Wczoraj pojawiła się informacja, że znów być może czeka nas zmiana regulaminu Ekstraklasy, bo kluby chciałyby, żeby z ligi nie spadały trzy drużyny, ale dwie, czyli tak jak wcześniej. Natomiast rządzący polską piłką być może zaserwują nam jednak większą rewolucję, a więc poszerzenie ligi o dwa kolejne zespoły. Jarosław Mroczek, prezes Pogoni Szczecin, mówi: – Po spotkaniu z prezesem Bońkiem wiem, że cały czas tematem jest w ogóle format rozgrywek. My złożyliśmy wniosek o zmniejszenie liczby spadających drużyn, bo sądziliśmy, że po analizach kwestia jest nakierowana na ESA37. Teraz wydaje się, że to może było zbyt pochopne myślenie i trzeba spokojnie usiąść, rozważając wszystkie za i przeciw ESA34. Moim zdaniem tylko te dwa systemy mogą być w polskich warunkach, też klimatycznych, brane pod uwagę. Ale jest sporo argumentów, które potrafił przedstawić prezes Boniek za ESA34, przez które ludzie myślący muszą rozważyć ten system.
Zapraszamy.
*
Cała rada nadzorcza zagłosowała za tym, by zarekomendować zmniejszenie liczby spadkowiczów z trzech do dwóch. Czyli pan też. Dlaczego?
Chcieliśmy mieć jasną sytuację. Rozpoczynają się rozmowy na temat sprzedaży praw telewizyjnych i był taki wniosek zarządu, że musimy za chwilę zacząć decydować o formacie rozgrywek. Zarząd przygotował dwie prezentacje, z których wynikało, że najlepszym formatem rozgrywek jest ESA37 i kontynuowanie tego projektu. Wydawało się nam, że dobrym pomysłem byłoby wówczas przywrócenie poprzedniej liczby spadkowiczów. Przy 16 drużynach trzech spadkowiczów to jest jednak za dużo. Ale to jest tylko nasza rekomendacja. Zarząd PZPN-u raczej nie przychyli się do tego wniosku, a on decyduje finalnie, jaki jest format rozgrywek. Natomiast my będziemy się musieli spotkać, porozmawiać i dojść do porozumienia. Tu nie ma żadnej kłótni. Trzeba wybrać najlepsze rozwiązanie. Mamy jeszcze trochę czasu, do marca powinniśmy to zrobić. Jest sporo argumentów, które przemawiają za zmianą systemu na ESA34, tak samo, jak są argumenty za ESA37. Musimy o tym dyskutować, być może zamówić analizy z niezależnych firm, które przedstawią wady i zalety każdego z tych rozwiązań. I wówczas podjąć decyzję.
Rozumiem przez to, że Ekstraklasa uważa, iż przy dwóch spadających drużynach produkt jest atrakcyjniejszy?
Jeżeli miałby zostać format ESA37. Natomiast po spotkaniu z prezesem Bońkiem wiem, że cały czas tematem jest w ogóle format rozgrywek. My złożyliśmy wniosek o zmniejszenie liczby spadających drużyn, bo sądziliśmy, że po wspomnianych analizach kwestia jest nakierowana na ESA37. Teraz wydaje się, że to może było zbyt pochopne myślenie i trzeba spokojnie usiąść, rozważając wszystkie za i przeciw ESA34. Moim zdaniem tylko te dwa systemy mogą być w polskich warunkach, też klimatycznych, brane pod uwagę. Ale jest sporo argumentów, które potrafił przedstawić prezes Boniek za ESA34, przez które ludzie myślący muszą rozważyć ten system. Ja bym się nie doszukiwał tutaj żadnej sensacji. Moim zdaniem to dobrze, że wewnętrznie zdecydowaliśmy, że do sprawy wrócimy w styczniu i lutym, tak, by na marzec wyjść z gotową decyzją.
Czyli prezes Boniek jest za ESA34?
Tak. Ewidentnie. I ma sporo argumentów.
Ja się po prostu zdziwiłem, bo gramy tak naprawdę pół sezonu, a Ekstraklasa już myśli o nowych zasadach, mimo że nie zdążyliśmy sprawdzić, czy te trzy spadające zespoły to dobry pomysł.
Jeszcze jeden sezon gramy w kontrakcie podpisanym pod prawa telewizyjne. Z punktu widzenia tych praw, kiedy zaczyna się negocjacje, które potrwają pewnie i rok, format rozgrywek musi być znany. Inaczej trudno analizować i budżetować liczbę meczów, ich atrakcyjność i tak dalej. Decyzja co do formatu musi być podjęta tak czy siak do marca. My przyspieszyliśmy kwestię drużyn spadających, bo wydawało nam się, że format ESA37, będzie tym, który zostanie przez nas wszystkich zaakceptowany. Ale myślę, że dobrze się stało, że spotkaliśmy się z prezesem Bońkiem, który przedstawił szereg argumentów za ESA34. To wymaga spokojnego zastanowienia się, czy ten format nie będzie z powodów sportowych lepszy.
Wiadomo, że zawsze kluby będą chciały, by spadało ich jak najmniej.
Nie byłbym tego taki pewien. Tak bym sprawy nie stawiał. Oczywiście można wymyślić teorię, w której kluby chciałyby, żeby nikt nie spadał i to byłby optymalny wariant. Ale wiadomo, że tak nie jest, ponieważ powoduje to załamanie całej konkurencyjności. Czy dwie, czy trzy, to jest kwestia do analizy, bo tu rozmawiamy o większej stawce meczów w dole tabeli. Celem jest zmniejszenie liczby spotkań o tak zwaną pietruszkę. Ja na przykład nie podzielam poglądu, że im mniej spadających, tym lepiej.
Mówi pan, że to kwestia analizy, ale rekomendacja była.
Jeszcze raz powtórzę: dla ESA37.
Nie ma pan wrażenia, że za często mieszamy przy formacie ligi?
Tak, zmieniamy, zgadza się. Był taki okres, kiedy powstał projekt ESA37 z podziałem punktów i na szczęście szybko się zreflektowaliśmy, że ten podział po rundzie zasadniczej powoduje niezrozumiałość dla odbiorców i niesprawiedliwość dla klubów. To zmieniono. Funkcjonujemy teraz bez podziału punktów i jest pytanie, co robimy dalej. Nie możemy produktu, jakim jest Ekstraklasa, traktować jako produktu odrębnego bez pierwszej ligi. To musi być ciągłość systemu, bo jeżeli nawet namówimy PZPN co do kwestii liczby drużyn spadających, to będą musiały nastąpić zmiany w formacie pierwszej ligi.
Ale czy życzyłby pan sobie, żeby liga grała w jednym formacie przez na przykład 10 lat?
Na gorąco panu nie powiem, ale to jest jakiś pomysł, żeby coś takiego zadekretować. Ktoś powiedział, nie pamiętam już kto, że do tej pory przez 90% czasu pierwszej ligi, a potem Ekstraklasy graliśmy systemem, w którym było 18 drużyn, a tylko resztę rozgrywaliśmy w innym układzie. Może warto wrócić do czegoś, co było sprawdzoną tradycją? Tak też można podejść.
Chodzi mi o to, że od samego mieszania herbata nie staje się słodsza.
Ma pan rację, ale nie taki był cel. Te próby zmiany systemy wynikały z tego, że staraliśmy się podnieść atrakcyjność. Ja już tak mówię „my”, nawet jak nie brałem w tym udziału, ale biorę na siebie część decyzji. W każdym razie: nie zawsze to się potem sprawdzało, natomiast pojawienie się fazy play-off w pewien sposób uatrakcyjniło rozgrywki. To widać po przyroście oglądalności tych ostatnich kolejek. Oczywiście są i wady. Nagle okazało się, że tych meczów jest tak dużo, że ułożenie harmonogramu spotkań i zbudowanie okresów, w których drużyny mają mieć czas na przygotowanie i odpoczynek, jest karkołomne. Gramy do 10 grudnia, potem wracamy w lutym, żeby w ogóle się zmieścić. A teraz jak są mistrzostwa Europy, to musimy skończyć 10 maja, więc czas się skrócił i może dlatego warto rozważyć ESA34, by zmniejszyć liczbę spotkań.
Może cokolwiek panowie postanowią, niech to trwa jakiś czas, bo liga potrzebuje spokoju, a nie, że będzie ESA34 a za dwa lata ESA37.
Tak, liga ewidentnie potrzebuje spokoju i ja będę za tym, żeby horyzont czasowy funkcjonowania formatu był jak najdłuższy.
Rozmawiał PAWEŁ PACZUL
Fot. Newspix