Choć żaden z nich pewnie się do tego nie przyzna, dla przynajmniej dwóch facetów dzisiejsze spotkanie Jagiellonii Białystok z Cracovią będzie jednym z najważniejszych meczów w sezonie. Zarówno Cezary Kulesza bardzo ambicjonalnie podchodzi do starć z ekipą byłego pracownika, jak i Michał Probierz specjalnymi względami darzy potyczki z klubem, w którym osiągał największe sukcesy. Górą na razie jest ten pierwszy, bo jego drużyna Pasy Probierza ograła trzy razy, raz zremisowała i dwukrotnie okazała się gorsza, jednak ostatnio sternik Jagi musiał przełknąć gorzką pigułkę, bo Cracovia wyrzuciła białostoczan za burtę Pucharu Polski. Ale choć nie wątpimy w charyzmę i przebojowość obu panów, stawiamy, że bohaterów dzisiejszego meczu prędzej należy szukać na murawie. I znaleźliśmy dwóch mocnych kandydatów, obu z ekipy Jagiellonii.
Pierwszy i dość oczywisty to Jesus Imaz. Hiszpan co prawda ostatnio jest trochę mniej skuteczny niż na początku sezonu (1 gol w 5 meczach), ale przez prawie 2,5 sezonu w Polsce rozsmakował się już w robieniu kuku krakowskim zespołom. Najpierw jako piłkarz Wisły dwa razy był bohaterem derbów, strzelając Cracovii po dwa gole, a piąte trafienie w starciach z tą ekipą dorzucił już jako zawodnik Jagi w rundzie finałowej poprzedniego sezonu (dało zwycięstwo 1-0). Przeciwko Białej Gwieździe Imaz zagrał na razie tylko raz, ale od razu władował hat-tricka byłej drużynie.
Łącznie zdobył więc osiem goli w sześciu meczach. Jeśli najlepszy strzelec ligi ma się obudzić i powiększać przewagę nad grupą pościgową, to chyba właśnie dziś.
Ale nie zdziwimy się nic a nic, jeśli okaże się, że Hiszpana przyćmi inny ofensywny zawodnik Jagiellonii Białystok. Ostatnie tygodnie należą bowiem do Patryka Klimali. Może na początek niech przemówią liczby:
– gol z Lechem,
– asysta z Pogonią,
– asysta ze Śląskiem,
– gol z Rosją w U-21,
– asysta z Serbią w U-21.
Po drodze było jeszcze pucharowe starcie z Pasami, ale w nim zagrał tylko 18 minut. Moglibyśmy za to doliczyć mu również udział przy samobóju, który wbili sobie Rosjanie, ale już mniejsza z tym – ważniejszy jest fakt, że Klimala prócz tego, że robi liczby i przy tych swoich asystach odwala kawał roboty, gra naprawdę bardzo dobrze. Mądrze i z wykorzystaniem swoich największych atutów, a przede wszystkim szybkości.
Jeśli mamy być szczerzy, przed sezonem chyba prędzej uwierzylibyśmy, że Patryk Tuszyński powalczy o koronę króla strzelców niż w to, że będziemy mogli oglądać takiego Klimalę. Jeszcze na początku rozgrywek wydawało się, że 21-latek może mieć ciężary w związku z tym, że świetnie zaczął inny białostocki młodzieżowiec Bartosz Bida, a do ataku za rekordowe w skali klubu pieniądze sprowadzono Ognjena Mudrinskiego. W związku z tym były trybuny w meczu z Rakowem, było łącznie tylko 36 minut z ławki między 6. a 8. kolejką.
Zwyżka formy to więc kwestia ostatniego miesiąca. Czyli na razie nie ma sensu robić z Klimali gwiazdy Jagiellonii, ale też warto zwracać na niego szczególną uwagę. Z jednej strony ciągle mówimy o napastniku ze śmiesznym bilansem bramkowym (ledwie 6 goli w 43 meczach dla Jagi, tylko połowa w lidze) i mającym na sumieniu zawalanie tak ważnego meczu jak finał Pucharu Polski, w którym zmarnował dwie dogodne okazje. Z drugiej – wydaje się, że ten urodzony w Świdnicy piłkarz wreszcie uporał się z kluczowym w kontekście kariery problemem. Ze swoją głową.
Pytaliśmy zresztą o to niedawno, przy okazji wizyty w Stanie Futbolu, Ireneusza Mamrota. – Z żadnym piłkarzem nie pracowałem nad sferą mentalną tak wiele. Patryk to dziś zupełnie inny człowiek niż ten sprzed dwóch lat i nawet ten sprzed roku, gdy wracał do nas po wypożyczeniu do Wigier. Przeszedł wielką metamorfozę. Muszę też podkreślić, że to ogromy profesjonalista, gdy mówimy o żywieniu czy innych sprawach pozaboiskowych. Do tego dziś zostaje po każdym treningu i pracuje nad pewnymi rzeczami. To widać, bo choćby jego gra głową stała na niskim poziomie, a bardzo mocno to poprawił. Cały czas ma rezerwy, jednak ważne jest to, że pracuje nad nimi bez żadnego przypominania.
– Ale nie chcę go za dużo chwalić, bo mu chwalenie czasami szkodzi – dodał później szkoleniowiec Jagi, więc może i my na tym zakończymy. Czekamy na ciąg dalszy, a na razie możemy powiedzieć tyle, że jego stwierdzenie: “jeśli miałbym występować tylko w Ekstraklasie, to po prostu przestałbym grać w piłkę” (2×45.info), wydaje się już trochę mniej absurdalne.
Fot. FotoPyK