– W przeszłości już upamiętnialiśmy generała Maczka i jego żołnierzy, ale zbliżała się szczególna data. Byłem na siedmiu cmentarzach, bo polscy żołnierze leżą w różnych miejscach. Fotografowałem każdy grób i przenosiłem zdjęcia na komputer. Później przenieśliśmy te nazwiska na flagę – mówi w rozmowie z “Super Expressem” Leon Deckers, kibic NAC Breda odpowiedzialny za sektorówkę z podziękowaniami dla polskich żołnierzy zaprezentowaną na meczu ligi holenderskiej.
GAZETA WYBORCZA
W „GW” dziś piłka niemiecka, a raczej polskie wątki na niemieckiej ziemi. Dariusz Wołowski rozmawia z Rafałem Gikiewiczem, który kibolom się nie kłania.
Pobiegł pan w stronę zamaskowanej grupy chuliganów i dość ostro nakazał im powrót na miejsca. Nie czuł pan niebezpieczeństwa?
– Powtórzę: zrobiłem to, co podpowiedziało mi serce. I głowa. Nie myślałem o zagrożeniu. Sądzę jednak, że ryzyko było minimalne. Przecież ja gram dla Unionu od 2018 roku, wywalczyłem z nim awans do Bundesligi, zapracowałem na boisku na szacunek kibiców. Nie sądzę, żeby ktokolwiek z nich, nawet w skrajnych emocjach, chciał zrobić mi krzywdę. Zareagowałem impulsywnie, odruchowo, ale brawury w tym nie było. Zresztą po zachowaniu innych naszych kibiców, którzy z trybun skandowali potem moje nazwisko, wnioskuję, że zrobiłem to, co powinienem był zrobić. Ale poza wszystkim mam zasadę, że w życiu kieruję się własnym rozumem, a to, co ktoś inny oczekuje ode mnie, jest drugorzędne. Jeśli nawet w moim zachowaniu było jakieś ryzyko, to nie podjąłem go cudzym kosztem.
A dalej – zmiany, zmiany w klubie Roberta Lewandowskiego. Polak traci trenera, pod którego wodzą Bayern może nie wyglądał rewelacyjnie, ale on osiągnął życiową formę.
Futbol na szczytowym poziomie stawia też trenerom niebotyczne, graniczące z niemożliwymi wymagania. Chorwata okładano bezlitosną krytyką, mimo że w skomplikowanym okresie – kadra się starzała, poddawano ją sporym zmianom – zdołał utrzymać panowanie w Bundeslidze, a z Ligi Mistrzów odpadł wiosną wprawdzie już w 1/8 finału, ale wyrzucony przez późniejszego triumfatora: tryskający młodzieńczym wigorem Liverpool.
Co nie znaczy, że jego zwierzchnicy się mylą. Bayern to klub jak na obyczaje w europejskiej czołówce skrajnie stabilny, zarządzany wstrzemięźliwie, nieskory do gwałtownych wolt – jeśli wylewa trenera jesienią, to znaczy, że szefostwo nie widzi wyjścia. A monachijscy piłkarze grali od początku sezonu przeciętnawo. Wielokrotnie ocalił ich Robert Lewandowski, czasami wspierał go bramkarz Manuel Neuer, ostatnio życiową formą Serge Gnabry. Reszta wyglądała blado, a już na pewno nierówno.
SUPER EXPRESS
„SE” dotarł do Leona Deckersa, kibica NAC Breda odpowiedzialnego za oprawę ku pamięci polskich żołnierzy.
Jak się narodził ten pomysł?
– W przeszłości już upamiętnialiśmy generała Maczka i jego żołnierzy, ale zbliżała się szczególna data – 75 lat od wyzwolenia Bredy przez Polaków, i chcieliśmy zrobić coś specjalnego, pokazać żołnierzy, którzy oddali życie za wyzwolenie miasta. Chcieliśmy nadać im twarz, przypomnieć nazwiska i z nich ułożyć napis „Dzięki”.
Jeździł pan po cmentarzach wokół Bredy i spisywał nazwiska polskich żołnierzy?
– Tak. Byłem na siedmiu cmentarzach, bo polscy żołnierze leżą w różnych miejscach. Fotografowałem każdy grób i przenosiłem zdjęcia na komputer. Później przenieśliśmy te nazwiska na flagę.
Zbigniew Boniek, którego rekord strzelecki w Serie A pobił Arkadiusz Milik, „nie zna słowa zazdrość”.
Milik pobił pański rekord. Radość czy zazdrość?
– W moim słowniku nie ma słowa „zazdrość”. O co miałbym być zazdrosny?! Jest wręcz przeciwnie! Czuję wielką radość, bo napastnik jest po to, aby strzelać bramki. Powiem tak: niech się Arek nie zatrzymuje na 32, ja mu życzę 100 goli w lidze włoskiej! Zresztą, muszę do niego zadzwonić po koszulkę, mam nadzieję, że niedługo ozdobi moje biuro w Rzymie. Bo to jest piłkarz, do którego mam dużą słabość. Dwa razy odwiedzałem go w klinice Villa Stuart po ciężkich kontuzjach.
RZECZPOSPOLITA
Reprezentacja Polski ma awans na Euro, ale nie gra o pietruszkę. Walczymy o jak najlepszy koszyk.
Jak wiele znaczy rozstawienie podczas eliminacji, polscy piłkarze wiedzą doskonale. Z pierwszego koszyka byliśmy losowani przed mundialem 2018 – co akurat nie skończyło się dobrze – ale także przed kończącymi się właśnie eliminacjami Euro 2020. I trzeba przyznać, że tu łaskawość losu biało-czerwoni umieli wykorzystać, bez problemów zapewnili sobie udział w turnieju.
Brzęczek nie będzie eksperymentował – powołani są wszyscy najlepsi zawodnicy, z kapitanem Robertem Lewandowskim na czele. Napastnik Bayernu szuka co prawda terminu na przeprowadzenie zabiegu przepukliny pachwinowej, ale nie wchodzi ponoć w grę, by miał zrezygnować z meczów kadry.
Ostatnie piwo Kovaca. Kto zajmie miejsce chorwackiego szkoleniowca w Bayernie?
Do czasu znalezienia nowego trenera zespół prowadzić będzie Hansi Flick – człowiek, który do sztabu mistrzów Niemiec dołączył latem i miał duży wpływ na to, jak świetnie w tym sezonie prezentuje się Robert Lewandowski.
Kto wie, czy w Monachium nie pojawi się entuzjasta talentu Polaka – Jose Mourinho. Na giełdzie nazwisk jego akcje stoją równie wysoko co byłego trenera Juventusu Massimiliano Allegriego.
Mourinho po latach posuchy chciałby udowodnić, że nadal jest wyjątkowy. Był już mistrzem Portugalii (Porto), Anglii (Chelsea), Włoch (Inter) i Hiszpanii (Real). Podbój Bundesligi pomógłby mu wyjść z cienia. Bastian Schweinsteiger, który przez lata był pomocnikiem Bayernu, a z Portugalczykiem pracował w Manchesterze United, opowiada, że Mourinho już wtedy interesował się Bundesligą, znał każdego piłkarza, nawet ze słabszych drużyn.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Radosław Sobolewski powinien omijać Dolny Śląsk. Wszędzie indziej wygrywał z Wisłą Płock, tutaj już dwa razy dostawał lanie.
Planując urlop w Polsce, Radosław Sobolewski powinien szerokim łukiem omijać Dolny Śląsk. Po co sobie psuć humor złymi wspomnieniami? Bo właśnie w tym regionie jego zespół doznaje w tym sezonie szczególnie przykrych porażek. Od pamiętnego lania 0:5 w Lubinie w lidze wygrywał wszystko. Aż wreszcie przyjechał do Wrocławia i grzecznie zostawił punkty. Imponująca seria musiała się kiedyś skończyć, ale akurat ten wynik zabrał Wiśle Płock przodownictwo w tabeli.
Jarosław Niezgoda dobrze spisał się z Arką i Wisłą jako joker, w meczu z Górnikiem ma już zagrać od początku.
Jego konkurent Jose Kante popisał się hat trickiem w spotkaniu z Wisłą, zdobył bramkę i dołożył asystę w starciu z Widzewem (3:2) w Pucharze Polski. W sobotniej potyczce z Górnikiem jednak nie zagra, bo pauzuje za kartki, więc pozycja Niezgody chwilowo będzie niezagrożona.
Pytanie, co dalej? Czy w ataku będzie grać Polak czy reprezentant Gwinei? – Wiadomo, wolę występować od pierwszej minuty. Na pewno nie obrażę się jednak, jeżeli jeszcze będę musiał pełnić rolę dżokera. Myślę, iż jestem zawodnikiem, który może przesądzać o losach właśnie takich spotkań – powiedział Niezgoda po meczu w Gdyni w rozmowie z portalem legia.net.
Lech Poznań potrzebuje pobudki. Ostatnio zaczyna grać dopiero w drugich połowach.
Lech ma ogromne problemy z przebudzeniem się na boisku. Najczęściej dochodzi do tego dopiero po przerwie, gdy trzeba gonić wynik. Tak było w meczu z Zagłębiem (1:2) i sytuacja powtórzyła się w spotkaniu z Pogonią (1:1). W obu tych starciach poznaniacy trafiali do siatki tylko w końcowych minutach. Wszyscy w Lechu widzą, że problem istnieje, rzecz jednak w tym, że nawet trener Żuraw nie bardzo ma wiedzę, z czego on wynika. – Dopiero w drugiej połowie zaczęliśmy realizować założenia, wreszcie byliśmy agresywni. Trudno ocenić, dlaczego tak się stało. Nie wiem, czy to był stres przed możliwą trzecią porażką z rzędu, czy inny powód, ale pierwsza połowa nie była dobra w naszym wykonaniu – podsumował po meczu z Pogonią.
Górnik Zabrze liczy na podążenie drogą Wisły Płock.
– Mamy pięć punktów straty do ósmej w tabeli Lechii Gdańsk. To nie jest wcale duża różnica, a kolejek przed nami jeszcze mnóstwo. Wciąż myślimy o czołowej ósemce. Wzorem jest dla nas Wisła Płock. Na początku przegrywała, traciła punkty, nikt na nią nie stawiał, otrząsnęła się, zaczęła bardzo dobrze grać i bije się o czołowe lokaty. Nas też stać na taką metamorfozę. W ekstraklasie wszystko jest możliwe – zaznacza Łukasz Wolsztyński.
– Przy odrobinie szczęścia i większej koncentracji w ofensywie z ośmiu ostatnich spotkań cztery mogliśmy wygrać. W tych konfrontacjach żaden rywal nas nie zdominował. Zapewniam, że mimo braku zwycięstw nie tracimy pewności siebie – dodaje boczny obrońca Erik Janža.
Kim jest Hansi Flick, były asystent Joachim Löwa, a teraz tymczasowy szkoleniowiec Bayernu? Wyjaśnia Michał Trela.
Asystent wyszukiwał przykłady kreatywnie wykonywanych rzutów wolnych i rożnych z całego świata. Współpracował z członkiem sztabu SC Freiburg odpowiedzialnym za stałe fragmenty gry, które zespół z Bundesligi bardzo dobrze potrafił wykorzystywać. Pomysł na celowe przewrócenie się przed strzałem podpatrzył w jednym z rzutów karnych, który kompletnie zmylił bramkarza. Na obozie przygotowawczym podzielił zawodników na grupy i zaprosił ich do konkursu na najciekawiej opracowane stałe fragmenty gry. Podczas turnieju w Brazylii bramki po rzutach rożnych pozwoliły przyszłym mistrzom świata przetrwać kilka trudnych meczów. Rola Flicka w zdobyciu tytułu była nieoceniona.
Jerzy Brzęczek szuka rozwiązań na skrzydle – Kamil Jóźwiak stanie przed szansą debiutu.
Spotkanie przeciwko Słowenii będzie okazją na debiut Kamila Jóźwiaka. Młody lechita najpierw zagra o punkty z reprezentacją U-21 w piątek przeciwko Bułgarii w Sofii, a potem dołączy do kadry Brzęczka w Jerozolimie. W normalnych okolicznościach przyjechałby razem z klubowym kolegą Robertem Gumnym, ale wobec pożegnania Piszczka Brzęczek nie potrzebował aż czterech prawych obrońców. Nowych rozwiązań selekcjoner szuka głównie na prawym skrzydle, więc chce Jóźwiaka zobaczyć w boju, a przynajmniej podczas treningów. Dlatego też wezwał szukającego formy w Fortunie Düsseldorf Dawida Kownackiego (nadal czeka na pierwsze w sezonie gole i asysty) oraz Przemysława Frankowskiego, dla którego sezon w Chicago Fire skończył się miesiąc temu. Jego ostatnim oficjalnym meczem był występ z Macedonią Północną (2:0) w zeszłym miesiącu, zwieńczony pierwszą bramką w reprezentacji. Od tamtej pory trenował w USA z zespołem, który miał zaplanowany miesiąc zajęć. Czeka go jeszcze zamknięty sparing z Columbus Crew, zanim wszyscy będą mogli rozjechać się na urlopy. To oni wraz z Sebastianem Szymańskim i Damianem Kądziorem mają rywalizować o miejsce na boku pomocy. Po październikowych meczach najlepiej stoją notowania zawodnika Dynama Moskwa.
SPORT
W derbach Górnik – Piast nikt nikogo nie zaskoczył. Obaj trenerzy sumiennie przygotowali się do starcia.
Fornalik wystawił w wyjściowym składzie Tomasza Jodłowca, obarczając go niezwykle ofensywnymi zadaniami. „Jodła” momentami grał wyżej lub na równi z napastnikiem, Piotrem Parzyszkiem. Szkoleniowiec w przeszłości już kilka razy decydował się na ten manewr i efekty były więcej niż dobre. Niedzielny występ byłego reprezentanta, który ostatnie nie grał zbyt wiele, należy ocenić pozytywnie, czego najważniejszym punktem jest gol na 1:0. Trener Fornalik tym manewrem rozczytał także zamiary i ustawienie Górnika, który wystawił bardzo silną linię pomocy. Z tego powodu zamiast nominalnych skrzydłowych widzieliśmy uniwersalnych graczy. Także Mikkel Kirkeskov i Bartosz Ryamaniak bardzo ostrożnie uczestniczyli w akcjach ofensywnych Piasta. Ktoś mógłby dziwić się czemu Piast, będący w lepszej formie nie rzucił się na Górnika? Odpowiedzi są proste. To nie w stylu byłego selekcjonera, dla którego ład i porządek w defensywie jest szalenie istotny, a pójście na wymianę ciosów nie ma racji bytu. Odpowiedzialna i kompaktowa gra ma być wizytówką Fornalikowego Piasta.
Szymon Matuszek złapał wiatr w żagle. Długo wydawało się, że Górnikowi jest zbędny, ostatnio trudno sobie wyobrazić drużynę bez niego.
Miesiąc temu wrócił do podstawowego składu. W wyjazdowym starciu z Cracovią Marcin Brosz zdecydował się na grę dwójką defensywnych pomocników. W środku Matuszek grał z Matrasem. Ten pierwszy popisał się pięknym trafieniem głową w zremisowanym 1:1 spotkaniu, które zapoczątkowało serię czterech ligowych gier zabrzan kończących się właśnie takim rezultatem. Mecz w Krakowie Matuszek okupił w końcówce rozbitą głową, na którą założono 9 szwów. – Żona nie wyrzuciła z domu, jest więc w porządku – mówi z uśmiechem.
W derbach z Piastem w niedzielę 30-letni pomocnik ponownie należał do bohaterów w swoim zespole. Kiedy zabrzanie przegrywali po samobójczym trafieniu Przemysława Wiśniewskiego, to do siatki Piasta, oczywiście głową, po świetnym dośrodkowaniu Erika Janży trafił właśnie on.
W jedenastce kolejki „Sportu”: Pesković, Kwiecień, Rogne, Jablonsky, Janża, Jóźwiak, Matuszek, Pospisil, Gol, van Amersfoort i Spiridonović. Najwyżej ocenieni w tej serii gier – bramkarz i ofensywny pomocnik Cracovii.
Michal PESKOVIĆ
W tej kolejce konkurencja wśród bramkarzy była ogromna. Steinbors, Plach, Chudy… Ostatecznie stawiamy na Peskovicia, bo zachował czyste konto, walnie przyczynił się do wygranej Cracovii z Lechią. 37-letni Słowak niezmiennie udowadnia, że zna swój fach; w sobotę pochwalił go publicznie trener Michał Probierz.
Pelle VAN AMERSFOORT
Holenderski pomocnik bardzo udanie wprowadził się na polskie boiska. No i wyrasta na specjalistę od goli w końcówkach. Z Arką trafił w 89 minucie, w PP z Jagiellonią – w 90, zaś w sobotę ukłuł Lechię w doliczonym czasie, wprawiając kibiców Cracovii w euforię.
Trener Mirosław Smyła tchnął w ekipę Korony Kielce nowego ducha. Wygrała drugi mecz pod jego wodzą – tym razem z Zagłębiem Lubin.
Przełom nastąpił w spotkaniu z Piastem Gliwice. Mimo porażki ekipa Smyły zaprezentowała się zaskakująco dobrze i do końca meczu walczyła z mistrzem Polski jak równy z równym.
– Po raz pierwszy, od kiedy jestem w Koronie, czułem, że mam drużynę, która bardzo chce, która dobrze przygotowała się do meczu, pracowała i wydawało się, że ta nadzieja na zdobycz punktową była. Niestety, wyrafinowanie oraz jakość Piasta wzięły górę i był lepszy o tę jedną bramkę. Uważam, że zagraliśmy niezłe zawody, stworzyliśmy kilka sytuacji i chcieliśmy grać w piłkę. Niestety piłka jest okrutna. My musimy się znowu podnieść, ale już z nadzieją, odrobiną pozytywu po tym meczu – mówił po rywalizacji z Piastem Smyła.