43 miliony złotych – tyle można zgarnąć podczas najbliższej loterii EuroJackpot. Jak co jakiś czas staramy się ogarnąć swoimi lotnymi mózgami, ile to kasy. Kapuchy. Hajsu. Mamony. Forsy. Szmalu. Można byłoby powiedzieć – w opór i jeszcze trochę. Ale można też to przeliczyć na konkrety. Ot, na przykład gdyby wygrać w EuroJackpocie takie sianko, to wystarczyłoby na opłacenie transferu Takumiego Minamino do Liverpoolu.
Czujecie to? Opłacilibyście jakiś transfer. Moglibyście poczuć się jak Józef Wojciechowski, który sprowadzanie piłkarzy sprowadzał do transakcji równie istotnej, jak zakup bochenka chleba i pęta kiełbasy. Dzwonicie sobie do takiego Salzburga, pytacie o tego piekielnie zdolnego Japończyka, a oni wam na to – 7 milionów funtów, niżej nie schodzimy. A wy, że to bardzo dobrze się składa, bo właśnie rozbiliście bank w loterii EuroJackpot i akurat macie wolne 43 miliony złotych. Szybkie googlowanie kursu funta – okazuje się, że wystarczy w sam raz, jeszcze zostanie trochę drobnych na wynajęcie prywatnego lotu z Polski do Austrii, a później z Austrii do Anglii.
Przypomina nam się z miejsca ten skecz Abelarda Gizy, który opowiadał o tym, że gdyby był obrzydliwie bogaty, to kupiłby sobie Garetha Bale’a tylko po to, by ten przyjmował płaszcze gości w przedpokoju. Albo wystawiałby go w ogródku i wychodził na dwór pokopać z Walijczykiem, gdyby naszła go ochota. Co my byśmy zrobili z Takumim? Hmmmm… Zbyt dobrze znamy ekonomię i futbol, by wstawiać go do piwnicy i wyciągać na smutne, zimowe wieczory jako partner do FIFY. Chyba zrobilibyśmy tak jak Salzburg i oddali go na przeszkolenie do topowego trenera świata. Jurgen Klopp? Może być Klopp, wchodzimy w ten biznes.
Ale już tak na poważnie – Minamino wydaje się diamencikiem, który przy odpowiednim oszlifowaniu może błyszczeć w kolekcji Liverpoolu. Oglądaliśmy go kilka razy w Lidze Mistrzów i mieliśmy wrażenie, że gdzie jak gdzie, ale do układanki Kloppa pasuje jak ulał. Świetnie odnajdywał się w szybkiej grze Salzburga, zgrabnie wymieniał się pozycjami, piłka przy nodze była dla niego szansą, a nie problemem. Klopp też zdaje się dostrzegać potencjał w tym 24-latku i chwali go za świetną szybkość, technikę i umiejętność znajdywania miejsca między liniami rywala.
W podobnym tonie o Jacku Magdzińskim wypowiadał się nowy trener Legii, Wojciech Kowalczyk. Oczywiście mówimy tu o wirtualnym Magdzińskim i prawie-że-wirtualnym Kowalu. Chodzi nam oczywiście o nową serię na naszym YouTube, gdzie Wojtek pyka sobie w Football Managera. Nikłe fundusze na transfery Legii i wymagający rynek transferowy w Ekstraklasie sprawiły, że Kowal musiał sięgać po zawodników z wolnego transferu. Tak jego Legię wzmocnił Semir Stilić, a także nasz były felietonista – właśnie Magdziński. Wojaże po Afryce skończone, czas na budowanie swojej przygody z piłką w Ekstraklasie. Menadżer wirtualnej Legii szukał alternatyw do ataku i znalazł je u starego znajomego z łamów Weszło. Magdziński zdążył już zadebiutować w ekipie Wojskowych w eliminacjach do Ligi Europy, ale gola jeszcze nie strzelił. A za bramki nowego nabytku trzeba będzie płacić – Jacek wynegocjował sobie w kontrakcie 170 złotych premii za każde trafienie. Gdyby Kowal wygrał w EuroJackpot, to mógłby opłacić 253 tysiące trafień Magdzińskiego. Zatem niech Kowalczyk wygrywa, Magdziński niech strzela, a budżet się znajdzie!
A skoro już o premiach – w ofercie Totalizatora Sportowego znajdziecie nie tylko szanse na zgarnięcie tłustego hajsu, ale też drobne sposoby na przyjemny zastrzyk żywej gotówki. Kto nigdy nie kupił zdrapki w kiosku, niech pierwszy rzuci kamieniem. „Dzień dobry, poproszę Przegląd Sportowy. I może pani da te dwie zdrapki” – klasyka rzucana do pani w okienku. Nie wiemy jak u was, ale niektórzy u nas w redakcji mają też taki zwyczaj, że na święta każdemu domownikowi kupują też po sztucę zdrapki – kosztuje to grosze, a zawsze podgrzewa emocje przy zdzieraniu. Podgrzewa nawet lepiej niż lampka wina do wigilijnej kolacji. Gdyby tak skasować te 43 duże banki z EuroJackpot, to zdrapkowy prezent moglibyście podarować każdemu mieszkańcowi Polski. I jeszcze by trochę zostało dla was.