Może zacznijmy, biorąc pod uwagę dalszą część tekstu, trochę niestandardowo. Uważamy, że Łukasz Teodorczyk tak generalnie jest piłkarskim wygrywem. To nigdy nie był oczywisty kandydat, by zrobić karierę, a pomimo swych ograniczeń, osiągnął sporo. Został królem strzelców solidnej zachodniej ligi, podpisał najwyższy kontrakt w historii bardzo porządnego klubu, jakim jest Anderlecht, zagrał dwa razy na mundialu w złotych czasach, gdy mówimy o polskich napastnikach. Naprawdę nieźle, będzie co wnukom opowiadać. Nie zmienia to jednak faktu, że ostatnio jego kariera wyhamowała z piskiem opon i już cholernie trudno wyobrazić nam sobie, że były gracz Lecha i Polonii jeszcze wskakuje na poziom, na którym niektórzy go widzieli.
Czyli jaki? Aż postanowiliśmy odświeżyć sobie większość ploteczek, by stworzyć listę klubów, z którymi łączony był polski napastnik. Więc tak:
– Liverpool,
– Borussia Dortmund,
– AC Milan,
– Sevilla,
– Everton,
– West Ham United,
– Lazio,
– Benfica.
Moglibyśmy oczywiście lecieć z tym dalej, ale to nie ma sensu. Raz, że wiarygodność wielu z tych doniesień zapewne jest wątpliwa i nawet jeśli ktoś na Anfield słyszał o Teodorczyku, to głównie dlatego, że znali i znają tam każdego napastnika, który regularnie strzela na Starym Kontynencie. A dwa, że chodziło nam tylko o kontrast. Dziś już nikt takimi nazwami w kontekście “Teo” nie rzuca, choć wydaje się, że niedługo będzie musiał zmienić otoczenie.
Właśnie leci drugi sezon Polaka w Udinese, do którego trafił za 3,5 bańki. Pierwszy był absolutnie do chrzanu – Teodorczyk na początku wchodził z ławki, ale nie dawał odpowiedniej jakości, więc nie dostał poważnej szansy. Później przytrafiła się kontuzja, znów wejścia z ławki, kolejne rozczarowania. Łącznie uzbierał 387 minut, zagrał w Serie A 16 razy, ale tylko dwa razy wychodził w podstawowym składzie.
Swoją chwilę miał tylko raz – gdy na raty zamienił na bramkę rzut karny, co dało Udinese zwycięstwo z Chievo.
Na tej podstawie można by spróbować stworzyć narrację, że będzie lepiej, bo przecież gorzej za bardzo być nie może, ale okazuje się, że to tylko pobożne życzenie. W tej chwili można się zastanawiać, czy Teodorczyk nie dorobi się odcisków od siedzenia na tyłku. Siedem spotkań na ławie, raz poza kadrą meczową i jeden jedyny występ przeciwko Parmie. Całe 12 minut. W kolejce do gry przez Teodorczykiem znajdują się:
– Kevin Lasagna,
– Stefano Okaka,
– Ilija Nestorovski.
Żaden z nich swoją formą nie rzuca na kolana (Okaka ma dwa gole w lidze, Lasagna jednego i jednego w Pucharze Włoch, Nestorovski nie trafił ani razu), ale Igor Tudor i tak bardziej ufa im niż Polakowi.
To oczywiście ma też przełożenie na reprezentację, której Teodorczyk po raz ostatni był częścią na mundialu. Sam wspominał o tym, że z nowym trenerem rozmawiał i Jerzy Brzęczek ma go na swoim radarze, ale to jeszcze był jego początek w nowym klubie. Dzisiaj selekcjoner nie ma już w zasadzie żadnych argumentów, by zerkać w jego kierunku i wcale nie mówimy o rywalizacji z Lewandowskim, Milikiem czy Piątkiem. Świderski, Wilczek, Kownacki, Przybyłko, Stępiński czy nawet napastnicy z Ekstraklasy (jak choćby Buksa) powinni być w hierarchii wyżej.
Jeszcze niedawno to on ochoczo pokazywał środkowy palec, dziś w Udinese środkowy palec pokazywany jest jemu.
Fot. FotoPyK