Reklama

Sporty zespołowe w Warszawie to fikcja i patologia

redakcja

Autor:redakcja

24 października 2019, 13:41 • 19 min czytania 0 komentarzy

– Sport zespołowy w Warszawie to jest jedna wielka patologia i jedna wielka fikcja. Według mnie tym powinno zainteresować się na przykład Ministerstwo Obrony Narodowej. Nie tylko piłką nożną, ale ogólnie grami zespołowymi. My kupujemy samoloty, czołgi, helikoptery. Pan pytał o wizję za 10 lat. To niech pan zobaczy tych dwóch chłopaków co tu idą, z jaką nadwagą. Za 10 lat to nie będzie miał kto obsadzić tych czołgów. My, jako naród polski, nie tyle, że nie będziemy mieli siły walczyć, ale nie będziemy mieli siły spier… przed Niemcem, Ruskiem, czy innym agresorem – mówi Maciej Purchała, prezes Hutnika Warszawa. W ramach cyklu #PowiatBET, współtworzonym z ETOTO, rozmawiamy z Purchałą, który przedstawia gorzkie realia funkcjonowania sportów zespołowych w Warszawie. Stawki za wynajem kilkanaście razy większe niż w Krakowie, masa opłat, brak większej współpracy z miastem. Jak z tym wszystkim radzi sobie Hutnik? Zapraszamy.

Sporty zespołowe w Warszawie to fikcja i patologia

– Kiedy wchodziłem do piłki, wydawało mi się, że to taki sam biznes jak każdy inny. Jak na przykład show-biznes, przez 10 lat pracowałem dla różnych zespołów muzycznych, między innymi Perfectu. Niestety, pomyliłem się. Mam wrażenie, że jeśli chodzi o różne grupy społeczne, to w futbolu pracują najmniej inteligentni ludzie. Pamiętam, że kiedyś zadzwonił do mnie menadżer, dzisiaj prezes jednego z warszawskich klubów. Chciał pokazać piłkarza, przyjechał, poprosił o 500 złotych zaliczki. Dałem mu. Zawodnik się zaprezentował, chcieliśmy go wziąć i po kilku dniach dzwonię do tego człowieka, co będzie z tym tematem? Odpowiedział mi, że coś tam wyszło inaczej, bla bla, i ten chłopak poszedł do innego klubu. Spytałem więc, czy odda mi te pięć stów. Stwierdził, że nie, nie podpisywaliśmy żadnej umowy i ta kasa przepadła. Proszę pana, to mi się w głowie nie mieści, że ktoś może jechać z Ursynowa na Bielany tylko po to, żeby drugiego człowieka oszukać na pięćset złotych. Moje szare komórki tego nie ogarniają. Trudno mi go nawet nazywać złodziejem, bo złodziej zrobi podkop pod bank czy coś w tym guście. Zwykły oszołom.

Dlaczego Hutnik?

Jestem wychowany na Bielanach. Ludzie z mojego PESEL-u chodzili na Hutnik, to były czasy, że na jego meczach pojawiało się po sześć tysięcy ludzi. Byłem fanem, może nie takim jak teraz, bo wtedy w moim sercu na pierwszym miejscu była Legia, ale Hutnik przewijał się przez całe moje życie. Dorastałem przy ulicy Marymonckiej, tam chodziłem do podstawówki. Teraz mieszkam w Łomiankach, ale jak lubię mówić: moje zwłoki są w Łomiankach, a dusza i serce na Bielanach.

Jak został pan prezesem Hutnika?

Reklama

W 2010 roku przyszło do mnie paru kolegów związanych z AWF-em, bo Hutnik jest sąsiadem tej instytucji, grali w nim piłkarze z AWF-u, pracowali jako trenerzy absolwenci tej uczelni. Teraz notabene AWF nie jest zainteresowany taką współpracą, gdyż dla AWF-u ważniejsze jest prowadzenie parkingu po 10 złotych za godzinę niż kształcenie sportowców i kadry trenerskiej. Dziś studenci odbywają u nas praktyki, a częściowo zawodnicy to również adepci tej uczelni. Niestety, ostatnio od władz AWF usłyszeliśmy, że powinniśmy być im wdzięczni za to, że dostarczają nam tanią siłę roboczą. W każdym razie ci znajomi zwrócili się do mnie z prośbą o ratowanie klubu. Mówili: jest zadłużenie około trzech milionów złotych, brak jakiejkolwiek perspektywy. Jak zaczęło się źle dziać, to było za prezesury pana Andrzeja Strejlaua, wszyscy zaczęli uciekać z tego tonącego statku. Ja postawiłem na szalę swoje dotychczasowe dokonania oraz pieniądze i podjąłem się tego wyzwania. Sprawdzałem z czego wynikały te zadłużenia, ale część dokumentów poginęła. Z tego co się zorientowałem, te zadłużenia nie były związane tylko ze sportem. Większość to były jakieś niezapłacone podatki, choćby za kręcenie filmu na terenie Hutnika, zatrudnienie ludzi na etatach, którzy już nie żyli, a od tego ZUS naliczał składki… Udało mi się zminimalizować ten dług do 200 tysięcy złotych.

Rozumiem, że źle pan ocenia rządy Strejlaua?

Nie chcę być sędzią, na pewno jest to człowiek zasłużony dla polskiej piłki, ale ja to traktuję w formie niechlujstwa finansowego. Może miał złych zastępców, doradców? Natomiast w KRS-ie widniał jako prezes, więc powinien od czasu do czasu zajrzeć w bilans, ale… te bilanse nawet nie były robione. Wie pan, jeżeli ktoś się podejmuje czegoś, nawet zamiatania ulic, to powinien to robić jak najlepiej. Nie ma tłumaczenia, że jest niezamiecione, bo coś tam. Po prostu: nie zamiotłeś! Klub też nie działał, ponieważ czegoś nie dopilnowano. Nie sądzę, by pan Strejlau zrobił to z premedytacją, ja go znam i bardzo cenię, ale coś nie funkcjonowało.

W jaki sposób wyciągnął pan klub z zadłużenia?

Wprowadziliśmy plan naprawczy, powołaliśmy Fundację Hutnik 1957, bo klub miał pozamykane konta, co chwilę był komornik. Żeby mieć na bieżącą działalność, klub wspierała fundacja, której byłym fundatorem. W pewnym momencie powiedziałem dość, muszę się od tego odciąć. Ta zła historia finansowa Hutnika to była kula u nogi. Wiedziałem, że nic więcej nie zrobię, tym bardziej że nie mogłem liczyć na pomoc władz dzielnicy i miasta. Powołaliśmy więc spółkę z o.o. w 2012 roku. To była pierwsza taka spółka w polskim sporcie, panowie z MZPN-u patrzyli na mnie jak na faceta z kosmosu, początkowo nie chcieli mnie nawet dopuścić do rozgrywek. Dodatkowo to jeszcze była i jest spółka non-profit, więc nie mogę wypłacać sobie i zarządowi ani pensji, ani premii, ani dywidendy, gdyby pojawiły się zyski. Wszystko musimy przeznaczyć na cele statutowe, czyli działalność sportową. Generalnie przez te wszystkie lata włożyłem w Hutnika około pięć milionów złotych. W każdym razie: ta spółka przejęła wszystkie długi sportowe jako pasywa i jako aktywa, przejęła herb i nazwę. Złożyłem doniesienie do prokuratury, by ściągała tych, którzy wcześniej robili jakieś inne interesy. Oczywiście prokuratura stwierdziła, że jest to niska szkodliwość społeczna. Zacząłem budować ten Hutnik od nowa i klub nie ma dzisiaj żadnych zobowiązań i długów. Miałem wtedy dwie drogi: pójść ścieżką młodzieżową, otworzyć roczniki młodzieżowe, ale to jest patologia i wyciąganie pieniędzy od miasta bez wizji i przyszłości. Powiedziałem, że nie chcę oszukiwać. Dlatego wybrałem drogę seniorów, stworzyłem dwa zespoły, pierwszy i rezerwy. Wydawało mi się to bardziej logiczne, w przyszłości tworząc grupy młodzieżowe, miałyby one gdzie dalej kontynuować swoją przygodę ze sportem. Poza tym zyskują wzory do naśladowania.

Ale w końcu trzeba mieć drużynę młodzieżową, tak mówią przepisy?

Reklama

Tutaj na rękę poszła mi Varsovia, podpisaliśmy umowę dotyczącą współpracy na tej płaszczyźnie. Teraz już budujemy swoje własne struktury młodzieżowe. Doprowadziliśmy do połączenia wszystkich hutniczych organizacji. Swego czasu niezależnie z inicjatywy trenera Mieczysława Bicza powstał MKS Hutnik Warszawa, który zaczął szkolić młodzież. Przez pierwsze lata nie mieliśmy na to żadnego wpływu, dziś Hutnik jest jeden.

W ETOTO MOŻNA OBSTAWIAĆ I CZWARTĄ LIGĘ! AKS MIKOŁÓW OGRA RUCH RADZIONKÓW? KURS 2,40

Hutnik ma ambicje być drugim klubem w Warszawie?

Ja myślę, że od przynajmniej roku jesteśmy drugim klubem w Warszawie. Lubię się podpierać cyframi, one nie kłamią i jeżeli o nie chodzi, to jesteśmy tym drugim klubem. Chodzi na przykład o sprawy kibicowskie, bo mamy już mecze, na których jest więcej widzów niż na Polonii, nie mówiąc już o Ursusie. Tak naprawdę mamy pierwszą frekwencję jeżeli chodzi o trzecie ligi i w dół na Mazowszu. A są też inne liczby – media społecznościowe, czy zainteresowanie ze strony tradycyjnych mediów.

Mimo wszystko to Ursus i Polonia są – przynajmniej jeszcze – w wyższej lidze.

Tak, widocznie mają pomoc od miasta, a my tej pomocy nie mamy żadnej. Dla mnie to jest skandal. Po to pracujemy w państwie, jesteśmy jego obywatelami, by w pewnych rejonach życia ono pomogło. Służba zdrowia, szkolnictwo i właśnie sport. A tutaj jest zupełne odcięcie. Polonii chociaż tyle miasto pomaga, że Polonia co pół roku robi długi i te długi są anulowane. Proszę zobaczyć:

„Rada m.st. Warszawy w czerwcu 2018 r. zdecydowała o udzieleniu klubowi zgody na umorzenie ponad 730 tys. zł należności przypadających m.st. Warszawie oraz rozłożenie w czasie spłaty pozostałych 386 tys. zł. (…) W ostatnich latach na wszystkie prace na „Polonii”, z budżetu m.st. Warszawy, wydatkowanych zostało blisko 43 mln zł.”

To co, ja jestem karany za to, że nie mam tych długów? Gram w tej lidze, bo mnie na nią stać. Gdyby mnie było stać na trzecią ligę, to bym grał w trzeciej, ale na razie mnie nie stać.

Może być tak, że Hutnik awansuje, jest drugi.

Wtedy się zastanowię. To będzie kłopot dla mnie, dla miasta, dla związku. Mówię, że dla związku, bo z nim też się wiąże ciekawa historia. Gdy w 2012 roku stworzyłem ten nowy podmiot i wyprowadziłem klub z długów, zostałem ukarany degradacją do B-klasy. W tym samym czasie odszedł pan Józef Wojciechowski z Polonii i Polonia została ukarana za dokładnie to samo, za długi, tyle że na większą skalę, spadkiem do czwartej ligi. Tłumaczono, że Polonia ma zasługi. To zaraz, rozmawiamy merytorycznie o przepisach MZPN-u czy o czym? Jeżeli mówimy o zasługach, to jest Aleja Zasłużonych na Powązkach.

hutnik1

To był moment, że chciał pan to rzucić w cholerę?

Ja jestem zawzięty. Jednak, cholera, byłem w trzeciej lidze i się tam utrzymałem. Poszedłem z pismami do związku i mówią mi, że mam zadłużenie. A to przecież była nowa spółka i zobowiązałem się swoim podpisem do spłaty tych zadłużeń. Z poręczeniem banku! Każdy piłkarz czy trener, który by się zgłosił z długami, miałby to uregulowane. Ja nawet nie wiedziałem, ile to będzie, ale się zobowiązałem. Związek stwierdził, że brakuje za ZUS, za podatki. To nie były sprawy sportowe. Mówiłem do nich: ścigajcie przestępców. Oni odpowiedzieli degradacją do B-klasy. Mieliśmy 188 bramek strzelonych, zero straconych, wszystkie mecze wygrane. I co, mnie ukarali? Tych zapaleńców ukarali.

hutnik

Jednak teraz pana piłkarze mogą przeczytać, że nie stać Hutnika na awans i co będzie wtedy?

To się wszystko może zmienić z dnia na dzień, ja jestem optymistą. Jest coraz więcej myślących osób i widzą, że coś jest nie tak w warszawskim sporcie. Dziś rozmawiamy z wiceprezydent Renatą Kaznowską i Dyrektorem Biura Sportu i Rekreacji Januszem Samelem o wizji klubu na przyszłość i funkcjonowania sportów zespołowych w Warszawie. Niestety, jesteśmy bardzo daleko, jeśli chodzi o piłkę nożną w klasyfikacji stolic europejskich. Ponadto wpadł mi w ręce artykuł, ile płacą kluby w Krakowie za obiekty. Co się okazało? Nasz siostrzeniec – w cudzysłowie, ale i też nie do końca, bo na nim się wzorowali pracownicy Huty, gdy zakładali nasz klub – Hutnik Kraków, płaci 350 razy mniej za obiekty, do których ma dostęp przez całą dobą, a gra w trzeciej lidze. To nie jest o 150 złotych taniej. Gdybyśmy mieli dostęp do tej bazy co Hutnik Kraków i płacili po warszawskich stawkach, musielibyśmy płacić cztery miliony złotych. W Krakowie płacą 14 tysięcy rocznie. To jest kosmos, matrix.

A jak teraz wygląda baza warszawskiego Hutnika?

Przez 10 lat walczyłem o nowoczesnych obiekt piłkarski na Marymonckiej, miasto w końcu ruszyło z pracami. Do zakończenia prac budowlanych nie mamy żadnej bazy. Jesteśmy skazani na obiekty, które są w danej chwili wolne w Warszawie. Dlatego każdy mecz mamy gdzie indziej, każdy trening też. Widzę zielone światło w tunelu, bo powstaje piękny obiekt na Hutniku i myślę, że rozmowy z miastem idą w dobrym kierunku. Natomiast te nadzieje mam od dziesięciu lat, zobaczymy, jak to pójdzie. Może być przecież tak, że miasto wybuduje ten obiekt i nas nie będzie na niego stać. Taki wariant też przyjmuję, że wejdą prywatne szkółki, które niewiele znaczą w szkoleniu, ale wyciągają pieniądze od miasta i od rodziców, zapewniając święty spokój mamie, która da 200 złotych, zostawi syna i pójdzie na zakupy. Natomiast jeżeli miasto będzie chciało zrobić coś naprawdę fajnego z Hutnikiem, to można to zrobić. W wizję bazy powinien zaangażować się też PZPN, przecież ten ośrodek może być doskonałym miejscem dla młodzieżowych reprezentacji. Tylko musi być dobra wola ze wszystkich stron. My nie liczymy, że dostaniemy od miasta 100 milionów. Nie! Tylko niech miasto mi po prostu nie zabiera. Przez te wszystkie lata z tych pięciu milionów, o których mówiłem, do miasta oddałem większość za obiekty sportowe.

To przerażające, że w dwumilionowym mieście jest jedna drużyna na poziomie Ekstraklasy, zero w pierwszej i drugiej lidze.

Wspominałem już o europejskich stolicach. Nie porównujmy się do Londynu, to bez sensu, ale jesteśmy gorsi niż Tirana! Tirana ma dwa zespoły w ekstraklasie, jeden w pierwszej, jeden w drugiej. U nas nie, tutaj po Legii jest dopiero trzecia liga, dół tabeli, Ursus i Polonia. Jeżeli kluby od drugiej ligi w dół nie dostaną pomocy od samorządu, to nie ma sensu. Wykluczam z tego podział środków na pierwszą ligę i Ekstraklasę, tam jest możliwość zarabiania choćby przez prawa telewizyjne. My też próbujemy zarabiać. Wydaliśmy swoje piwo, wydajemy kawę, otworzyliśmy restaurację, ale to są działania doraźne i nie rozwiązujące problemu. Choć one też dają nam drugie miejsce w Warszawie za Legią. Jako jedyny klub na tym poziomie dbamy o marketing. Mamy plany, mamy wizję, mamy najwięcej sekcji w Warszawie, bo jeżeli ktoś przychodzi z pomysłem do mnie i zapewni przynajmniej częściowe finansowanie tej sekcji, to jestem za tym.

_MG_9492_web

Restauracja Hutnika

Hutnik też je finansuje?

Mamy osiem sekcji i one po części są finansowane, ale to są minimalne środki. Poza koszykówką, bo tu mówimy o wynajmie hali. O, znowu ukłon w stronę miasta. I tak: mamy mistrzynię świata w sekcji fitness, dziewczyny w deblu crossmintona zdobyły wicemistrzostwo świata występując w barwach Hutnika. Teraz powstała sekcja teqballu, który w najbliższy weekend będzie walczyła o medale mistrzostw Polski. Mamy umowę z klubem KnockOut Gym i tym samym zawodnicy walczą w różnych miejscach świata, reprezentując barwy Hutnika. Staramy się pomagać finansowo, zdobywać sponsorów, ale te sekcje nie wymagają takich nakładów jak futbol, dla którego stały dopływ pieniądza jest obowiązkowy. Sponsorów musimy szukać dla piłki. A to jest ciężkie. Rozmowy z lokalnymi sponsorami wyglądają tak:

– Czy władze samorządowe wspierają wasze drużyny?

– W żaden sposób.

– To dlaczego ja wam mam pomagać?

To jest chore. Przychodzi na mecz po 500 osób, a ja nie pobieram pieniędzy za bilety. Nie otrzymuję żadnej pomocy. Tymczasem jest festyn „Witaj lato na Bielanach”, „Żegnaj lato na Bielanach” i można dać po pół miliona? A tu nic? Ja nie wymagam wiele. Tyle żeby miasto się poczuło i zapewniło tym ludziom ochronę medyczną, ochronę bezpieczeństwa. Spikera. Nic! Te rzeczy ich nie interesują.

Ja mieszkałem na Ursynowie i tam nawet nie ma pełnowymiarowego boiska.

A Bielany do tej pory nie mają pełnowymiarowego sztucznego boiska. Jedynie przyszkolne boiska. Dobrze, że one powstały dla ludzi, by się poruszali, ale z punktu widzenia szkoleniowego, taki obiekt nie ma dużej wartości, poza taką dla dzieci do siedmiu lat. Nie można kogoś uczyć jazdy na motorze i potem kazać mu zdawać prawa jazdy na samochód.

Zmiana władzy, nie partyjna, a osobowa, coś pomogła?

Miałem przedwyborcze spotkania z obecnym burmistrzem Bielan i obecnym prezydentem Warszawy. Było zapewnienie o pomocy. Na razie na tym się to skończyło. Przed wyborami pamiętali, po wyborach zapomnieli. Są rozmowy na temat przyszłości Hutnika, bo nie wszystko jest złe, myślę, że przychylna jest pani wiceprezydent Renata Kaznowska, pan dyrektor Janusz Samel. To są jednak rozmowy. Tylko rozmowy. Ja mam mecz w sobotę i muszę zapłacić 1500 złotych.

z24176991V,Wizualizacja-nowego-stadionu-Hutnika

Wizualizacja nowego obiektu Hutnika

Jakby pan widział Hutnika za 10 lat w idealnym świecie?

Tak jak mówię, żeby taki klub jak Hutnik funkcjonował, musiałby mieć dostęp do bazy za symboliczną złotówkę. To nie jest niemożliwe. To nie znaczy, że ta baza ma być utrzymywana przez miasto. Ona może zarabiać. Jednak klub powinien tam funkcjonować za złotówkę, tak jak choćby w Ząbkach. Jeżeli powstanie obiekt na Hutniku, to my potrzebujemy go na kilka godzin dziennie. Resztę możemy wynajmować komercyjnie. Niech te pieniądze utrzymują klub i obiekt. To jest podstawa. Bez bazy, bez obiektu, nie ma klubu.

Załóżmy, że tak się stanie, co wtedy?

Myślę, że wówczas miejsce Hutnika jest przynajmniej w drugiej lidze.

Jako taki klub, do którego piłkarzy będzie wypożyczać Legia?

Chociażby. Myśmy przez pewien czas mieli dobry kontakt z Legią, jeździliśmy ich autokarem na mecze wyjazdowe, w końcu się to urwało. Legia ma umowy patronackie, ale akurat my takich rozmów z nimi nigdy nie prowadziliśmy. Dziwię się trochę prezesowi, że nigdy nie podjął takich rozmów, ponieważ to są ci sami kibice, nie ma niesnasek jak Hutnik-Polonia czy Legia-Polonia. Dla mnie to byłby naturalny klub partnerski, oddalony od siebie o osiem kilometrów. Real Madryt ma w okolicy Madrytu 16 klubów do poziomu trzeciej ligi. W 50% zapełnia te kluby swoimi zawodnikami, zapewnia im częściowe finansowanie.

Pewnie też ma więcej piłkarzy.

Oczywiście, że to jest inna skala, ale to jest fakt. Legia w dużej mierze współpracuje tylko z Legią II. Tu nie chodzi o konkurencję. Legia nam kiedyś pomagała finansowo, ale to się nie brało z dobrego serca. Jak przychodziłem do Hutnika w 2010 roku, to w zarządzie Hutnika było pół zarządu Legii i pół zarządu ITI, a jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo było, że chodzi o grunty pod bloki. Zresztą pan Jan Wejchert jak był na Hutniku, powiedział, że to jest samo zło, to trzeba zlikwidować i postawić osiedle. Dla mnie współpraca z Legią powinna być naturalna, niewymagająca większych środków, jeśli chodzi o skalę Legii. Nawet gdyby weszli jako partner Hutnika i to by kosztowało Legię 1/5 wypłaty najlepszego zawodnika, to nie oszukujmy się, dla niej to nie jest skala dużych pieniędzy. Sam pan widzi, żeby Hutnik się rozwijał, wiele gwiazd musi zaświecić na niebie. Jeszcze nie mówiłem o związku, on też musi wiele zrozumieć.

72884155_1812114222268781_2227058800605528064_n

Piwo Hutnik. Smaczne!

Co na przykład?

Ja przed tym sezonem na rejestracje, przedpłatę kartek i tak dalej, wydałem 15 tysięcy złotych. Na poziomie piątej ligi rozgrywkowej. To nie jest chore? 15 tysięcy! Zarejestrowanie, wyrejestrowanie, transfer. Przychodzi człowiek na AWF i jasne jest, że chce grać w najbliżej położonym klubie, bo chce się jednocześnie uczyć. I ja muszę za to zapłacić. Dopóki mam siłę, będę się starał z tym walczyć. Walka jest jedyną możliwością, by coś osiągnąć w tym systemie. A nie, przepraszam, jest druga opcja.

Jaka?

Włażenie w dupę! A to czyni 3/4 albo i więcej klubów. Wziąć dotację na młodzież, wziąć wysoką składkę od rodziców, jak najwięcej z tego zapieprzyć i utrzymać dzięki temu pierwszy zespół. Ja nie chcę tego robić. U nas drużyny seniorskie i młodzieżowe mają oddzielne konta bankowe. Ja, jak dostanę dotację na młodzież, to chcę ją przeznaczyć na młodzież. Niech pan się spotka z prezesami warszawskich klubów i niech pan im zada jedno pytanie: z czego utrzymają pierwszy zespół? To przecież kosztuje, 300-400 tysięcy złotych. Jeżeli ja wydałem 300 tysięcy złotych, to mam wszystko na fakturze. A niech się pan ich zapyta, z czego oni to biorą?

Rozumiem, że z grup młodzieżowych.

Oczywiście, że częściowo tak. To jest okradanie młodzieży i rodziców.

SOKÓŁ MARCINKOWICE WYGRA Z PIASTEM NOWĄ RUDĄ? KURS 2,00 W ETOTO

Ile pan wkłada procentowo w budżet Hutnika?

90% w sekcje piłki nożnej. Kiedyś zrobili taki program „działaj globalnie, wspieraj lokalnie.” Odzywaliśmy się do dużych sieci, na przykład do Biedronki, ona ma na terenie Bielan trzy sklepy. Bez zaangażowania miasta, nie są zainteresowani. Ostatnio też mam przykład. Jest fajny sponsor, który wspiera nas od wielu lat i jest dyskryminowany przez władze miasta. Dlatego, że jest sponsorem Hutnika. Przynajmniej ja to tak odbieram. To jest moja osobista refleksja. Wiadomo, że kibice są antysystemowi i czy to będzie Warszawa, Katowice, Gdańsk, to będzie to samo. Są przeciwko władzy. Dla władzy każda organizacja pozarządowa jest zagrożeniem. A taką organizacją jest Hutnik.

Piłkarze pierwszego zespołu zarabiają u pana jakieś pieniądze?

Zależy, co rozumiemy przez zarabianie. Jeżeli chodzi o to, że kupuje im bilety miesięczne na treningi to tak, zarabiają. Niektórzy dostają też pieniądze miesięcznie, natomiast to nie jest tak, że ja im je daję, tylko pracują u mnie w firmie, są zwalniani na treningi. Cykl pracy jest pod nich ułożony. W tej lidze nie ma zawodowstwa.

Marzy się panu, żeby wychować chłopaka, który pójdzie do reprezentacji?

Może nie mam takich wychowanków typu stricte, których wychowałem od trzeciego roku życia, ale przez 10 lat w Hutniku było kilku takich, którzy grali sezon i poszli wyżej – Szymon Lewicki, Mateusz Kryczka. Ten drugi teraz chciał do nas wrócić. Było bardzo mało przypadków, w których piłkarz odchodził i szedł niżej. Przynajmniej jedną ligę awansował. Na reprezentantów trzeba czasu i obiektów. Piłkarzy nie produkuje się jak hamburgerów w McDonaldzie. A niech pan mi powie – kto w reprezentacji Polski oprócz Lewandowskiego jest z Warszawy?

Szczęsny.

W wieku 15 lat wyjechał, ale dobra, uznaję. Kto dalej?

Chyba można podpiąć Jędrzejczyka czy Majeckiego.

Czyli kojarzy się plus – minus czterech na szeroką kadrę czterdziestu. Wie pan, że Warszawa wytwarza 20% PKB? To ciekawe dlaczego piłkarzy jest 10%. Nie ma infrastruktury i nie ma pieniędzy na szkolenie. Jak pan to powie w związku, to powiedzą panu, że pan jest świrem. Dwa miliony ludzi i czterech kadrowiczów. Ja to mówię emocjonalnie, ale to są liczby. Nimi można żonglować dalej – Warszawa ma budżet 15 miliardów, Kraków sześć. I tam są dwa zespoły w Ekstraklasie, w pierwszej nie ma nikogo, ale w drugiej lidze jest Garbarnia, w trzeciej jest Hutnik.

REMIS W STARCIU LZS-u SKOROGOSZCZ Z MAŁAPANEWEM OZIMEK? KURS 4,15 W ETOTO

Trudno się nie zgodzić.

Tylko wie pan, my poruszamy czubek góry lodowej. Sport zespołowy w Warszawie to jest jedna wielka patologia i jedna wielka fikcja. Według mnie tym powinno zainteresować się na przykład Ministerstwo Obrony Narodowej. Nie tylko piłką nożną, ale ogólnie grami zespołowymi. My kupujemy samoloty, czołgi, helikoptery. Pan pytał o wizję za 10 lat. To niech pan zobaczy tych dwóch chłopaków co tu idą, z jaką nadwagą. Za 10 lat to nie będzie miał kto obsadzić tych czołgów. My, jako naród polski, nie tyle, że nie będziemy mieli siły walczyć, ale nie będziemy mieli siły spierdalać przed Niemcem, Ruskiem, czy innym agresorem. Czego uczy futbol? Kreuje przywódców, liderów. Uczy zespołowości, współpracy od najmłodszych lat. Tym się różnią gry zespołowe od sportów indywidualnych. Inwestycje w sport to jest dobro wspólne. Niech pan zobaczy na Stany Zjednoczone, naszego wielkiego przyjaciela w ostatnim czasie. Tam za nim powstanie szkoła, to powstaje boisko do gier zespołowych! Że nikt nie wpadł na szkolenie przyszłych kadr wojskowych przez sport zespołowy. Jak rozmawiam ze znajomymi ze światka piłkarskiego, to mają mnie za idiotę.

To zakończmy optymistycznie – pana najpiękniejsze wspomnienie z Hutnikiem?

Najważniejsze jest to, że ten klub nadal istnieje i próbuje się nadal rozwijać. Przetrwał mimo zmian ustrojowych, politycznych, własnościowych. Tak historycznie to zwycięstwo w Pucharze Polski z Lechem 3:1. A za mojej działalności, to zwycięstwo w trzeciej lidze z Radomiakiem. Wszedł Marek Kuciński, wychowanek Hutnika i strzelił bramkę. Dla mnie każdy mecz to są emocje i jak czasami patrzę na mecz Ekstraklasy, to z przyjemnością idę na czwartą ligę. Widzę walkę, nie ma kalkulacji. Oczywiście, umiejętności są mniejsze, ale cieszą mnie te mecze. Ta cała historia to nie jest samo zło i przy paru sprzymierzeńcach uda się osiągnąć sukces. Na koniec chciałbym zaapelować do władz Warszawy – jesteśmy gotowi na współpracę, mamy pomysł, mamy wizję. Razem zbudujmy wzorcowy klub na jaki zasługuje to miasto!

Rozmawiał PAWEŁ PACZUL

#PowiatBet to nasz cykl tekstów, w których prezentujemy realia klubów z czwartej ligi. Szykujcie się na dużo atrakcyjnych materiałów, bo przecież właśnie na tym szczeblu występują m.in. zespoły z Bytomia, Odra Wodzisław Śląski, drużyna Ślusarskiego, Telichowskiego i Zakrzewskiego, a nawet żywa legenda lat dziewięćdziesiątych, RKS Radomsko. Partnerem cyklu są nasi kumple z ETOTO, którzy czwartą ligę pokochali na tyle mocno, że regularnie przyjmują zakłady na spotkania na tym szczeblu rozgrywkowym.

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Weszło

Polecane

Polski siatkarz gra w Izraelu. „Czuję się bezpiecznie. Narracja mediów jest rozdmuchana”

Jakub Radomski
28
Polski siatkarz gra w Izraelu. „Czuję się bezpiecznie. Narracja mediów jest rozdmuchana”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...