Reklama

Bez zaskoczenia: Skowronek to nie cudotwórca. Potrzebne mu wsparcie

redakcja

Autor:redakcja

09 grudnia 2019, 14:01 • 4 min czytania 0 komentarzy

10 meczów. Razem z doliczonym czasem grubo ponad 900 minut. 86 dni. 

Bez zaskoczenia: Skowronek to nie cudotwórca. Potrzebne mu wsparcie

Cóż, jakikolwiek format przyjąć, liczenie czasu Wiśle od momentu, kiedy po raz ostatni nie przegrała meczu, jest dla kibiców Białej Gwiazdy niezwykle przykre, bo zaraz się może okazać, że minie jedna pora roku a choćby remisu jak nie było, tak nie ma. Wydawało się, że smutnej serii ŁKS-u nikt nie będzie w stanie przebić, ale Wisła odstawiła łodzian już na dwa spotkania. Nie pomógł nawet słynny efekt nowej miotły. Obraz nędzy i rozpaczy.

Ale… tak na dobrą sprawę, czy można było oczekiwać czegoś innego? Już przy zmianie trenera można było zakładać, że to nie w szkoleniowcu leży problem. Jasne, formuła pracy Stolarczyka mogła się wypalić, natomiast Wisłę Kraków też mógłby po nim objąć i Mourinho, a i tak miałby przecież problemy. Nie odmłodziłby starej gwardii. Nie wyciągnąłby konkretnych graczy ofensywnych z kapelusza. Nie nauczyłby grać w piłkę Janickiego. I tak dalej, i tak dalej.

Że tak ma się prawo dziać, ostrzegał na naszych łamach choćby Maciej Żurawski. Mówił: – Trzeba też spojrzeć na potencjał ludzki tych zawodników. Pytanie, czy nowy szkoleniowiec przy tej jakości będzie w stanie jak za dotknięciem różdżki odmienić to wszystko? Wydaje się, że może się tak nie stać. Oczywiście, jest ten słynny efekt nowej miotły, kiedy przy nowym trenerze zespół powinien zareagować pozytywnie, bo zawodnicy mogą się pokazać i powalczyć o miejsce w pierwszej jedenastce. Ale piłkarze są, jacy są.

Cóż, Skowronek czarodziejskiej różdżki nie ma. Czy widać postęp? Jakiś na pewno tak, przede wszystkim drużyna podjęła walkę w trzech kolejnych spotkaniach. Męczył się z nią Śląsk, który musiał odrabiać straty. Męczyła się Lechia, która miała masę farta, nawet kilka ton, ale też skoro Jean Carlos Silva nie potrafi strzelić patelni z pięciu metrów, to do kogo mieć pretensje, jak nie do samych siebie. Z kolei Górnik wyciągnął wynik dopiero w końcówce, a Wisła strzelała gole z gry, co ostatni raz przytrafiło się jej w połowie października.

Reklama

Tak, to nie były już mecze w stylu 0:7 z Legią czy 0:4 z Lechem. Coś się ruszyło, ale cholera: punktowo nie ruszyło się nic, a nic. Wiemy, że cały czas rozmawiamy o lidze specjalnej troski, natomiast nawet i ona nie będzie czekać, aż Wisła tip-topkami dojdzie do choćby remisu. A sześć punktów straty do bezpiecznego miejsca to już naprawdę nie są przelewki.

Czy to wina Skowronka? No gdzie tam, przede wszystkim podkreślamy choćby ten minimalny postęp, poza tym, jak zostało powiedziane: zmiana trenera to jedno, ruchy na rynku transferowym to drugie. Na pewno bardziej konieczne. Spójrzmy na mecz z Górnikiem – Wisła prowadzi, z boiska schodzą kolejno Brożek i Błaszczykowski. Cóż, mają swoje lata. Skowronek musi wprowadzić Boguskiego, który chyba już na dobre osiadł po drugiej stronie rzeki oraz Jeana Carlosa Silvę, piłkarza o wątpliwej jakości. Innymi słowy: każdy z nas wolałby dokończyć to spotkanie z Brożkiem i Błaszczykowskim, ale pewnie się nie dało. I chwilę po tych zmianach Wisła się sypie, dostaje trzy bramki, przegrywa mecz.

[etoto league=”pol”]

Wiadomo, że Silva z Boguskim nie nastrzelali samobójów, ale inaczej czuje się drużyna z nimi, a inaczej z liderami, tyle że ci liderzy nie mają już 20 lat, delikatnie mówiąc.

Dość trudno wierzyć, że w ostatnich dwóch meczach karta się odwróci. Najpierw przyjeżdża Pogoń i szansy można upatrywać głównie tym, że Portowcy są liderem, co przerosło ich w starciu z Arką (taka to liga, że można napisać podobne zdanie). Dalej jest ŁKS, bezpośredni rywal w walce o utrzymanie, prawda, ale jak ŁKS dostał w terminarzu prostsze mecze, z Górnikiem i Rakowem, to wykręcił cztery punkty, u siebie wygrał, toteż łatwo nie będzie.

Wisła miała w ostatnich pięciu meczach trzy spotkania z rywalami z tej półki (Arka, Raków, Górnik), ale jak wiemy, punktów wcale nie przybyło.

Reklama

Powtórzmy: Skowronek przyszedł za Stolarczyka w takim momencie z dwóch powodów. By tchnąć w drużynę nowego ducha i spróbować wyciągnąć jakiekolwiek łupy. To się na razie zbytnio nie udaje. Po drugie miał tę ekipę lepiej poznać, by zimą nie zaczynać z samej linii startu, tylko mieć już pewien ogląd.

I już pewnie wie, ba, wiedział przed podpisaniem kontraktu, że transfery są niezbędne. Do środka obrony (koniecznie!), do środka pola (jeden już jest), na szpicę. Pewnie na tym nie koniec. Pozostaje pytanie, czy będą to ruchy jakościowe, bo w podobny sposób ligę próbowało ratować w zeszłym sezonie Zagłębie Sosnowiec, ale ściągało takich cudaków, że, brr, nie chcemy wspominać.

Być może więcej zależy od działu skautingu, prezesów, dyrektorów niż od samego trenera, choć oczywiście to też jego działka, by przykładowi Savicević z Bashą zaczęli grać na poziomie, z których ich znamy.

Natomiast nie ma wątpliwości: Wisła balansuje na cienkiej linii, ma coraz mniejszy margines błędu, jeśli ten margines jeszcze istnieje. Zimą rozpocznie się walka o być albo nie być dla klubu, bo jak pamiętamy: zapowiedziano, że spadek do pierwszej ligi to może być koniec Wisły w takim kształcie.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Anglia

Nowy trener Manchesteru United: Wierzę, że jestem właściwym człowiekiem na właściwym miejscu

Arek Dobruchowski
0
Nowy trener Manchesteru United: Wierzę, że jestem właściwym człowiekiem na właściwym miejscu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...