Reklama

Nenad Bjelica – trener przeklęty. Znów cirkus i znów niefart

redakcja

Autor:redakcja

07 listopada 2019, 11:18 • 5 min czytania 0 komentarzy

Z pewnym sentymentem wspominamy Nenada Bjelicę. Mało która postać dostarczała w ostatnim latach Ekstraklasie takiego kolorytu – czy to swoimi wypowiedziami z kosmosu, czy naprawdę dobrą grą jego zespołu (dziś w Poznaniu pewnie daliby się pokroić za takie wyniki). Ale mamy wrażenie, że to trener przeklęty. Facet, któremu w drewnianej szopie na głowę spadłaby cegłówka. Gdyby przeżył katastrofę samolotu, to okazałoby się, że rozbił się pod Radomiem. Gdyby wygrał coś w konkursie radiowym, to składankę “Best Hits of Mandaryna 2005”. Pechowiec nad pechowcami.

Nenad Bjelica – trener przeklęty. Znów cirkus i znów niefart

Dinamo Zagrzeb prowadzi z Szachtarem Donieck 3:1. Obie ekipy grają w dziesiątkę. Zwycięstwo znacznie przybliży Chorwatów do awansu – na dwa mecze przed końcem będą mieli siedem punktów, Szachtar cztery, a Atalanta nie będzie się liczyła już właściwie w kwestii awansu. “Sportske Novosti”, taki chorwacki “Przegląd Sportowy”, wrzuca po golu na 3:1 grafikę z informacją o wyniku i z dopiskiem “bramy Ligi Mistrzów są prawie otwarte”.

93. minuta, Szachtar strzela gola kontaktowego.

97. minuta, Andrij Piatow, bramkarz gości, biegnie w pole karne rywali. Akcja toczy się na lewym skrzydle, a golkiper Szachtara dostaje łokciem w twarz od Kevina Theophile-Catherine. Pada na ziemię, a sędzia Brych wskazuje na wapno, VAR podtrzymuje decyzje. 3:3.

Bjelica w swoim stylu gorączkuje się, że “VAR to cirkus, nie ma żadnej dobrej roli w futbolu, ma z nim złe doświadczenia z Polski” (tęskniliśmy). Natomiast przyszło nam do głowy, że – kto jak kto – ale on powinien się już przyzwyczaić do uczucia wypuszczonej z rąk szansy. Awans do fazy pucharowej wciąż jest oczywiście realny, wszystko rozstrzygną mecze Szachatara i Dinama z Atalantą oraz Manchesterem City. Niemniej nie możemy oprzeć się wrażeniu, że jeśli ktoś mógł stracić ten awans właśnie w taki sposób, to właśnie Nenad. Wystarczy zerknąć na to, jak los się z nim obchodził w przeszłości.

Reklama

Arka na widelcu, pudło Majewskiego

Lech Poznań nie wspomina dobrze Stadionu Narodowego. Trzy finały, trzy razy w łeb. Ale ten przegrany mecz z Arką boli chyba najbardziej, bo gdynianie byli spokojnie do ogrania. Kolejorz cisnął ekipę Ojrzyńskiego, miał świetne okazje do tego, by rozstrzygnąć to starcie w 90 minutach. Do dziś w rozmowach z ludźmi, którzy pracują w Kolejorzu, przewija się wątek tego pudła Radosława Majewskiego.

screencapture-207-154-235-120-mecz-465-2019-10-26-20_13_14

Nawet Karol Klimczak mówił, że passa sezonów bez żadnego trofeum zostałaby wtedy przerwana, ale “nie ma wpływu na to, że Majewski nie trafiał w takiej sytuacji”. A historię dogrywki już znamy doskonale. Najpierw Siemaszko odskakuje od prowizorycznego krycia Nielsena i strzela głową na 1:0. Później Zarandia na chwilę staje się Maradoną, przebiega pół boiska, 2:0. Bjelica po meczu z miną zbitego psa wchodzi na konferencję. Wiedział, że puchar był w zasięgu ręki.

Duma po Utrechcie mogła być większa

Z rewanżowego starcia z Utrechtem w eliminacjach do Ligi Europy najbardziej pewnie zapamiętamy te słowa Bjelicy, który był dumny z zespołu, który właśnie odpadł z pucharów. Natomiast pewnie niewielu pamięta, że Lech był wówczas o włos od wyeliminowania Holendrów i zagrania w IV rundzie eliminacji (jedyny raz od sezonu 2015/16 do dziś).

Reklama

0:0 w pierwszym meczu, 87. minuta rewanżu, jest 1:1, gol dla Lecha sprawi, że będzie już o włos od awansu. Kostewycz atakuje lewym skrzydłem, ścina pod pole karne, mocno dośrodkowuje wzdłuż bramki, a Deniss Rakels znajduje się w takiej sytuacji…

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-462-2019-10-26-10_55_41

… ale tylko muska piłkę czołem i ta przefruwa przed całe pole karne. Minutę później Labyad strzelił dla Utrechtu, w doliczonym czasie wyrównał Gytkjaer, ale zasada premiowania goli na wyjeździe tym razem zadziałała na korzyść Holendrów. A gdyby Rakels miał większy łeb….

A gdyby Jevtić wtedy trafił?

Znów gdybamy, ale nie sposób nie gdybać w przypadku Bjelicy. Lech po 30 kolejkach sezonu zasadniczego był liderem Ekstraklasy. Miał wszystko w swoich rękach, media rozpisywały się też o tym, jak znakomicie ustawił się Lech z terminarzem – cztery mecze zagra u siebie, gdzie w poprzednich 15 starciach na własnym boisku nie przegrał choćby raz.

screencapture-207-154-235-120-mecz-459-2019-10-25-23_00_52

Na inaugurację rundy finałowej do Poznania przyjeżdża osłabiona Korona, pierwsza i prawdopodobnie najłatwiejsza przeszkoda w biegu na siedem kolejek do mistrzostwa. Jeszcze w pierwszej połowie Kolejorz dostaje rzut karny. Do piłki podchodzi Darko Jevtić, ale jego strzał broni Zlatan Alomerović. Kto mógł wtedy pomyśleć, że Lech przegra u siebie z ten mecz z kielczanami (zaraz po pudle Jevticia na 1:0 trafił Kapidzić) Górnikiem, Jagiellonią, potraci punkty z Wisłą Płock i Wisłą Kraków, a gdy już przed ostatnią kolejką było już pozamiatane, to spotkanie z Legią przegrali kibice.

A gdyby trafił wtedy Jevtić, to może byłoby z górki i rajd po majstra?

ekstraklasa-2019-11-19-19-11-59

Spalone podejście do Ligi Mistrzów

Bjelica z Dinamem w fazie grupowej Ligi Mistrzów mieli grać już w zeszłym roku. Właściwie wszystko układało się po ich myśli. IV runda eliminacji, 1:1 w pierwszym meczu z Young Boys na wyjeździe, u siebie wystarczyło kontrolować wynik, bo nawet nudne 0:0 dawałoby Chorwatom upragniony udział w Champions League.

W siódmej minucie rewanżu Hajrović dał gospodarzom prowadzenie i wydawało się, że tu nic nie ma prawa się wydarzyć. Zwłaszcza mając w pamięci ten pierwszy mecz ze Szwajcarami, gdzie Dinamo po prostu miało wyraźną przewagę. 1:0 utrzymało się do przerwy, a po przerwie…

64. minuta, idiotyczne zachowanie jednego z obrońców we własnym polu karnym, sędzia wskazuje na wapno, Guillaume Hoarau wykorzystuje jedenastkę.

66. minuta, stuletni Hoarau po stałym fragmencie trafia na 2:1.

Dinamo musi zadowolić się Ligą Europy.

Oczywiście mamy w pamięci, że Bjelica z Dinamem zdominował krajowe rozgrywki, że w Lidze Europy poradził sobie bardzo dobrze, że teraz osiąga niezłe rezultaty w Lidze Mistrzów i wciąż może awansować do fazy play-off. Ale kojarzycie ten stary dowcip o szczęściarzu, który miał wszędzie farta, wreszcie poznał piękną Hinduskę, zdrapał jej kropkę z czoła i wygrał kolejne miliony? Mamy wrażenie, że gdyby tę kropkę zdrapywał Bjelica, to ukazałby się tam napis znany graczom Monopoly – “idziesz do więzienia, nie przechodzisz przez start, nie dostajesz premii za okrążenie planszy…”.

fot. FotoPyk

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
2
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...