Reklama

Pan piłkarz Lewy, Reca i Zieliński na minusie. Noty za Słowenię

redakcja

Autor:redakcja

19 listopada 2019, 23:54 • 5 min czytania 0 komentarzy

Świetny początek, potem bardzo długo średnio lub słabo i w końcówce znów bardzo dobrze. Tak grali Polacy ze Słowenią, dlatego nie przy wszystkich nazwiskach możemy postawić plusa. Dotyczy to zwłaszcza dwóch delikwentów. Noty tradycyjnie w skali 1-10, nota wyjściowa 5. 

Pan piłkarz Lewy, Reca i Zieliński na minusie. Noty za Słowenię

Wojciech Szczęsny (5) – Przy golach bez większych szans. Oprócz tego obronił jeden strzał i bardzo dobrze interweniował na przedpolu na kwadrans przed końcem. Zbytnio się nie zmęczył.

Łukasz Piszczek (5) – Czysto sportowo pożegnał się z kadrą bez szału. Mało aktywny w ofensywie, w defensywie też idealnie nie było, jego stroną napędziła się akcja dająca Słoweńcom wyrównanie. Szkoda, że nie udało mu się lepiej strzelić po jedynym rzucie rożnym Zielińskiego, z którego mogło coś wyniknąć. Z powodu kontuzji Glika zmieniony dopiero w doliczonym czasie pierwszej połowy, a nie w 30. minucie.

Kamil Glik (bez oceny) – Życzymy zdrowia.

Jan Bednarek (5) – Dość dyskretny występ, bo w gruncie rzeczy Słoweńcy niezbyt często siali większy niepokój w naszej obronie, za to jak już do tego dochodziło, byli bardzo konkretni. Jeśli statystyki nie kłamią, Bednarek nie stoczył żadnego pojedynku na ziemi, musiał tylko trochę pograć głową. Jak w zasadzie cała polska defensywa, był zamieszany w utratę drugiej bramki.

Reklama

Arkadiusz Reca (3) – Josip Ilicić musiał lubić Recę na treningach, bo idealnie nadawał się do ćwiczenia zwodów. Obrońca SPAL miał z nim dziś olbrzymie problemy i najlepiej radził sobie, jeśli jego niedawny kolega z Atalanty schodził gdzieś indziej. Gorzej, że raz zszedł tak, iż doprowadził do stanu 2:2. Przy pierwszym golu gości Reca zawinił podwójnie. Najpierw był źle ustawiony, a potem został ograny.  Do tego zbyt często podawał niedokładnie z własnej połowy. W ofensywie niby aktywny, ale tak naprawdę nigdy nie doprowadziło to do czegoś konkretniejszego.

Sebastian Szymański (7) – Z meczu na mecz nabiera pewności siebie, pięknie się rozpycha łokciami w tej drużynie. Od razu po jego wrzutce z wolnego zrobiło się groźnie, a po wynikającym z niej rzutu rożnego przywalił sprzed pola karnego tak, że nie było czego zbierać. Nawet taki spec od łapania piłki jak Jan Oblak mógł co najwyżej z uznaniem pokiwać głową. Szymański wykonywał stałe fragmenty gry lepiej niż Zieliński, większość wrzutek miała sens. Po jednej z nich do niezłej sytuacji doszedł Lewandowski. W drugiej połowie świetnie pograł z „Lewym” i podał do Zielińskiego, który zmarnował swoją okazję numer trzy. Jedyny minus za zbyt łatwe odpuszczenie Ilicicia przy golu na 2:2, będąc koło siebie wbiegali w pole karne.

Jacek Góralski (6) – Zaczął niespecjalnie. Kilka fauli, nie zdążył z asekuracją kiedy wyrównywał Matavż. Ale potem zaczął się rozkręcać, najpierw od przerwania dwóch groźnych kontr. Nie ograniczał się jedynie do wślizgów i odbiorów, gdy miał więcej miejsca w środku potrafił odważniej pociągnąć z akcją. Dzięki takiemu zachowaniu mógł strzelić zwycięskiego gola, był przecież na pozycji „dziewiątki”. Trafił oczywiście wślizgiem. Jego niepohamowana radość mogła wzruszyć, nie zapomni tej chwili do końca życia. Dodajmy, że to po faulu na Góralskim z boiska wyleciał Kurtić.

Grzegorz Krychowiak (5) – Bardzo dobrze zaczął, potrafił się utrzymać przy piłce mimo pressingu i uruchamiać skrzydła. Takie zagrania miewał do końca, ale w innych elementach trochę zawodził. Za dużo było w jego grze niedokładności: raptem 80 procent celnych podań, przy dalszych podaniach celność to zaledwie 4/11. W drugiej połowie zaliczył groźną stratę na swojej połowie, na szczęście bez konsekwencji. Gdy strzelał, ciągle był blokowany. Na plus cztery odbiory. Generalnie Krychowiak ostatnio nie schodzi poniżej przyzwoitego poziomu, ale skoro znajduje się w tak dużym gazie, można oczekiwać jeszcze więcej.

Piotr Zieliński (3) – Powrót na ziemię po udanych pierwszych 45 minutach w Izraelu. Zabrał asysty Grosickiemu (nie spodziewał się dogrania), Kędziorze (idealna piłka na jedenasty metr, Oblak świetnie obronił) i Szymańskiemu (niecelny strzał obok słupka). W kluczowych momentach nie brał udziału. Brakowało znów czegoś ponad przeciętność, zapamiętaliśmy jedno fajne przyspieszenie akcji po efektownym zwodzie. No i dośrodkowania ze stałych fragmentów zupełnie bez historii.

Kamil Grosicki (6) – Obiecujący początek, dwukrotnie narobił dużo szumu na skrzydle, raz z jego podania nie skorzystał Zieliński. Później dość długo grał szarpanie, ale z czasem wrócił na wyższe obroty. Miałby duży udział przy golu, gdyby Zieliński wykończył dogranie Kędziory. Pomógł Lewandowskiemu zdobyć swoją bramkę, zabierając mu lewego obrońcę. No i idealnie wyłożył piłkę Góralskiemu, asysta w końcu zaliczona.

Reklama

Robert Lewandowski (9) – Tak po prawdzie, do przerwy było wręcz słabo. „Lewego” za bardzo w grze nie oglądaliśmy, poza jednym strzałem głową niewiele mogliśmy o nim napisać. Po zmianie stron… Cóż, reszta jest historią. Fantastyczny rajd zakończony znakomitym strzałem z trudnej pozycji i prowadzimy 2:1. To jeden z tych goli, którego powtórek nigdy nie będzie za dużo. Lewandowski potwierdził światową klasę także w 81. minucie – najpierw utrzymując piłkę, a następnie znakomicie odnajdując Grosickiego na drugiej stronie. Zastanawia nas jedynie jego reakcja po tym dośrodkowaniu. Robert wyraźnie się skrzywił, jakby mu coś nie wyszło. A może jednak chciał strzelać?…

Artur Jędrzejczyk (4) – Już po kilku minutach wszedł za Glika i wzmocnieniem nie został. Ciągle za daleko od rywali, przy obu golach Słoweńców mógł reagować szybciej i bardziej zdecydowanie. Oprócz tego było w porządku, ale przeciwnicy poza tymi dwoma przebłyskami w gruncie rzeczy ani razu solidniej nie przetestowali naszych stoperów. Aha, zapomnielibyśmy, Jędrzejczyk asystował Lewandowskiemu.

Tomasz Kędziora (6) – Byłaby modelowa dla bocznego obrońcy asysta, gdyby Zieliński miał lepiej nastawiony celownik. Wmieszany w utratę drugiej bramki, nie do końca wiedział, czy pilnować innego zawodnika, czy atakować tego z piłką. Generalnie jednak Kędziora znów sprawił korzystne wrażenie, co jest szczególnie istotne w kontekście tego, kogo dziś zmienił.

Kamil Jóźwiak (bez oceny) – Dwa razy na spalonym. Chciał być pod grą i się pokazać, ale zabrakło czasu.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...