Reklama

Powrót króla. Co oznacza?

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

27 grudnia 2019, 13:27 • 7 min czytania 0 komentarzy

Ta historia nadaje się na opowieść fantasty o wielkim królu, który dawno temu zbudował legendę w pewnym pięknym mieście, a kiedy mu się to udało postanowił odejść do innej metropolii, żeby tam kłaść fundamenty pod swój kolejny pomnik. Od tego czasu minęło jednak sporo czasu i wszystko się zmieniło. Miasto podupadło, napełniło się zbieraninami partaczy, przybłęd i przeciętniaków bez tożsamości, a wielki król zbudował w wielu miejscach tyle budowli z własną podobizną, że w wielu miejscach zaczęły one rdzewieć. Więc postanowił wrócić. Tak oto można przedstawić powrót Zlatana Ibrahimovicia do Milanu. Co go tam czeka?

Powrót króla. Co oznacza?

***

– Ten Milan to jakiś potworek: mnóstwo obietnic bez pokrycia, przegadanych konferencji, przypadkowych słów rzucanych bez przemyślenia, a mało faktów. To na pewno nie jest klub, w którym łatwo było się zakochać, bo jego DNA polegało na tym, żeby błyszczeć na boisko, a dopiero później poza nim. Jaka diagnoza? Może ktoś w końcu powinien powiedzieć, że zgromadzili się tam nieodpowiedni ludzie, którzy powinni znaleźć się gdzie indziej – grzmiał Ibra w październiku tego roku.

Po dwóch miesiącach od tych słów jest w Milanie.

Milanie rozbitym, który w ostatniej kolejce ligowej zebrał sromotny łomot od Atalanty Bergamo (0:5), a co gorsza, taki wynik to tylko efekt szerszego problemu, a nie pojedyncza wpadka. Klub sięgnęła jakaś niezdiagnozowana jeszcze zaraza, która toczy ten organizm w ostatnich latach i nie pozwala mu nawet spróbować nawiązać do świetności lat poprzednich. Wystarczy spojrzeć na poszczególne formacje:

Reklama

Bramka: Donnarumma nie stanowi jeszcze aż takiego problemu. We Włoszech wszyscy spodziewali się, że będzie rozwijał się sprawniej, że szybciej wskoczy na najwyższy europejski poziom, że zostanie najlepszym bramkarzem na kontynencie, ale tak się nie stało. Im dalej w las, tym było normalniej. Po wybitnym pierwszym sezonie, zaczął popełniać błędy, pokazywać swoją ludzką twarz i dziś też nie można o nim powiedzieć, że w żaden sposób nie przyczynia się do kryzysu swojego klubu. Wprost przeciwnie. Jego niektóre wpadki faktycznie wychodzą od niefrasobliwości defensywy, ale sam też często nie jest święty.

Obrona: Nad defensywą ciąży cień długoletniej legendy wielkości Nesty, Maldiniego i im podobnych. To byli artyści sztuki obronnej. Artyści bez dwóch zdań. Z gracją, klasą i talentem. Ich współcześni odpowiednicy to profani tamtejszej tradycji. Na bokach obrony biegają ligowi przeciętniacy, średniacy, piłkarze bez żadnej tożsamości i właściwości po żadnej stronie boiska. W środku króluje duet Mussacchio-Romagnoli. Dwaj zwaliści goście, którzy są przy tym tak toporni, że aż strach pytać, jakie wyniki osiągają w testach sprawnościowych na refleks. Wyznają zasadę, żeby zamiast dobrych defensywnych interwencji, lepiej kolekcjonować na pamiątki faule i żółte kartki. No, nie jest to najlepszy pomysł na budowanie zespołu od tyłu.

Pomoc: Tu znajduje się epicentrum wszystkich problemów Milanu. Druga linia napakowana jest przehajpowanymi zawodnikami, którzy na rynku transferowym szczycili się ciekawymi CV, perspektywicznymi profilami i dawali nadzieję na poprawę ofensywy, a okazali się zaledwie bardzo napompowanymi balonami, które pękły przy pierwszym kontakcie z żywą materią. Zobaczcie sobie tylko te nazwiska: Kessie, Paqueta, Bonaventura, Suso, Calhanoglu, Biglia, Rebić, Krunić. I co? Coś tam człowiek o nich słyszał, nie można powiedzieć, że totalne ogórki, a jednak w momencie, kiedy przywdziewają koszulki w czerwono-czarnym kolorze, to stają się totalnymi parodystami i ani trochę w tym nie przesadzamy.

Atak: W ataku zgromadziło się kilka nazwisk, ale do tej pory wszystko sprowadza się i sprowadzało do Krzysztofa Piątka. W rundzie wiosennej minionego sezonu strzelał, błyszczał, prezentował swoje firmowe pistolety, ale minęło trochę czasu i w tym roku jest raptem marnym cieniem samego siebie sprzed sześciu miesięcy. Bezradnie błąka się po boisku, szuka swojego miejsca, raz na ruski rok coś tam strzeli, ale to wszystko za mało. Dużo za mało. Nic dziwnego, że kibice Milanu po kilku meczach nieźle go wygwizdali.

I na to wszystko przychodzi on. Zlatan Ibrahimović.

***

Reklama

Tego faceta nie trzeba przedstawiać. Zresztą najlepiej robi to on sam. Łapcie parę jego cytatów na poprawę humoru:

1. Do kolejnych klubów przychodzę jako bohater, a odchodzę jako legenda.

2. W jakim gram stylu? Nie wiecie? Jugosłowiańskim? Oczywiście, że nie. Szwedzkim? Oczywiście, że nie. Europejskim? Co to za głupota? Zlatan Ibrahimović gra w stylu Zlatana Ibrahimovicia. 

3. Doszedłem do takiego momentu w życiu, że jeśli nie uda mi się gdzieś znaleźć odpowiedniego lokum, to po prostu kupię sobie najdroższy hotel w mieście i codziennie będę spał w innym pokoju, aż znajdę sobie taki, w którym zamieszkam na dłużej. I podobnie mam w piłce. 

Bo Ibra wygrywał coś wszędzie, gdzie był poczynając od Ajaxu przez Juventus, Inter, Barcelonę, Milan, PSG, United i kończąc na Los Angles Galaxy, gdzie choć literalnie nic nie zdobył, to pokazał, chyba najbardziej samemu sobie, że w blichtrze świata Holywood jego osobowość dalej wybija się na pierwszy plan. Szwed w MLS rozegrał dwa sezony. Walnął parę przepięknych bramek, stworzył kilka oryginalnych bon motów, powstało na jego cześć kilka dziękczynnych plakatów, ale wielkiego szału nie było.

Statystyki:

2018: 27 meczów, 22 gole, 7 asyst

2019: 13 meczów, 11 goli, 3 asysty

I choć w jego przypadku trudno powiedzieć, żeby odjechała mu wielka piłka, to spokojnie można użyć innej metafory związanej z logistyką: W 2018 roku wydawało się, że Ibra wszedł w pociąg, który miał zawieźć go na ostatnią stację przed tą końcową. I do tego miał być to peron bez możliwości wejścia w pociąg powrotny. A jednak. Wrócił.

***

Kiedy był tu ostatnio, w latach 2010-2012, Milan był zupełnie innym klubem. Silniejszym, z bardzo dobrymi piłkarzami, potencjałem, świetnym trenerem i wielkimi możliwościami. Nic dziwnego, że kiedy Ibra odchodził po sezonie, w którym Milan nie wygrał niczego, bardzo narzekał:

– Katastrofa. Pytacie mnie, jak moje samopoczucie? A jakie ma być, skoro od lat przyzwyczaiłem się, że coś wygrywam. Całe osiem lat mojej wcześniejszej kariery to jakieś trofea, uzależniłem się od nich, nauczyłem się z nimi żyć, nauczyłem się nimi cieszyć, a teraz takie badziewie. Sezon bez niczego. Totalna porażka. Nie mam ochoty się nawet uśmiechać – syczał odchodząc do PSG.

Wtedy zaliczył zresztą dwa bardzo dobre indywidualnie sezony:

2010/11: 41 meczów, 21 goli, 12 asyst, mistrzostwo Włoch, superpuchar Włoch

2011/12: 44 mecze, 35 goli, 12 asyst

To był ten najlepszy Zlatan. Ten, który ściąga uwagę wszystkich, bierze na siebie największą presję, używa wszelkich sposobów, żeby prowokować rywali, a potem bezceremonialnie karać ich za grzechy przeciw niemu. Wielki piłkarz i wielki snajper, który potrafił strzelić w każdy sposób – prawą nogą, lewą nogą, główką, kolanem, klatką piersiową, z daleka, z bliska, z przewrotki, nożycami, kung-fu i co tam jeszcze sobie człowiek zamarzy. Nic dziwnego, że kibice Milanu pokochali go miłością platoniczną, nawet mimo tego, że przecież wcześniej równie ofiarnie grał dla Interu, nigdy nie odciął się od swojej przeszłości i nigdy nie obiecał, że będzie związany z Milanem na zawsze.

Charakter obok kolosalnego talentu.

To był Zlatan i tu można postawić kropkę.

***

Dziś przychodzi do Mediolanu po raz kolejny i naprawdę nie sposób powiedzieć, jaki rozdział zapisze w historii swojej i klubu. Czy będzie wielki? Czy będzie strzelał? Czy będzie zdrowy? Czy będzie zdolny do wielkiego wysiłku? Czy wydźwignie ten Milan poza przeciętność?

Nie wiadomo.

Wiadomo za to, że ten transfer jest ekscytujący i nie oznacza niczego dobrego dla Krzysztofa Piątka, którego pozycji w składzie nie broni nic. W tym sezonie Serie A w siedemnastu meczach skompletował raptem cztery gole i… to jego jedyny argument do walki o skład ze Zlatanem. Polak przewidywany jest do gry tylko na jednej pozycji – na szpicy. Podobnie, jak Ibra. Żadne inne rozwiązanie w ich przypadku nie wchodzi w grę. Pewnie można byłoby coś próbować zamieszać, spróbować grać na dwóch napastników, ale do takiej roli bardziej przeznaczony jest Rafael Leao, którego piłkarski profil pozwala na większą elastyczność, jeśli chodzi o usytuowanie na boisku.

Więc tak: Piątka czeka bezpośrednia rywalizacja z gościem dużo bardziej od siebie utalentowanym, dużo bezczelniejszym, dużo bardziej doświadczonym, dużo bardziej charyzmatycznym, dużo bardziej medialnym i dużo bardziej lubianym w Mediolanie. Oj, będzie ciężko.

Na razie mamy powrót króla. I możemy być spokojni, że przyjedzie na spektakularnym rumaku, ze wszystkimi królewskimi atrybutami, wśród zgiełku i wiwatu tłumu, ale czy to cokolwiek zmieni w Milanie w obecnym kształcie? Ibrahimović ma trzydzieści siedem lat, lepszy już nie będzie, i choć na pewno zdejmie mnóstwo pokładów presji z barków młodszych kolegów, to już dawno minęły czasy, kiedy był w stanie cokolwiek zrobić sam. O zwycięstwa w makro skali będzie tutaj ciężko. A przecież Szwed sam mówi, jak bardzo nienawidzi przeciętności, której współczesny Milan jest perfekcyjnym ucieleśnieniem.

Fot. Newspix 

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Weszło

Inne kraje

Były piłkarz Serie A o chorobie alkoholowej: Wypijałem kilkadziesiąt piw w jedną noc

Antoni Figlewicz
17
Były piłkarz Serie A o chorobie alkoholowej: Wypijałem kilkadziesiąt piw w jedną noc

Komentarze

0 komentarzy

Loading...