Reklama

Jak co tydzień… ELDO. Gravele, odcinek drugi

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

22 października 2019, 20:22 • 5 min czytania 0 komentarzy

W zeszłym tygodniu NAPOCZĄŁEM temat, czas go zatem skonsumować do końca. Na dobry początek rozważań zastanówmy się przez chwilę, jakie są cechy roweru gravelowego? Po kilku latach i eksperymentach różnych producentów można wyróżnić takie cechy wspólne:

Jak co tydzień… ELDO. Gravele, odcinek drugi
  • możliwość założenia opon przynajmniej 700×35 i szerszych, w wielu przypadkach konstrukcja umożliwiająca użycie kół 650b i opon szerokości 650bx52, często wręcz z góry projektowanie roweru pod wielkość kół 650b (górskie 27,5″)
  • koła o konstrukcji umożliwiającej założenie opon w systemie bezdętkowym
  • często napęd 1x, bez przedniej przerzutki (system, który ma równie wielu fanów jak i przeciwników)
  • możliwość montażu akcesoriów pozwalających na doczepienie do roweru sakw, błotników czy oświetlenia, często widelce z prowadzeniem kabli dla kół z dynamo
  • specyficzne komponenty pozwalające na zwiększenie komfortu jazdy długodystansowej, takie jak amortyzowane sztyce czy mostki i kierownice z wygięciem dolnych chwytów
  • sztywne osie zamiast szybkozamykaczy i zewnętrzne prowadzenie linek (modele stalowe i aluminiowe)

Różne konstrukcje można podzielić na kilka grup, które pokrótce opiszę.

Grupa pierwsza – jeden rower do wszystkiego

Nie da się skonstruować takiej maszyny. Zawsze trzeba będzie podejmować jakieś kompromisy. Producenci graveli wierzą jednak, że jest to możliwe. Stąd modele o budowie tak uniwersalnej, że nadają się idealnie jako rowery do jazdy po leśnych drogach pożarowych, szutrach czy polnych duktach. Maszyny zdolne do pokonywania długich dystansów z potężnymi bagażami, rowery miejskie, czy też zimowe rowery treningowe dla kolarzy szosowych. Kiedyś głównie stalowe, obecnie najczęściej z lekkich stopów aluminium. Dostępne dla każdego klienta.

Reklama

Solidną gravelówkę zbudowaną na rurkach stalowych japońskiego producenta Tange możemy kupić za około 1800-2000 złotych. Oczywiście im lepszych użyto komponentów tym wyższa cena.

Wyliczanka cenowa zaczyna się się od podstawowych grup Shimano  (bardzo popularny jest również jednobiegowy amerykański Apex firmy Sram), a kończy na elektronicznych grupach z najwyższej półki. Znajdzie się opcja na każdą kieszeń. Furorę w zeszłym roku zrobił model firmy Cannondale Topstone, którego podstawowa wersja kosztowała poniżej 4000 złotych. Szerokie opony, konstrukcja pozwalająca na wygodną pozycję jazdy. Długi rozstaw kół gwarantujący stabilność w trakcie przemieszczania się z obciążeniem. Amerykańscy producenci Specialized (model Diverge) czy Trek (Checkpoint) również zacierają ręce, przeglądając wyniki sprzedaży. Nad Wisłą? Romet, Accent i Kross mają w swojej ofercie mniej lub bardziej udane gravele. Wyróżnia się natomiast na pewno NS Bikes i ich dziecko Rondo. Swoje pierwsze produkcje wypuściły również manufaktury – wrocławskie Loca Bikes czy warszawska Antymateria.

Grupa druga – wędrowcy

Co można o nich powiedzieć? Najczęściej stalowe ramy z możliwością montażu wszelkiego rodzaju akcesoriów. Mające pokonać każda odległość. Maszyny przetestowane na trasach wyścigów długodystansowych na całym świecie. Zdolne do przyjęcia każdego łomotu jaki jest w stanie spuścić im wyznaczona trasa. Konstruowane tak żeby w najdalszym zakątku świata móc znaleźć część zamienną, albo tak, by samemu móc w prosty sposób doprowadzić do tego, że kontynuowanie podróży będzie możliwe. Hamulce tarczowe stały się standardem w rowerach gravelowych lecz w tej grupie większość rowerów wyposażona jest w tarczówki, ale mechaniczne. Zamiast systemu hydraulicznego. To też umożliwia łatwą, samodzielną naprawę w razie ewentualnej awarii.

Bardzo często poza gotowymi rowerami dostępne są również same ramy, pozwalające klientowi dowolnie skompletować komponenty pod jego preferencje. To ogólnie cechuje rynek gravelowy. Większość marek poza zmontowanymi maszynami ma w ofercie ramy i widelce. Popularne modele to np Specialized Sequoia czy Awol, Trek 520, Kona Rove, Marin Nicasio czy Genesis Croix de Fer.

Grupa trzecia – górale z barankiem

Reklama

To w zasadzie rowery różniące się od współczesnych rowerów górskich brakiem amortyzowanego widelca i użyciem kierownicy rodem z szosy. To oczywiście ogromne uproszczenie, jednak maszyny te są często zdolne do jazdy na oponach 29″x2,4 i szerszych, co pozwala na komfortową jazdę po każdej nawierzchni i daje możliwość tego, żeby żadna droga nie ograniczała nas w naszych wyprawach.

Bagażniki, sakwy, budowa metaforycznie mówiąc “gniotsa nie łamiotsa” robi z nich doskonałych towarzyszy wędrówek. Dodatkowo daje możliwość jazdy niemal wszędzie. Rowery te cechuje stabilność prowadzenia i wygoda jazdy, jednak są to zdecydowanie bardziej niedźwiedzie w lesie niż zwinne rysie do pokonywania technicznych single tracków. Na świecie cieszą się ogromną popularnością ze względu na swoją uniwersalność i możliwości długodystansowe. Na naszym rynku ciągle to rowery dziwadła. Najpopularniejsze modele: Trek 920, Salsa Fargo, Bombtrack Beyond, Cinelli Hoobotleg czy Kona Sutra.

Grupa czwarta – wyścigówki

Idealne, jeśli duża część wyznaczonych tras prowadzi asfaltowymi drogami. Dodatkowo – jeśli nie ma potrzeby zabrania bagażu, albo jedziemy “na lekko”, z kilkoma jedynie torbami montowanymi na rowerze. To grupa dla nas.

Agresywniejsza konstrukcja, ale nadal szeroki stabilny “wheelbase”. Często karbonowa rama i komponenty. Wiele modeli od razu jest na mniejszych kołach 27,5-650b, co daje możliwość użycia szerszych opon. Do rowerów tego typu powstała cała nowa grupa opon nazwanych Road+ z najpopularniejszym chyba obecnie modelem Byway 650bx47 amerykańskiego WTB. Wiele sprawdzonych technologi z rowerów górskich znajduje tu zastosowanie a kompaktowa konstrukcja umożliwia samodzielne modyfikowanie maszyny w łatwy sposób. Mają możliwość osiągania prędkości zbliżonych do rowerów szosowych nie tracąc równocześnie możliwości zjechania z ubitej szosy na szutrowe czy piaszczyste podłoże. Popularne modele (uwaga na portfel): 3T Exploro, Ibis Hakka, Kona Libre, Open U.P, Salsa Warbird Scott Addict czy Giant Revolt.

Składać czy kupować gotowy rower?

Oba rozwiązania mają swoje plusy i minusy. Kupując rower od autoryzowanego dilera dostajemy całą związaną z tym korzyść obsługi w serwisach czy łatwość wymian gwarancyjnych. Mamy jednak możliwość złożenia roweru od ramy. To daje możliwość dowolnego dobrania komponentów. Niestety, gotowe modele często mają pewne ograniczenia. Producenci nierzadko stosują system napędu, który w pełni obciążony rower na podjeździe w terenie pozbawi biegów. Szosowy system kompaktowych korb 50/34 z kasetami 11-32 w świecie gravelowym najczęściej się nie sprawdzi. Pracowałem przez osiem miesięcy w sklepie i serwisie rowerowym i bardzo dużo użytkowników graveli przychodziło modyfikować osprzęt na rowerze.

Złożenie roweru daje również okazję do skompletowania maszyny często w niższych kosztach niż rowery gotowe. Mimo wszelkich wad, ja polecam tę drogę do upragnionej maszyny. Zebranie i zmontowanie wszystkich elementów jakie się wybrało daję dodatkową frajdę posiadania bardziej “osobistego” roweru.

***

Udanych przejażdżek rowerowych tej pięknej jesieni! Na dowolnych maszynach, byle z uśmiechem na ustach, bo przecież robimy to dla przyjemności. Życzę chroboczących pod kołami szutrów.

PS Stop zwolnieniom z WF-u!

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...