Reklama

Przytuła jednak trafił z transferami?

redakcja

Autor:redakcja

03 listopada 2019, 08:57 • 5 min czytania 0 komentarzy

Gdy ŁKS Łódź przegrywał ósmy mecz z rzędu, wydawało się, że wśród winnych musi się pojawić nazwisko Krzysztofa Przytuły, dyrektora sportowego klubu z al. Unii 2. Żaden z letnich transferów nie błyszczał, ba, większość z nich nie dostawała zbyt wielu minut na murawie. Jak na dłoni było widać dziury w składzie, których nie udało się w żaden sposób zapełnić latem. Cała piłkarska Polska współczuła trenerowi Moskalowi, który zdawał się rozkładać ręce – co ja mam więcej z tej ekipy wycisnąć? 

Przytuła jednak trafił z transferami?

ŁKS przypominał, zgodnie z nazwą miasta, łódkę. W roli kotwicy Artur Bogusz, gotowy zamienić każdą akcję w smród pod własną bramką. W roli dziur w pokładzie: powolny środek pola, niespecjalnie dynamiczny napastnik, jeden stoper, w dodatku młody i chimeryczny. Łodzianie miewali dobre momenty, próbowali grać ładną piłkę, nawet czasami zaskakiwali silniejszych rywali, jak choćby wówczas, gdy wywieźli 3 punkty ze stadionu Cracovii. Przeważały jednak chwile, gdy zastanawialiśmy się, ilu z tych piłkarzy w biało-czerwonych koszulkach w ogóle nadaje się do PKO Bank Polski Ekstraklasy?

Po meczu z Arką Gdynia bilans okienka transferowego wyglądał tak:

– Malarz z czterema sztukami w siatce podczas debiutu
– Pirulo dwa mecze dobre, cztery słabe
– Guima nieporozumienie
– Trąbka w rezerwach
– Srnić w rezerwach
– Dampc w rezerwach
– Sajdak w rezerwach

Wydawało się, że w porywach Przytuła trafił z jednym transferem: Pirulo, który wyglądał na gościa potrafiącego prosto kopnąć piłkę. Pozostałe wzmocnienia? Niektórzy z kibiców ŁKS-u załamywali ręce: Srnić był hamulcowym w Śląsku, po co w ogóle było go tu znowu sprowadzać? Dampc i Sajdak to inwestycje w przyszłość, niech będzie, ale czemu w rezerwach skończył też Trąbka? Kim właściwie jest Guima? Czy Malarz na pewno jest jeszcze w stanie bronić na wysokim poziomie?

Reklama

No a potem nastąpił mecz Pucharu Polski w Sosnowcu.

ekstraklasa-2019-11-03-00-11-59

Oczywiście, nadal twierdzimy, że Przytuła mógł przepracować lato lepiej. Liga boleśnie zweryfikowała zwłaszcza linię defensywną ŁKS-u. Wystarczył uraz Adriana Klimczaka, by wszystko posypało się jak domek z kart. Artur Bogusz, nominalny prawy obrońca, na lewej stronie był totalnie zagubiony. Trzeci w hierarchii Kamil Rozmus też nie wyglądał na człowieka, który jest w stanie powalczyć z tym wielopoziomowym pożarem. Słabiutko wszedł w ligę Sobociński, jak na dłoni było zresztą widać, że ani Juraszek, ani Rozwandowicz nie są w stanie dać młodszemu koledze komfortu przy rozegraniu. W każdym ataku przeciwników wychodził brak doświadczenia całej czwórki, a co za tym idzie – skalę błędu Przytuły, który założył, że Bogusz jest wystarczającym zastępstwem w razie wypadnięcia Klimczaka, a tercet Sobociński-Juraszek-Rozwandowicz wystarczy, by zapewnić spokój na środku obrony.

8bb21b46-a17e-42fb-a2e9-9926a0a2d382

Dziś jednak na okienko trzeba spojrzeć z nieco innej perspektywy, a zaczęło się właśnie od Sosnowca, w którym z dobrej strony pokazali się zwłaszcza Trąbka i Srnić. Obaj zdobyli wreszcie zaufanie trenera Moskala, a postawą w ostatnich kolejkach potwierdzili, że to nie żadne transfery z przypadku. Srnić, który miał załatać dziurę po odejściu Bielaka… Cóż, załatał dziurę po odejściu Bielaka. Fakt, że dopiero od 11. kolejki, ale mimo wszystko – zagrał cztery dobre mecze z rzędu i nie zapowiada się, by nagle miał obniżyć formę. Zdaje się, że robi to, czego nie robił w pierwszej części sezonu Łukasz Piątek. Być może z przodu oferuje nieco mniej, za to zawsze jest akurat tam, gdzie któryś z kolegów traci piłkę.

Drugim letnim wzmocnieniem, co do którego zmienia się optyka, jest Michał Trąbka. Średnia z naszych not – 5,00. Dwa kluczowe podania, ale też gol w Pucharze Polski przeciw Górnikowi Zabrze. Trąbka, obok Piotra Pyrdoła, jest twarzą przemiany ŁKS-u. Szybki, dynamiczny, przebojowy, odważny. Nie boi się powtarzać zagrań, które w pierwszej części sezonu były zarezerwowane dla Daniego Ramireza. Dziś cała trójka gra z polotem, co zdecydowanie ułatwia życie również Hiszpanowi. W paru spotkaniach podczas czarnej serii porażek, Dani dostawał plastra, który krążył wokół niego przez cały mecz. Dzisiaj tego typu gra przeciw ŁKS-owi jest ryzykowna – bo po drugiej stronie równie efektowną akcję co Hiszpan, zmontować mogą Pyrdoł z Trąbką.

Reklama

Wreszcie ogarnia się również Guima, który według słów Kazimierza Moskala miał jeszcze odczuwać dość głębokie zmiany w życiu prywatnym. Zazwyczaj przez palce patrzymy na takie usprawiedliwienia, ale faktycznie – okres najgorszej gry Portugalczyka wypadł mniej więcej w okolicach porodu jego żony. W ostatnich trzech spotkaniach Guima wyglądał już na nieco mniej zagubionego i choć na razie nie chcemy jeszcze formułować pochwał pod jego adresem – wstrzymamy się też z kwalifikowaniem go do kategorii „szrot”.

Aha, o Malarzu chyba nie ma sensu wspominać, miejsce w jedenastce kolejki po Górniku mówi wszystko, a swoje były legionista wyjął też z Rakowem Częstochowa.

Gdybyśmy mieli więc oceniać teraz, po tych ostatnich kolejkach? Środek Wolski-Kalinkowski-Piątek z początku sezonu został zmieniony na środek Trąbka-Guima-Srnić. Pirulo wraca do zdrowia, Malarz do wysokiej formy. Jedynie Dampc i Sajdak to nadal melodie przyszłości. Sporo mówią noty. Spośród pięciu najlepszych w tym sezonie ełkaesiaków, dwóch to letnie wzmocnienia. Jasne, nadal doskwiera brak rotacji, zwłaszcza w defensywie. Jasne, może się okazać, że i Srnić, i Guima zaraz wrócą do tego, co grali odpowiednio w Śląsku i latem.

Ale tak jak po Arce wydawało się, że ocena za okienko dla Przytuły będzie mierna, tak dziś wydaje się, że dyrektor sportowy ŁKS-u podciągnął notę przynajmniej o półtora stopnia. A nowi piłkarze ŁKS-u potrzebowali tego samego co Kazimierz Moskal. Spokoju, cierpliwości, czasu.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...