Piętnaście kolejnych edycji Ligi Mistrzów z przynajmniej jednym golem. Jasne, rekord, jasne, historyczna sprawa, jasne, wątpliwe, by ktoś to pobił. Z drugiej strony, skoro chodzi o Leo, to aż chce się spytać: a dlaczego nie szesnaście? A dlatego, że w swoim debiutanckim sezonie – 04/05 – Messi zagrał tylko 90 minut na Mariusza Lewandowskiego. Powiedzmy szczerze, jakby grał na „Cycusia” co tydzień, dawno byłby odesłany do Rosario.
Śmiejemy się oczywiście, ale taka jest historia piłki: Messi na Lewandowskiego, Barca wtedy w mocno niebanalnym składzie. Po prawej Messiego Javito, w pomocy Joan Verdu, Ronaldinho tylko na ławce, a dwie bramki strzela legenda Championship Managera, Julius Aghahowa.
Źródło: Transfermarkt.pl
Pierwszą bramkę Argentyńczyk strzelił Panathinaikosowi 2 listopada 2005 roku. Grał wtedy u Boku Eto’o i Ronaldinho. Na ławie siedział jeszcze Henrik Larsson. A Panathinaikosie byli wtedy Bykowski i Olisadebe, „Emsi’ został nawet najlepszym strzelcem Koniczynek w tamtym sezonie, ale w tym meczu akurat nie zagrał przez kontuzję.
Trzeba przyznać, że bramka niecodzienna:
Ogółem wygląda to tak:
04/05 – 0 goli
05/06 – 1 gol
06/07 – 5 goli
07/08 – 6 goli
08/09 – 9 goli
09/10 – 8 goli, w tym taki wieczór:
10/11 – 12 goli, w tym dwa Realowi w półfinale
11/12 – 14 goli, w tym pięć Bayerowi
12/13 – 8 goli
13/14 – 8 goli
14/15 – 10 goli
15/16 – 6 goli
16/17 – 11 goli
17/18 – 6 goli
18/19 – 12 goli
19/20 – na razie jeden gol.
Razem sto trzynaście bramek. Coś tam chłopak kopie. Oczywiście w klasyfikacji strzelców wszech czasów jest za „Mr Champions League”, czyli Ronaldo, ale choć CR7 debiutował w Lidze Mistrzów jeszcze wcześniej niż Leo – edycja 03/04, mógł sobie w jednym z meczów zapytać o poradę Krzysztofa Warzychę, tak pierwszego gola strzelił dopiero w czwartej swojej edycji, w sezonie 06/07.
Coś nam podpowiada, że Messi jeszcze „odrobinę” swój rekord wyśrubuje. W zasadzie mówimy o takim piłkarzu, który będzie mógł go śrubować tak długo jak uzna to za stosowne.
Fot. FotoPyK