Reklama

Davidzie Niepsuju, nie wstyd ci?

redakcja

Autor:redakcja

18 października 2019, 23:02 • 2 min czytania 0 komentarzy

Elementarne poczucie wstydu i przyzwoitości sprawia, że człowiek jest w stanie – a przynajmniej powinien – nie przekraczać pewnej granicy żenady. Nie pierdzimy w towarzystwie, nawet jeśli przyniosłoby nam to ulgę w jelitach. Nie zdejmujemy gaci na ulicy, mimo że upał nie do zniesienia. No, chyba że jesteśmy na stadionie. Jak pokazuje praktyka, wtedy można bezkarnie wystawić nawet gołą dupę. Generalnie jednak mamy zakodowane, że pewnych rzeczy po prostu nie wypada. Niestety David Niepsuj dziś na chwilę poczucie wstydu stracił. 

Davidzie Niepsuju, nie wstyd ci?

To, co obrońca Wisły Kraków zrobił przy stanie 1:2 w meczu z Piastem Gliwice, wymyka się wszelkiej logice. Oglądając powtórki nie mogliśmy uwierzyć, że w erze VAR-u, powtórek z góry, z dołu i z boku można zdecydować się na tak żenującą symulkę. Ba, i to zdecydować się mając już na koncie żółtą kartkę! Na co liczył? Na nagłą awarię? Kiedyś w lidze portugalskiej sędzia uznał gola ze spalonego, bo powtórki nie mogły mu niczego powiedzieć ze względu na wielką flagę, która w kluczowym momencie zasłoniła boczną kamerę. Ale coś takiego zdarza się w jednej sytuacji na milion, albo i rzadziej.

Niepsuj dziubnął piłkę, która wróciła do niego po dośrodkowaniu i upadł w polu karnym, mimo że Sebastian Milewski zatrzymał się przed nim i do jakiegokolwiek kontaktu było tak daleko jak piechotą z Gdyni do Rzeszowa. Sędzia Mariusz Złotek w pierwszym odruchu – o zgrozo – dał się nabrać. Poczuliśmy, że pan Mariusz zdecydowanie nie ułatwi nam akcji #SzacunekDlaArbitra. Nie było jednak szans, żeby po zapoznaniu się z powtórkami nie zmienił swojej decyzji. Odwołanie karnego i druga żółta dla Niepsuja, a więc zjazd do bazy – nie mogło być innego obrotu sprawy.

Reklama

Niepsuj zepsuł wszystko, co wcześniej wypracował. Rozgrywał naprawdę niezły mecz i to właśnie on natchnął Wisłę do odrabiania strat. Odważnie zszedł do środka i bardzo precyzyjnie strzelił lewą (!) nogą, zmniejszając straty i podnosząc temperaturę w meczu, w którym mogło się wydawać, że czas już na gaszenie ogniska. Zamiast zostać ocenionym jako jedna z jaśniejszych postaci w coraz bledszej “Białej Gwieździe”, zapracował sobie na miano dzbana kolejki, a może i całej rundy.

Porównywalny wstyd mogą odczuwać jedynie… piłkarze Piasta, którzy w doliczonym czasie spieprzyli kontrę nie do spieprzenia. 4 na 2, do tego pusta bramka. Padł z tego gol, ale… ze spalonego.

piast kontra 4 na 2

Dziękujemy za uwagę, na dziś absurdów nam wystarczy.

Fot. Michał Stawowiak/400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...