Gonzalo Higuain ma za sobą szalony rok. Najpierw wypchnięto go z Mediolanu, robiąc miejsce dla Krzysztofa Piątka, potem była Chelsea i nawet wygrana w Lidze Europy, ale przy jakże skromnym udziale: 24 minuty w półfinale. Między innymi dlatego też Juventus wciąż szukał sposobu, żeby się go pozbyć. „El Pipita” postawił jednak na swoim i został pod Piemontem, a dziś kibice mogą znów nosić go na rękach. Listopad w jego wykonaniu był niemal tak imponujący, jak oponka, która zwykle towarzyszy mu po wakacjach.
W życiu pewne są trzy rzeczy: śmierć, podatki i Gonzalo Higuain grający u Maurizio Sarriego. Wie o tym sam Argentyńczyk, dlatego latem rękami i nogami bronił się przed opuszczeniem Turynu. Można tylko zgadywać, ile przekleństw rzucali pod nosem dyrektorzy Juve, gdy „Pipita” raz za razem odmawiał poświęcenia się dla wyższego dobra. Wyższym dobrem był oczywiście Cristiano Ronaldo, którego transfer szybko wymazał pozycję napastnika, dotychczas popieraną rekordową kwotą zapłaconą Napoli. Nie wymazał jednak 8,5 miliona euro netto, które Argentyńczyk inkasuje od „Starej Darmy” – wiadomo, że znajdziemy tańszych w utrzymaniu rezerwowych nawet w klubach z czołówki Serie A.
Oczywiście nie można się mistrzom Włoch dziwić. Nie bez powodu Higuain rok temu trafił na wypożyczenie do Mediolanu, które miało być dla niego wilczym biletem. Teraz próbowano pozbyć się go na stałe, do spółki z Paulo Dybalą. Ale dwóch rodaków nie ma co porównywać. O ile wypychanie z klubu Dybali nie wyglądało zbyt rozsądnie, tak grubawy i podstarzały Gonzalo na wypożyczeniach nie dawał nawet argumentów za tym, żeby dać mu drugą szansę. W Milanie frustrował, był rozczarowaniem, a najbardziej pamiętano go za… czerwoną kartkę w meczu z Juventusem. U papy Sarriego w Londynie wiodło mu się nieznacznie lepiej. A przecież już wcześniej w Turynie wokół jego nazwiska krążyły wątpliwości. Oczywistym było, że w zespole o zupełnie odmiennym stylu niż Napoli, Higuain nie dobije do rekordowego sezonu z 36 trafieniami w lidze na koncie. Tyle że malejący dorobek bramkowy w Italii zostałby mu przebaczony, gdyby doprowadził Juventus do triumfu w Lidze Mistrzów. Tak się nie stało, a misję, której nie wykonał, powierzono więc Ronaldo.
[etoto league=”ita”]
Nieoczekiwanie role nieco się odwróciły, bo „Pipita” odżył na tyle, że dziś spekuluje się o… stawianiu na niego kosztem Cristiano. Doszło do tego, że Argentyńczyk tłumaczył dziennikarzom, że nie zamierza wygryźć pięciokrotnego zdobywcy Złotej Piłki ze składu. – Nie muszę nikomu nic kraść. Wszyscy jesteśmy ważni, ci którzy wchodzą z ławki i ci, którzy grają w pierwszym składzie – mówił przed meczem z Atletico Madryt. Dyskusje o tym, czy Ronaldo jest obecnie niezbędny w składzie „Bianconerich” wywołały dwie rzeczy: słaba forma Portugalczyka i fakt, że wykorzystał to właśnie Gonzalo. Podczas gdy gwiazdor się leczył, Higuain zaliczył kapitalny miesiąc. Sześć meczów, dwa gole, cztery asysty, udział przy bramce co 65 minut. Liczby, których nie da się podważyć, tym bardziej, że nie strzelał do kaczek. Zapewnił Juventusowi wygrane z Lokomitivem, Torino, Milanem i Atalantą.
Włoskim dziennikarzom więcej do grzania tematu nie trzeba. Friendship over with Cristiano, now Higuain is my best friend. Nagle okazało się, że to nie Higuain jest przepłacanym rezerwowym, raczej Ronaldo jest zbyt drogim gwiazdorem. Ile w tym prawdy?
– Włoskie media uwielbiają skrajności, tak już mają. W pewnym sensie żyją z emocji i sensacji, świadomie je podsycają. Dziś w Serie A największe emocje wzbudza temat Cristiano Ronaldo, więc wykorzystują, gdy coś się wokół niego dzieje. On sam nie jest w tym sezonie na poziomie, który uzasadniałby wydawania na niego 60 mln euro rocznie, a tyle łącznie kosztuje utrzymanie go w Juventusie, także teoretycznie można stwierdzić, że te pieniądze można wydać bardziej pragmatycznie, sam postawiłem taką tezę w jednej z ostatnich audycji. Mimo wszystko to jednak Ronaldo, prawdziwa zabawa zaczyna się na wiosnę, wtedy będzie miał okazję by się spłacić, zwłaszcza w Lidze Mistrzów. Poza tym część jego pensji wynika z wpływów marketingowych, jakie przynosi. A czy jego status ogranicza Sarriego? Nie sądzę. Kiedy uznał, że gra za słabo, dwukrotnie go zmienił, na mecz z Atalantą w ogóle nie powołał – tłumaczy Michał Borkowski, który w Weszło.FM prowadzi audycję Curva Nord.
Inna sprawa, że na skrzypcach „Pipicie” przygrywa inny niechciany latem zawodnik – Paulo Dybala. Rodak Higuaina w minionym miesiącu dwukrotnie skorzystał z podań kolegi, strzelając ważne gole. Dzięki temu włoska prasa rozpływa się nie tylko nad Gonzalo, ale też duetem nazwanym HD. I choć media z południa Europy często przesadzają z euforią i krytyką, tak w jednym trzeba im przyznać rację – pod okiem Sarriego napastnik się odbudował, a może nawet zmienił. Listopadowe liczby Argentyńczyka zaskakują zwłaszcza w rubryce „asysty”. Gonzalo we Włoszech raczej nie kojarzył się z gościem, który dba o kolegów z zespołu jak kelner we włoskiej pizzerii. Najlepszy sezon zakończył z 11 ostatnimi podaniami na koncie… Już teraz, mimo że częściej bywa rezerwowym, ma ich 5. Nadzieję na to, że poprawi wynik jest to, że były snajper Napoli bije rekordy pod względem kluczowych podań. W obecnym sezonie we wszystkich rozgrywkach zaliczał średnio 1,4 kluczowych piłek na mecz. To drugi najlepszy wynik w jego europejskiej karierze – ostatnio nieco lepszy był… dekadę temu w Realu Madryt. W Juventusie na przestrzeni sezonu nie dobijał dotychczas nawet do 1 kluczowego podania na mecz. Zbliżoną średnią ma co prawda za poprzedni sezon w Milanie (1,3), ale tu warto spojrzeć na czas spędzony na boisku. Obecnie kluczową piłkę posyła średnio co 42 minuty, rok temu robił to co 67 minut. A to już spora różnica. Zresztą, kiedy spojrzymy na to w ten sposób, nawet najlepszy sezon w Madrycie nie może równać się z obecnym – wówczas zaliczał kluczowe podanie co 47 minut.
Przemianę z łowcy bramek w asystenta, pracującego dla zespołu, jeszcze lepiej widać, gdy porównamy Gonzalo z innymi napastnikami grającymi we Włoszech.
W Serie A tylko Ciro Immobile i Francesco Caputo uzbierali więcej asyst. Zawodnik Lazio prześciga też „Pipitę” w kwestii kluczowych podań na mecz (1.9 – 1.7), ale już w pojedynkę, bo Gonzalo jest w tym przypadku drugi. Z czego to wynika? Znów oddajemy głos Borkowskiemu. – Można obronić w tej kwestii każdą tezę. Bodajże po inauguracji La Gazetta Dello Sport uznała Higuaina za najgorszego na boisku, argumentując, że nie stwarza zagrożenia, podczas gdy Tuttosporto wybrał go piłkarzem meczu i nazwał cudownym, rozgrywającym napastnikiem. Prawda leży pośrodku, moim zdaniem Higuain ma większy udział w fazie kreowania niż – z reguły – za czasów Allegriego, natomiast po części wynika to po prostu z tego, że Juventus gra dwoma napastnikami, więc Gonzalo ma komu odgrywać „na ścianę”, częściej schodzi głębiej lub na bok ataku. Kwestia asyst… to już szerszy temat, ale wystarczy sobie przypomnieć niektóre z nich: zgranie po rożnym do De Ligta, podanie na bok pola karnego do Cuadrado, po którym pokazywał, że czeka na odegranie – to jednak też trochę efekt przypadku, niż zmiany stylu, czy nastawienia.
O ile asyst Higuain zbiera sporo, tak bramek raczej szczędzi, dlatego walka o „Capocannoniere” jest już poza jego zasięgiem. Pytanie, czy Argentyńczyka to naprawdę mocno zmartwi? I tak na jego półce kurzy się już nagroda za sezon 2015/2016, którą dodatkowo ozłaca rekord z nią związany: 36 goli, wynik we Włoszech niewyobrażalny i chyba już niepowtarzalny, nawet przez CR7. Natomiast jego przemiana, nawet jeśli nie celowa, odbudowała jego postać w oczach kibiców i być może dała mu nowe życie w Juventusie. Choć i tu nie można być niczego pewnym, to w końcu Włochy. – Ciężko przewidzieć, jak potoczą się jego losy, Dybali, którego latem wypychano, już oferują nowiutki kontrakt. Podobnie jest z Higuainem, to są na tyle dynamiczne kwestie, że ciężko przewidzieć, co stanie się latem. Nie wiemy w jakiej formie będzie od marca i kogo Juventus będzie mógł sprowadzić w jego miejsce – przyznaje Borkowski.
Zimę Argentyńczyk powinien mieć jednak spokojną. Tym razem na wylocie z Turynu jest Mario Mandżukić. Poza tym wsparcie u papy Sarriego, poparte listopadowymi liczbami, jest dobrym argumentem za pozostawieniem go w Juventusie. „Pipita” na pewno wciąż skrycie marzy o wygraniu Ligi Mistrzów, więc niewykluczone, że jeśli spełni to marzenie w tym sezonie, sam zdecyduje się latem na przeprowadzkę. Nadal stać go na grę na wysokim poziomie – niedawno rozegrał 200. mecz w Serie A i tylko Andrij Szewczenko mógł się pochwalić większym dorobkiem bramkowym na tym etapie kariery. To dobra karta przetargowa, żeby zapewnić sobie spokojną emeryturę.
Fot. FotoPyK