Nigdy nie zapomnimy tego rozczarowania, gdy za dzieciaka prosiliśmy mamę o jakiś deser na podwieczorek. Ona na to, że tak, że jasne, że coś wymyśli. No i na stół – zamiast wypasionych lodów czy choćby kinder niespodzianki – wjeżdżał kogel-mogel, jajka z cukrem. W Białymstoku poszli w podobne tony – za oknem coraz bardziej jesienna aura, warto byłoby zatem włączyć ogrzewanie murawy. Ale po co puszczać wodę w instalację pod boiskiem? Lepiej wysypać na trawę węgiel.
Cholerny wór węgla.
Podlasianie, to tak nie działa. Gdy uświnicie się w kuchni mąką na twarzy, to nie znaczy, że macie makijaż. Kwejk na głównej to nie popularność. A wywrotka na grabiach to jeszcze nie skok o tyczce.
Zapytacie pewnie – skąd do cholery na meczu Ekstraklasy znalazł się węgiel? W Białymstoku wpadli bowiem na genialny pomysł, by urozmaicić zabawy dla kibiców w przerwie meczu. W NBA robią wyścigi w układanie hamburgera, bywa i że robią zabawę w ludzkie “kółko i krzyżyk”. W Ekstraklasie standardem są rzuty karne strzelane rezerwowemu bramkarzowi czy konkurs w żonglerkę.
A Jaga wymyśliła – bieg z worem węgla na plecach!
Chcemy zobaczyć stenogram z procesu twórczego tego przedsięwzięcia. Musiało to wyglądać tak:
– Słuchajcie, ekipa, mamy kwadrans do zagospodarowania między połowami, trzeba coś wymyślić. Mamy boisko piłkarskie, bramki, piłki, możemy wykorzystać któregoś z naszych zawodników…
– Może strzały ze środka boiska do pustej bramki?
– Eeee, oklepane.
– Wkręcanie piłki z linii końcowej?
– Nie poradzą sobie.
– BIEG Z WOREM WĘGLA NA PLECACH!
– Masz awans.
Najbardziej piłkarska zabawa na świecie – sprint z węglem. Z innych festynowych konkursów – proponujemy jeszcze przeciąganie liny między bajorem z błotem, taniec z utrzymaniem balona w powietrzu i bieg z jajkiem na łyżce. A na koniec występ emerytek z Zespołu Pieśni i Tańca “Pszenice”.
Przy sprzątaniu tego rozsypanego węgla rozczulił nas też jeden ze stewardów (?), który tuż przed przerwą próbował ten syf wymieść z boiska. Ale coś mu nie szło. Później do ekipy sprzątającej dołączył Michał Probierz i gołymi rękoma wyrzucał węgiel poza boisko. Przybiegł sędzia, arbiter techniczny pomagał, do sprzątania włączyli się pozostali członkowie sztabów trenerskich. I na to wszystko wjechał on – człowiek z łopatą. Najświatlejszy ze światłych, roztropny wśród roztropnych tego świata, geniusz wyprzedzający własne czasy. Myk, myk i boisko uprzątnięte.
Będziemy srogo zdziwieni, jeśli zaraz działy marketingu dużych firmy nie wykorzystają tej okazji. Wczoraj był węgiel, a przecież możliwości są nieograniczone. Bieg z workiem gwoździ – bałagan sprzątają ludzie w kamizelkach Prometu, M&M’s – logo Marsa na plecach. Później już tylko guziki, ryż, kulki mozzarelli…