Reklama

Rozterki trenerów, polityczna zawierucha, pościg za rekordami. Czas na El Clasico!

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

18 grudnia 2019, 09:48 • 13 min czytania 0 komentarzy

Jedni trochę lepiej się bronią, drudzy nieco skuteczniej atakują. Jedni rzadziej przegrywają, drugim częściej udaje się uniknąć niepotrzebnych remisów, przechylając szalę zwycięstwa na swoją stronę, gdy wynik jest na styku. Jedni mają jak zwykle fenomenalnie dysponowanego Leo Messiego, drudzy wspaniałego Karima Benzemę. Jedni są nie do zdarcia u siebie, drugim lepiej wychodzi punktowanie na wyjeździe. Co łączy obie te strony? Na pewno niepohamowany apetyt na mistrzowski tytuł i… dorobek punktowy. To w sumie dość rzadka sytuacja, by ekipy Realu Madryt i FC Barcelony przystępowały do bezpośredniego starcia z identyczną liczbą punktów na koncie, ale tak to się właśnie poukładało w bieżących rozgrywkach. Po szesnastu ligowych kolejkach odwieczni rywale uzbierali dokładnie po 35 oczek. Remis w „Klasyku” oznaczać będzie zatem zachowanie status quo, a ewentualne zwycięstwo jednej z drużyn może się okazać bezcenne w kontekście walki o pierwsze miejsce w ligowej tabeli. 

Rozterki trenerów, polityczna zawierucha, pościg za rekordami. Czas na El Clasico!

Inna sprawa, że już od dawna klimat wokół El Clasico aż tak dobitnie nie przypominał nam, że rywalizacja „Królewskich” z „Dumą Katalonii” toczy się o stawkę znacznie poważniejszą niż trzy ligowe punkty.

PODWÓJNY WYJAZD NA MADRYCKIE EL CLASICO TO NAGRODA GŁÓWNA W LOTERII NIVEA MEN!

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ

Faworytem dzisiejszego meczu na pewno trzeba określić zespół gospodarzy. I nawet nie chodzi tu o kwestię wsparcia publiczności oraz fakt, że jak dotąd Barca wygrała wszystkie swoje domowe mecze w La Lidze. Przede wszystkim jednak – Real Madryt w ostatnich latach kompletnie sobie nie radził w ligowych potyczkach z Barcą. Poprzedni „Klasyk” zakończył się zwycięstwem Blaugrany 1:0 na Estadio Santiago Bernabeu. Wcześniej była pamiętna deklasacja Realu na Camp Nou, gdzie gospodarze zatriumfowali aż 5:1, kompletnie upokarzając swoich przeciwników. W sumie Los Blancos nie wygrali z Barceloną meczu w La Lidze od 2 kwietnia 2016 roku. Wtedy madrycka ekipa pokonała rywali 2:1 w wyjazdowym starciu, niespodziewanie odwracając losy meczu pomimo gry w osłabieniu. To było zresztą spotkanie o gigantycznym znaczeniu dla klubu ze stolicy Hiszpanii.

Reklama

Zinedine Zidane odniósł tamtego wieczora swoje pierwsze naprawdę wielkie zwycięstwo w roli managera „Królewskich”. Jak się potem okazało – pierwsze z wielu. W sezonie 2015/16 nie udało się wprawdzie odwrócić losów wyścigu o mistrzostwo, Barcelona skończyła ligę na najwyższym stopniu podium. Ale już rok później tytuł należał do Realu. O trzech z rzędu triumfach Los Blancos w Lidze Mistrzów też nie trzeba chyba nikomu przypominać. Zwycięski „Klasyk” był kamieniem węgielnym tamtych sukcesów.

Dzisiaj Zizou też potrzebuje zwycięstwa, które byłoby dla jego drużyny przełomem, swoistym punktem zwrotnym. Impulsem.

W POSZUKIWANIU DUCHA I STYLU

Sytuacja zespołu nie jest oczywiście tragiczna, żeby było jasne. „Królewscy”, choć z niepotrzebnymi kłopotami, wyszli jednak z grupy w Champions League. W lidze, jako się rzekło, idą cały czas łeb w łeb z Barcą, po szesnastu kolejkach mają tylko jedną porażkę na swoim koncie. To co najmniej przyzwoity bilans. A jednak w zespole wciąż, mimo wszystko, nie widać mistrzowskiego ducha, tak charakterystycznego dla Realu dowodzonego przez Zidane’a za jego pierwszym podejściem. Wtedy, zwłaszcza wiosną 2017 roku, „Królewscy” byli ekipą właściwie niemożliwą do skruszenia. Kiedy tego potrzebowali, to zwyciężali. Po prostu. Charakterologicznie wpisywali się w najlepsze tradycje klubu.

Najlepiej ujął to chyba Xavi. Legendarny pomocnik Barcelony, którego trudno podejrzewać o jakąkolwiek sympatię do Realu. – Kryzys? Nie wierzę w żaden kryzys Realu Madryt. Te klub ma tysiąc żyć. Doświadczałem to wiele razy. Ich gorsze momenty to tylko złudzenie. Cokolwiek się nie stanie, Real zawsze wróci i będzie walczył o wszystko.

Coś w tym jest – poprzedni sezon dla Los Blancos był przecież katastrofą. Trzecie miejsce w La Lidze, aż dwanaście przegranych meczów. Do tego odpadnięcie w 1/8 finału Ligi Mistrzów po klęsce 1:4 z Ajaksem Amsterdam przed własną publicznością, przegrany dwumecz z Barceloną w półfinale Pucharu Króla. Nawet nędznego Superpucharu Europy nie udało się „Królewskim” zgarnąć – w starciu o to trofeum lepsze od Realu okazało się Atletico Madryt. Summa summarum – madrycka ekipa przegrała wszystko co tylko możliwe, poza Klubowymi Mistrzostwami Świata. Zidane objął zespół dopiero w marcu, więc to pasmo niepowodzeń nie obciąża jego sumienia, aczkolwiek niespodziewany powrót Francuza na ławkę trenerską Realu również stanowił pewnego rodzaju zawód. No, co najmniej lekkie rozczarowanie. Nie brakowało bowiem takich, którzy uważali Zizou wręcz za czarodzieja, który samą swoją charyzmą pchnie rozbitą drużynę na dobre tory.

Reklama

Dzisiaj wiemy już, że Zidane żadnych magicznych sztuczek nie zna, a odbudowywanie kondycji Realu idzie mu dość mozolnie.

Real Madrid head coach Zinedine Zidane during the Liga match between Valencia and Real Madrid on December 15, 2019 in Valencia, Spain. (Photo by Pressinphoto/Icon Sport) LIGA HISZPANSKA PILKA NOZNA SEZON 2019/2020 FOT. ICON SPORT/NEWSPIX.PL POLAND ONLY! --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

I naprawdę nie chodzi tu tylko o suche wyniki. W tym sezonie Real przegrał przecież tylko dwukrotnie – z Paris Saint-Germain w Lidze Mistrzów (0:3) oraz z Mallorcą w dziewiątej kolejce La Ligi (0:1). Wielu trenerów za taki bilans dałoby się pokroić na kawałki. Do tego Zidane’owi można jeszcze zaliczyć kilka innych sukcesów. Odbudowany przez niego Karim Benzema gra świetnie i zdobywa ważne gole, a równolegle coraz istotniejszą rolę w zespole zaczynają pełnić młodzi i gniewni, jak choćby Federico Valverde.

To jednak dalej za mało. Los Blancos nie dominują jak dawniej, ich forma wciąż jest chwiejna. Efektowne zwycięstwa przeplatają okropnym męczeniem buły, co owocuje niekiedy frajerskimi remisami.  Oczywiście w prawie wszystkich klubach świata takie osiągnięcia byłyby uważane jako znakomite. Ale Real Madryt nie jest „każdym klubem”. Podobnie jak Barcelona.

***

PODWÓJNY WYJAZD NA MADRYCKIE EL CLASICO TO NAGRODA GŁÓWNA W LOTERII NIVEA MEN!

Jak zwyciężyć w loterii „W Realu wygrywasz”? Po pierwsze – trzeba kupić dowolny produkt marki NIVEA MEN i zarejestrować dowód zakupu. A potem wystarczy już zaczekać na losowanie nagrody głównej, które odbędzie się 7 stycznia 2020 roku. Poza biletami na mecz Real Madryt – FC Barcelona, do wygrania również 3000 innych nagród: telewizory, piłki z logiem „Królewskich”, zestawy kosmetyków NIVEA MEN czy też bony podarunkowe.

Szczegóły: TUTAJ. Regulamin: TUTAJ.

***

 

Szkoleniowiec Blaugrany także musi cierpliwie znosić głosy krytyki na temat swojej pracy, a te podnoszą się coraz częściej. Ernesto Valverde dwa razy z rzędu zdobył z klubem mistrzostwo Hiszpanii, lecz to zdecydowanie za mało, by kibice i dziennikarze pozwolili mu na spokojną pracę. Barca – zwłaszcza w ostatnich miesiącach – także zgubiła bowiem coś, co ją przez całe dekady charakteryzowało. Dla Realu jest to niezłomny duch i pragnienie dominacji, a dla „Dumy Katalonii” – umiłowanie pięknej, ofensywnej piłki. Odkąd Johan Cruyff w latach dziewięćdziesiątych stworzył na Camp Nou swój sławetny „Dream Team”, sympatycy Barcy przyzwyczaili się do tego, że ich ulubiona drużyna gra w piłkę najpiękniej na świecie. – W piłce nożnej nie chodzi o cierpienie, ale o radość. Kontroluj piłkę, przyjaźnij się z nią. Atakuj, szukaj bramek. Defensywa to część tej gry, ale bronić można na różne sposoby – mówił Cruyff.

Barca dowodzona przez Valverde często na boisku cierpi. Może i ma w swoich szeregach najlepszego zawodnika globu, ale jako całość na pewno nie jest dzisiaj punktem odniesienia, tak jak przed laty. „Barcelona Cruyffa” czy „Barcelona Guardioli” to były pewne wzorce, do których dążyła piłkarska Europa. Obecnie Blaugrana – nawet jeżeli często zwycięża – nie jest już zespołem niezwykłym.

A z tym zwyciężaniem także bywa różnie. Zwłaszcza w Champions League. – Tutaj jedyną opcją jest wygrać wszystko. Albo wygrasz wszystko, albo nie jest to dobry sezon. Odpowiedzialność jest ogromna – powiedział niedawno prezydent Barcy, Josep Bartomeu.

W ostatnim meczu z Realem Sociedad, który zakończył się dla Katalończyków rozczarowującym remisem 2:2, jedna z drużyn miała wyższe posiadanie piłki (53% – 47%), lepszą skuteczność podań (88% – 85%) i oddawała zdecydowanie więcej strzałów na bramkę przeciwnika (19 – 9). Dla odmiany drugi zespół był lepszy w takich rubrykach jak pojedynki powietrzne (73% – 27%) czy też odbiory (21 – 18). Jeszcze kilka lat temu w ciemno można było zakładać, że tą pierwszą drużyną jest FC Barcelona. A tymczasem było dokładnie na odwrót. Kataloński klub pod wodzą Valverde dryfuje już naprawdę daleko od dawnych ideałów. Dość powiedzieć, że – poza Leo Messim rzecz jasna – najczęściej chwalonym zawodnikiem Barcy w tym sezonie jest bramkarz, Marc-Andre ter Stegen.

Oczywiście nie ma co stawiać nagle tezy, że Zidane czy Valverde grają dzisiaj o posadę. Jednak w bardziej długofalowym wymiarze „Klasyk” może mieć olbrzymie znaczenie dla przyszłości tych szkoleniowców.

December 10, 2019, Milan, Italy: Barcelona manager Ernesto Valverde during the UEFA Champions League Group F match Fc Internazionale v Barcelona Fc at the San Siro Stadium in Milan, Italy on December 10, 2019. (Credit Image: © Matteo Ciambelli/NurPhoto via ZUMA Press) PILKA NOZNA LIGA MISTRZOW SEZON 2019/2020 FOT. ZUMA/NEWSPIX.PL POLAND ONLY! --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

Trener Barcy z Realem przegrywał tylko dwa razy – w dwumeczu o Superpuchar Hiszpanii na samym początku swojej pracy w klubie, latem 2017 roku. „Królewscy” byli wtedy absolutnie u szczytu potęgi, napędzeni drugim z rzędu triumfem w Champions League. Barca pogrążała się natomiast w kryzysie. Szybko jednak karta się odwróciła, a zespół dowodzony przez Hiszpana w sześciu kolejnych starciach z Realem nie przegrał już ani razu, notując po drodze kilka niezwykle efektownych triumfów, w tym słynne 5:1. Zdominowanie madrycko-katalońskiej rywalizacji to dzisiaj jeden z największych atutów w ręku Valverde. Być może właśnie ze względu na serię zwycięstw nad „Królewskimi” w stolicy Katalonii nie doszło jeszcze do wymiany szkoleniowca. Jeśli Valverde wypuści tę kartę z rąk, jego dni na Camp Nou mogą być policzone.

W przypadku Zizou sytuacja jest inna – jego Real wciąż postrzegany jest jako drużyna w przebudowie, co trochę łagodzi ocenę pracy Francuza. Niemniej fakty są takie, że po powrocie na ławkę trenerską „Królewskich” francuski szkoleniowiec nie odniósł jeszcze ani jednego wielkiego zwycięstwa. Nie pokonał Paris Saint-Germain w Lidze Mistrzów, nie wygrał derbów Madrytu, ani razu nie zdołał się nawet uporać z Valencią. Jego najcenniejszy triumf po powrocie to ligowe zwycięstwo nad Sevillą. Trochę cienko.

Ewentualna klęską w El Clasico, przedłużająca fatalną passę Realu w rywalizacji z Barcą, może sprawić, iż magia otaczająca postać Zidane’a całkowicie pryśnie. A ta specyficzna otoczka wydawała się czasem nawet cenniejsza niż jego trenerski warsztat.

HISTORYCZNA BITWA

Dzisiejsze spotkanie na Camp Nou to w pewnym sensie jedna z najbardziej wyczekiwanych konfrontacji Barcy i Realu w całej historii El Clasico. I nie chodzi tutaj nawet o miejsce obu drużyn w ligowej tabeli. Mecz miał się przecież odbyć w październiku, ale ostatecznie został przełożony z powodu niepokojów społecznych, które targały w tamtym czasie Katalonią. Ulice Barcelony zapłonęły, rozruchy mieszkańców były siłowo tłumione przez policję. Niepodległościowe pragnienia mieszkańców regionu od dawna nie były aż tak wyraźne.

Przed meczem dużo się zatem mówi nie tylko o kwestiach czysto sportowych, ale i organizacyjnych.

Szef katalońskiego departamentu spraw wewnętrznych, Michel Buch, informował ostatnio o tym, kto będzie strzegł porządku podczas El Clasico. Z jego wyliczeń wynika, że bezpieczeństwa na Camp Nou będzie pilnowało około trzech tysięcy funkcjonariuszy. Sytuacja wokół obiektu na pewno będzie napięta. Organizacja Tsunami Democratic już zapowiedziała, że będzie mobilizować olbrzymi protest, który ma się rozpocząć jakieś cztery godziny przez startem spotkania, a zatem około godziny 16:00. – Jesteśmy przygotowani do zapewnienia bezpieczeństwa podczas El Clasico. Dla nas sytuacja jest taka sama, jaka była 26 października, gdy też gwarantowaliśmy rozegranie meczu. Nie podzielaliśmy zamysłu przeniesienia spotkania, a tę decyzję podjęła sama La Liga. Uważamy, że był to błąd – oświadczył jednak stanowczo Eduard Sallent, przedstawiciel katalońskiej policji.

Czy przed spotkaniem dojdzie do groźnych incydentów? To w zasadzie pytanie retoryczne, z całą pewnością tak. Głowa organizatorów w tym, żeby nie wpłynęły one na przebieg samego meczu. Samym piłkarzom trudno będzie się jednak całkowicie wyłączyć psychicznie i odciąć od tej politycznej zawieruchy. Są oczywiście w obu ekipach zawodnicy, po których może to spłynąć jak po kaczce. Garetha Bale’a z całą pewnością bardziej interesuje najbliższa partyjka golfa niż niepodległościowe pragnienia Katalonii.

Z drugiej strony są też piłkarze otwarcie zaangażowani w cały ten ognisty konflikt, przede wszystkim Gerard Pique. Dla nich dzisiejszy „Klasyk” to właściwie mecz sezonu.

February 6, 2019 - Barcelona, Spain - 03 Gerard Pique of FC Barcelona and 04 Sergio Ramos of Real Madrid during the semi-final first leg of Spanish King Cup / Copa del Rey football match between FC Barcelona and Real Madrid on 04 of February of 2019 at Camp Nou stadium in Barcelona, Spain (Credit Image: © Xavier Bonilla/NurPhoto via ZUMA Press) FOT. ZUMA / NEWSPIX.PL POLAND ONLY !!! --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

Z piłkarskiego punktu widzenia niektórzy zawodnicy też rozgrywają niezwykłe spotkanie.

Uwaga kibiców koncentruje się przede wszystkim na osobach Leo Messiego i Karima Benzemy. Po szesnastu kolejkach ta dwójka prowadzi w klasyfikacji najlepszych strzelców hiszpańskiej ekstraklasy. Obaj strzelili w tym sezonie po dwanaście goli. Messi dorzucił do tego sześć, a Benzema pięć asyst. Jeden i drugi potrafi znaleźć drogę do siatki wtedy, gdy zespół najbardziej tego potrzebuje. Żeby daleko nie szukać przykładów – Benzema zdobył gola na wagę remisu w ostatnim ligowym meczu z Valencią, pokonując Jaume Domenecha w piątej minucie doliczonego czasu gry. Messi w zremisowanym starciu z Sociedad akurat nic nie strzelił, ale w poprzedniej kolejce walnął hat-tricka, a jeszcze wcześniej zapisał na swoim koncie zwycięskie trafienie w prestiżowym meczu z Atletico Madryt. Diego Simeone widząc popis swojego młodszego rodaka po prostu zaklaskał.

Jeżeli chodzi o całą historię El Clasico, Messi już teraz jest rekordzistą pod względem ligowych goli. Strzelił Realowi aż 26 bramek, do daje mu zdecydowaną przewagę nad Cristiano Ronaldo i Alfredo Di Stefano (po 18 goli). Ale Karim Benzema ze swoimi dziewięcioma bramkami w „Klasykach” też wygląda całkiem nieźle. Jeżeli chodzi o aktywnych zawodników, Francuz ustępuje tylko Messiemu, CR7 i Luisowi Suarezowi. Urugwajczyk z „Królewskimi” zapunktował jedenastokrotnie.

Benzema może być też pierwszym od 1987 roku Europejczykiem, który w El Clasico zanotuje hat-tricka. Ostatnim, któremu się to udało był Gary Lineker. W ogóle w XXI wieku hat-tricków w „Klaskach” nie było zbyt wiele – dwa zanotował Messi, jednego w poprzednim sezonie Suarez. I tyle.

Z kolei Sergio Ramos po dzisiejszym meczu zostanie samodzielnym rekordzistą pod względem liczby występów w „Klasykach”. Jednak dla hiszpańskiego stopera konfrontacje z Barceloną nigdy nie były szczególnie szczęśliwe. Ramos wygrał z Barcą tylko trzynaście razy, przegrał natomiast w El Clasico aż okrągłe dwadzieścia spotkań. To czyni go samodzielnym rekordzistą w tym względzie. A przecież nie mówimy o jakimś tam obrońcy, tylko o absolutnym specjaliście od spektakularnych występów w kluczowych meczach. Ramos to jedna z największych postaci w najnowszej historii Realu i piłkarz, którego prawdopodobnie trzeba już dzisiaj zaliczać do grona największych znakomitości w dziejach madryckiego klubu.

Rywalizacja z Barcą to jego plama na honorze. Ramos przegrywał już z Blaugraną 0:3 (trzykrotnie), 0:4, 2:6, 1:5 i 0:5.

***

77279630_757053648039939_6007920461189480448_n

***

Ten mecz może również być istotny z historycznego punktu widzenia dla statystyk zespołowych, nie tylko indywidualnych. Jeżeli chodzi o madrycko-katalońskie konfrontacje w La Lidze, ostatnia seria sukcesów pozwoliła bowiem Barcelonie zrównać się z Realem. W tej chwili obie ekipy remisują ze sobą 72 – 72, jeżeli chodzi o liczbę zwycięstw w bezpośrednich potyczkach. Barca już teraz przewodzi zresztą nad „Królewskimi” jeżeli chodzi o ogólną liczbę triumfów (96 – 95), przede wszystkim za sprawą lepszych rezultatów w Pucharze Króla.

NOWE OTWARCIE

Słówko trzeba poświęcić także tym, którzy się dzisiaj na boisku nie pojawią. Przede wszystkim chodzi tutaj o Edena Hazarda. Jakiś czas temu zastanawialiśmy się, dla którego z nowych gwiazdorów Barcy i Realu bezpośrednie starcie może się okazać bardziej szczęśliwe, dla Hazarda czy Antoine’a Griezmanna. Dzisiaj już wiemy, że tylko Francuz będzie miał okazję, by przypodobać się kibicom efektownym występem w El Clasico. Belgijski skrzydłowy doznał natomiast kontuzji kostki, który wyklucza go z występu na Camp Nou. Z gry wyłączony będzie również Marcelo, a także Lucas Vazquez i Marco Asensio.

Jeżeli chodzi Barcelonę, sytuacja wygląda lepiej – na boisku nie pojawią się dzisiaj Ousmane Dembele i Arthur, reszta zespołu jest w dobrej kondycji.

Dla Hazarda uraz wykluczający możliwość występu w El Clasico na pewno jest bardzo bolesnym doświadczeniem – Belg zmienił Londyn na Madryt w poszukiwaniu wielkich wyzwań, jednym z głównych powodów jego decyzji była właśnie chęć demonstrowania swoich umiejętności na tle takich rywali jak Barcelona. Tymczasem pierwsza okazja na zabłyśnięcie przechodzi mu koło nosa. I mogą ją wykorzystać inni. Oczywiście najwięcej uwagi przyciągają starzy, derbowi wyjadacze – Benzema, Suarez, Messi, Pique czy Ramos. Ale są też w obu ekipach innych zawodnicy, którym marzy się występ stanowiący niejako nowe otwarcie w zespole. Choćby wspomniany Griezmann, który zaliczył bardzo przeciętne wejście do katalońskiej szatni, ale od jakiegoś czasu dogaduje się już z partnerami jak gdyby nieco lepiej, jego współpraca z Messim zaczyna się wreszcie kleić.

Po stronie Realu gigantycznym rozczarowaniem jest z kolei Luka Jović, który pełni coraz mniejszą rolę w układance Zidane’a i ma na razie na koncie zaledwie jednego gola w La Lidze. Być może krótki epizod w „Klasyku” będzie zatem dla Serba występem ostatniej szansy, ponieważ hiszpańskie media już zaczęły plotkować o jego rychłej sprzedaży. Jović jest po postu grillowany przez dziennikarzy, którzy przedstawiają go jako największy niewypał, jeżeli chodzi o letnie zbrojenia „Królewskich”.

Kto jak kto, ale Luka na pewno chciałby pozamykać wszystkim krytykom gęby jakimś szalonym golem w końcówce.

PODWÓJNY WYJAZD NA MADRYCKIE EL CLASICO TO NAGRODA GŁÓWNA W LOTERII NIVEA MEN!

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ

Tak czy owak – wszystkie te chęci, ambicje i plany, jak to zwykle bywa, zweryfikuje dopiero boisko. Camp Nou, godzina 20:00. Są takie mecze, których szanujący się fan futbolu po prostu nie ma prawa przegapić. El Clasico to jedno z tych spotkań. Zwłaszcza, gdy już przed pierwszym gwizdkiem atmosfera wokół meczu jest tak rozgrzana od rozmaitych podtekstów.

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Kibice Barcelony znów uderzają w Viniciusa. Obrzydliwe obrazki [WIDEO]

Piotr Rzepecki
8
Kibice Barcelony znów uderzają w Viniciusa. Obrzydliwe obrazki [WIDEO]
Hiszpania

Bellingham: City? Gdy przyszedł Real, nawet się nie zastanawiałem

Szymon Piórek
2
Bellingham: City? Gdy przyszedł Real, nawet się nie zastanawiałem

Komentarze

0 komentarzy

Loading...