadać? Widzicie jak to daleko od murawy – daleko według dzisiejszych standardów? To wygląda prawie jak jakaś bieżnia. A przecież mówimy o stadionie, na którym jak się wychylisz, to prawie zaglądasz piłkarzom przez ramię.
Można dalej odjechać od klimatu oryginału?
Krótko mówiąc – jesteśmy na nie.