Reklama

Niszczyciel pomników z lat dzieciństwa

redakcja

Autor:redakcja

27 listopada 2019, 11:28 • 3 min czytania 0 komentarzy

Oni naprawdę coś dla nas znaczyli, Robert! Oni byli dla nas ważni, oni mieli miejsce w naszych sercach, które wydawało się tak głęboko zakamuflowane, że już nigdy nie da się ich stamtąd wyciągnąć. Spoczywali gdzieś na dnie szuflady, w formie koszulki o rozmiarze S z nazwiskiem na plecach, kupionej na którymś z rynków. Żółto-niebieska Parmy z napisem Crespo poszła w odstawkę dość szybko, ale Szewczenkę z Milanu czy Henry’ego z Arsenalu niektórzy do dziś przekładają z półki na półkę przy nienawistnym spojrzeniu żony, próbującej niejednokrotnie wyrzucić podrabiany t-shirt sprzed kilkunastu lat. 

Niszczyciel pomników z lat dzieciństwa

Robert, oni mieli już zawsze leżeć w tych garderobach, mieli już zawsze stanowić żywe w naszej pamięci pomniki. Ale nie, po co, trzeba było przyjść i to wszystko zniszczyć.

Najpierw padli polscy bohaterowie. Nagle okazało się, że można być lepszym od Andrzeja Juskowiaka, że Wojciech Kowalczyk nie był najlepszym napastnikiem, jakiego widziała polska liga, że w Lidze Mistrzów da się przebić Krzysztofa Warzychę. W reprezentacji zresztą to samo. Wszystkich przebić, przestrzelać, usunąć w cień. Ale to jeszcze byśmy jakoś przetrawili, zwłaszcza, że przecież po drodze byli Niedzielan i Rasiak, symbole ery, gdy w napięciu czekaliśmy na wieści z ligi holenderskiej, czy tym razem popularny “Wtorek” zdołał ukąsić Spartę Rotterdam. Okej, przetrawilibyśmy, że powywracał nasze pomniki, gorzej, że Lewandowski, ten bezlitosny niszczyciel legend, gdy już zdewastował wszystkie krajowe figury, zabrał się za te zagraniczne.

Najbardziej cierpieli bez wątpienia fani AC Milan. Jako pierwszy padł ich Pippo Inzaghi z marnymi 46 golami w Lidze Mistrzów. Lewandowski łyknął go jak rozpędzony polski Romet mija włoskiego pieszego (chcieliśmy tu dać zestawienie motoryzacyjne, ale niestety Polska nie produkuje aut godnych porównania z Lewym). Chwilę później padli zdobywcy 48 goli z Milanem w CV – Zlatan Ibrahimović oraz Andrij Szewczenko.

Cierpieli fani Werderu Brema, gdy Lewandowski z gracją mijał Claudio Pizzarro na liście najskuteczniejszych obcokrajowców w historii Bundesligi, zajmując w tym zestawieniu pierwsze miejsce. Z przerażeniem na wyczyny Polaka patrzyli goście ze Kolonii, gdy padły ich legendy z Dieterem Mullerem i Klausem Allofsem na czele. Ulf Kirsten, któremu w Leverkusen poświęcono tysiąc piosenek i sto obrazów na ścianach, był jedną z wielu tyczek w tym slalomie.

Reklama

Obecnie za plecy spogląda sam legendarny Jupp Heynckes, którego Lewandowski minie na liście najskuteczniejszych strzelców w historii niemieckiej ligi już za trzy gole – czyli być może jeszcze w tym tygodniu. To będzie oznaczało, że niekwestionowana legenda futbolu za naszą zachodnią granicą będzie wypchnięta z podium najskuteczniejszych, na którym rozgości się zwykły chłopak, który ruszył w świat jako szczypiorowaty napastnik Lecha Poznań.

Ale wróćmy do zestawianie najskuteczniejszych w Lidze Mistrzów. Lewandowskiemu został do wywrócenia tak naprawdę już tylko jeden pomnik. Po tym, gdy roztrzaskał fanów Arsenalu wyprzedzając Thierry’ego Henry’ego i po tym jak rozprawił się z mitem Manchesteru United Ruuda van Nistelrooya, do łyknięcia jest jedynie Raul. Oczywiście, Lewandowski gra już w takiej lidze, że naparza się o tytuł najskuteczniejszego z kosmitami, Messim i Ronaldo, ale do nich może jednak trochę braknąć. Za to miejsce w trójce najlepszych strzelców najbardziej elitarnych rozgrywek świata? Walczą o nie Karim Benzema z 64 golami i Robert Lewandowski, który dziurawił siatki w LM już 63 razy. Raul ma 71 trafień, bardzo długo wydawało się, że Hiszpana nie przebije nigdy żaden człowiek.

W sumie… Jeśli uznamy, że CR7 i LM10 to przybysze z innych planet, a są ku temu uzasadnione przesłanki, to RL9 jest o 9 trafień od tytułu najbardziej bramkostrzelnego człowieka w historii Ligi Mistrzów.

Za paręnaście lat w naszych szafach wszystkich Inzagich, Raulów, Elberów, Ronaldo i Juskowiaków zastąpią koszulki naszych synów. Lewandowski 9 Bayern, Lewandowski 9 Polska. I coś nam się wydaje, że akurat tego pomnika nikt już nie ruszy.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...