Musimy wam coś wyznać. Większość z nas kompletnie nie wierzy w projekt Jerzego Brzęczka. Oglądamy te mecze reprezentacji, słuchamy wypowiedzi reprezentantów i mamy wrażenie, że dzieje się to, co przed mistrzostwami świata w Rosji, zakończonymi naszą wielopoziomową kompromitacją. Stylu za wiele nie widać, mecze wygrywamy bez przekonania, z mocniejszymi rywalami pokroju Austrii czy nawet rozpędzonej Słowenii zaczynamy się dość mocno gubić, zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Nie zmienia to faktu, że trener Jerzy Brzęczek w tych eliminacjach odniósł duży sukces, a ogólnie patrząc na jego kadencję – pozytywów można znaleźć przynajmniej kilka.
Czy jesteśmy przekonani, że Brzęczek doprowadzi nas do sukcesów na Mistrzostwach Europy? Nie.
Czy zasłużył na słowa krytyki, zarówno poprzez wybory personalne, jak i dobór strategii meczowej? Tak.
Czy wszystko, czego się dotknął w reprezentacji było złe? No nie, zdecydowanie nie.
Dlatego też dzisiaj, cały czas pamiętając o wszystkich wadach i wtopach, zauważmy to, co akurat Brzęczkowi wyszło idealnie.
1. BŁYSKAWICZNA REAKCJA DOTYCZĄCA KRYCHOWIAKA
Są dwie szkoły oceniania pomocników. Jedna zakłada, że pomiędzy ofensywnie usposobionym mezzalą a ustawionym w połowie drugiej tercji carrilero jest tak olbrzymia różnica, że dany zawodnik kompletnie nie radzi sobie z przesunięciem go w strategii o pięć metrów w lewą stronę. Druga szkoła twierdzi, że polski lotnik, to poleci nawet i na drzwiach od stodoły.
My jesteśmy tutaj gdzieś pomiędzy: uważamy, że słabej gry środkowego pomocnika nie można tłumaczyć wyłącznie ustawieniem nieco bliżej czy dalej od linii środkowej, ale jednocześnie dostrzegamy i szanujemy różnicę w sposobie ustawiania w klubie i reprezentacji na przykład Grzegorza Krychowiaka. I właśnie zagospodarowanie tego ostatniego na finiszu eliminacji jest naszym zdaniem dużym sukcesem Brzęczka. Może gdyby sytuacja dotyczyła zawodnika o mniejszej wadze, o krótszej historii w reprezentacji, te odczucia byłyby inne. Chodzi jednak o kluczowe ogniwo, które przez lata czyściło cały teren przed stoperami w reprezentacji Polski. Nie jest łatwo z dnia na dzień przesunąć takiego człowieka do gry ofensywnej, zwłaszcza, że przecież na “szóstce” nie mamy wcale aż tak olbrzymiego wyboru.
Brzęczek byłby w pełni usprawiedliwiony, gdyby na Macedonię Północną wyszedł “po staremu”, z Krychowiakiem jako defensywnym pomocnikiem, który gra za plecami dwóch innych zawodników środka pola. Selekcjoner jednak śledził wnikliwie występy Grzegorza w Lokomotiwie, gdzie ma o wiele więcej zadań ofensywnych, a nade wszystko – widział, jak Krychowiaka ciągnie do przodu na Łotwie. Decyzję podjął od razu, jako rozbijacza ustawił Góralskiego, “Krycha” zagrał tam, gdzie lubi i odwdzięczył się m.in. napędzeniem pierwszej akcji bramkowej. Ogólnie zaś był prawdopodobnie najlepszym piłkarzem na murawie.
Decyzja wymagała trochę odwagi, trochę ryzyka, ale opłaciła się w stu procentach. Sukces Brzęczka, bez wątpienia.
2. ODBUDOWANIE PRAWEGO SKRZYDŁA
Na lewej stronie mamy Kamila Grosickiego, z którego – cokolwiek sądzić o jego chaotyczności – nie mamy prawa zrezygnować. Na prawej przez lata królował Kuba Błaszczykowski, choć w dużej mierze (zwłaszcza w ostatnich latach) dlatego, że rywale wcale nie naciskali. Dość powiedzieć, że Adam Nawałka musiał dwukrotnie zabierać na dużą imprezę Sławka Peszkę, a czasami ratował się przyklejaniem do skrzydła Arka Milika. Dziś mamy dwójkę solidnych kandydatów do prawego skrzydła. Szymański był z Macedonią Północną i Łotwą jednym z lepszych na boisku (i najaktywniejszych). Frankowski wszedł z ławki i swoje zrobił – otworzył wynik. A do tego znajduje się w wysokiej formie – w ostatnich ośmiu meczach ligowych zanotował cztery gole i cztery asysty.
Oczywiście, to nie jest zasługa Brzęczka, że Frankowski świetnie wprowadził się do MLS a Szymański regularnie gra w lidze rosyjskiej. Ale Brzęczek potrafił obu piłkarzy wykorzystać w takim momencie i takim zakresie, że wybór wydaje się optymalny. Mógł dalej przecież kombinować z 4-4-2 z Zielińskim w roli bocznego pomocnika. Mógł wrócić do pomysłu z Milikiem grającym bliżej linii bocznej. Mógł generalnie wykonać sporo ruchów bezpieczniejszych niż powierzanie pierwszego składu chłopakowi z rocznika 1999. Ale kurczę, czy to nie przypomina trochę manewru Nawałki z Bartoszem Kapustką? Wiadomo, różnic jest wiele, Szymański gra już przecież w lepszej lidze niż Ekstraklasa, ale postawienie na obu można uznać za ruch nieoczywisty.
Sam fakt, że takiego porównania można użyć, to komplement dla Brzęczka. Jeśli obaj skrzydłowi utrzymają formę – niewykluczone, że to lewa strona, obsadzona przez Grosickiego, będzie słabsza.
3. KONCENTRACJA
Tak, sami pisaliśmy, że brakowało jej choćby po drugiem bramce na Łotwie. Ale jednocześnie największą siłą tej kadry w obecnych eliminacjach było po prostu wbijanie gwoździa. Żadne nadludzkie wysiłki w meczach z faworyzowanymi rywalami, żadne wielkie mecze wspominane dekadami. Ot, dostawali taką Macedonię Północną czy Izrael i po prostu robili swoje. To o tyle istotne, że błędy zdarzają się nawet lepszym od nas zespołom – taka Chorwacja na przykład zremisowała z Azerbejdżanem i Węgrami, Portugalia zremisowała na własnym terenie z Serbią i Ukrainą. Czesi przegrali z Kosowem, Anglia z Czechami… Naturalnie trzeba tu pamiętać, że i my zrobiliśmy fałszywy krok ze Słoweńcami, ale w ostatecznym rozrachunku w tej grupie: najbardziej istotne było po prostu pięciokrotne oklepanie trzech najsłabszych zespołów. Teraz można nawet sobie pozwolić na wtopę w Izraelu.
4. WIARA W RECĘ
A bo po znajomości. A bo człowiek bez grania. A bo za słaby, a bo za stary, bez perspektyw, zaraz wróci z podkulonym ogonem do Ekstraklasy. Krytyki przy każdym kolejnym powołaniu Arkadiusza Recy nie szczędzili nawet najzagorzalsi fani Jerzego Brzęczka – bo też i wybór niespecjalnie bronił się biorąc pod uwagę towarzystwo obrońcy na zgrupowaniach. Wiecie, tu najlepsi napastnicy z Serie A i Bundesligi, a tutaj żelazny rezerwowy, który nawet nie wącha murawy. Sporo mówi fakt, że Reca zagrał w ubiegłym sezonie 140 minut w Atalancie oraz ponad dwa razy tyle w kadrze.
Chyba tylko w trzech miejscach świata Reca był naprawdę doceniany – w Płocku, gdzie nadal wspomina się go z ogromną sympatią, w miejscu, gdzie akurat przebywał Jerzy Brzęczek oraz… w SPAL, do którego został wypożyczony, zresztą z wysoką kwotą wykupu. Reca niemal od razu wskoczył do jedenastki i do teraz zbiera dobre recenzje, a również w kadrze zaczął dawać jeśli nie jakość, to chociaż solidność. Raz jeszcze powrócimy do meczu z Łotwą, ale tego pierwszego, gdy przełamał Łotyszy dopiero drybling Arka na lewej flance. Teraz też zagrał bardzo przyzwoicie, a przecież trzeba pamiętać, że mamy też Rybusa. Takiego urodzaju na lewej obronie nie było od czasów… Kurczę, nawet się tak daleko nie cofniemy. Przecież ostatnie lata to tutaj albo przesunięcia ze stopera, albo Wawrzyniak, jak sam o sobie mówił: idealny dubler dla nieistniejącego pierwszego lewego obrońcy.
Brzęczek teraz ma spory wybór, a nie wątpimy, że Reca po wydarzeniach ostatnich miesięcy skoczy za nim w ogień. Wiara w tego zawodnika i jego odbudowanie to na pewno mały sukces selekcjonera.
5. SAM AWANS
No i co, trzeba to napisać, nawet jeśli wymaga to wielu adnotacji z gwiazdką. Tak, Brzęczek ugrał to także siłą losowania. Ugrał to głównie siłą indywidualności, które momentami taszczyły zespół na plecach. Ale jednak: selekcjoner doprowadził reprezentację na kolejną wielką imprezę, a wobec ostatnich wyników nie da się nawet ponarzekać, że “na te mistrzostwa jedzie pół Europy”. No jedzie, ale my zapewniliśmy sobie awans tak szybko, że nawet gdyby wymagania dotyczące awansu były wyższe, prawdopodobnie dostalibyśmy się na Euro. Do wygrania grupy wystarczy wygrać ze Słowenią lub Izraelem, albo liczyć, że Austria straci punkty. Do zrobienia bez problemu, a wygranie grupy oznaczałoby awans nawet przy 16 drużynach.
Brzęczek to zrobił, już zawsze zostanie mu w CV awans na dużą imprezę.
Co jest wyzwaniem? Cóż, zapamiętać, że te pięć małych sukcesów ginie w zalewie zarzutów, płynących nie tylko ze strony dziennikarzy czy ekspertów, ale nawet samych piłkarzy, świadomych, że nie wszystko tutaj wygląda różowo. Brzęczek musi teraz zintensyfikować pracę, by jego największym sukcesem nie był sam awans. Gdzie kończą tego typu trenerzy? Najlepiej zapytać Jerzego Engela, który po reprezentacji poprowadził już tylko dwa zespoły, w żadnym nie zachowując posady dłużej niż rok.
Fot.FotoPyK