W poniedziałkowej prasie, oprócz cotygodniowej dawki ekstraklasowych relacji, sporo transferowych newsów, newsików. Igora Angulo chcą Turcy, ale on ma zamiar pozostać w Zabrzu, o ile dostanie umowę na dwa lata. Sebastiana Musiolika kuszą Koreańczycy. Górnik wierzy w ściągnięcie Kurzawy i Podolskiego zimą. Legia szuka skrzydłowych, daje ostatnią szansę Obradoviciowi i Remy’emu, nie odrzuci dobrych ofert za Majeckiego i Niezgodę. Przemysław Wiśniewski na celowniku Sparty i Slavii. A to dopiero początek zimowej przerwy.
RZECZPOSPOLITA
Przypadek lidera ekstraklasy – zagadka godna „Sensacji XX wieku” czy „Z Archiwum X”.
Mieliśmy już sześciu liderów – Pogoń Szczecin, Śląsk Wrocław, Legię, Wisłę Płock, Lecha Poznań i Jagiellonię Białystok. W tej ostatniej nie ma już nawet trenera, który zaprowadził zespół na szczyt, gdyż Ireneusz Mamrot został zwolniony.
W miniony weekend furorę na Twitterze robiła statystyka (autorem użytkownik @Maciej_Adam) pokazująca, jak radziły sobie we wszystkich jesiennych seriach gier drużyny przystępujące do danej kolejki z pierwszego miejsca w tabeli.
Okazuje się, że lider zdobyłby zaledwie 18 punktów i zajmował miejsce w strefie spadkowej. Wygrał tylko cztery mecze i poniósł aż 10 porażek. To niby tylko ciekawostka, ale jednak dobitnie pokazuje, że w polskiej lidze wszystko dzieje się przypadkiem. Wieńcząca 2019 rok kolejka była zresztą tego potwierdzeniem – gdy już wydawało się, że Legia chwyciła wiatr w żagle, przegrała w Lubinie 1:2, choć jako pierwsza strzeliła gola.
GAZETA WYBORCZA
Wyścig żółwi w lidze bez logiki. Radosław Nawrot bierze kolejno na tapet zespoły ekstraklasy, w której mało co dzieje się tak, jak dziać się powinno.
Lech Poznań
Latem przebudował swój zespół niemal całkowicie. Kupił nowych zawodników, wzbogacił drużynę o młodzież, w szkoleniu której z Lechem w Polsce na razie wciąż nikt nie jest w stanie konkurować (dominacja na tym polu jednak dobiega końca, bo Pogoń Szczecin, Zagłębie Lubin, Cracovia czy także Legia Warszawa również zaczynają szkolić młodych piłkarzy na dużą skalę).
Owszem, Lech od początku niczego nie obiecywał i można powiedzieć, że słowa dotrzymał. W tabeli jest piąty. Trzeba jednak pamiętać, że latem to właśnie poznaniacy zaimponowali ofensywną, atrakcyjną grą, która ich umieściła na pierwszym miejscu w tabeli, a ponad 30 tysięcy widzów – na trybunach stadionu w Poznaniu. Do czasu jednak, bo jego koncepcja gry ofensywnej w warunkach polskiej ligi szybko runęła. Lech rozczarował tak jak Lechia czy Jagiellonia. Rok zakończył wymęczonym 1:1 u siebie z jedną z najsłabszych drużyn, Arką Gdynia. Dawny mocarz stał się przeciętniakiem.
Mesut Özil jeszcze niedawno nie wiedział, że jedno z głównych założeń religii przyszłości to „nigdy nie obrażaj Chin!”. Ale Chińczycy zadbali o to, by się dowiedział, jak bardzo uraził ich swoim niepochlebnym tweetem, w którym nazywa prowincję Xinjiang Turkmenistanem Wschodnim.
Konto Özila na Weibo, czyli lokalnej odmianie Twittera, zostało zlikwidowane, jego sylwetka zniknęła z komputerowych gier FIFA oraz Pro Evolution Soccer i generalnie zaczęła być wymazywana z chińskiego internetu, telewizja publiczna odwołała transmisję meczu Arsenalu z Manchesterem City – zamiast hitu odtworzono spotkanie rywali z Tottenhamu. I nieoficjalnie mówi się, że dopóki londyński klub nie pozbędzie się rozgrywającego, dopóty nie wróci na ekrany chińskich telewizorów.
Czyli Arsenalowi grozi, że za nieroztropność swego pracownika zapłaci tak jak zatrzęsienie innych firm z całego globu. Chińczycy odzyskują pozycję panów ludzkości, więc nie mogą sobie pozwolić, by ktokolwiek cokolwiek im wytykał. Wiedzą to już linie lotnicze, które udają, że Tajwan jako osobny twór nie istnieje; flagi tej wyspy wśród emotikonów nie znajdzie też część azjatyckich klientów Apple’a, w którego produktach nie można zresztą znaleźć niczego sprzecznego z linią partii.
SUPER EXPRESS
Robert Lewandowski przeszedł wreszcie operację przepukliny pachwinowej. Pojechał do szpitala prosto ze stadionu, po meczu z Wolfsburgiem.
Robert Lewandowski (31 l.) w ostatnim przed zimową przerwą meczu gola nie zdobył, ale i tak został najlepszym strzelcem 2019 r. z 54 bramkami na koncie. Tuż po spotkaniu z Wolfsburgiem (2:0) prosto ze stadionu pojechał na operację przepukliny pachwinowej. „Zabieg przebiegł dobrze” – poinformował w komunikacie Bayern.
Turcy kuszą Igora Angulo.
Igorowi niedawno urodziło się dziecko i szuka stabilizacji. Stąd jego warunek: nowy kontrakt (obecny kończy się latem) musi być na dwa lata. Ze względu na wiek piłkarza (w styczniu skończy 36 lat) Górnik obawia się takiej opcji i zamierza zaoferować kontrakt na rok z ewentualnością przedłużenia o kolejny. Z naszych informacji wynika, że Angulo ma też ofertę z Turcji, która finansowo jest lepsza od tego, co mogą zaoferować zabrzanie. Niemniej Bask wolałby zostać w Górniku, nawet za mniejsze pieniądze.
Z kolei Przemysława Wiśniewskiego chce Sparta i Slavia Praga, a w Zabrzu mocno liczą, że uda im się zimą porozumieć z Rafałem Kurzawą i Lukasem Podolskim.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Większość poniedziałkowego numeru, a konkretnie działu piłkarskiego, to pomeczówki ekstraklasowe. Jeśli szukać w nich jakichś smaczków, to tak:
– wspominana w poprzedniej prasówce oferta dla Sebastiana Musiolika pochodzi z Korei Południowej;
– Wisła Płock przełamała siedmiomeczową niemoc;
– Jagiellonia strzelała tak źle, że aż zaskoczyła Martina Chudego:
Martin Chudy, który był najlepszym zawodnikiem meczu, był zaskoczony indolencją strzelecką rywali. – Nie przypominam sobie meczu, w którym drużyna nie wykorzystała dwóch karnych. W przeszłości sam w jednym spotkaniu strzelałem dwie jedenastki, jedną z dobitki a drugą bezpośrednio, nie pomyliłem się. W jednym sezonie zdobyłem dziewięć bramek w ten sposób. Miałem wtedy około czternastu lat i broniłem w FK Považska Bystrica – zaznaczał bramkarz zabrzan, który zebrał w sobotę najwięcej braw, bo prezentował się wybornie. – Teraz jadę do domu na Słowację, a później razem z narzeczoną lecimy do Nowego Jorku. Tam spędzimy sylwestra – zdradził golkiper.
– Lech odnalazł równowagę i pozostaje niepokonany od dwóch miesięcy:
Dla Lecha ten sezon ma mieć charakter przejściowy: między gorszymi a lepszymi czasami. Zapowiedział to, choć innymi słowami, już przed rozpoczęciem rozgrywek prezes klubu. Mogło zabrzmieć jak przesadzone asekuranctwo, może nawet rezygnacja, która w słowniku sportu wyczynowego za- wsze brzmi niepokojąco źle, lecz teraz podejrzewamy, że chodziło o trzeźwą ostrożność. Rozgrywki pokazują, gdzie są słabe punkty Lecha, a gdzie całkiem solidne. Łączenie dwóch celów, w którym jeden zakłada promowanie młodych adeptów akademii, a drugi walkę o mistrzostwo, to potężne wyzwanie. Lech ciągle szuka balansu, bo jest granica, po której przekroczeniu liczba żółtodziobów na boisku wpływa na wyniki niekorzystnie. Fajnie się pochwalić, że ponad połowa ligowego składu to młodzieżowcy, ale co z tego, skoro mecz kończy się porażką? Wynik może mieć drugorzędne znaczenie w spotkaniach trampkarzy (są takie teorie), ale nie w ekstraklasie. Dlatego trzeba było odnaleźć równowagę, średnia wieku wyjściowej jedenastki trochę podskoczyła i proszę – Lech nie przegrał od dwóch miesięcy.
– Legia ma już plan na zimowe okienko – chce pozbyć się Nagy’a i Agry, nie odrzuci dobrych ofert za Niezgodę i Majeckiego, Obradović i Remy dostaną ostatnią szansę na obozie w Turcji, Andre Martins szykuje się do podpisania nowej umowy, nieco trudniejsze są negocjacje z Cafu; ze wzmocnień poszukiwani są przede wszystkim ofensywni piłkarze.
ŁKS chce ugasić pożar w obronie Hiszpanem. Carlos Moros Garcia ma być lekiem na całe, albo przynajmniej na część zła.
Przed każdym sezonem ligi szwedzkiej największy dziennik „Aftonbladet” wydaje gruby, kilkusetstronicowy skarb kibica, nazywany tam „Fotbollsbibeln” („Piłkarska Biblia”). Dziennikarze gazety typują w nim kolejność w tabeli na koniec sezonu. Wiosną tego roku nikt z kilkunastu głosujących nie wskazał GIF Sundsvall do spadku, tymczasem w drugiej połowie sezonu klub zadomowił się w dolnych rejonach tabeli, a trzy porażki w trzech ostatnich meczach przypieczętowały jego los i skazały na grę w Superettan (drugi poziom rozgrywek) w 2020 roku. Było jasne, że najlepsi zawodnicy odejdą, w tym także Moros.
Wychowanek Valencii trafia do klubu, w którym iberyjska armada nie jest aż tak liczna, jak w Sundsvall, ale z Danim Ramirezem i Pirulo czy Portugalczykiem Guimą będzie mu się łatwo porozumieć. Zresztą świetnie mówi po angielsku, więc w szatni powinien łatwo się odnaleźć.
Dalej jest duży wywiad Łukasza Olkowicza z dyrektorem sportowym ŁKS-u, Krzysztofem Przytułą. Między innymi o przyszłości Piotra Pyrdoła i Daniego Ramireza.
Negocjacje w sprawie przedłużenia kończącej się w czerwcu umowy 20-letniego pomocnika Piotra Pyrdoła idą jak po grudzie. Porozumiecie się czy już zakończyliście rozmowy?
— Porozumienia nie ma i chyba rozmów też nie. Od 1 stycznia może podpisać umowę z innym klubem.
Wiosnę może spędzić w rezerwach?
— Jeżeli w mojej ocenie, a przede wszystkim trenerów, będzie potrzebny, to nie widzę potrzeby, żeby kogokolwiek – dla jego szkody i braku rozwoju – odsyłać do IV ligi. Do końca kontraktu może grać w pierwszym zespole.
(…)
Utrzymacie Daniego w klubie?
— Było zapytanie o niego latem, ale telefoniczne.
A co w nim złego?
— Dobra, ja mam telefon do Tomka Rząsy (dyrektor sportowy Lecha – przyp. red.). Zadzwonić z pytaniem o Gytkjaera?
Dochodzi 22. Nie wiem, czy odbierze.
— Po pierwsze jest późno, a po drugie – po co? Ktoś dzwoni, mówi, że jest przedstawicielem klubu i w zasadzie na tym się kończy. Jeżeli Dani będzie bardzo chciał odejść i to jest w interesie klubu… Stwierdzimy, że w porządku, mamy następcę, choć może to złe słowo. Bo trudno, żeby ktoś wszedł i zastąpił Daniego od pierwszego meczu. Ale uznamy, że inaczej to sobie ułożymy, rozłożymy akcenty na dwóch, trzech innych zawodników, to wtedy damy zielone światło. Powiemy: „Dani, dziękujemy, zawsze możesz do nas wrócić. Za rok, dwa czy trzy, ale jesteś mile widziany”. Pytanie jest inne. Czy będzie idealna oferta za Daniego, taka, która zadowoli prezesa? Czy 500 tysięcy złotych, albo nie, milion, to jest dużo za niego?
Dalej – rozmowa z Dominikiem Nowakiem, który diagnozuje, dlaczego Miedź Legnica grała jesienią grubo poniżej oczekiwań.
Niektórym wydawało się, że awans zrobi się sam?
— To złożony problem. Po spadku drużyna właściwie przestała istnieć. Latem w szatni siedziało kilkunastu nowych facetów, początkowo patrzących na siebie z pytaniem „Kim on właściwie jest?”. Umiejętności wielu tych graczy są wysokie, natomiast nie zawsze przekładało się to na zespół w powtarzalności i zbilansowaniu, jakiego oczekujemy. Zachwiana była proporcja między ofensywą a defensywą. Brakowało mi łącznika między obroną i atakiem. W mojej ocenie to, że traciliśmy stanowczo za dużo goli jak na zespół, który chce bić się o awans wynikało z faktu, że blok obronny nie miał należytego wsparcia ludzi z drugiej linii.
W ostatnich dwóch meczach Bayern ratował rewelacyjny 18-latek, Joshua Zirkzee.
– To nasz największy talent i za kilka lat będzie go nam zazdrościć cała Europa – powiedział o Zirkzee trener Bayernu. Holenderski talent trafił do Monachium dwa lata temu ze szkółki Feyenoordu Rotterdam. Ma aż 193 centymentry wzrostu i z założenia miał w obu ostatnich meczach walczyć o górne piłki, a gole strzelał po uderzeniach prawą nogą.
Z racji fryzury kibice i dziennikarze mówią już o „nowym Ruudzie Gullicie”. Odniósł się do tego Flick. – Zachowajmy spokój i umiar. To bardzo utalentowany chłopak, który zasłużył na szansę. Ale jak można już teraz porównywać go do Gullita? Mam nadzieję, że Joshua nie odleci tak, jak niektórzy dziennikarze – powiedział niemiecki szkoleniowiec.
Messi znów w golach w roku kalendarzowym wykręcił pięć dych. Dziewiąty raz w karierze.
To szósty raz z rzędu, kiedy Argentyńczyk przekracza barierę 50 goli w roku. Jego statystyki są imponujące i napędzają Blaugranę – w lidze był zaangażowany w zdobycie aż 600 bramek. I pomyśleć, że rozegrał dopiero 465 meczów, ale w tym czasie zdążył strzelić 432 gole i asystować kolegom 168 razy. A przy tym kapitan Barcelony nie ma problemu, by dbać o pozostałych partnerów z drużyny. Na przykład rzut karny na 4:1 z Alaves oddał Luisowi Suarezowi, by zdobył dziesiątą bramkę w sezonie. Chciał mu się odwdzięczyć za świetne spotkanie, bo Urugwajczyk był zaangażowany w każde trafienie Blaugrany. Asystował przy pierwszych trzech bramkach.
SPORT
Martin Chudy rozbiera na czynniki pierwsze karne Jagiellonii.
Jak opisać te jedenastki wykonywane przez Jagiellonię?
— Imaz strzela tak, że czeka do ostatniego momentu, co zrobi bramkarz. Trzeba powiedzieć, że miał trudne warunki, bo z miejsca gdzie strzelał było dużo wody. Czekałem do końca i wiedziałem, jak będzie uderzał, bo wcześniej przed meczem robiliśmy analizę jego jedenastek. Przy drugiej jedenastce wykonywanej przez Romanczuka, to czekałem do końca, chciałem zostać w środku. Uderzył w środek i jeszcze trochę w moją stronę, więc nogą obroniłem. W tym momencie czekałem, bo widziałem jakie są warunki. Boisko było mokre, przegrywali, warto było wyczekać w tej sytuacji do końca i tak też zrobiłem.
W jedenastce 20. kolejki według „Sportu” króluje Górnik Zabrze – aż trzech zawodników to piłkarze 14-krotnego mistrza Polski. Od bramki: Chudy – Czerwiński, Kovacević, Petraszek, Sadlok – Bartl, Ramirez, Basha, Merebaszwili – Angulo, Jimenez. Postacią kolejki oczywiście Martin Chudy.
Nie każdy golkiper może pochwalić się tym, że w ciągu 90 minut przeciwko niemu dwukrotnie strzelano rzuty karne i dwukrotnie nie padł z nich żaden gol. Pierwszym pudłującym okazał się Jesus Imaz, który nie trafił w bramkę i uderzył minimalnie obok słupka. Istnieje jednak bardzo duże prawdopodobieństwo, że jeśli Hiszpan byłby nieco bardziej precyzyjny, to Słowak i tak by to wybronił, ponieważ wyczuł intencje strzelającego. Już w drugiej połowie 30-latek musiał stanąć oko w oko tym razem z Tarasem Romanczukiem. Pomocnik białostoczan strzelił mocno i celnie, w środek bramki, dzięki czemu Chudy obronił piłkę nogami!
Największą furorę Słowak zrobił jednak chwilę przed tą drugą jedenastką, kiedy niepilnowany w polu karnym był Juan Camara. 25-latek strzelił bardzo mocno z okolicy 10 metra, lecz tak jak jego koledzy, nie dał rady bramkarzowi Górnika! Chudy rzucił się na piłkę i w niewiarygodny sposób sparował ją na poprzeczkę, w co nie potrafił uwierzyć chyba nikt na stadionie.
Kontrowersja kolejki? Zdaniem Bogdana Nathera ze „Sportu” – zmiany Aleksandara Vukovicia.
Argumenty Serba do mnie nie trafiają, bo Walerian Gwilia ostatnio był w słabej dyspozycji, zaś 20-letni Kacper Kostorz wcześniej zagrał w dwóch meczach ligowych i spędził na boisku raptem 20 minut. I taki zawodnik miał poderwać drużynę do walki i zwycięstwa? Obaj pojawili się na boisku przy wyniku 1:1 i nic – trzeba to sobie szczerze powiedzieć – nie wnieśli do gry zespołu ze stolicy. Daleki jestem od sugestii, że dokonane przez Aleksandara Vukovicia zmiany to kryminał, chociaż pewnie przez niektórych zwolenników Legii będą w ten sposób traktowane. Nie da się jednak ukryć, że owe zmiany były naprawdę przedziwne. Szkoleniowiec pochopnie uznał, że remis jest dla jego drużyny korzystnym rozstrzygnięciem i już się nie zmieni.
Jan Woś odkrył u siebie talent kulinarny. I nie tylko świetnie gotuje, ale też pysznie dowcipkuje.
Przyznaję uczciwie, że nie jestem smakoszem pierogów, ale reszta mojej rodziny wprost je uwielbia – powiedział Jan Woś. – Rzadko jadają te faszerowane mięsem, ale typowo wigilijne, czyli z kapustą i grzybami pałaszują, aż im się uszy trzęsą. Na tegoroczne Święta Bożego Narodzenia musiałem przygotować 150 takich pierogów, aż mnie ręce rozbolały od tej żmudnej pracy. Żona dodatkowo zażyczyła sobie, żebym skosztował kilka, by sprawdzić, czy grzyby przypadkiem nie były… zatrute. To oczywiście żart, ale kilka pierogów skonsumowałem przed „próbą generalną” w Wigilię. Mogę zapewnić, że mimo pozornie dużej ich liczby, żaden nie zostanie „na garze”.
fot. FotoPyK