Reklama

Brzęczek zasłużył na piątkę, ale zweryfikuje go dopiero Euro

redakcja

Autor:redakcja

14 października 2019, 19:23 • 6 min czytania 0 komentarzy

– Do tej pory środek nie dawał tyle, ile powinien dawać, więc z konieczności nasza gra ofensywna skupiała się głównie na skrzydłach i bocznych obrońcach. Naturalna kolej rzeczy. A tutaj przy aktywnym Zielińskim, ofensywniejszym Krychowiaku i rozpoczynającym akcje Góralskim, Szymański i Grosicki zeszli na drugi plan. Ten mecz pokazał, że ta kadra ma coś jeszcze do zaoferowania i że nie jest już taka przewidywalna. Nie wystarczy zablokować tylko skrzydeł, żeby skutecznie włożyć kij w nasze szprychy. Im więcej wariantów akcji ofensywnych, tym trudniej będzie nas wyeliminować – ocenia w rozmowie z nami 52-krotny reprezentant Polski, Kamil Kosowski. Zapraszamy.

Brzęczek zasłużył na piątkę, ale zweryfikuje go dopiero Euro

***

Patrząc na grę polskich skrzydłowych podczas meczu z Macedonią kiwał pan głową z aprobatą?

Kamil Grosicki zagrał troszeczkę poniżej oczekiwań. Przyzwyczaił nas do bardziej spektakularnych występów. Natomiast Sebastian Szymański walczył, szarpał, nie zawiódł, też wiele więcej po chłopaku z jego doświadczeniem nie należy się spodziewać, ale trochę brakowało mi w jego przypadku efektu wow. Bez szału, młodzieńczej fantazji i przebojowości. Dużo bardziej podobała mi się praca środka pola. Góralski był stanowczo największym wygranym tego meczu. Najlepszy na boisku. Wprowadzał spokój. Jego pozytywna energia i agresywność zdominowała zadziornych Macedończyków. W konsekwencji Polacy odebrali rywalom największy atut. Przy nim lepiej wyglądał też Krychowiak, który pierwszy raz od dawna zagrał na międzynarodowym poziomie w reprezentacji. Jego ofensywna, kombinacyjna, kreatywna wersja, to było dokładnie właśnie to, czego od niego oczekiwaliśmy.

W ogóle, takie funkcjonowanie środka pola stanowiło innowację wobec tego, co widzieliśmy w poprzednich latach. Do tej pory najczęściej o przewagach polskiej kadry stanowiły heroiczne wyczyny Lewandowskiego, wspieranego akcjami skrzydłowych, a głównie Kamila Grosickiego.

Reklama

Grosicki swój najlepszy moment w karierze ma już za sobą?

Nie uważam, żeby jego prime już minął. Pokazuje to nie tylko w reprezentacji, ale też w Championship, bo przecież nie można zlekceważyć jego dobrej formy i liczb w lidze. Wcale nie jest gorszy niż kilka lat temu. Selekcjoner pokazuje przy tym, że wcale nie zamierza uzależniać powodzenia gry swojego zespołu tylko od dwóch postaci. Nieprzypadkowo w czasie tego zgrupowania dwukrotnie zmieniał Grosickiego. Taki Przemek Frankowski po wejściu na boisko, w drugim kontakcie z piłką, od razu wpisał się na listę strzelców. Bardzo udana zmiana. To powinno dawać Grosickiemu do myślenia. Jest bardzo doświadczony, przekroczył już trzydziestkę, nie gra słabo, dużo daje kadrze, ale nie jest też niezastąpiony. Ma z kim rywalizować. Nie może zaniżać poziomu, bo młodsi tylko czekają na jego gorsze występy.

Kadra w ostatnich latach była za bardzo zależna od skrzydłowych?

Do tej pory środek nie dawał tyle, ile powinien dawać, więc z konieczności nasza gra ofensywna skupiała się głównie na skrzydłach i bocznych obrońcach. Naturalna kolej rzeczy. A tutaj przy aktywnym Zielińskim, ofensywniejszym Krychowiaku i rozpoczynającym akcje Góralskim, Szymański i Grosicki, boki zeszły na drugi plan. Ten mecz pokazał, że ta kadra ma coś jeszcze do zaoferowania i że nie jest już taka przewidywalna. Nie wystarczy zablokować tylko skrzydeł, żeby skutecznie włożyć kij w nasze szprychy. Im więcej wariantów akcji ofensywnych, tym w przyszłości trudniej będzie nas wyeliminować.

Podobał się panu styl w jakim reprezentacja awansowała na mistrzostwa Europy?

Jerzy Brzęczek miał przebudowywać tę reprezentację, ale tak naprawdę niewiele zmienił. Żadnych rewolucji, żadnych drastycznych zmian, żadnych wielkich innowacji. Spodziewałem się trochę większego rozmachu i tego, że większa liczba młodych zawodników z kopyta wejdzie do pierwszej reprezentacji. Tak się nie stało, na razie zagrali Bielik i Szymański, ale na tym etapie to nie są jeszcze zawodnicy, którzy w jakikolwiek sposób mogą decydować o jakości tej kadry. Inna sprawa, że głównym zadaniem selekcjonera był awans i wzorowo się z niego wywiązał. O stylu pogadamy w momencie, kiedy przebudowa dobiegnie końca. Przed nami turniej. I tu nie ma wymówek. No excuses. Brzęczek dysponuje dobrymi piłkarzami, spokojem, czasem i pozostaje mu tylko tworzyć. Euro go zweryfikuje.

Reklama

Na razie wygrał zaufanie. Musi skupić się na niepowielaniu błędów swoich poprzedników. Przygotowanie fizyczne i rozpracowanie rywali będzie kluczowe. Trudne mecze trzeba będzie wybiegać, wywalczyć i wygrać. Taktyka i realizacja drużyny wobec wykreowanego przez kolejne kilka miesięcy zaczątku stylu również będzie ważna w starciach z teoretycznie lepszymi od nas przeciwnikami. Mecze eliminacyjne niewiele mówią, bo mieliśmy zwyczajnie słabych albo maksymalnie średnich rywali, choć też nie zapominajmy, że sami sobie na tę grupę zapracowaliśmy przez ostatnie lata.

Inna sprawa, że Polska męczyła się okrutnie w prawie każdym meczu tych eliminacji. 

Męczyliśmy się, męczyliśmy, a na końcu mamy awans. Styl jest tu całkowicie drugorzędny. Naprawdę. Jakbyśmy w brzydki, ale skuteczny sposób zdobyli medal mistrzostw Europy, to myślę, że nikt by nie narzekał. Celem są zwycięstwa, a środek, w jaki się je osiąga, może być tylko dodatkiem.

Ale sam pan widzi, że współcześnie przez eliminacje przejść może każda drużyna, której zawodnicy potrafią coś więcej niż tępe wybijanie futbolówki przed siebie. Kiedyś, również za pana czasów, ten turniej był znacznie bardziej elitarny.

Zdecydowanie mistrzostwa Europy były kiedyś bardziej prestiżowe. Najwięcej mówi o tym liczba i jakość drużyn, które brały udział w tym turnieju. To oczywiste, ale z prawami i zasadami się nie dyskutuje. Musisz się do nich dostosować. Dalej musisz wygrywać, żeby przejść te eliminacje. Nic się nie zmienia. Nie zaliczamy się do słabszych europejskich reprezentacji. Mamy swoją klasę, swój poziom. Szybko awansowaliśmy. Nie drżeliśmy o tę promocję do końca, bo jakby tak było, to dopiero musielibyśmy porządnie zastanowić się nad tym, co jest nie tak. Awansowaliśmy na trzy ostatnie wielkie imprezy. Jesteśmy wygrani, jedziemy na czempionat, kibice świętowali awans na Stadionie Narodowym. Dla mnie wymarzony finisz.

Widzi pan potencjał reprezentacji Polski na to, żeby na dłużej zagościć wśród najlepszych drużyn narodowych świata?

Za Nawałki potrafiliśmy być w pierwszej dziesiątce rankingu FIFA. Jestem kibicem, więc wierzę, że jesteśmy w stanie jeszcze do tego nawiązać, ale patrząc bardziej eksperckim okiem, to szczerze wątpię, że na stałe możemy wejść w elitarne grono. Skłaniam się do opcji, w której będziemy najlepsi ze średnich. Że nie będziemy mieli problemów ze słabymi, będziemy pokonywać porównywalne klasą kadry i sprawiać zagrożenie najlepszym. Taki układ jest bardzo możliwy.

Dawno nie graliśmy z zespołem, który byłby nas w stanie zaatakować. Jedynie Austria wyraźnie dominowała, potrafiła nas zepchnąć do głębokiej defensywy, więc dalej czekam na weryfikację naszych możliwości przy silniejszym rywalu. Uważam, że jeśli trafimy na przeciwnika, myślącego szybko, operującego piłką, szukającego niebanalnych rozwiązań, to będziemy mieli spory problem.

W którym polskim zawodniku drzemie największy niewykorzystany potencjał?

Chyba nikt nie ma wątpliwości.

W Zielińskim.

Dokładnie. Czekamy na niego. Wydaje mi się, że im wyżej, tym będzie grał lepiej. Jestem przekonany, że jak wejdziemy na jeszcze wyższy poziom, to dopiero wtedy na dobre odpali. Ale pamiętajmy przy tym, że ani on, ani Lewandowski, ani Grosicki, ani Krychowiak, ani nikt inny, sam nam meczu nie wygra. Nie liczmy na cuda. Brzęczek musi stworzyć zespół. Płynność gry, solidność, kolektyw.

Był w czasie eliminacji taki moment, kiedy skłaniał się pan do głosów promujących odsunięcie Brzęczka od kadry?

Ani razu. Każda taka myśl wydawała mi się do bólu absurdalna. Kiedy spadała na niego masowa krytyka, za każdym podkreślałem, że oceniać go będziemy dopiero po zakończeniu eliminacji. Wszystkie wcześniejsze głosy o zwolnieniu nie miały najmniejszej racji bytu. Nie wystawia się ocen na półmetku drogi.

To jaką ocenę w skali szkolnej wystawiłby mu pan za eliminacje?

Piątkę z minusem. Jeśli oceniałbym tylko przez pryzmat tabeli dałbym mu szóstkę, ale jako że brakowało elementu geniuszu, to muszę mu trochę obniżyć końcową notę.

ROZMAWIAŁ: JAN MAZUREK

Fot. Fotopyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...