Już Jakub Świerczok zaczął lądować na trybunach, już krążyły pogłoski, że to jego koniec w Łudogorcu, a tymczasem wrócił, strzelił dwa gole w dwóch ostatnich meczach i jest zupełnie realne, że za chwilę w Lidze Europy ponownie zmierzy się z obrońcami Espanyolu.
Na swój sposób te ostatnie tygodnie obrazują przygodę Polaka w Bułgarii: nie został gwiazdą, bywały zakręty, na pewno mogło być lepiej, ale ostatecznie i tak zgadza się nie tylko stan konta.
Weźmy soczewkę na ten sezon. Świerczok:
– siedział na ławie w fazie grupowej Ligi Europy
– w eliminacjach Ligi Mistrzów z Ferenvcarosem zmarnował bardzo ważnego karnego, w dodatku z instruktażem “jak nie robić panenki” (od 4:38)
– przez półtora miesiąca – od września do lepszej części października – nie zagrał nic
– tydzień temu o tej porze wciąż miał tylko jednego gola w lidze bułgarskiej.
Dziś, licząc wszystkie fronty, ma już w tym sezonie osiem bramek i dwie asysty, co biorąc pod uwagę porę to, że zagrał tylko 825 minut, nie jest złym wynikiem. Świerczok nie może się równać z Rumunem Claudiu Keseru, który jest niekwestionowaną gwiazdą, ma 13 bramek i dwie asysty. Ale Polak w wewnętrznej klasyfikacji kanadyjskiej Łudo i tak jest numerem dwa, przed Wandersonem czy Jorginho.
Świerczok w sobotę strzelił bramkę z Beroe, wszedł tu z ławki za Keseru. W zeszły wtorek – liga bułgarska grała akurat w środku tygodnia – dostał całe 90 minut z Tsarsko i też trafił, otwierając wynik.
Zobaczcie szczególnie gol z Beroe, lob piszczelem – tak chciał.
Łączny bilans Świerczoka w Łudogorcu to 68 meczów, 33 gole, 8 asyst. Przyzwoicie? Pewnie. Czy jak u Wilczka w Broendby? Na pewno nie, nawet nie blisko.
Ale od początku nie było hollywoodzkiej historii, pod tym względem mamy constans. Przyszedł i pierwszą bramkę strzelił dopiero w piątym meczu, a jeszcze był to mecz ze słabiutkim Etarem, wygrany 6:0. A potem? Jeden z najlepszych w rundzie mistrzowskiej, sześć bramek, w tym dwie w hicie z CSKA. Świerczok zagrał też 135 minut przeciw Milanowi.
Drugi sezon, europejskie puchary, klasyczna wańka wstańka: zaczyna od hat-tricka, ale z Ferencvarosem w II rundzie el. LM uznany za jednego z głównych winnych odpadnięcia, przez co dalej w eliminacjach LE nie zagra już ani minuty. W fazie grupowej też zacznie od ławy, później się z niej podniesie, w końcu zaliczy asystę z Bayerem i gola z Zurichem, czyli ostatecznie w słabym występie Bułgarów będąc jednym z lepszych.
W lidze bułgarskiej pierwszy gol pod koniec października, niejednokrotnie ława, a w rundzie finałowej znowu sześć bramek, dwie asysty, demolka hat-trickiem Czerno More Warna.
Łudogorec już nie okaże się raczej dla Świerczoka trampoliną. Zawsze może wyjść sezon życia, to jasne, ale w grudniu Kubie stuknie 27-lat. Kontrakt w Bułgarii ma do 2021 roku – jak go wypełni, raczej na tym nie straci, klub też, bo choćby w roli dżokera, pierwszego wchodzącego, albo po prostu drugiego napastnika daje radę. To nie jest małżeństwo z wielkiej miłości, ale jako para z rozsądku sprawdzają się zupełnie przyzwoicie.
Fot. FotoPyK