Reklama

Związek, który chyba musiał się rozpaść – Żewłakow odchodzi z Zagłębia

redakcja

Autor:redakcja

30 grudnia 2019, 18:07 • 4 min czytania 0 komentarzy

Czasami można podświadomie wyczuć, że choć pozory wskazują inaczej, to dwa elementy do siebie kompletnie nie pasują i prędzej czy później musi nastąpić koniec po mniejszej czy większej awarii. Małżeństwa z rozsądku, a nie z miłości, starzy Słowacy w beniaminku ratującym ligę. Można się oszukiwać, ale na dłuższą metę – nie przejdzie. I chyba tak było ze związkiem Michała Żewłakowa i Zagłębia Lubin. Niby chciano iść w jedną stronę, natomiast fakt, że dzisiaj ogłoszono koniec tego przedsięwzięcia? Żadne zaskoczenie.

Związek, który chyba musiał się rozpaść – Żewłakow odchodzi z Zagłębia

Obiektywnie patrząc, Żewłakow to w naszym futbolu marka. 102 mecze w reprezentacji Polski, trzy duże turnieje, bardzo porządna kariera za granicą. Do tego mówimy o człowieku inteligentnym, wygadanym, który gdy zaczyna wypowiadać zdanie, mniej więcej wie, jak się ono skończy, co nie jest u byłych piłkarzy przecież regułą.

I to wszystko zebrane do kupy, czyli doświadczenie, ogłada, inteligencja plus oczywiście znajomość futbolu, pozwalało Żewłakowowi błyszczeć w Legii. Był dyrektorem sportowym na świeczniku, nie takim zapchajdziurą, że o jego obecności wszyscy dowiedzieli się dopiero przy odejściu (patrz Janusz Melaniuk w Lechii). Nie: Żewłakow udzielał wywiadów, firmował swoim nazwiskiem kolejne ruchy i czuł się w takich warunkach jak ryba w wodzie.

Żaden żołnierz z drugiego szeregu. Kluczowa postać armii.

Dlatego też, gdy na Łazienkowskiej doszło do sporych zmian i stara gwardia zwinęła manatki, sądzono, że były reprezentant Polski poszuka sobie posady równie prestiżowej i medialnej. Jasne, trudno byłoby w naszych realiach przebić Legię, to wręcz niemożliwe, ale mieliśmy prawo obstawiać, że będzie rozkręcał kolejny głośny projekt.

Reklama

Tymczasem wylądował w Zagłębiu Lubin, klubie, by tak rzec, umiarkowanie medialnym i mało interesującym z punktu widzenia przeciętnego kibica Ekstraklasy. No i Żewłakow zniknął. Nie było go w mediach, do końca nie wiedzieliśmy, czym on się w tym Lubinie tak naprawdę zajmuje. W piłce tak bardzo wypompowanej z charakterystycznych dyrektorów sportowych, chcieliśmy zobaczyć również jego drużynę, a nawet zbytnio nie można było dostrzec, w którą stronę to Zagłębie ma iść.

ekstraklasa-2019-12-30-17-12-17

W końcu “Żewłak” przerwał milczenie, w Weszłopolskich stwierdził, że w Lubinie ma wszystko, bo – pół żartem – jest grecka restauracja i kasyno, a on sam potrzebował czasu na zrozumienie innych mechanizmów klubu. Zwrotu o 180 stopni jednak nie było. “Kowal” dopytywał go wówczas, kiedy zobaczymy „starego” Żewłakowa, dyrektor mówił, że już niedługo, ale obietnicy nie spełnił. Znów odszedł trochę w cień, może już nie tak mocno, ale wciąż.

Zatrudniać takiego gościa, żeby przerzucał papiery? Absurdalne. Czuliśmy podskórnie, że to ostatecznie nie ma prawa wypalić. Dwa różne światy, które jakoś się spotkały, ale chemii nie było w tym za grosz. No i dzisiaj dostaliśmy tego potwierdzenie. Na oficjalnej stronie klubu czytamy:

Dyrektor sportowy Zagłębia Lubin S.A. Michał Żewłakow z dniem 31 grudnia 2019 roku kończy pracę w Lubinie. Decyzję o skróceniu terminu obowiązywania umowy Klub i były reprezentant Polski podjęli wspólnie.

Żewłakow pracę w Lubinie w charakterze dyrektora sportowego rozpoczął w czerwcu 2018 roku. Przez ostatnie kilkanaście miesięcy odpowiadał za Pion Sportowy, a także skauting w naszym klubie.

Reklama

Półtora roku pracy w temperaturze pokojowej. Mniej wrażeń niż przez miesiąc w Legii. Natomiast o pewne podsumowanie można się pokusić, bo jednak Zagłębie skromnie, ale działało na rynku transferowym przez ten czas.

Lato 18/19

Na plus: wyciągnięcie Damjana Bohara z Mariboru i przyjście Szysza z Górnika Łęczna.

Na minus: transfer Vladislava Sirotowa (nie poznalibyśmy na ulicy) i Mateusza Kuchty, który mimo pogłosek o sporym talencie, przepadł.

Zima 18/19

Zagłębie nie zrobiło żadnych transferów do klubu. Sprzedano z wypożyczeniem powrotnym za to Filipa Jagiełłę i – jak zapewniał ówczesny prezes Mateusz Dróżdż – bez Żewłakowa tak korzystnej umowy mogłoby nie być.

Lato 19/20

Na plus: Sasa Żivec.

Na minus: Rok Sirk i Asmir Suljić.

Cholera wie: Matyas Tajti.

Do tego zatrudnienie Martina Seveli, zapowiadające się sensownie, i to właściwie na tyle, jeśli chodzi o podsumowanie pracy Żewłakowa pod względem personaliów. Jak to się ma do wizji Jóźwiaka w Płocku, Adamczuka w Pogoni, Sztylki w Śląsku? Nijak. Żewłakow w Lubinie został zdegradowany do mniejszej roli.

Natomiast nie ma co specjalnie krytykować Zagłębia, bo może po prostu zrozumiało, że takiego dyrektora sportowego jednak nie potrzebuje. Tam pomysł jest jasny – szkolimy młodzież i docelowo tylko uzupełniamy skład posiłkami z zewnątrz. Do takiej roboty naprawdę nie potrzeba gościa o nazwisku (i pensji) Żewłakowa, bo sorry, ale Żivca to moglibyśmy ściągnąć i my, i wy.

Czekamy natomiast na to, gdzie teraz swoje kroki skieruje Żewłakow. I liczymy, że kolejny wybór będzie lepszy, bo chyba szkoda marnować go na tak mało zajmujące historie.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

0 komentarzy

Loading...