18 listopada 2018 roku. KTS Weszło po świetnym turnieju wraca do bazy przy ulicy Potockiej z pierwszym w historii pucharem. Wówczas pod względem umiejętności i gry wyglądaliśmy jak prawdziwi potomkowie Tsubasy. Gdy stało się jasne, że znów zostaniemy zaproszeni na turniej „Gramy dla Hani”, wiedzieliśmy, że jednym z celów będzie obrona trofeum.
Jednak to nie o to w tym wszystkim chodzi. Zwyciężyć może tylko jedna osoba i jest to oczywiście Hania Wróbel, dla której zbierane były pieniądze. Jesteśmy niezwykle wdzięczni, że mogliśmy w jakiś sposób pomóc całej inicjatywie, bo ludzkie zdrowie to zdecydowanie najważniejsza wartość. Jeśli chodzi o wynik na turnieju – odpadliśmy w ćwierćfinale, a Daniel Ciechański został królem strzelców całej imprezy.
Sporo się zmieniło od 2018 roku. W turnieju wzięły udział 24 zespoły, system eliminacji identyczny jak na euro. Sześć grup po cztery ekipy, wychodzą dwa z pierwszych miejsc i cztery najlepsze z trzecich. Później 1/8, ćwierćfinał, półfinał i finał lub mecz o trzecie miejsce. Rozgrywki grupowe zaczęły się chwilę po ósmej, jednak KTS pierwsze starcie miał zaplanowane na godzinę 10 z Niskim Pressem.
Po wejściu do hali, od razu w oczy rzucało się stoisko z różnymi piłkarskimi fantami do wylicytowania. Największą gratką była oficjalna koszulka z AS Romy Daniele De Rossiego, z Napoli Piotra Zielińskiego, z Bournemouth Artura Boruca czy Karabachu z nazwiskiem Jakuba Rzeźniczaka. Oprócz tego trykoty Legii (było ich grubo ponad dychę), proporczyki, książki z autografami, zdjęcia z podpisami i wiele, wiele więcej. Dla każdego coś by się znalazło.
Turniej zaczął się dla nas kapitalnie. Niski Press bez zaskoczenia cofnął się na własną połowę i czekał na ataki z naszej strony. Dwukrotnie trafił Ciechański, a poza tym jednego gola dorzucił Dominik Grzesiak. Kwadrans później spotkanie numer dwa z ekipą NDZ, czyli „Nie Do Zera”. Faktycznie, udało im się wpisać na listę strzelców trzykrotnie, jednak my odpowiedzieliśmy dyszką. „Ciechanowi” wchodziło wszystko bez krzty przesady. Trafił do siatki siedem razy, raz trafił Madej, Boji i Kondracki. W ostatnim grupowym starciu trochę męczyliśmy bułę, niemniej zdobyliśmy trzy oczka. Z Wydziałem Sędziowskim Warszawa wygraliśmy 3:1, a do notesu sędziowie wpisali Ciechańskiego, Madeja i Zaleskiego.
– Głód gry jest ogromny, nie mogę usiedzieć na miejscu w domu. Planujemy z chłopakami, żeby gdzieś jeszcze pograć. Na tym turnieju jest świetna frekwencja, być może jest nas za dużo, ale przecież zdarzało się, nie mieliśmy ludzi. Trzeba powiedzieć, że w na takich turniejach gdzie jest 20-30 zespołów, większość to drużyny amatorskie. Nie ma co się podniecać, bo dziwne, gdybyśmy przegrali z takimi ekipami, zwłaszcza, że umiemy grać w piłkę. Wszystko zaczyna się w fazie pucharowej. Na boisku o takich rozmiarach, widać, kto miał styczność z tą „małą” piłką. Szybka noga, trzeba błyskawicznie podejmować decyzje. To na pewno nam pomoże w lidze. Rok temu Wojtek Kowalczyk zabiegał o treningi na hali. Mamy tylu drewnianych zawodników, wszyscy by mogli na tym skorzystać. Pierwsza poważniejsza akcja charytatywna to wpłata naszej premii za mistrzostwo na siepomaga.pl, teraz Daniel Ciechański ogarnia jeszcze „Szlachetną Paczkę”. Jak możemy, to pomagamy. Nie mamy żadnych opłat w klubie, więc tę stówkę czy pięć dych przeznaczamy na różne szczytne cele – tak opowiadał kapitan KTS-u, Michał Madej.
Ze zgrupowania kadry U-21 Czesława Michniewicza wrócił Oskar Śliwowski, którego podpytaliśmy m.in. o wyższość Ciechańskiego nad Klimalą.
– Najważniejsza jest przede wszystkim Hania, a nie boisko. Nie oszukujmy się, chcemy wygrać, bo w zeszłym roku zdobyliśmy to trofeum. Drużyna podeszła do tego na sto procent – trzy mecze grupowe, trzy zwycięstwa. Wyglądamy naprawdę fajnie, próbujemy kreować od tyłu. Nie patrzymy na małą gierkę, najważniejsze będą zimowe przygotowania. Dla nas najważniejszy jest awans, a chłopaki są do tego przygotowani.
Daniel Ciechański w trzech meczach zdobył dziesięć bramek, był trener ostatnio na stażu u selekcjonera Czesława Michniewicza, więc pytanie: kogo wolałby trener mieć u siebie, Daniela czy Patryka Klimalę?
– Gdyby Patryk strzelałby tak jak „Ciechan”, to młodzieżówka nie przegrałaby starcia z Bułgarią. A już na serio, Klimala to bardzo ciekawy zawodnik, bardzo ambitny. Daniel jest troszeczkę starszy, ale to napastnicy o podobnej charakterystyce.
Kto z KTS-u wyróżnia się w tej małej grze?
– Ciekawie po boisku porusza się Michał Madej, widać, że mu piłka nie przeszkadza. Daniel Ciechański w jednym meczu zdobył siedem bramek, idzie na króla strzelców.
Do losowania fazy pucharowej zostało kilkadziesiąt minut, więc mieliśmy chwilę na odpoczynek. W tym czasie na warszawskiej Białołęce pojawiła się reprezentacja dziennikarzy z Andrzejem Twarowskim na czele. Z komentatorem Canal Plus zamieniliśmy kilka słów:
– Przyjechaliśmy tutaj z nastawieniem, żeby wziąć udział, bo to wspaniała idea. Uczestniczę w tej imprezie po raz trzeci. Jednak oczywiście mamy plany sportowe, bo jesteśmy sportowcami-amatorami. Zawsze mnie to śmieszy, gdy ktoś mówi: „A, przyjechaliśmy się pobawić”. Jak się wychodzi na boisko, to człowiek odkłada klocki, grabki i daje z siebie wszystko. Po cichu liczę na wyjście z grupy.
Pierwszy mecz wygrany, czyli rozumiemy, że gracie trochę bardziej ofensywnie, niż Tottenham będzie pod wodzami Jose Mourinho?
– Będąc na boisku i patrząc na nasze ustawienie, to muszę powiedzieć, że był to raczej Jose Mourinho, niż epoka rozkwitu Tottenhamu pod rządami Mauricio Pochettino.
Na jakiej pozycji pan gra?
– Na tym turnieju to wszędzie, ale wolę atak.
Bardziej Harry Kane czy Heung-Min Son?
– O, chyba raczej Son.
Po oficjalnym zakończeniu fazy grupowej, nadszedł czas na losowanie drużyn z trzeciego miejsca. My dostaliśmy zespół FC Gocław i szczerze mówiąc, to chyba było nasze najlepsze spotkanie podczas tego turnieju. Taktycznie – perfekcja i pod względem skuteczności to był popis. Cztery gole strzelił Krzysiek Kondracki, w tym genialną z rzutu wolnego. Bez rozbiegu w samo okno. Dwie dorzucił Kacper Rałowiec i po jednej Ciechański, Madej oraz, tak tak, Wojciech Piela. Nie ma błędu w imieniu i nazwisku tego ostatniego.
Szliśmy jak burza, choć i Oskar Śliwowski mówił, że jesteśmy dalecy od naszej optymalnej formy i to wyszło w meczu ćwierćfinałowym, ostatnim dla nas na całym turnieju. Przyszło nam się zmierzyć z Drużyną Rotmistrza, który załatwiła nas na szaro. Szybki gong w pierwszych kilka minutach, później drugi na koniec i pozamiatane. My byliśmy nieskuteczni. Strzały, które w poprzednich spotkaniach wchodziły na luzie, teraz szły obok, nad czy daleko od bramki. Trudno, obiektywnie patrząc byliśmy słabsi i zasłużenie odpadliśmy.
Po turnieju złapaliśmy na chwilę Jakuba Rzeźniczaka, zawodnika Wisły Płock, który, jak już wspominaliśmy, na licytację dał swoją koszulkę z meczu ze Sportingiem w barwach Karabachu.
– Lubię pomagać. Każdy zawodowy sportowiec może jakoś tę swoją popularność wykorzystać właśnie na takich turniejach. Cieszę się, że ktoś chciał tyle zapłacić za moją koszulkę i mam nadzieję, że te pieniądze pomogą Hani.
Kiedy wracasz do treningu i do gry?
– Do treningu wracam jutro (dzisiaj, rozmawialiśmy w sobotę – przyp. red.). Miałem miesiąc przerwy, do końca rundy zostało niespełna cztery tygodnie i zrobię wszystko, żeby wrócić na ligowe boiska. Może być to ciężkie. Żeby po takiej przerwie nadrobić zaległości i wrócić do pełni sprawności to ciężka sprawa. Zobaczymy, jak będzie na to patrzył trener i czy będę potrzebny w tym roku kalendarzowym.
W co celujecie w tym sezonie?
– Na początku był cel, żeby się utrzymać. Wiemy, jak ta liga jest dynamiczna i wszystko się w niej zmienia, wygraliśmy sześć meczów z rzędu i byliśmy liderem Ekstraklasy. W wewnątrz klubu cały czas mówi się o utrzymaniu, ze względu na skład czy budżet. Moim prywatnym celem jest pierwsza ósemka i do tego będę dążył.
Całą imprezę wygrała drużyna Szefów Przeciągu, a królem strzelców został nasz człowiek, Daniel Ciechański z jedenastoma trafieniami na koncie. Kadra KTS-u tego dnia prezentowała się następująco:
Dominik Byszewski, Paweł Wysocki, Kacper Rałowiec, Daniel Kokosiński, Daniel Boji, Grzegorz Zaleski, Norbert Bormański, Dominik Grzesiak, Wojciech Piela, Krzysztof Kondracki, Michał Madej oraz Daniel Ciechański
Dziękujemy za zaproszenie, Hani i jej rodzicom życzymy zdrowia, cierpliwości i wszystkiego najlepszego. Wspaniała impreza i miejmy nadzieję, że za rok znów się na niej pojawimy.
fot. własne