Jeśli dostajesz Złotą Piłkę i nie ma w tym żadnego zaskoczenia, to po prostu nie można wybrać jako najlepszego skrzydłowego globu w 2019 roku nikogo innego. Lionel Messi znów był niesamowity, kosmiczny, wygrywał mnóstwo meczów w pojedynkę. I po prostu nie ma innej opcji, jak tylko wybór Argentyńczyka na najlepszego na swojej pozycji w ostatnich dwunastu miesiącach.
Ale nie tylko jego obecność sprawia, że to tak mocno obsadzona kategoria w naszym tegorocznym rankingu. Bo przecież nawet tuż poza dziesiątką są świetni piłkarze – Neymar, Riyad Mahrez, Angel Di Maria. Autorzy dziesiątek goli i asyst dla klubów oraz reprezentacji.
Po prostu byli lepsi, jedni o włos, inni o parę długości. Jak wspomniany Messi. Ale także choćby Sadio Mane, zawodnik mający swoje miejsce w najlepszej czwórce Złotej Piłki 2019, który wyszedł z cienia Mo Salaha i stał się najbardziej przerażającą ofensywną bronią Liverpoolu. Wczorajszy gol z Wolves był jego 35. w roku kalendarzowym, dobił więc do pięćdziesiątki w klasyfikacji kanadyjskiej, biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki klubowe i reprezentacyjne.
Jeszcze lepiej liczbowo wygląda rok Raheema Sterlinga – 43 gole, 23 asysty, wielki wkład w mistrzostwo Anglii i awans Synów Albionu na Euro 2020. Reprezentacja ze Sterlingiem w składzie wygrała swoją grupę w cuglach, z 37 bramkami strzelonymi w 8 meczach. Skrzydłowy City miał swój udział przy siedemnastu z nich.
[etoto league=”eng”]
Nie mają się też czego wstydzić klubowi koledzy Mane i Sterlinga, odpowiednio: Mo Salah i Bernardo Silva. Obaj nie byli pierwszoplanowymi, oskarowymi postaciami swoich drużyn w tym roku, główne role odegrali inni, ale bez Salaha i jego goli z pewnością nie byłoby potęgi dzisiejszego Liverpoolu. Bernardo Silva to z kolei jeden z absolutnie ulubionych żołnierzy Pepa Guardioli. W lutym menedżer City stwierdził, że nazwisko Silvy jest pierwszym, jakie pojawia się na tablicy ze składem. Że to od niego rozpoczyna główkowanie nad jedenastką na każde kolejne spotkanie. „Jest Bernardo i dziesięciu innych” – wymowne.
W dziesiątce znalazło się miejsce dla jeszcze jednego przedstawiciela Premier League, a więc dla Heung-Min Sona. Gdy grał na boku – nie zawodził. Gdy kontuzja trapiła Harry’ego Kane’a i trzeba było wystąpić na szpicy – nie dawał ciała. Cieniem kładą się na jego grze dwa incydenty zakończone czerwonymi kartkami – ten z końcówki poprzedniego sezonu, gdy puściły mu nerwy po prowokacjach Jeffersona Lermy i ten z końcówki 2019 roku, kiedy to leżąc na murawie wierzgnął nogami w kierunku Antonio Rudigera. To niechlubne obrazki, jasne. Tylko że oprócz tego strzelił 3 z 4 goli w dwumeczu ćwierćfinału LM z Manchesterem City, napoczął Borussię w 1/8 finału, w trwającym sezonie uczestniczył już bezpośrednio przy dziewiętnastu golach Spurs, trudno więc ujmować mu klasy piłkarskiej.
Zaraz za Sonem jest zawodnik, który co prawda nie gra w lidze angielskiej, ale to może się już wkrótce zmienić. Jadon Sancho robi wiele, by wymusić na Borussii Dortmund pozwolenie na transfer. Młody angielski skrzydłowy liczbami zawstydza całe legiony starszych i bardziej utytułowanych zawodników. Jego krótkie prowadzenie piłki, drybling, balans ciała, otwierające podanie, strzał… Wszystko to jest na świetnym poziomie, a ma przecież dopiero 19 lat.
O pięć lat starszy Serge Gnabry to z kolei drugi przedstawiciel Bundesligi w rankingu. Arsenal, który oddał go do Werderu Brema za pięć milionów euro, już wie, że nie zrobił najlepszego interesu. Gnabry to bowiem dziś jeden z najgroźniejszych skrzydłowych na świecie, mogący się pochwalić niebywałym bilansem w reprezentacji Niemiec. 13 meczów, 13 goli. Największe show dał jednak w barwach klubowych, gdy Bayern obrabował Tottenham z godności, pokonując Koguty na Tottenham Hotspur Stadium 7:2. Cztery gole i asysta pozwoliły stać się Gnabry’emu jedenastym piłkarzem nagrodzonym za mecz notą 10/10 od L’Equipe.
Kto jeszcze się załapał? Musiało się znaleźć miejsce dla Hakima Ziyecha, jednego z absolutnie kluczowych komponentów mikstury Erika Ten Haga w Ajaksie. Gol lub asysta w pięciu z sześciu wiosennych meczów w Lidze Mistrzów, gdy rywalami były kolejno zespoły: Realu Madryt, Juventusu i Tottenhamu. Do tego niesamowite cyferki w lidze holenderskiej. No nie ukrywamy, że chcielibyśmy tego gościa zobaczyć w topowej lidze, w mocnym klubie i zweryfikować, ile warte są dziesiątki asyst w każdym kolejnym sezonie. Bo że przerósł Eredivisie, to już wiemy. 6 bramek i 13 otwierających podań w tym sezonie, w zaledwie 17 meczach, daje tego dowód po raz kolejny.
Dziesiątkę zamyka Eden Hazard, który do Realu ruszył, by wykonać decydujący krok, wejść na półkę z Cristiano Ronaldo i Leo Messim, ale który w Madrycie dość mocno wyhamował. Już podczas okresu przygotowawczego zarzucano mu nadwagę, trochę trzeba było poczekać na jego dojście do pełnej sprawności, w Madrycie wciąż nie zaprezentował stu procent możliwości. Ale za pierwszą połówkę roku i ostatnie półrocze w Chelsea, po prostu trzeba go wyróżnić. Był najlepszym piłkarzem finału Ligi Europy, dzięki czemu mógł pożegnać się ze Stamford Bridge wznosząc europejskie trofeum. Odegrał też kluczową rolę w doprowadzeniu Chelsea na podium Premier League, miał udział przy siedmiu z dziesięciu ostatnich goli The Blues w tych rozgrywkach.
NAJLEPSI NA ŚWIECIE 2019 – SKRZYDŁOWI
1. Lionel Messi (FC Barcelona)
2. Sadio Mane (Liverpool FC)
3. Raheem Sterling (Manchester City)
4. Bernardo Silva (Manchester City)
5. Mohamed Salah (Liverpool FC)
6. Son Heung-Min (Tottenham Hotspur)
7. Jadon Sancho (Borussia Dortmund)
8. Hakim Ziyech (Ajax Amsterdam)
9. Serge Gnabry (FC Bayern)
10. Eden Hazard (Chelsea FC/Real Madryt)
fot. FotoPyK