Często myślimy, że jakbyśmy mieli pieniądze, to nawet nie powiemy, co byśmy zrobili, bo zrobilibyśmy tak dużo. No ale trudno o to mając praktycznie puste kieszenie. Co innego mając w kabzie 385 milionów złotych, bo tyle można wyciągnąć z kumulacji w ramach gry EuroJackpot. Konkretny pieniądz, co tu dużo mówić.
A co można z takim worem waluty zrobić? A no na przykład zabawić się w organizatora wielkiego futbolu w Polsce i dwukrotnie sprowadzić nad Wisłę Superpuchar Hiszpanii. Ewentualnie przyczynić się do popularyzacji piłki nożnej w samym kraju, czterokrotnie dokładając się do modernizacji stadionu Rakowa Częstochowa. Albo na przykład zostać bohaterem stolicy, kupując roczne karnety na sektor rodzinny dla całej ponadmilionowej aglomeracji.
Piłka nożna to biznes, w którym nie ma szczególnie wiele miejsca na sentymenty. Wiedzą to władze hiszpańskiego związku piłki nożnej, który postanowił wykorzystać fakt, że mecze między najlepszymi drużynami LaLiga cieszą się nieskończoną wręcz popularnością na całym świecie i sprzedał prawda do organizowania Superpucharu Hiszpanii na terenie Arabii Saudyjskiej za 40 milionów euro rocznie.
Na najbliższe lata Arabia klepnęła sobie mecze czołowych ekip z Hiszpanii, to fakt. Ale w sumie nieźle byłoby zobaczyć największe gwiazdy światowej piłki nad Wisłą. Wyobraźcie sobie, jaką przyjemną odmianą byłoby zobaczenie na własne oczy zawodników Barcelony, Realu, Atletico czy każdego innego topowego klubu, który zdetronizuje wspominanych hegemonów w przyszłości.
Taką gratkę dla polskich fanów piłki kopanej można byłoby zorganizować za wygraną w EuroJackpot dwa razy z rzędu. Messi, Griezmann, Suarez, Modrić, Kroos, Courtois czy Simeone w Polsce nie w jakimś tam przypadkowym meczu towarzyskim, a w regularnej walce o dosyć istotne trofeum… Nieźle, nie?
Ale nie samą europejską piłką żyje człowiek. Wiadomo, że dopieszczanie swojego zmysłu estetycznego jest bardzo ważne, ale z wygraną w kumulacji EuroJackpot można też zrobić coś pożytecznego dla polskiej piłki. Można wydatnie pomóc Ruchowi Chorzów i za marną 1/14 wygranej spłacić cały jego dług. A za resztę nadać Niebieskim rozpędu i zainspirować do powrotu na najwyższy szczebel.
Pomóc można by też takiemu Rakowowi Częstochowa, bowiem zespół Marka Papszuna żadną rewelacją rozgrywek co prawda nie jest, ale solidnie wszedł w sezon i ma duże szanse na utrzymanie. Niestety, niedługo może się okazać, że wysiłki piłkarzy, trenerów i całego pionu sportowego pójdą na marne, bo PZPN przestanie przymykać oko na występy tego klubu na stadionie w Bełchatowie.
W skrócie: Raków potrzebuje modernizacji stadionu, co będzie kosztowało około 80 milionów złotych. Jak łatwo policzyć bylibyśmy w stanie zapłacić za renowację obiektu przy ulicy Limanowskiej aż czterokrotnie. Kurczę, w Częstochowie wybudowaliby nam za to pomnik, pod który lokalni kibice chodziliby częściej niż na Jasną Górę.
Co więcej, mając 385 milionów, moglibyśmy pomagać w popularyzacji polskiej piłki nie tylko w Częstochowie, ale też w całej Polsce wśród ludzi, którzy są nią zainteresowani, ale nie chcą wydawać swoich funduszy na stadionowe bilety. Pieniądze, którymi byśmy dysponowali, pozwoliłyby na kupowanie przez rok rodzinnych biletów dla wszystkich chętnych we wszystkich ekstraklasowych miastach Polski. Weźmy taką Legię. Tegoroczny bilet kosztuje 80 złotych, więc przez rok można by uszczęśliwiać całą dwumilionową aglomerację Warszawy listami, że właśnie tajemniczy darczyńca kupił wejściówki dla wszystkich domów największego miasta województwa mazowieckiego. Inna sprawa, że stadion nie pomieściłby tylu chętnych, ale to już inna sprawa. Sam fakt takiego projektu mógłby być fascynujący – wielkie kupowanie biletów na stadiony całej Polski…
Dobra, rozmarzyliśmy się. A i wam pewnie nie brakuje pomysłów, co – bardziej lub mniej ekstrawaganckiego – można by zrobić z taką ilością kapusty.
Fot. FotoPyk