Już wczoraj rozpływaliśmy się nad poziomem meczu I ligi – Miedź Legnica przyjęła u siebie Stomil Olsztyn i stworzyła naprawdę fajne widowisko na 5 bramek i drugie tyle okazji bramkowych. Dziś I liga walczyła wprawdzie z ekstraklasowym klasykiem, ale kto postawił na relację z Grodziska Wielkopolskiego – raczej się nie zawiódł.
Warta, rewelacja lata i wczesnej jesieni, zmierzyła się z Zagłębiem Sosnowiec w meczu, który roboczo mógłby nosić tytuł powrotu do przeszłości. Po pierwsze – obiekt. Dyskobolia zawsze wzbudza w nas ciepłe wspomnienia z czasów, gdy grał tam naprawdę kawał sympatycznej ekipy. Po drugie – nazwiska.
Fantastyczne prostopadłe piłki rozdawali Trałka i Małecki, ten pierwszy w dodatku wybił piłkę z linii bramkowej, ratując Wartę od utraty gola. Dwie asysty (no, półtorej) zaliczył Szymon Pawłowski, który przypomniał sobie najlepsze poznańskie czasy, regularnie dostarczając piłkę w pole karne warciarzy. Gola z wolnego strzelił Rafał Grzelak, który uderzył wprawdzie w miejsce, gdzie stał bramkarz, ale na tyle mocno, że Lis skapitulował. Karty rozdawali goście, od których jakości oczekujemy już coraz rzadziej – czego najlepszym dowodem gol Kupczaka (tak, tego z Bruk-Betu!).
Może to my ulegliśmy tej magii “oldschoolu”, ale zdaje się, że również styl gry był trochę archaiczny, co akurat w tym wypadku nie jest obelgą. Nie było może w tym spotkaniu takich technicznych fajerwerków jak wczoraj, ale za to bardzo solidne wykonanie prostych planów – już jak najbardziej. Pawłowski nie robił przecież żadnych efektownych przekładanek nad piłką – jeśli chciał zgubić obrońcę, zazwyczaj robił to prostym balansem ciała. Jak się domyślamy, trener nie nakazał mu kończenia akcji wstecznymi piłkami na trzeciego forstopera wbiegającego w drugie tempo, tylko prostą piłę – jedź do linii i rzucaj. Wykwintne? Niekoniecznie. Przyjemne w odbiorze? A jak, zwłaszcza, że i dryblingi, i centry były naprawdę dopieszczone. To zresztą przynosiło bardzo wymierne efekty – trochę fizycznej siły, w której gustował dzisiaj Grzelak (dwie żółte kartki to było absolutne minimum na ten mecz), trochę starej, dobrej szybkości (Małecki!) i zanim Warta zwarła szyki, Zagłębie miało wynik pod pełną kontrolą.
No, niemal pełną.
Po doskonałej grze przez jakieś 60 minut, później sosnowiczanie oddali nieco pole. Jasne, udało im się jeszcze podwyższyć na 3:0 po stałym fragmencie, ale Warta coraz częściej przedostawała się już nie tyle w pole karne, co wręcz pole bramkowe gości. Trudno nie upatrywać tutaj przyczyn w kluczowej zmianie spotkania – w 68. minucie Rybickiego zmienił Napołow, który rozdawał lewą nogą takie ciasteczka, że aż nam się przypomniał Dani Ramirez z ubiegłego sezonu. Co stały fragment – wrzutka czy rzut wolny – to smród pod bramką Perdijicia. Do dwóch asyst mógł spokojnie dołożyć trzecią, a mamy wrażenie, że gdyby mecz potrwał jeszcze z 10 minut – nawet przesądzić o zwycięstwie dla Warty. Zwłaszcza, że doliczony czas “gospodarze” grali w przewadze po wykluczeniu Grzelaka.
Zabrakło niewiele, ale nawet tę pogoń dwiema bramkami będziemy wspominać ciepło – sporo ostatnio w piłce pisze się o charakterze, więc ten bez wątpienia Warta dzisiaj pokazała. Zagłębie? Zwycięstwo na trudnym terenie pozwoliło odbić się od miejsca w tabeli, które bezpośrednio sąsiaduje ze strefą spadkową. O jakimś szumnym odrodzeniu na razie pisać nie będziemy, ale Małecki czy Pawłowski w formie nadal powinni zapewniać punkty w I lidze.
***
Warta Poznań – Zagłębie Sosnowiec 2:3 (0:1)
Jakóbowski 78′, Kupczak 87′ – Piasecki 28′, Mularczyk 64′, Grzelak 73′
Bruk-Bet – GKS Bełchatów 2:1 (1:0)
Gutkovskis 1′, 74′ – Biel 64′
Podbeskidzie – GKS Jastrzębie 0:2 (0:1)
Bojdys 38′, Wróbel 81′
Olimpia Grudziądz – Radomiak 2:2 (2:0)
Haydary 38′, 44′ – Leandro 64′, Michalski 83′
Fot.400mm.pl