Jak pewnie doskonale wiecie, jesteśmy zagorzałymi fani wszystkich nowatorskich rozwiązań ze znakiem jakości polskiej ligi. Przecież to właśnie my otworzyliśmy Akademię Taktyczną Ekstraklasy, w której zajmujemy się dziełami sztuki piłkarskiej, które mogły urodzić się tylko w głowach naszych rodzimych wirtuozów – pod względem prestiżu chyba jedynie Teleexpresowa Galeria Ludzi Pozytywnie Zakręconych stoi wyżej. Wczoraj wpadliśmy na trop kolejnej perełki, ale po głębszej analizie uznaliśmy, że… niesprawiedliwie byłoby wrzucać ją do jednego wora z innymi zagraniami. To – cytując klasyka – kompletnie inny poziom.
Stara, powtarzana nam przez dziadków i ojców zasada mówi, by nigdy nie lekceważyć Ekstraklasy, ale coś nam podpowiada, że wczoraj Wisła Kraków w meczu z Lechem Poznań mogła rozegrać akcję sezonu. Jasne, mamy dopiero październik, więc wielu spróbuje to przebić, ale poprzeczka zawisła bardzo wysoko. Gdzieś na wysokości chmur.
To krótkie nagranie chyba najlepiej oddaje prostą, lecz trafną myśl najlepszego selekcjonera w naszej historii. Kazimierz Górski zwykł powtarzać: “Ty do mnie, ja do ciebie” i ten pomysł na grę bezbłędnie realizują Marcin Wasilewski z Rafałem Janickim. Uwagę zwraca precyzja, wszak mówimy o siedmiu dokładnych podaniach z rzędu (!), a piłkarzy Białej Gwiazdy dzieliło przecież więcej niż pięć metrów. Po drugie – spokój, który charakteryzuje tylko największych mistrzów. Zauważcie, że w pewnym momencie na połowie Wisły przebywało aż pięciu zawodników Lecha, a podopieczni Macieja Stolarczyka i tak nic sobie z tego nie robili!
Podelektujmy się wspólnie tym dziełem.
Kuriozum poza skalą. Całkowicie.#krotkapilka#LPOWIS#Ekstraklasapic.twitter.com/kxTwl1HxCj
— Krótka Piłka (@Krotka_Pilka_) October 5, 2019
Ech, miła to odmiana w lidze, w której dominuje lagowanie na napastnika. Wisła ostatecznie dostała 0-4 w cymbał, ale skoro widzieliśmy tak fajne rozegrania, poprawa jest kwestią czasu.