Plusy z wczorajszego meczu są oczywiste: trzy punkty. Trzy bramki. Na zero z tyłu. Ale zachwycać się spotkaniem z drużyną, która przegrała w tym roku wszystkie mecze, u siebie od Słowenii wyłapała w trąbę 0:5 – szanujmy się. Dobrze, że nie było nerwówki, że mecz został wyjaśniony szybko, ale szanujmy się, mierzmy wyżej. Gdzie więc widzimy problemy?
Co z tą lewą obroną?
Niby wreszcie rewolucja, bo na lewej obronie – sensacja! – lewonożny zawodnik, w dodatku taki, który na tej pozycji gra w klubie i to całkiem niezłym, kopiącym się także w Lidze Mistrzów.
BARDZO byliśmy ciekawi występu Rybusa, Bereszyński na prawej to może być maksymalnie rozwiązanie awaryjne, a nie podstawowe, w dodatku Rybus zbierał dobre recenzje w Rosji – w zasadzie pewnie Rybus grałby na tej pozycji w kadrze wcześniej, gdyby nie to, że jego relacja z Jerzym Brzęczkiem nadawała się na film godny “Przeminęło z wiatrem”. To nie przyjechał, by potem zagrać w klubie, to coś, to jeszcze inna historia – panowie wreszcie podobno się spotkali, przegadali temat, to miało być nowe otwarcie.
Ale boiskowo to otwarcie wypadło wyjątkowo blado.
Czego oczekujemy od Rybusa, byłego skrzydłowego? Nie przecież tylko tego, że zabezpieczy tył – ma robić dym w ofensywie, wspierać atak. Wczoraj, grając z Łotwą, czyli w tym momencie jedną z najsłabszych ekip Europy, W OGÓLE nie było tego widać. Nawet w defensywie było mocno przeciętnie, raz w pierwszej połowie Rybus został ograny jak uczniak.
Postawimy sprawę jasno: jesteśmy teraz bardziej ciekawi Arka Recy. Nie zdziwimy się, jeśli to on dostanie szansę z Macedonią Północną.
Środek pola
Jeśli już coś się działo u nas z przodu, to za sprawą skrzydeł, względnie za sprawą pracy Roberta Lewandowskiego, który w otoczeniu takich stoperów jak Łotwa czuł się jak dorosły piłkarz grający z ośmiolatkami.
Nie ma natomiast wymówki dla naszego środka pola. Mamy wrażenie, że więcej zagrożenia podaniami – oddajmy jeden dobry strzał Krychowiaka – stworzył nawet Bednarek, który raz kapitalnie odebrał piłkę na linii środkowej i od razu posłał ją do przodu. Sprawdzamy za SofaScore:
Trzy kluczowe podania wypracowane przez nas środek pomocy. Tyle samo ma jeden Grosicki. Lewandowski, poza strzeleniem trzech bramek, ma kluczowych podań cztery.
Z kim oni mają rozklepać rywala na jego połowie, z kim rozerwać środek, jak nie z Łotwą?
Przestoje, czyli brak konsekwencji
Daliśmy się Łotyszom sprowadzić do ich poziomu. Przez kwadrans wszystko hulało tak, jak trzeba, mieliśmy więc na nich patent, mieliśmy sprawdzony plan, mieliśmy bramki, determinację i wszystko tam, gdzie powinno być.
Co stało się potem?
Przecież Łotwa była na deskach. Nie wierzymy, że nagle zagrała jakiś kosmiczny poziom, półkę wyżej, wyłączając nas długimi minutami z gry ofensywnej. Mamy jakieś niewytłumaczalne przestoje, jakiś brak konsekwencji w grze, nawet jeśli już sprawdzonej. A może to brak dyscypliny mentalnej, gdzie ciężko utrzymać koncentrację gdy wynik jest dobry? Trochę w te tony uderzał Kamil Glik.
Wypowiedź Glika, czyli kulisy
Jeśli w zwykłej strefie mieszanej, gdzie zazwyczaj padają same frazesy, Glik, jeden z najmocniejszych charakterów i liderów szatni, strzela z armat, to wiesz, że w szatni nie dzieje się za dobrze. Przypomnijmy:
Zagraliśmy bardzo dobre 20 minut, później zaczęliśmy grać piętkami. Każdy grał pod siebie, a nie o to w piłce chodzi. Patrzyłem na to z tyłu, gdzie dużo widać i mocno mnie to irytowało, że każdy grał pod siebie.
Zbyt wiele osób miało coś do udowodnienia?
Nie wiem. Bardzo mi się to nie podobało i głośno to powiedziałem w szatni po meczu. W ostatnich tygodniach byliśmy mocno krytykowani za naszą grę. W piłce nie chodzi o to, aby grać pod siebie, piętkami i na siłę zdobywać bramki. Trzeba wyjść, szanować przeciwnika, ale strzelać kolejne gole. Graliśmy tak, jak nie powinniśmy.
Jak koledzy zareagowali na twoje słowa?
Nie wiem. Powiedziałem swoje przemyślenia. Myślę, że po tylu latach gry w reprezentacji mogę sobie na to pozwolić. Do każdego meczu podchodzę z wielką pokorą i piłka tego uczy. Nam długimi fragmentami tej pokory zabrakło.
Zlekceważyliście Łotwę?
Nie. Pierwsze 20 minut było bardzo dobre – graliśmy szybko piłką. Później – tak jak powiedziałem – każdy grał swoją grę, mniej było podań i wymienności pozycji, czym narażaliśmy się na kontry. Pamiętam doskonale spotkanie z Kazachstanem i sytuacja była podobna. Wygrywaliśmy 2:0, później zaczęliśmy się bawić, straciliśmy dwie bramki i zremisowaliśmy. Pamiętałem o tym meczu i chciałem zrobić wszystko, aby ta sytuacja się nie powtórzyła.
Powiedzieć, że to mocne słowa, to nic nie powiedzieć. Glik jest po prostu wkurwiony. Tyle w temacie uznania, że wszystko z tym meczem było w porządku.