– Pamiętaj skąd pochodzisz – mówił Zlatan Ibrahimović odwołując się do swojego trudnego dzieciństwa w Malmoe. W miejscowym klubie stawiał swoje pierwsze kroki, tam też zadebiutował w seniorskiej piłce i właśnie tam eksplodował talent Szweda, który później podziwialiśmy w barwach Barcelony, Interu czy Paris Saint-Germain. – Ale widocznie Zlatan zapomniał skąd pochodzi – ripostują dziś kibice Malmoe. Ibrahimović stał się bowiem mniejszościowym udziałowcem Hammarby, wielkiego rywala klubu, który wypuścił Zlatana w świat.
Medialna saga po odejściu Szweda z LA Galaxy nie trwała długo, ale była za to bardzo intensywna. Gdy gruchnęły wieści o tym, że Ibra ma wrócić do Europy, media oszalały. Mówiło się o transferze o Milanu, wspominano o możliwych powrocie do Manchesteru Unted, ktoś rzucił opcję Tottenhamu, gdzieś tam jeszcze zauważono, że w Bundeslidze go jeszcze nie było, a w sumie takiej Borussii Dortmund to by się przydał. Każdy dzień przynosił nową plotkę.
Zlatan wreszcie rozwiał wątpliwości i wrzucił na swojego Instagrama zieloną koszulkę, którą znali tylko Szwedzi i freaki piłkarskie, które z jakiegoś powodu kojarzyły Hammarby. „Ale po co wraca kopać się do ligi szwedzkiej, skoro spokojnie znalazłby jeszcze klub w ligach z BIG5?” pytał świat. Ale Zlatan wcale nie zamierzał przywdziewać po raz kolejny krótkich spodenek. Zajął się biznesem. I to biznes prowadził go z Los Angeles do Hammarby.
Spoiwem łączącym LA i nowy klub Zlatana jest konsorcjum AEG, które jest właścicielem klubu z Los Angeles. To samo konsorcjum ma też pakiet udziałów w Hammarby. Zlatan po starej znajomości postanowił odkupić od swoich niedawnych pracodawców kilkadziesiąt procent udziałów w szwedzkim klubie. Mówimy tu o pakiecie mniejszościowym, ale dokładna suma udziałów nie jest znana – w różnych źródłach padają różne procenty (od 23 do nawet 45%). – To wielki klub, z oddanymi kibicami i piękną historią. Jest szanowany w Sztokholmie i całej Szwecji. Jestem podekscytowany na myśl o kontynuacji mojej współpracy z AEG, która będzie mnie wspierać przy tworzeniu tego projektu. Mówimy tu o budowie najbardziej interesującego i najbardziej wpływowego klubu w kraju – mówił Zlatan-właściciel. Zlatan-piłkarz powiedziałby pewnie, że nie może się doczekać tego, jak kolejni zawodnicy Hammarby będą do niego porównywani, lecz nigdy nie będą nim. I dorzuciłby jeszcze kilka narcystycznych wrzutek.
Tym samym 38-latek tylko podgrzał atmosferę w Szwecji. Było bowiem jasne, że kibice Malmoe nie zareagują z wyrozumiałością na zainwestowanie w jednego z największych rywali w kraju. Wyobrażacie sobie, że – dajmy na to – Jan Bednarek za piętnaście lat wraca do Polski i zostaje współwłaścicielem Legii? Albo Kucharczyk inwestuje kasę w Lecha? Albo Paweł Brożek rzuca się na ratunek Cracovii?
No właśnie.
– To, gdzie zaczynałem, co dostałem i co zrobiłem dla klubu, tego nikt mi nie zabierze i zawsze będzie pamiętane – twierdzi Zlatan. Innego zdania jest część kibiców jego macierzystego klubu. Całkiem niedawno pod stadionem Malmoe stanął bowiem pomnik Ibrahimovicia. Może nie jakiś spektakularny, nie jest to może stopa Uwe Seelera, bardziej ta nieudana rzeźba Cristiano Ronaldo na portugalskiej ziemi, ale jest. Pytanie – jak długo tam pozostanie. Kibice Malmoe zdewastowali bowiem popiersie swojego niedawnego idola. Pomnik został pomalowany sprejem, podpalono go, a w pewnym momencie na ramieniu Szweda zawisła… klapa od kibla. Oryginalna opaska kapitańska.
– Co Zlatan zrobił dla Malmoe? Zrobił tyle, że sprzedano go za duże pieniądze. Od tego momentu nie zrobił już absolutnie nic. Żal mi go, bo spalił za sobą wszystkie mosty. Dla kibiców i młodzieży nie będzie już idolem, którym był przed laty – mówi Kaveh Hosseinpour, wiceszef grupy kibiców Malmoe: – Pomysł powrotu Zlatana do klubu byłby akceptowalny jeszcze kilka lat temu. Ale w ostatnim czasie temat stał się coraz gorętszy, mniej oczywisty. Dzisiaj kibice Malmoe nie traktują go już poważnie. Znacznie częściej rozmawiano o tym, czy Markus Rosenberg powinien przedłużyć kontrakt na kolejny sezon, a nie o tym, czy potrzebujemy Zlatana. Rosenberg był ważniejszy dla klubu niż Ibrahimović.
Podejrzewamy, że gdyby Zlatan zainwestował swój hajs w Malmoe, to pan Kaveh mówiłby inaczej o dorobku Ibry w klubie. Niemniej wściekłości kibiców nie udało się powstrzymać. Oto kilka scenek spod pomnika:
Klasyczna historia „od miłości do nienawiści”. Zlatan jeszcze podczas kopania piłki udowadniał, że sentymenty ma w nosie – liczy się dla niego blichtr, prestiż, PR. Nie mówimy, że to źle – każdy jest kowalem swojego losu. Natomiast zignorowanie romantycznej historii o wielkim piłkarzu wracającym do starej drużyny, by swoim doświadczeniem i budżetem wspomóc ją w wejściu na szczyt, na rzecz wpompowania kasy w rywala po biznesowej znajomości – tak, to pasuje nam do Ibry.
fot. NewsPix