Nie ma co się czarować, wczoraj Robert Lewandowski nie zagrał wielkiego meczu, a można było też odnieść wrażenie, że mniej więcej po jego pojawieniu się na boisku, siadła gra całej drużyny. Zanim jednak ktokolwiek zacznie wysnuwać daleko idące wnioski i – na przykład – analogię z reprezentacją Szwecji po zakończeniu kariery przez Zlatana, warto spojrzeć nieco szerzej.
Po pierwsze – Lewandowski w trakcie meczów Polski praktycznie nie odpoczywa. W okresie od początku Mistrzostw Świata do wczoraj, nasz najlepszy zawodnik zagrał 1350 z 1530 minut – od pierwszego do ostatniego gwizdka w 15 meczach, opuszczając dwa: sparingowy z Irlandią oraz ostatni w Lidze Narodów przeciw Portugalczykom.
W naturalny sposób pamięć mamy krótką, więc część osób kombinuje: wczoraj z Izraelem Polakom nieźle szło bez Roberta, a i z Portugalią udało się zremisować. W tamtym okresie rozwoju kadry Jerzego Brzęczka wydawało się, że lecimy do Guimaraes na ścięcie, tymczasem uratowaliśmy ważny remis, dzięki któremu pozostaliśmy w pierwszym koszyku przy losowaniu grupy eliminacyjnej. Jak cenny był ten remis – widzieliśmy nawet wczoraj. Nasza grupa była naprawdę łatwiuteńka jak Simsy na kodach.
Problem polega na tym, że to są dwa mecze bez stawki, w których brak Lewandowskiego udało się jakoś zamaskować, wcześniej Milikiem, wczoraj Piątkiem. A co we wcześniejszych spotkaniach bez udziału snajpera Bayernu? Wzięliśmy pod uwagę okres od czerwca 2016 roku, czyli od przygotowań do pamiętnego Euro:
– sparingowy remis z Irlandią, uratowany golem w 87. minucie, duet napastników Milik-Piątek bez gola, naszą relację po meczu zatytułowaliśmy “morderstwo futbolu”
– druga połowa meczu z Litwą, przed przerwą Lewandowski ukąsił dwa razy, po przerwie strzeliliśmy jeszcze dwie; bez znaczenia
– druga połowa meczu z Koreą Południową, przed przerwą Lewandowski trafił na 1:0, Grosicki podwyższył na 2:0. Po przerwie roztrwoniliśmy przewagę i zwycięską bramkę zdobyliśmy w doliczonym czasie gry
– 0:1 z Meksykiem, Świerczok bez gola
– 0:0 z Urugwajem, Wilczek i Świerczok bez gola
– 1:1 ze Słowenią, gol Teodorczyka
– 0:0 (!!!) z Litwą
Bez Lewandowskiego byliśmy właściwie bezzębni, a przecież zwłaszcza w duecie Piątek-Milik coś powinno do sieci rywala wpaść. Gra się nie kleiła (w sumie rzadko się nam klei), a brakowało tego instynktu, który sprawia, że Lewandowski od jakiegoś czasu jest jedynym jasnym punktem nawet w Bayernie Monachium.
Przyznajemy – przykład Szwecji potrafi zadziałać na wyobraźnię. Wydawało się, że odejście Zlatana będzie dla nich degradacją o dwie ligi niżej, tymczasem Szwedzi bez swojej ikony radzą sobie lepiej, niż z jego udziałem – dotarli do ćwierćfinału mundialu, przedwczoraj efektownie przyklepali awans na kolejną imprezę. Mamy jednak wrażenie, że poza zrównaniem geniuszu Lewandowskiego i Ibrahimovicia, ta analogia nie ma prawa bytu. Nie tylko dlatego, że nie mamy Forsberga czy Lindelofa.
Po prostu z Lewandowskim zazwyczaj wyglądamy o klasę lepiej niż bez niego. Co więcej, mamy wrażenie, że bez Lewandowskiego w obecnej formie gorzej wyglądałaby każda drużyna świata. A przyczyna jest dość banalna: to obecnie najlepsza dziewiątka na globie.
Dlatego widząc tweety o tym, że być może Lewandowski powinien odpoczywać częściej, apelujemy: trochę powagi.
Fot.FotoPyK