Kto odpowiadał za letnie transfery? Skąd taka degrengolada i kryzys? Jak wiele klubów w lidze jest wyraźnie lepszych od jego zespołu? Czy w lecie była szansa na sprowadzenie Airama Cabrerę? Skąd taka forma Pawła Brożka? Co z Kubą Błaszczykowskim? Dlaczego zawodzą Krzysztof Drzazga i Chuca? Czy widzi determinację w swoich podopiecznych? Jaki wpływ na drużynę miał Radosław Sobolewski? Na te i na inne pytania w rozmowie z Kamilem Kanią w programie Tego Słuchaj Wiślaku na antenie WeszłoFM odpowiedział szkoleniowiec Wisły Kraków, Maciej Stolarczyk.
Zapraszamy do zapisu tekstowego audycji. Uznaliśmy, że w rozmowie było poruszonych na tyle dużo ciekawych tematów, że warto ją spisać.
***
Za różowo w Krakowie nie jest. Paweł Brożek powiedział nawet, że to drugi najgorszy okres w klubie, jaki pamięta w swojej długiej karierze.
Nie jest łatwo. Wszyscy zdają sobie sprawę, że gramy poniżej oczekiwań. Musimy wykazać się teraz dużą determinacją, żeby znów wyjść na prostą.
Widzi pan tę determinację u swoich podopiecznych?
Obserwuję ich codziennie i nie mam nawet wątpliwości. Oczywiście, każda porażka boli i może źle wpłynąć na zespół. Już moja w tym jednak głowa, żeby drużyna potrafiła pozytywnie zareagować na gorsze chwile.
Kto odpowiadał latem za transfery do klubu?
Spodziewam się drugiego dna w tym pytaniu.
Pytam bez stawiania żadnej tezy.
Odpowiadał komitet transferowy. Wszystkie osoby w jego składzie były w miarę zgodne, co do klubowej polityki transferowej, ale główną osobą w tym układzie byłem ja. Nie ukrywam tego. Mimo tego że wszystko odbywa się na zasadzie merytorycznej dyskusji, to w kwestii czysto sportowej, decydujący głos należy do mnie.
Nie umknął wam przy tym wszystkim wiek piłkarzy? Nagle okazało się, że przy kontuzji Pawła Brożka, znaleźliście się w czarnej dziurze bez umiejętności jakiegokolwiek zastąpienia go.
Takie sytuacje się zdarzają w czasie sezonu. Dopadła nas plaga kontuzji. Mieliśmy w jednym okresie moment, kiedy na urazy miało dziesięciu zawodników. Trudny czas, ale też dobra chwila, żeby mniej eksponowani zawodnicy mogli pokazać swoje umiejętności. Wiem, że wtedy szansę często dostają młodzi, niedoświadczeni piłkarze, ale nie bądźmy śmieszni i nie mówmy, że tylko oni popełniają błędy, bo te zdarzają się każdemu. Niezależnie od wieku.
Które transfery ocenia pan na plus?
Jeszcze za wcześnie na takie oceny. Mamy teraz trudniejszy moment i wszystko moglibyśmy rozpatrywać w kategoriach negatywnych. Spokojnie, wiele już było takich sytuacji, kiedy zawodnik X potrzebował czasu, żeby zrozumieć, jak funkcjonuje klub, jak żyje zespół, jak układają się poszczególne elementy. Aklimatyzacja jest bardzo istotna. Ostatnio ktoś mi powiedział nawet, że Maciek Żurawski swoje pierwsze pół roku w Wiśle miał bardzo trudne, a potem został legendą klubu.
Nie chciałby pan na stałe wrócić za biurko i zostać dyrektorem sportowym?
Podoba mi się rola trenera. Angażuje mnie w wystarczającym stopniu.
Na które miejsce w Ekstraklasie was stać z tą kadrą?
Uważam, że nie byliśmy zdecydowanie słabszym zespołem w żadnym z dotychczasowych meczów, które rozegraliśmy w tym sezonie. Suma punktów nie jest satysfakcjonująca, ale nasze miejsce w tabeli wcale nie odzwierciedla naszej faktycznej boiskowej postawy. I myślę, że trudno się z tym nie zgodzić. Polska liga jest tak nieprzewidywalna i tak równa, że wykorzystując cały swój potencjał, niezależnie od barw drużyny, spokojnie można być w czubie tabeli. I to jest całe piękno tej ligi. Nie chcę deklarować miejsca, które moglibyśmy zająć, ale wydaje mi się, że możemy pokonać każdego. Nie ma ani jednego zespołu, który przewyższałby pozostałe. Między porażką a zwycięstwem przebiega bardzo cienka linia.
Może bylibyście silniejsi, gdybyście latem wzięli Airama Cabrerę?
Nie było na tyle mocnego tematu tego zawodnika, żeby zamienił się w konkrety. Nie idźmy w gdybanie. Oczywiście, że im większa kadra, tym większe możliwości, ale to jest czyste przypuszczanie.
Dlaczego nie zaangażowaliście się w zakontraktowanie Dawida Korta? Macie spory problem w środku pola.
Na to składa się dużo czynników, nie tylko chęć gry złożona przez Dawida. Musimy pilnować budżetu i operować w jego ramach.
Z drugiej strony prezes deklarował, że Wisłę stać na zatrzymanie Lazara Markovicia…
To już trzeba byłoby rozmawiać z prezesem.
Dlaczego Serafin Szota jest tak zmarginalizowany w waszym zespole?
Mam swoje spostrzeżenia na temat Serafina, sporo rozmawiamy, wiele rzeczy mu przekazałem, przeszedł z klubu, gdzie funkcjonowały trochę inne zasady i najzwyczajniej w świecie potrzebuje czasu na adoptacje w nowym środowisku.
Jakie cele transferowe na zimowe okno transferowe?
Odpowiem dyplomatycznie: na każdą pozycję przydałby się nam zawodnik, który mógłby zwiększyć rywalizację.
Powstał mit, że Radosław Sobolewski robił w Wiśle Kraków wiele więcej niż tylko organizacja stałych fragmentów gry. Zbiegło się to z hossą Płocka i bessą waszego zespołu, więc siłą rzeczy pojawiły się głosy, że to właśnie jego najbardziej brakuje przy Reymonta. Jest panu z tego powodu przykro?
Absolutnie nie. Wiem, jak pracowaliśmy z Radkiem, robił u nas świetną robotę, bardzo się cieszę, że Wisła Płock tak świetnie dysponuje.
Kto teraz motywuje piłkarzy?
Mam na tyle świadomy zespół, że każdy sam wiem, w jakim klubie gra. Nigdzie nie wygląda to tak, że jest jeden gość, który stoi nad wszystkimi z batem i dba o zmotywowanie zespołu. To tak nie działa. Moi piłkarze są świadomi swoich celów, swojego postępowania i tego czym zajmują się na co dzień. Tego rodzaju mity, że brakuje motywacji, można odłożyć na półkę z książkami typu science fiction.
Dlaczego kolejny sezon pod rząd przydarza się aż tyle kontuzji?
To jest problem złożony. Występują urazy mechaniczne i mięśniowe. Wszystko analizujemy. Zdecydowało co najmniej kilka czynników. Zaczynając od obciążeń, a kończąc na samym procesie treningowym. Mecze ligowe też zrobiły swoje. To wszystko ma wpływ. Chcemy zneutralizować wszystkie negatywne skutki. To jest mój zespół, to są wszystko elementy związane z moją współpracą z nim, więc mogę tylko powiedzieć, że biorę za to wszystko odpowiedzialność.
Co się dzieje z Kubą Błaszczykowskim? Wszystko owiane jest pewną tajemnicą.
Kuba podlega wszystkim regułom, które są w klubie. Jego uraz był poważny i nie było takiego momentu, kiedy mogłem postawić tezę, kiedy będzie w stanie wrócić na boisko. Stąd może ta pewna tajemniczość. Przechodzi rehabilitację, leczy się i to jest jedyna przyczyna, dla której nie ma o nim za wielu informacji.
Nie jest trochę tak, że Błaszczykowski stał się bardziej działaczem klubu?
Nie, przede wszystkim jest naszym piłkarzem. Ma swoje cele sportowe i widzę, że konsekwentnie pracuje nad powrotem do zdrowia.
Spodziewał się pan takiej formy Pawła Brożka?
Ma na swoim koncie bramki, asysty, występy w reprezentacji, stanowi klasę samą w sobie. W naszej gestii leżało tylko doprowadzenie go do zdrowia i odpowiedniej dyspozycji. Przepracował cały okres przygotowawczy. Zresztą, czemu my się dziwmy? Taki Marcin Robak, który jest od Pawła starszy, dopiero co regularnie strzelał w Ekstraklasie. Brożek gra po prostu na swoim poziomie.
Na drugim biegunie jest Krzysztof Drzazga. Miewał lepsze momenty, tak jak hat-trick z Koroną, ale poza tym wygląda bardzo źle.
Wierzę w niego, pokazał już swoje umiejętności, drzemie w nim spory potencjał. Pracujemy, żeby wrócił do swojej optymalnej dyspozycji. Wyznaję zasadę, że jeżeli piłkarz był w stanie wznieść się na wysoki poziom, to jest to bezpośredni wykładnik tego, czego można od niego oczekiwać. Drzazga ma talent, żeby częściej wskakiwać na swoje wyżyny. Czas pokaże, czy to się uda.
Ile pan jeszcze mu daje, żeby pokazał formę?
Nie zamierzam niczego deklarować. Teraz jesteśmy pod ostrzałem, nie mamy wyników, na wszystkich spada krytyka.
Gdzie leży problem z Chucą?
Musi się odnaleźć, przyszedł do nas z Hiszpanii, z innego kraju, z innej kultury. Przychodząc do Polski potrzebuje czasu, żeby dopasować swój styl gry do naszych rozgrywek. To naprawdę nie jest słaba liga. Na pewno nie będzie tak, że przyjdzie sobie jakikolwiek zawodnik i od razu rozbije bank.
A Carlitos?
Też potrzebował czasu.
W pierwszym meczu strzelił bramkę z wolnego, a potem to już się potoczyło.
Nie zna pan do końca całej historii. W pierwszym meczu miał w ogóle nie grać. Wypadł Paweł Brożek, wszedł do składu, pomógł mu zbieg okoliczności i wykorzystał swoją szansę. Machina ruszyła, ale potrzebował trochę czasu, żeby zafunkcjonować w drużynie, bo to nie był dla niego absolutnie dobry czas pod względem pracy w zespole.
Zauważę tylko, że Chucę zgłosiliście do kadry przed meczem z Górnikiem Zabrze, wszedł, strzelił gola, ale dalej nic nie potoczyło się tak, jak mogłoby się potoczyć w optymistycznym scenariuszu.
Sama prawda, tak to się potoczyło, ale to nie znaczy, że trzeba go skreślać. Sam analizuję z nim jego występy, żeby niedługo było lepiej.
Bardzo bolała pana przegrane derby?
Nikt nie zakładał takiego obrotu spraw. Przegraliśmy na własnym stadionie przy obecności kompletu trybun. Fani cały czas nas dopingowali, byli z nami, sądziłem, że uda nam się wygrać, ale skończyło, jak się skończyło. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, bo to do niczego nie prowadzi. Życie nie kończy się na derbach. Pokazała to chociażby Cracovia w poprzednim sezonie, która zaczęła sezon bardzo źle, a kończyła na miejscach premiowanych grą w europejskich pucharach.
Za pana kadencji rozegraliście ponad dwadzieścia meczów na wyjazdach, a wygraliście z tego raptem sześć przy piętnastu porażkach. W tym roku wygląda to jeszcze gorzej, bo są to zaledwie dwa zwycięstwa w czternastu podejściach. Z czego to wynika?
Trudne pytanie. Analizując poszczególne mecze, dochodzę do wniosku, że jest to kwestia naprawdę problematyczna. Nie jesteśmy gorsi, potrafimy dominować, ale w którymś miejscu brakuje nam skuteczności.
Lukas Klemenz uważa, że przy Reymonta niesie was atmosfera, a na wyjazdach tego brakuje. Nie kupuję takiego tłumaczenia.
Ja też tego nie kupuję.
Widzi pan w tym sezonie trzy drużyny gorsze od was?
A pan widzi trzy drużyny zdecydowanie lepsze od nas?
Te z czubka tabeli. Pogoń na pewno.
Pogoń? Nie uważam, żeby była od nas aż tak wiele lepsza. Rozgrywaliśmy z nimi spotkanie w Szczecinie i tej kolosalnej różnicy nie było jakoś widać. I takich meczów było mnóstwo.
Mógłbym zgodzić się, że byliście lepsi przez trzydzieści minut meczu z Lechem, ale przez pozostałe sześćdziesiąt minut lepszy był wasz rywal.
Mecz nie składa się z minutowych wykazów. Jest całością. Liga najlepiej weryfikuje wszystkich faworytów. Nie mamy zdecydowanego lidera ligi i ani jednego zespołu, który wyraźnie odstaje od reszty. Przed chwilą czerwoną latarnią był ŁKS, ale obudził się i punktuje.
Dlaczego Rafał Boguski jest kapitanem Wisły? Nie sprawia wrażenie, jakby był liderem zespołu.
Autorytetu nie zdobywa się krzykiem i agresją. Zastraszanie nikomu jeszcze na dobre nie wyszło. Rafał Boguski, swoim postępowaniem i zachowaniem, zbudował sobie taką pozycję w zespole, że spokojnie jestem w stanie określić go mianem lidera. Jestem w stanie wskazać wiele podobnych przykładów, gdzie piłkarz nie musiał być Marcinem Wasilewskim, żeby wykazywać swój charakter. Liczy się nie tylko to, co się mówi. Pozycję lidera buduje się przez lata.
ROZMAWIAŁ: KAMIL KANIA
***