Reklama

Mistrzowie świata w marnotrawieniu

redakcja

Autor:redakcja

14 października 2019, 23:26 • 4 min czytania 0 komentarzy

Gdy w czerwcu Francuzi wracali z Turcji pokonani, musieli marzyć o tym, by w swojej świątyni pokazać ekipie Senola Gunesa, kto tu jest mistrzem świata, a kto zespołem, który nigdy takiego triumfu nie zaznał. Od kiedy Portugalia po dogrywce pokonała Les Bleus w finale Euro 2016, nikt nie potrafił przecież w meczu o stawkę ugrać na Stade de France choćby punktu. Niemcy, Holendrzy, Anglicy… Aż do Paryża przylecieli Turcy.

Mistrzowie świata w marnotrawieniu

Turcy świetnie usposobieni, choć grający zupełnie inne spotkanie niż to czerwcowe. Wtedy Francuzi nie byli w stanie wykreować sobie pół sytuacji, nie oddali choćby jednego celnego uderzenia. Byli po prostu bezzębni. Dziś na podobną niemoc nie można było liczyć. Zespół Didiera Deschampsa – choć ten jak ognia unikał mówienia o tym meczu jako o rewanżu za tamto 0:2 – walił w gości jak w bęben. Spędził w okolicach ich pola karnego niewiele mniej czasu niż idąca na swoje para w IKEI.

A jednak spędzał go wybitnie nieefektywnie. Mert Gunok prawdziwą próbę przeszedł po nieco ponad kwadransie, gdy błysnął dwiema bardzo widowiskowymi interwencjami na przestrzeni kilku sekund. Zatrzymał kończącego rajd w pole karne strzałem Griezmanna, a później potężną dobitkę Sissoko. Wydawało się, że podobnych szans na wykazanie się będzie więcej, tymczasem pozostałe uderzenia w większości były po prostu fajne na podbicie noty. Nieszczególnie trudne, głównie tam, gdzie ustawiał się golkiper Basaksehiru. No albo niecelne, jak próba Griezmanna z pierwszej połowy mogąca dać naprawdę przepiękne trafienie, gdyby tylko piłka odkręcała się nieco mocniej w kierunku bramki. Zmarnotrawione szanse i tyle.

Francji trzeba było kogoś wyjątkowego, by przerwać ten klincz. Kogoś takiego, kim dla Gotham City jest Bruce Wayne. Kogoś jak Olivier Giroud.

Może nie grać w klubie. Może być bez gola w Premier League od listopada 2018, w Lidze Mistrzów – od roku 2016. Ale reprezentacji Francji Giroud jest absolutnie niezbędny. Pięć kontaktów z piłką wystarczyło mu dziś, by zrobić to, czego nie potrafił dokonać Griezmann, Coman czy jakoś tak dziwnie niechętnie obsługiwany przez partnerów Ben Yedder. Już w drugim wpakował piłkę do siatki po rzucie rożnym.

Reklama

Drugi mecz Giroud na kadrze w październiku, drugi decydujący gol? Do tamtej chwili zdawało się, że nie może być inaczej. Turcy zmierzali po linii prostej do powtórzenia niechlubnego osiągnięcia Les Bleus z pierwszego meczu. 0 celnych strzałów. I do końca spotkania nikomu z podstawowej jedenastki nie udało się wbić choćby jedynki na licznik. Od czego jednak są rezerwowi? Kaan Ayhan, obrońca Fortuny Duesseldorf wchodził na plac gry z nieco innym przeznaczeniem niż walnięcie sztuki Steve’owi Mandandzie. Ale skoro już znalazł się w idealnej ku temu okazji po wolnym Cenka Tosuna, to w zasadzie… czemu nie? Francuzi rzewnie zapłakali za Hugo Llorisem, bo mimo dynamiki akcji, siły uderzenia, dostać taką bramkę na krótki słupek to babol, jakiego bramkarz Tottenhamu mógłby nie popełnić.

A tak? Faktem staje się coś, co przed eliminacjami było nie do pomyślenia. Nieobecni na mundialu 2018 czy na MŚ 2014, kompletnie bezbarwni na Euro 2016 Turcy skończą eliminacje ze zwycięstwem i remisem przeciwko urzędującym mistrzom świata i wicemistrzom Europy.

Francja – Turcja 1:1
Giroud 76’ – Ayhan 81’

***

Jeszcze piękniejsze chwile niż dziś Turcy – wciąż liderzy grupy eliminacyjnej – przeżywają właśnie Ukraińcy. Ich futbol zdawał się wjechać w ślepą uliczkę, gdy zaczęła się tam wojna. Kluby upadały, stadiony były bombardowane, zawodnikom nie uśmiechało się występować w kraju, gdzie mogą czuć się zagrożeni. A jednak pięć lat po wybuchu wojny reprezentacja U-20 wygrała mistrzostwa świata, a dorosła właśnie klepnęła wyjazd na Euro 2020 w grupie z mistrzami Europy pokonanymi dzisiejszego wieczora w Kijowie 2:1. Tak jak Francja Turcji, tak i Portugalia Ukrainie nie dała rady ani u siebie (0:0), ani na wyjeździe.

Najpiękniejszy obrazek wieczora? Siedemdziesiąt tysięcy ludzi odpaliło latarki w swoich telefonach na cześć selekcjonera Andrija Szewczenki. Zdobywca Złotej Piłki za czasów gry w Milanie zwyczajnie się poryczał.

Reklama

Ukraina – Portugalia 2:1
Jaremczuk 6’, Jarmołenko 27’ – C. Ronaldo 72’

***

Duże osiągnięcie również na koncie reprezentacji Anglii. Wygrana z Bułgarią to rzecz może mało doniosła, ale jej rozmiar – już owszem. Pierwszy raz od 1984 i 8:0 w Turcji, nie wliczając meczów z amatorami z San Marino, Synowie Albionu pokonali rywala na wyjeździe co najmniej sześcioma bramkami. Wielki był to wieczór przede wszystkim dla Harry’ego Kane’a – gol sprawił, że ostatnich dziewięć jego meczów dla kadry to dziewięć goli, a przecież dochodzi do niego hat-trick asyst.

Bułgaria – Anglia 0:6
Rashford 7’, Barkley 20’, 32’, Sterling 45’+3’, 69’, Kane 85’

***

Pozostałe wyniki:

Islandia – Andora 2:0
Kosowo – Czarnogóra 2:0
Litwa – Serbia 1:2
Mołdawia – Albania 0:4

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...