Dwadzieścia minut – tyle czasu potrzebował Joaquin, by skompletować hat-tricka w meczu Betis – Bilbao. Hiszpański skrzydłowy ma 38 lat, a najwyraźniej nie zamierza zwalniać tempa – na przestrzeni ostatnich trzech meczów huknął pięć bramek, prowadząc swój zespół do trzech zwycięstw. Dzisiaj został najstarszym zdobywcą hat-tricka w historii La Ligi, ale patrząc na jego grę, wcale nie musiał powiedzieć tym wyczynem ostatniego słowa.
Athletic walczył do końca, zdążył jeszcze władować andaluzyjskiej drużynie dwa gole – Williams w 44′, Berchiche w 75′ – ale nie dali rady, Joaquin ich załatwił.
Trzeba przyznać, że każda bramka to cacko. Oczywiście, może pierwsza to strzał z bliska – ale jednak ten spokój i to uderzenie robi wrażenie. Później to już sam spryt, strzały z wcale nie takich łatwych pozycji, a taki gol na 3:0: golkiper nawet nie próbował interweniować, choć piłka nie była uderzona mocno, ale to jest właśnie siła precyzji.
Nie możemy sobie odmówić spojrzenia w przeszłość. Joaquin zaczynał karierę seniorską w sezonie 00/01, pomagając Betisowi awansować z Segunda. Swoją drugą bramkę w La Liga załadował Realowi Madryt, grając przeciwko takim gościom jak Zidane, Celades, McManaman, Figo, Roberto Carlos, Hierro, Savio, Munitis, Geremi czy Ivan Campo. W Barcy w tamtym sezonie grał Coco, Saviola, Kluivert czy Luis Enrique.
Debiutował u Jose Antonio Camacho, grając jeszze z Juanem Carlosem Valeronem. Pierwszy mecz to mecz z Portugalią, w której śmigali Sergio Conceicao, Joao Pinto, Fernando Couto, Jorge Costa. Joaquin pomagał przygotować Portugalczyków na starcie z mocarną ferajną Jerzego Engela. Na turniej, oczywiście, pojechał, spudłował nawet kluczową jedenastkę w karnych z Koreą Południową. Umówmy się jednak, że to nie w tym momencie ten mecz został przegrany przez Hiszpanię, tylko przy doborze arbitrów. Delikatnie mówiąc, za wielu czynnych graczy z tamtego turnieju już nie ma.
Joaquin był też na Euro 2004, mundialu w 2006 – ostatni mecz w reprezentacji rozegrał w 2007 roku.
Historia historią, setki meczów setkami meczów, ale naprawdę szacuneczek, że w takim wieku chłop wciąż daje radę grać aż na tak dobrym poziomie. Jasne, widać u niego ile na boisku znaczy spryt, doświadczenie, bo takie były w dużej mierze choćby i dzisiejsze bramki, gdzie umiał idealnie się odnaleźć i idealnie uderzyć, ale przecież on wciąż daje radę również kondycyjnie, nie musi być zmieniany w 60 minucie, nie oddycha rękawami.
Ale choć Joaquin to ewenement, tak przecież coraz więcej graczy po trzydziestce cały czas trzyma się równej, mocnej formy, czego dowodem choćby i Robert Lewandowski. Coś nam mówi, że kwestią czasu jest, gdy umowna granica 35 roku życia, do tej pory uznawana za taką, w okolicach której piłkarze zwykli kończyć karierę, przestanie obowiązywać, a zamiast niej bardziej wiążąca będzie czterdziestka.
[etoto league=”spa”]
fot. NewsPix.pl